– Pierdol się! Żeby nie wiem ile mi zapłacił ten skurwiel, i tak by było mało!
Zadzwonił telefon. Kiedy podniosłam słuchawkę, osoba na drugim końcu linii zapytała, czy dodzwoniła się pod taki a taki numer. Znajomy głos i znajome pytanie. Jakaś obca kobieta po raz kolejny dzwoni do mnie i mówi, że wybrała zły numer – musiałam nabrać podejrzeń, że nie chodzi o zły numer, lecz o niewłaściwą osobę na tym końcu linii: o mnie. Tym razem nie pozwoliłam jej wykręcić się tak łatwo. Odczekałam chwilę, po czym spytałam:
– A tak w ogóle to kto mówi?
Być może było coś groźnego w moim głosie – wyczułam strach w sposobie, w jaki pośpiesznie odłożyła słuchawkę.
Rozłączyłam się i zwróciłam się do Kotki i Kociaka:
– Przestańcie wreszcie jazgotać! Jutro was zaprowadzę w miejsce, gdzie zatrudnią was jako ekspedientki. Będziecie na prowizji. Spróbujcie tam popracować jakiś czas. Jeśli praca hostess robi z was takie jędze, powinnyście z tym skończyć. Największy błąd, jaki możecie popełnić, to myślenie, że nadajecie się tylko do baru.
Następnego dnia zabrałam Kociaka i Kotkę na spotkanie z facetem, którego znałam i o którym wiedziałam, że mnie lubi. Nazywał się Ji. Liczyłam na to, że może nam pomóc. Poszliśmy razem na kolację, potem ja wróciłam do domu spać, a Ji oznajmił, że zabierze dziewczyny nad morze.
Późną nocą Kociak wróciła do domu sama. Powiedziała, że Kotka poszła do jakiegoś znajomego.
Poranek zaczął się od telefonu: mój przyjaciel Ji został okradziony przez moją przyjaciółkę Kotkę.
Kotka zaciągnęła Ji do łóżka tak samo jak każdego innego klienta i zabrała mu nie tylko ponad tysiąc juanów w gotówce, zegarek i złotą biżuterię, ale, na domiar złego, jego szczęśliwy amulet. Ji powiedział, że mężczyzna zdejmuje amulet tylko w jednej sytuacji – kiedy się kocha. Teraz nie może wrócić do domu ani spojrzeć w oczy własnej żonie i musi spędzać noce w hotelu. Wprawdzie po raz pierwszy usłyszałam, że Ji ma jakąś żonę, czułam się jednak odpowiedzialna za wpakowanie go w tarapaty. W zasadzie widywałam się z Ji głównie wtedy, kiedy czegoś potrzebowałam, więc już wcześniej czułam się wobec niego trochę winna. Teraz miałam jeszcze większe wyrzuty sumienia. W końcu Ji dał mi dwa tysiące dolarów hongkońskich i powiedział:
– Leć do Nankinu, spróbuj znaleźć Kotkę i załatwić sprawę!
Po raz kolejny Kociak błagała mnie o przebaczenie.
– Płaszcz się przede mną, ile chcesz, i tak nic ci to nie pomoże – powiedziałam. – Najbardziej ze wszystkiego nienawidzę kłamstwa!
Spytałam ją, czy wie, gdzie Kotka mieszka w Nankinie; odpowiedziała twierdząco.
– W takim razie nie pojedzie do domu – orzekłam. – Ma jakiegoś chłopaka w Nankinie?
– Tak, i szaleje za nim. Przyjechała tu tylko po to, żeby dla niego zarobić.
– Czy on czasem wychodzi z domu?
– Pewnie.
– Ma jakiś ulubiony lokal?
– Tak. Wiem, gdzie to jest.
– Świetnie. Jedziemy do Nankinu!
Zdecydowałam się pojechać do Nankinu i odszukać Kotkę, z Kociakiem jako przewodniczką. Przemyślałam wszystko i doszłam do wniosku, że byłoby rozsądnie wziąć ze sobą jakiegoś faceta. Smok zgodził się pojechać z nami. „Trzeba załatwić tę sprawę” – powiedział. „Musimy odzyskać amulet Ji. Jedźmy jutro!”
Gdy tylko dotarliśmy do Nankinu, Smok poszedł kupić nóż. Powiedział, że powinniśmy podejść do sprawy poważnie i pokazać ludziom, że nie żartujemy; w przeciwnym razie nikt nie weźmie nas serio.
– Nie musisz kupować noża – powstrzymywała go Kociak. – U mnie jest mnóstwo noży.
Smok jednak poszedł się rozejrzeć i kupił mi ładny pistolet straszak w kolorze węgla drzewnego.
– Dziewczynę trzeba ukarać – oznajmiłam – i zrobimy wszystko, żeby sprawiedliwości stało się zadość, ale nie będziemy nikogo zabijać. To przerażające.
