Wymizerowany w szpitalu von Nogay bezradnie spojrzał na kapitana z komendy garnizonu, który nieznacznie wzruszył ramionami i położył palec na ustach.
– Dziękuję wam, frajtrze, możecie odejść. Pan zanotował jego nazwisko, kapitanie? Dobrze.
Kania służbiście zasalutował i wyszedł.
– Prawdziwy żołnierz – z uznaniem rzekł generał. – Niech pan zarządzi alarm kompanii, panie oberlejtnant. Sądzę, że jest pan na tyle trzeźwy, że pan to wykona. Następnie proszę zamknąć w areszcie dowódcę warty, tego wąsatego cugsfirera madziarskiego, i podoficera służbowego również. Popisał się pański służbowy! Zadek mi pokazał, zamiast się zameldować. Tylko niech pan nie marudzi, panie… jak godność?
– Von Nogay.
– Panie oberlejtnant von Nogay. Proszę wykonać! Po wyjściu oberlejtnanta generał zwrócił się do swego adiutanta.
– To nie to, co my, kapitanie, ciągle w służbie. Tutaj przychodzi sobie pan oberlejtnant do kompanii o godzinie jedenastej, prosto z burdelu!… Von Nogay… hm… von Nogay…
Generał pokręcił głową.
– Też pewno jakiś czesko-madziarski mieszaniec, a nadyma się tak, jakby był przynajmniej członkiem dworu cesarskiego. Dowódcą kto jest?
– Kapitan Zivancić, panie generale.
– Coraz lepiej… von Nogay, Zivancić… von Nogay… nieźle. Generał właśnie zapalał papierosa, kiedy z drugiej strony okna, pod którym siedział, padł nagle chrapliwy okrzyk:
– Nieder mit Österreich… hoch Italien. (Precz z Austrią… niech żyją Włochy.) Pfeffer… Pfeffer!
Inspektor zdrętwiał i znieruchomiał z jedną ręką wzniesioną z papierosem na połowie drogi do ust. Twarz mu nabrzmiała, szeroko wytrzeszczył przekrwione oczy na obydwu oficerów, których wyraz twarzy wskazywał na jakieś dziwne osłupienie.
– Evviva Italia… (Niech żyją Włochy), evviva Cadorna… (niech żyje Cadorna), á bas les boches! (precz z Niemcami!).
Generałowi twarz nabrzmiała tak, jakby za chwilę miał dostać ataku apoplektycznego.
– Coo too jest?
Adiutant ostrożnie, jakby z wahaniem, wychylił się za okno.
– Papuga, panie generale.
– Pa-pu-ga?
Oczy mu wyłaziły z orbit i mówił z trudem.
Tymczasem papuga recytowała cały, pracowicie wyuczony repertuar, jakby składała egzamin. – Niech żyją politycznie podejrzani żołnierze… pieprzu… pieprzu… Ara, papużko… pan generał idiota!
Generał oprzytomniał i głęboko nabrał powietrza w płuca.
– Chodźmy zobaczyć tę papugę – chrapliwym, głosem rzekł do adiutanta.
Kiedy stanęli przed klatką umieszczoną na ławeczce, papuga podwoiła swoją energię.
– Niech żyją Włochy… niech żyje Francja… precz z Austrią… pieprzu!
– Maulhalten! – wrzasnął siny z wściekłości generał.
– Maulhalten! – odwzajemniła się papuga i generał zachwiał się.
– Czyje to bydlę?
– Nie wiem, panie generale – odpowiedział kapitan.
Jak na zawołanie, ukazał się na widowni Kania, który wyszedł zza węgła budynku i szybko szedł w stronę drugiego baraku, nie patrząc na stojącą pod oknem grupę.
– Hej, frajtrze, chodźcie tutaj!
Kania podbiegł i stanął przed generałem.
– Czyja to papuga?
– Pana oberlejtnanta von Nogay, panie generale. Papuga darła się tak energicznie, jakby chciała być słyszana przez cały garnizon.
– Nieder mit Österreich… pan jest idiota!
– Maulhalten, verfluchtes Vieh! (Milczeć, przeklęte bydlę!) – wrzasnął generał i zamierzył się laską.
– Maulhalten! – powtórzyła papuga piskliwie. – Ara, Papageichen… niech żyją Włochy!
Generał trzepnął laską i klatka zleciała na ziemię, papudze jednak nie zrobiło to wielkiej różnicy i prędko odzyskała równowagę.
– Maulhalten! Pieprzu!
