Jedyną oznaką rozczarowania Sollozza był szybki rzut oka po pokoju, tak jakby miał nadzieję, że Hagen albo Sonny przemówią za nim. Potem zapytał:
– Czy pan się obawia o zabezpieczenie tych pańskich dwóch milionów?
Don uśmiechnął się zimno.
– Nie.
Sollozzo popróbował znowu.
– Rodzina Tattagliów zagwarantuje także pańską inwestycję.
Wtedy to Sonny Corleone popełnił niewybaczalny błąd w ocenie i postępowaniu. Zapytał skwapliwie:
– Rodzina Tattagliów gwarantuje zwrot naszej inwestycji bez żadnego oprocentowania z naszej strony?
Hagena przeraziła ta gafa. Spostrzegł, że don obraca zimne, nieżyczliwe oczy na najstarszego syna, który zamarł w osłupiałym przerażeniu. Oczy Sollozza błysnęły znowu, ale tym razem z satysfakcji. Odkrył szczelinę w fortecy dona. Kiedy don przemówił, w jego głosie brzmiała ostateczna odprawa.
– Młodzi ludzie są zachłanni. I dzisiaj nie mają wychowania. Przerywają starszym. Wtrącają się. Ale mam sentymentalną słabość do moich dzieci i psułem je. Jak pan widzi, signor Sollozzo, moje „nie” jest ostateczne. Niech mi będzie wolno powiedzieć, że osobiście życzę panu powodzenia w pańskich interesach. Nie ma konfliktu między nimi a mymi własnymi. Przykro mi, że musiałem pana rozczarować.
Sollozzo skłonił się, uścisnął dłoń dona, po czym pozwolił Hagenowi odprowadzić się do samochodu. Kiedy się żegnał z Hagenem, jego twarz była bez wyrazu.
Gdy Hagen wrócił, don Corleone zapytał:
– Co myślisz o tym człowieku?
– To Sycylijczyk – odrzekł Hagen sucho.
Don pokiwał głową w zamyśleniu. Potem obrócił się do syna i powiedział łagodnie:
– Santino, nigdy nie pozwalaj nikomu spoza rodziny wiedzieć, co myślisz. Nigdy nie pokazuj, co trzymasz w zanadrzu. Uważam, że mózg ci mięknie od całej tej komedii, którą grasz z tą młodą dziewczyną. Skończ z tym i poświęć uwagę interesom. A teraz zejdź mi z oczu.
Hagen dojrzał na twarzy Sonny’ego zaskoczenie, a potem gniew z powodu wyrzutu ojca. Czy naprawdę myślał, że don nie dowie się o jego podboju? – zastanowił się Hagen. I czy naprawdę nie wie, jaki niebezpieczny błąd popełnił tego rana? Jeżeli tak jest, to Hagen nigdy nie chciałby być consigliorim Santina Corleone jako dona.
Don Corleone zaczekał, aż Sonny wyjdzie z pokoju. Potem opadł na skórzany fotel i szorstko skinął o coś do picia. Hagen nalał mu kieliszek anyżówki. Don spojrzał na niego.
– Przyślij mi Lucę Brasi – polecił.
W trzy miesiące później Hagen pospiesznie załatwiał papierkową robotę w kancelarii, mając nadzieję, że wyjdzie dostatecznie wcześnie, aby porobić gwiazdkowe zakupy dla żony i dzieci. Przerwał mu telefon od Johnny’ego Fontane kipiącego wybornym humorem. Film został nakręcony, kopia robocza – cokolwiek, u diabła, to jest, pomyślał Hagen – była fantastyczna. Johnny posyłał donowi prezent na Gwiazdkę, od którego oczy wyjdą mu na wierzch; przywiózłby go osobiście, ale trzeba było jeszcze porobić parę drobiazgów do filmu. Musiał więc zostać na Wybrzeżu. Hagen usiłował ukryć zniecierpliwienie. Urok Johnny’ego Fontane nigdy na niego nie działał. Jednakże był zaciekawiony.
– A co to takiego? – zapytał.
Johnny Fontane zachichotał i odrzekł:
– Nie mogę powiedzieć, to właśnie jest najmilsze w prezencie gwiazdkowym.
Hagen natychmiast stracił wszelkie zainteresowanie i w końcu udało mu się grzecznie odłożyć słuchawkę.
