– Możemy ruszać – rzekł markiz.
Po chwili podjechał do nich jego powóz. Lekki kocz musiał więc powrócić do Malloren House. Diana pamiętała o tym, że nie powinna wsiadać sama i zaczekała aż Roth-gar poda jej rękę, po tym jak lokaj otworzył drzwiczki.
– Bardzo dobrze – szepnął, kiedy znaleźli się w środku.
– Czy chcesz jeszcze porozmawiać o Samuelu, baranie Rosy, czy wolisz skończyć ten temat? – spytała.
Spojrzał na nią z uznaniem, co dostrzegła w świetle pałacowych latarni.
– Wystarczy, że będziesz pamiętać, że to niebezpieczne zwierzę – skierował do niej ostatnie ostrzeżenie. – Zajmij się raczej samą Rosą.
Pod wpływem nagłego impulsu chwyciła go za rękę.
– Kiedy cię zobaczę, Bey?
Sama zdziwiła się, że stać ją na taki gest. Trudno było w bardziej oczywisty sposób wyrazić to, że go pragnie. Markiz ścisnął jej dłoń, ale po chwili ją cofnął.
– Jak mówiłem, będziemy się widywać. Jednak Diana postanowiła pójść na całość.
– Wiesz, że nie o to mi chodzi. – Rozchyliła namiętnie wargi. – Pocałuj mnie na pożegnanie.
Wahał się przez chwilę.
– Lepiej nie – zdecydował. – Z tego mogą być tylko kłopoty.
Diana czuła się pobita. Pomyślała, że znacznie łatwiej będzie jej wypełnić tajną misję, niż przekonać Beya, że powinien poddać się swoim uczuciom. Ona już im uległa. Wiedziała, że kocha markiza i że nie wyjdzie za mąż za nikogo innego.
Pozostawała kwestia, jak przekonać go, że warto zaryzy-
kować. Być może problem szaleństwa jest tylko iluzoryczny. Cóż, zastanowi się jeszcze.
– Wydawało mi się, że potrafisz pokonać wszystkie trudności.
Rothgar pokręcił głową.
– Nie wszystkie. Na przykład nie potrafię latać.
I nie potrafię powstrzymać strachu przed chorobą, dodał w duchu.
– Ale słyszałam, jak Elf mówiła o tobie „nasz Dedal" -zauważyła.
– Chodziło jej raczej o zamiłowanie do mechanizmów i labiryntów – wyjaśnił.
Diana wiedziała już o mechanizmach, ale po raz pierwszy usłyszała o labiryntach.
– Czyżbyś je budował? Obdarzył ją ponurym spojrzeniem.
– Tak. Oboje znaleźliśmy się w jednym z nich – rzekł niechętnie. – Jest naprawdę bardzo skomplikowany.
– Ale Dedal też latał – przypomniała.
– 1 pozwolił, żeby jego syn za bardzo zbliżył się do słońca.
Diana od razu zrozumiała aluzję. Nie było jednak czasu na dyskusje, ponieważ powóz zatrzymał się właśnie przed królewską rezydencją.
– Ale ty nigdy byś na to nie pozwolił! – rzuciła tylko.
Pałac, przed który zajechali, wybudował książę Buckingham i król dopiero niedawno kupił go małżonce. Budynek przypominał bardziej zwykłe londyńskie domy niż prawdziwy pałac, ale właśnie to odpowiadało królewskiej parze. Jak również jego nowoczesny wystrój i położenie w sąsiedztwie parków.
Samo miejsce bardzo spodobało się Dianie, jak również to, że z pałacem nie wiązała się żadna mroczna historia. Wnętrza też wydawały się miłe i jasne, chociaż dotarli tu po zmroku. Wielkie świeczniki dawały dużo światła.
Jednak Diana nie liczyła na to, że spędzi tu miłe chwile. Przede wszystkim nie będzie już mogła tak swobodnie spotykać się z Beyem. Poza tym musi przecież uważać na każde słowo i gest.
Służba zapowiedziała ich królewskiej parze.
– Proszę za mną, lordzie – władca zwrócił się do Roth-gara. W prywatnych kontaktach nie używał formy „my" w odniesieniu do siebie.
Bey pożegnał się z nią pospiesznie i ruszył za królem, Diana z trudem oderwała od niego wzrok. Czuła się tak, jakby zabrano jej najbliższą osobę na świecie.
– Proszę za mną, lady Arradale – do niej z kolei zwróciła się królowa. – Muszę się przebrać do kolacji.