– Przecież to nie można słuchać tego, co to bydlę wykrzykuje! Zawołajcie, frajtrze, pana oberlejtnanta!
– Rozkaz, panie generale.
. Kania odszedł za węgieł budynku i gwizdnął. Z kwatery oberlejtnanta wybiegł Baldini i podniósł ramię. Szybkim krokiem zbliżył się do otaczających leżącą na ziemi klatkę i nie zwracając uwagi na wściekle drepczącego w miejscu generała ujął ją za rączkę i podniósł.
– A to co? – wycharczał generał i znowu wytrzeszczył oczy – coście za jeden? Włoch?
– Jawohl, Kriegsgefangener Giuseppe Baldini. Generał usiadł na ławeczce i wskazał laską klatkę.
– Co wy macie wspólnego z tą papugą?
– Jestem ordynansem pana oberlejtnanta von Nogay, a ta papuga do niego należy.
– He? Ładne historie! A kto ją nauczył tego… tej… tych… słów! Wiecie, co ona mówi?
– Wiem, pan oberlejtnant ją uczył…
Generał powstał i znacząco spojrzał na milczących oficerów. Obciągnął na sobie kurtkę i wiercił laską dziurę w ścianie baraku z taką zaciętością, jakby miał przed sobą jakiegoś niewidzialnego wroga. Papuga skrzeczała coś niezrozumiale i nagle wydarła się.
– Chodź tu, włoska małpo… pieprzu… pieprzu!
– Co ona z tym pieprzem? – zastanowił się głośno generał. Baldini skwapliwie wyjaśnił.
– Pan oberlejtnant daje jej zawsze pieprzu, kiedy chce, żeby mówiła…
– Aha… dam ja mu pieprzu… z papryką! Zepsuję mu podniebienie na długie lata! Już ja go popieprzę! Coś niesłychanego! Po raz pierwszy w życiu spotyka mnie coś podobnego… A ty tak chodzisz bez eskorty po koszarach?
– Do miasta też chodzę, panie generale – odpowiedział Baldini takim tonem, jakby tym oświadczeniem chciał sprawić przyjemność generałowi.
– Jak to? We włoskim umundurowaniu?
– Tak jest.
– Herr Gott im Himmel! (Panie Boże w niebie!) Gdzie ja jestem, moi panowie?
Splot wydarzeń był dla generała czymś całkowicie nowym i niespodziewanym i nie mogło mu się to wszystko w głowie pomieścić.
– Co trzeba zrobić, żeby to wstrętne bydlę umilkło, Kriegsgefangener? Każcie jej zamknąć dziób!
– Ara… Papageichen – miękko przemówił Baldini – schlafen (spać). – Zasunął firaneczki na klatce, papuga poskrzeczała trochę i umilkła.
– Rozumiem teraz, dlaczego ten zdrajca wziął sobie na ordynansa jeńca włoskiego – przemówił generał siadając na ławeczce. – Pan obertejtnant musi was bardzo lubić? Rozmawiacie zawsze ze sobą, prawda?
– Nie, panie generale, pan oberlejtnant bije mnie i nienawidzi.
– Bije? Teraz zupełnie nie rozumiem. Wziął go za ordynansa i bije. A gdzie nauczyliście się tak dobrze mówić po niemiecku?
– Studiowałem w Wiedniu przed wojną…
– Studiowaliście w Wiedniu? A więc inteligentny człowiek. Czym jesteście z zawodu?
– Mam majątek ziemski we Włoszech.
– I wziął was za ordynansa? Nie rozumiem nic a nic, proszę panów, i czuję, że mi coś w głowie szumi.
Generał potarł dłonią spocone czoło, jakby chciał tym prostym zabiegiem doprowadzić swoje władze umysłowe do porządku.
W tej chwili stanął przed nim zadyszany von Nogay.
– Melduję się posłusznie, panie generale.
– Czy to jest pański ordynans?
– Tak jest, panie generale.
– Postawcie klatkę i odejdźcie.
Baldini uprzejmie zasalutował i szybko odszedł.
Von Nogay ze zdumieniem popatrzył na klatkę, potem kolejno przenosił wzrok z generała na oficerów i znowu na klatkę. Od chwili swego przyjazdu znalazł się od razu w jakiejś diabelskiej karuzeli i dostawał z tego wszystkiego zawrotu głowy.
– Czy pan wie, co w tej klatce się znajduje? – uroczyście zapytał generał.
– Tak jest… moja papuga.
– Doskonale. Więc pan oświadcza, że to pańska papuga? Bardzo dobrze… Niech pan to zanotuje, panie kapitanie.
Читать дальше