Ireneusz Kamiński - Diabelska Ballada

Здесь есть возможность читать онлайн «Ireneusz Kamiński - Diabelska Ballada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Diabelska Ballada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabelska Ballada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Diabelska Ballada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabelska Ballada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rzeczywiście. Z wnętrza lokalu dochodziły odgłosy gwałtownej kłótni i przesuwania mebli, brzęknęła wybita szyba. Po chwili jak wystrzelone z procy zaczęły wylatywać drzwiami różne postacie. Ostatni delikwent z trudem łapiąc równowagę, przemierzył trawnik i gruchnął Śliwie pod nogi. Ten podniósł go życzliwie.

– Oho, magister Markiewicz, witam witam. Ależ pana przyspieszyli!

– Z chamami próżna mowa. Jak papugi powtarzają slogany za Wielkim Elektrykiem i żaden argument do nich nie dociera. Stosują przemoc fizyczną, panowie świadkami.

– Mała próbka rządów autorytarnych – skomentował Rak – kto ośmiela się mieć własne zdanie, tego za mordę i won. Pięść zamiast argumentów.

– Pozwolę sobie zauważyć – rzekł Piotr – iż forsowany dziś przez pewne siły model pozorowanej demokracji został j opisany około roku czterechsetnego przed naszą erą przez? greckiego skrybę, Arystofanesa, w komedii „Rycerze". Dwadzieścia cztery wieki temu! Ówczesnym samozwańcom, podającym się za emanację ludu, poeta nie szczędzi dosadnych określeń. Jaki jest ów „demos"?

On wszystko widzi. Jedną stoi nogą

w Pylos, a drugą na ludowym wiecu.

A w taki sposób rozkraczywszy lapy

kuper rodzony dzierży nad Zamętnią,

ręce w Wydzierni, a myśl w Zlodziejgrodzie.

Pod koniec utworu Arystofanesowi, który zapewne wnikliwie' obserwował szalbierstwa ówczesnego reżimu, wyrywa się krzyk rozpaczy: O niecna i plugawa gębo, odęta od krzyku! Jak dlugi i szeroki świat jest cały, wszystkie wiece, procesy, celnie, trybunały, bezwstydu twego pełne!

– Nihil novi sub sole – stwierdził filozoficznie Hiacynt. – Starożytnym pisarzom nie można odmówić bystrości umysłu i odwagi cywilnej. Dobry wzór dla tych polskich autorów, którzy swoje utwory dławią wazeliną i kadzidłem.

Śliwa przedstawił krótko magistra Markiewicza. Pierwszy przewodniczący „Solidarności" w Pewnusi, wykolegowany bezceremonialnie przez Maciaruka przed dziesięciu laty. Podczas stanu wojennego nie udzielał się w żadnym związku! zawodowym. Gdy powstała Unia Demokratyczna, wstąpił…

– A dzisiaj występuję, co oznajmiam wszem wobec. Życie polityczne zaczyna przypominać remizę strażacką podczas wiejskiej zabawy: wszyscy niby tańczą, a każdy zastanawia się, kto komu przyleje, Najchętniej zgłosiłbym akces do jakiejś partii bezpartyjnej.

– Właśnie mamy zamiar utworzyć taki dziwoląg – powiedział Artysta – zapraszamy. Ci prawicowi centryści mimowoli przyspieszyli pana we właściwe miejsce.

– Kpicie ze mnie?

– Przyzwyczaisz się, Markiewicz – perswadował Śliwa otrzepując garnitur poszkodowanego – między nami jak w operetce: półżartem, półserio. Dla sztywniaków i nawiedzonych wstęp wzbroniony.

W wejściu do zajazdu przepychanka – grubas właściciel usiłował wyegzekwować należność, lecz goście odtrącili go bezceremonialnie; nie miał szans, sześciu na jednego. Wołał bezradnie:

– Kto zapłaci za połamane krzesła! Za wybitą szybę! Potłuczone szklanki!

– Mazowiecki! – odkrzyknęli wesoło i sprężystym krokiem odmaszerowali w szyku dwójkowym.

Piwosze mogli wreszcie wejść do lokalu. Kleopatra sprzątała rozbite szkło, a mąż miotał łaciną i brzuszyskiem po wszystkich kątach.

– Gdzie się lęgną takie skurwiele? Kasta właścicieli Polski, psiakrew. Jeden z drugim gnojek nie potrafi trzech zdań poprawnie sklecić, a rwie się do rządzenia. Żadnego szacunku dla ludzi, żeby ich jasna cholera!