Znalezienie właściwej restauracji nie zajęło nam wiele czasu. Przy barze pił starszy facet po trzydziestce. Kociak powiedziała, że to chłopak Kotki. Podeszłam do niego.
– Gdzie jest twoja dziewczyna? – zapytałam.
Nie odpowiedział.
Smok przyniósł mi stołek. Usiadłam i powtórzyłam pytanie, ale mężczyzna dalej milczał.
Smok miał na sobie nowiutkie ubrania, które mu dałam, ale na nim nawet nowe rzeczy w okamgnieniu robiły się brudne. Miał wielkie oczy i gęste brwi, lecz był bardzo szczupły, wręcz wychudzony, i mówił bardzo cicho. Można go określić jako wrażliwego i totalnie pozbawionego wiary w siebie. Od czasu do czasu mężczyzna rzucał mu pogardliwe spojrzenie. Smok był urażony, a ja wściekła.
Na szczęście mężczyzna był sam. Ośmielona, wyciągnęłam pistolet z torebki, którą trzymałam w cieniu kontuaru.
– Popatrz no tu – powiedziałam. – Przyjrzyj się dobrze.
Zaczęłam dygotać. Zawsze gdy się zdenerwuję, wpadam w silne wzburzenie i zaczynam się trząść. A kiedy się trzęsę, robi się niebezpiecznie.
Starszy facet odwrócił się i spojrzał w dół.
– Dobrze celujesz? – spytał.
W ułamku sekundy wcisnęłam mu pistolet między nogi, celując prosto w jądra.
– Nigdy nie chybiam – oznajmiłam.
W tym momencie Kociak i Smok wyciągnęli noże. Twarz miałam rozpaloną. Noże nie robiły wrażenia na mężczyźnie – być może miał przy sobie własny – lecz lufa wycelowana w genitalia przeraziła go nie na żarty. Rzecz jasna, gdyby pistolet był prawdziwy, Kociak i Smok wymachujący majchrami nie byliby mi do niczego potrzebni. To jednak nie przyszło mu do głowy. Wzięliśmy starego pierdołę z zaskoczenia; był wciąż oszołomiony. Sama czułam się nieco wytrącona z równowagi i gdy usłyszałam własny głos, mówiący, że nigdy nie chybiam, przeraziłam się nie na żarty. Ręce zaczęły mi słabnąć, lecz mężczyzna nawet nie drgnął, co mnie cieszyło – nie miałabym pojęcia, co począć, gdyby się poruszył.
Poprosił kierownika restauracji, żeby zatelefonował w jego imieniu. Trzymałam mu pistolet między nogami przez całe dwadzieścia minut, starając się ze wszystkich sił zachować trzeźwość umysłu. Mężczyzna, Smok i Kociak mieli śmiertelnie poważne miny, a ja czułam straszną ochotę, żeby się roześmiać, ale wiedziałam, że jeśli tylko spróbuję się uśmiechnąć, Smok od razu się wyszczerzy i wszystko weźmie w łeb. A przecież ten facet jest zaprawionym w bojach przestępcą i nigdy by nam nie darował.
Przyszła Kotka. Oddała nam zegarek i amulet Ji. Przy amulecie nie było łańcuszka; pieniędzy też nie było. Nie śmiałam spojrzeć jej w oczy. Byłam straszliwie zakłopotana, mimo że to ona przecież powinna się wstydzić, i z sekundy na sekundę czułam się coraz bardziej nieswojo. Zauważyłam, że zaczynam jej współczuć. Nagle to wszystko zaczęło mnie nużyć. Chciałam dać sobie spokój, zapomnieć o całej sprawie.
– Niech to diabli wezmą – powiedział Smok. – Kotka jest głupią cipą, ale ma naprawdę gówniane życie. Lepiej zapomnijmy o wszystkim.
Dopiero wtedy dowiedziałam się, że Kotka jest samotną matką z czteroletnim synem, i że ten facet zawsze jej pomagał.
Kociak nie odezwała się do Kotki, lecz zwróciła się do nas:
– Kotka zawsze wplątuje się w najgorsze afery.
Chcieliśmy wszyscy iść do Kociaka, ale Kociak odmówiła zabrania nas do siebie. Pochodziła z rozbitej rodziny, jej starszy brat był w więzieniu.
– Mój dom jest pusty – powiedziała.
Kociak zaczęła pracę w firmie Ji i przeprowadziła się do nowego mieszkania. Nie spodziewałam się, że wytrwa na biurowej posadzie, ale ona rzeczywiście co dzień chodziła do pracy i siedziała tam od dziewiątej do siedemnastej. Zaprzyjaźniła się ze Smokiem; często spotykaliśmy się we trójkę u mnie. Smok gotował dla nas, a potem gadaliśmy do rana, zwykle wymieniając opowieści o tym, co się ostatnio zdarzyło na naszej ulicy.
Читать дальше