Diana chętnie sama zdjęłaby suknię, ale od tej pory miała przede wszystkim służyć królowej. Poszła więc pokornie na górę do apartamentów Charlotte, gdzie już czekały dwie niemieckie garderobiane. Służące niezwykłe sprawnie poradziły sobie z suknią z fiszbinami. Królowa zaś nie kryła zmęczenia.
– To dobrze, że nie jesteś przeciwna małżeństwu, pani -zwróciła się do Diany, położywszy dłoń na swoim wielkim brzuchu. – Król bardzo się ucieszył. Czy naprawdę tak trudno było ci znaleźć stosownego kandydata?
– W Yorkshire trudno znaleźć kogoś z odpowiednim statusem i majątkiem, najjaśniejsza pani. – Diana skłoniła się lekko.
Królowa przysiadła w oczekiwaniu na wieczorną lekką suknię.
– W Londynie będzie z tym o wiele łatwiej – zapewniła ją. – Oboje z kcólem nie prowadzimy, co prawda, wystawnego życia, ale wydajemy co jakiś czas przyjęcia. Na pewno znajdziesz tam, pani, kogoś, kto ci będzie odpowiadał.
Czy powinna powiedzieć królowej, że już znalazła? Najgorsze było to, że jej wybrany nie chciał się żenić.
– Mam nadzieję, najjaśniejsza pani – rzekła i dygnęła lekko. Królowa gestem wskazała jej wyściełane krzesło obok.
Diana z ulgą usiadła. Od dawna nie musiała tak długo stać.
– A jeśli nie – ciągnęła królowa – to sami znajdziemy ci, pani, narzeczonego. Oboje z królem nie widzieliśmy się przed ślubem, a przecież cieszymy się z naszego związku.
Diana usłyszała dzwony bijące na alarm. Jednak zgodnie z radami markiza zachowała spokój.
– Byłby to dla mnie wielki zaszczyt, Wasza Królewska Mość.
Królowa skinęła głową z zadowoleniem, a następnie wstała, więc Diana podniosła się wraz z nią. Garderobiane bardzo szybko przebrały swoją panią w lekką suknię. Charlotte wygładziła jej fałdy i zaprosiła hrabinę do sąsiedniego pokoju. Już w drzwiach uderzyła je woń pachnącego groszku.
– Lubisz, pani, kwiaty? – spytała królowa.
Diana zaczerwieniła się na wspomnienie wczorajszej nocy.
– Nawet bardzo, najjaśniejsza pani – bąknęła, zastanawiając się, czy monarchini dostrzegła jej zmieszanie.
– To dobrze. Mamy tu piękny ogród, z którego możesz korzystać. Myślę, że twoje obowiązki, pani, nie wydadzą ci się zbyt ciężkie. Będziesz mi co jakiś czas czytać i prowadzić ze mną konwersacje po angielsku. Czy grasz na jakimś instrumencie?
– Na klawesynie i flecie, najjaśniejsza pani – padła odpowiedź.
Przeszły do kolejnego pokoju ze szkarłatnymi draperia-mi i lambrekinami. Tutaj też pełno było kwiatów w delikatnych porcelanowych wazonach. Królowa usiadła ciężko na wyściełanym krześle, wysunęła stopy z pantofelków i umieściła je na podnóżku.
– W pokoju obok jest klawesyn. – Wskazała otwarte drzwi. – Zagraj coś, pani.
– Z przyjemnością, Wasza Królewska Mość.
Królowa zaczęła rozmawiać o czymś ze służbą po niemiecku, Diana zaś oddaliła się do sąsiedniego pomieszczenia. Udało jej się nawet nie nadepnąć na swoją spódnicę w trakcie wycofywania, a nie była to łatwa sztuka.
Aż gotowała się ze złości na myśl o tym, że ktoś kazał jej coś zrobić. Kiedy zniknęła z pola widzenia królowej, pokazała jej przez ścianę język. Szybko jednak przypomniała sobie ostrzeżenia Rothgara. Ściany mogą mieć nie tylko uszy, ale i oczy. Nie powinna pozwalać sobie na podobne gesty.
Raz wspomniany, markiz znowu stanął jej przed oczami. Gdzie jest? Co teraz robi? Czy spotkają się już wkrótce?
Diana starała się pozbierać myśli. Nie może ciągle wspominać Beya, inaczej rzeczywiście skończy w domu dla psychicznie chorych. Usiadła przy klawesynie i odetchnęła z ulgą. Nareszcie mogła chwilę odpocząć. No niezupełnie, powinna przecież coś zagrać. W stołku zapewne znajdowały się nuty, ale wolała skorzystać z pamięci. Palce same układały jej się na klawiaturze i dzięki temu mogła przemyśleć jeszcze raz swoją sytuację.
Читать дальше