Ledwo zdążyli się rozmieścić przy stolikach – malarz przeglądał notatki szykując się do zagajenia, inni rozlewali z namaszczeniem piwo – a tu pod oknami rozległa się Wołga Wołga, mat'radnaja, Wołga ruskaja rieka i wtoczyło się do środka dwóch zalanych w trupa osobników: ogrodnik Świderski i jego krewniak, hodowca drobiu. Drobiarz czkał regularnie i głośno, a Świderskiemu japa się nie zamykała:

– Piwo dla wszystkich. Ja funduję! Ale biznes… Ludzie, cud, powiadam, cud nagły a niespodziewany! – zachwiał się niebezpiecznie, bufet uchronił go przed upadkiem. -Sprzedałem wszystkie róże. Pięć tysięcy sztuk! Sprzedałem tonę… przejrzałych pomidorów! A ten… a ten facet opchnął… przeterminowane jaja. Sto skrzynek! Szefuniu, dwa głębsze. Za ten biznes. Za arcybiskupa. Niech przyjeżdża częściej.

Dostrzegł zakonnika i pożeglował ku niemu. Z pewnym trudem trafił dłonią do kieszeni i wyjął dwa pliki banknotów; sienkiewicze schował na powrót, a moniuszki położył przed mnichem.

– Dla sierotek na banany!

Wychylili swoją wyborową i podtrzymując się nawzajem opuścili towarzystwo, choć nie od razu udało się im wycelować w drzwi. Na dworze znów rozlała się Wołga szeroko.

– Zaczynam podejrzewać – odezwał się Hiacynt chowając pieniądze – że diabeł z nas drwi. Jego eminencja musiał wystawić dostojną osobę na kanonadę przejrzałych pomidorów i przeterminowanych jaj, abym ja mógł moim dzieciakom pokazać, jak wyglądają banany. Jeśli już zawadziliśmy o złego ducha, to chcę powiedzieć panu Benjaminowi, że byłem na koncercie. Owszem, ma pan talent, zespół też jest znakomity. Tylko po co brnąć w groteskowe sataniczne songi?

– Taka moda.

– To wy tworzycie modę.

– Niech socjolodzy szukają odpowiedzi na pytanie, dlaczego moje pokolenie, za komuny, pasjonowało się musicalem Jezus Chrystus super star, a te szczeniaki dziś kręcą się wciąż wokół szatana? Kościół tropi czerwonego luda, by na niego zwalić winę, lecz to właśnie duszpasterze winni posypać głowy popiołem. Zatruli pacjenta lekarstwami.

– Popieram – wtrącił Piotr – belferskie słowo honoru, że Ben trafił w sedno.

– Nie pomniejszam winy Kościoła, lecz szołbiznes w piekielnej deprawacji też ma pokaźny udział.

– Dyskusja nie na temat – przeciął Artysta. – Proszę o uwagę. Zaczynamy inauguracyjną sesję Polskiej Partii Przyjaciół Piwa…

Tak oto owego obfitującego w wydarzenia dnia powstała w Trzydębach siła, której nikt początkowo nie traktował poważnie. Wkrótce miała trzystu członków, trzykrotnie więcej niż pozostałe partie razem wzięte. Wygrała wybory w pięknym stylu, uzyskując wszystkie mandaty do Rady Miejskiej. W pewnym stopniu do zwycięstwa przyczyniły się występy zespołu „Bolko", (rudy Ben okazał się zdolnym agitatorem) a także zawzięta propaganda aktywistek Towarzystwa Obrony Kobiet. Chociaż przeciwnicy też nie próżnowali; pracowici centryści sprowadzili nawet jakąś figurę z centrali. Jegomość powtarzał na wiecach że jest mądry mądrością trzydębian i domagał się, by władzę ujęli w swoje ręce, po czym kazał podnosić dłoń tym, którzy popierają jego wizję demokracji. Ponieważ owa wizja rysowała się publiczności mało wyraziście, zawsze wzlatywały w górę pracowite ramiona tych samych klakierów z pierwszego rzędu. Zapytywał jeszcze pro forma, kto jest przeciw – oczywiście przeciwnicy ze strachu lub nieśmiałości się nie ujawniali, a on mógł stwierdzić z zadowoleniem bezgraniczne poparcie: wszyscy za. Dobre samopoczucie rosło w człowieku jak na drożdżach, powinien opatentować ten sposób badania opinii publicznej, jako znakomite wsparcie psychologiczne dla polityków, oderwanych od realiów społecznych.

PPPP przeprowadziła niezbędne zmiany kadrowe – burmistrzem wybrano Adama Raka, Piotr Śliwa objął kierownic two szkoły, a magister Markiewicz został dyrektorem Pewnusi; nocniki z wizerunkami sławnych osobistości zostały tam wyparte przez nocne naczynia wielokrotnego użytku, reklamujące różne gatunki piwa, a odebrane trzem pazernym rodzinom udziały wykupili na raty pracownicy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Diabelska Ballada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabelska Ballada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Diabelska Ballada»

Обсуждение, отзывы о книге «Diabelska Ballada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x