W dziesięć minut później sekretarka oznajmiła mu, że dzwoni Connie Corleone i chce z nim mówić. Hagen westchnął. Jako młoda dziewczyna Connie była miła, jako mężatka stała się utrapieniem. Skarżyła się na swojego męża. Wciąż przyjeżdżała na dwa czy trzy dni do domu, w odwiedziny do matki. A Carlo Rizzi okazywał się naprawdę do niczego. Dano mu dobry mały interes, który doprowadził do upadku. Poza tym pił, uganiał się za dziwkami, uprawiał hazard i od czasu do czasu bił żonę. Connie nie mówiła o tym rodzinie, ale zwierzała się Hagenowi. Zastanawiał się, jaką też nową żałosną opowieść ma dla niego w tej chwili.
Jednakże nastrój gwiazdkowy najwyraźniej ją rozpogodził. Po prostu chciała zapytać Hagena, co ojciec naprawdę pragnąłby dostać na Gwiazdkę. A także Sonny i Fred, i Mike. Wiedziała już, co da matce. Hagen podał kilka propozycji, które odrzuciła jako niemądre. W końcu uwolniła go od siebie.
Kiedy telefon zadzwonił znowu, Hagen odłożył papiery. Do diabła z tym. Wyjdzie. Jednakże nie przyszło mu do głowy odmówić rozmowy. Kiedy sekretarka powiedziała mu, że dzwoni Michael Corleone, podniósł słuchawkę z przyjemnością. Zawsze lubił Mike’a.
– Tom – odezwał się Michael Corleone – przyjeżdżam jutro z Kay do miasta. Mam coś ważnego do powiedzenia staremu przed Bożym Narodzeniem. Czy jutro wieczorem będzie w domu?
– Oczywiście – odrzekł Hagen. – Nigdzie nie wyjeżdża, dopiero po świętach. Mogę coś dla ciebie zrobić?
Michael był równie skryty jak ojciec.
– Nie. Przypuszczam, że cię zobaczę w czasie świąt, bo wszyscy będą na Long Beach, prawda?
– Prawda – odrzekł Hagen. Rozbawiło go to, że Mike odłożył słuchawkę bez żadnych zdawkowych słów.
Powiedział sekretarce, by zadzwoniła do jego żony i zawiadomiła ją, że wróci trochę później, ale żeby mu przygotowała coś na kolację. Wyszedłszy na ulicę, ruszył żwawo w stronę magazynu Macy’ego. Ktoś zagrodził mu drogę. Ze zdumieniem poznał Sollozza.
Sollozzo wziął go pod rękę i przemówił spokojnie:
– Niech pan się nie boi, chcę tylko z panem pomówić. – Drzwi samochodu stojącego przy krawężniku otworzyły się nagle. Sollozzo powiedział z naciskiem: – Wsiadaj pan, chcę z panem pogadać.
Hagen wyrwał rękę. Nie był jeszcze zaniepokojony, tylko zirytowany.
– Nie mam czasu.
W tej chwili podeszli do niego z tyłu dwaj mężczyźni. Hagen poczuł nagle, że nogi uginają się pod nim. Sollozzo polecił cicho:
– Wsiadaj pan do samochodu. Gdybym chciał pana zabić, już byś nie żył. Zaufaj mi.
Bez cienia zaufania Hagen wsiadł do wozu.
Michael Corleone skłamał Hagenowi. Był już w Nowym Jorku i dzwonił z pokoju w hotelu „Pensylwania” znajdującego się o dziesięć przecznic. Kiedy odłożył słuchawkę, Kay Adams zgasiła papierosa i zawołała:
– Mike, ależ z ciebie kłamczuch!
Michael usiadł przy niej na łóżku.
– Wszystko dla ciebie, kochanie. Gdybym powiedział rodzinie, że jesteśmy w mieście, musielibyśmy zaraz tam jechać. Wtedy nie moglibyśmy dziś spać ze sobą. W domu mojego ojca to niemożliwe, póki się nie pobierzemy.
Objął ją i delikatnie pocałował w usta. Jej wargi były słodkie, pociągnął ją łagodnie na łóżko. Przymknęła oczy czekając, by ją wziął, a Michaela ogarnęło uczucie ogromnego szczęścia. Spędził lata wojenne walcząc na Pacyfiku i na tych krwawych wyspach marzył o takiej dziewczynie, jak Kay Adams. O takiej piękności jak ona. Śliczne i delikatne ciało o mlecznej skórze, naelektryzowane namiętnością. Otworzyła oczy i przyciągnęła go do siebie, aby go pocałować. Kochali się, dopóki nie przyszła pora na kolację i teatr.
Po kolacji szli koło jasno oświetlonych magazynów, pełnych świątecznych klientów, i Michael zapytał:
– Co mam ci dać na Gwiazdkę?
Przytuliła się do niego.
– Tylko samego siebie. Myślisz, że twój ojciec mnie zaaprobuje?
Michael powiedział łagodnie:
– Właściwie nie na tym polega pytanie. Czy twoi rodzice mnie zaaprobują?
Читать дальше