Władimir Sorokin - Lód

Здесь есть возможность читать онлайн «Władimir Sorokin - Lód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Władimir Sorokin, autor nazywany ikoną rosyjskiego postmodernizmu, tym razem zaskoczył czytelników, rezygnując z eksperymentów formalnych na rzecz efektownej i błyskotliwie opowiedzianej fabuły.
Tajemnicza sekta poluje w Moskwie na ludzi o jasnych włosach i niebieskich oczach, poddając ich tyleż dziwacznemu, co okrutnemu rytuałowi. Nieliczne ofiary, którym udało się ujść z życiem, dowiadują się, że należą do grona wybrańców; dwudziestu trzech tysięcy świetlistych bytów, które niegdyś, w wyniku fatalnej pomyłki, stworzyły Ziemię i na miliony lat popadły w niewolę, zapominając o swej prawdziwej naturze. Wreszcie, za sprawą szczęśliwego zrządzenia losu, pierwsza z nadistot odkryła prawdę o sobie i znalazła sposób, aby rozpoznać pogrążonych w nieświadomości towarzyszy.
Sorokin odwołuje się do przetworzonych przez kulturę masową wątków gnostyckich oraz idei nietzscheańskiego nadczłowieka, wykorzystując je jako pretekst do rozważań nad względnością dobra i zła, prymatem rozumu nad uczuciami. Jego przenikliwa, pesymistyczna diagnoza kondycji dzisiejszego świata stawia „Lód” w jednym szeregu z powieściami Michela Houellebecqa i Breta Eastona Ellisa.
Lód jest pierwszą moją powieścią, w której istotniejsza jest treść niż forma. Jest wynikiem rozczarowania współczesnym intelektualizmem. Cywilizacja rozpada się na kawałki, ludzie są coraz bardziej zagubieni i – czy chodzi o jedzenie, czy o miłość – stają się zwykłymi produktami technologii. Pojawia się tęsknota za czymś pierwotnym, nieskażonym. Moja powieść mówi o sekcie, która ma wiele cech organizacji totalitarnej, jednak Lód nie jest książką o totalitaryzmie, opowiada o poszukiwaniu raju utraconego. Władimir Sorokin

Lód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jesteś silny.

– Nie silniejszy od ciebie. – Winogradow wstał, wyciągnął rękę. – Zadzwoń do mnie później, dobra?

– Oczywiście. – Barenboim uścisnął chude, ale twarde palce Winogradowa.

– No i w ogóle, Boria. Czemu się tak rzadko widujemy? Jak ludzie bez serca.

– Co? – zapytał czujnie Barenboim.

– Rzadko razem łoimy gaz, Boria. Staliśmy się ludźmi bez serca!

Barenboim pobladł gwałtownie. Wargi mu zadrżały. Złapał się za pierś.

– Nie. Ja… mam serce – rzekł twardo. I wybuchnął płaczem.

– Boria… Boria… – Winogradow lekko się podniósł.

– Ja… mmam… se… serce! – zaszlochał Barenboim i padł na kolana. – Mam… mmmaam… e… e… e… e… aaaaa!!

Zalewał się łzami, jego ciałem wstrząsał płacz. Zgięty wpół, upadł na dywan. Zaczął się wić w ataku histerii.

Winogradow nacisnął guzik interkomu.

– Tania, szybko! Szybko!

Obiegł fantazyjne biurko, pochylił się nad Barenboimem:

– Boria, kochany, co ci jest?… Znajdziemy tych bydlaków, nic się nie bój…

Barenboim płakał. Urywane szlochy zlały się w jedno ochrypłe wycie. Twarz mu poczerwieniała. Wierzgał nogami.

Weszła sekretarka.

– Daj wody! – krzyknął do niej Winogradow.

Wybiegła. Wróciła z butelką mineralnej. Winogradow nabrał wody w usta, prysnął na twarz wciąż wyjącego Barenboima. Ale ten wył nadal.

– Mamy coś na uspokojenie? – Winogradow podtrzymywał mu głowę.

– Tylko analginę… – wymamrotała sekretarka.

– Nie ma waleriany?

– Nie.

– Nic nie masz… – Winogradow zmoczył chustkę do nosa, próbował przyłożyć ją do czoła Barenboima.

Ten wył i wił się.

– O, w mordę… cóż to za… – Winogradow klęczał. Nie wiedział, co robić.

Zaczął lać wodę z butelki na poczerwieniałą twarz Barenboima.

Nie pomagało. Chudym ciałem wstrząsały drgawki.

– Coś tu jest nie tak. – Winogradow kręcił głową.

– Nieszczęście go spotkało?

– Tak, nieszczęście. Sześćdziesiąt dziewięć tysięcy dolarów wpłynęło mu na konto i nie wie od kogo! Straszne, kurwa, nieszczęście! – Zniecierpliwiony Winogradow złośliwie się uśmiechnął. – Boria! No, już dosyć! Wystarczy! Boria!!! Stop! Milczeć!!

Zaczął policzkować Barenboima. Ten zawył jeszcze głośniej.

– No nie, cholera wie, co z nim jest! – Winogradow wstał z klęczek, wsunął ręce do kieszeni.

– Może koniaku? – zaproponowała sekretarka.

– Cholera, zaraz wszyscy się tu zbiegną! Tania, dzwoń po karetkę. Niech mu dadzą w dupę jakiś zastrzyk… nie mogę tego słuchać!

Usiadł na biurku. Rozejrzał się, szukając papierosów. Przypomniał sobie, że rzucił palenie. Machnął ręką.

– No i piękny początek dnia, w mordę…

Sekretarka podniosła słuchawkę.

– A co mam powiedzieć?

– Powiedz, że… człowiek stracił…

– Co?

– Spokój ducha! – z rozdrażnieniem wykrzyczał Winogradow.

I’m a friend of Sarah Connor

14.55

Ulica Mochowa

Łapin wlókł się od stacji metra „Biblioteka imienia Lenina” do starego budynku uniwersytetu. Z ramienia zwisał mu plecak. Z pochmurnego nieba sypała się drobna śnieżna kasza.

Wszedł do zakratowanej bramy, spojrzał w stronę „psychodromu” – niewielkiego placyku obok pomnika Łomonosowa. Stała tam grupa studentów z butelkami piwa w rękach. Dwaj z nich, chudy przygarbiony Twarogow i malutki długowłosy Filsztejn, spostrzegli Łapina.

– Łapa, chodź do nas! – machnął ręką Filsztejn.

Łapin podszedł.

– Co tak wcześnie? – zapytał Twarogow.

Filsztejn zaśmiał się:

– Łapa żyje według czasu nowojorskiego! Pytał o ciebie profesor Radłow.

– Tak. W stylu: gdzie bumeluje mój ulubieniec? – wtrącił Twarogow.

– Co? – ponuro zapytał Łapin.

– Kaca masz, Łapa? Przyniosłeś pracę roczną?

– Nie.

– My też nie!

Filsztejn i Twarogow zaśmiali się.

– Daj łyka. – Łapin wziął butelkę od Twarogowa, napił się. – Rudik jest?

– Nie wiem. – Twarogow zapalił papierosa.

– Zobacz w „Santa-Barbarze” *

– Słuchaj, to prawda, że jego starzy są w jakiejś sekcie?

– Krisznowcy chyba. – Twarogow wypuścił dym.

– Nie, nie krisznowcy. – Filsztejn pokręcił kędzierzawą głową. – „Brahma Kumaris”

– A co to jest? – Łapin oddał butelkę.

– Brahma to jeden z bogów hinduskiego panteonu – wyjaśniał Filsztejn. – A co to takiego „Kumaris” – zapytaj Rudika. Oni co roku jeżdżą w Himalaje.

– On też?

– Coś ty! On to zlewa. Jego teraz jara metal. Buja się z Pająkiem. A ty co? Zajarałeś się tym?

– No, trochę.

– Ty, Łap, co jest, drinkowałeś wczoraj czy ruchałeś?

– I jeszcze grzałem. – Łapin skierował się do wejścia.

Wszedł na pierwsze piętro. Przeciął pustą palarnię.

Przez otwarte na oścież drzwi zajrzał do męskiej toalety. Nikogo tam nie było prócz garbatej sprzątaczki w nieokreślonym wieku. Na podłodze leżał w kałuży moczu kosz na odpadki. Dokoła poniewierały się niedopałki, puszki po piwie i inne śmieci. Sprzątaczka szczotką na długim kiju zsuwała wszystko do wiadra. Łapin cmoknął niezadowolony. Na jego widok garbuska z wyrzutem pokręciła głową.

– Ech, świntuchy. Paskudzą i paskudzą. Serca nie macie.

Łapin drgnął. Rozwarł rękę, przytrzymującą szelkę plecaka. Plecak ześlizgnął się z ramienia, upadł na podłogę. Łapin zaszlochał. Jego oczy gwałtownie napełniły się łzami.

– Nie! – wykrztusił.

Otworzył usta i wydał przeciągły, żałosny krzyk, który zadźwięczał w pustej toalecie i wyrwał się na korytarz. Pod Łapinem ugięły się kolana. Złapał się za pierś i runął na wznak.

– Oooo! Oooo!! Oooo! – zawył przeciągle, wierzgając nogami.

Sprzątaczka ze złością wlepiła w niego wzrok. Postawiła szczotkę w kącie, obeszła Łapina i pokuśtykała na korytarz. Do toalety zbliżało się trzech studentów, zwabionych krzykiem.

– Babciu, co tam się dzieje? – zapytał jeden.

– Znowu narkoman! – Sprzątaczka patrzyła na nich z oburzeniem. – Kto tu się teraz uczy? Same pedały i narkomany!

Studenci obstąpili Łapina. Ten jęczał i płakał, z rzadka przeciągle krzycząc.

– Kurwa. Typowy zwał – wywnioskował jeden ze studentów. – Wowa, dzwoń na 03.

– Nie wziąłem komóry. – Drugi żuł gumę. – Ej, kto ma telefon?

– Hej, co z nim? – spytała dziewczyna, wychodząca z damskiej toalety.

– Masz komórkę?

– Tak.

– Wybierz 03, kumasz, ma zwała.

– Żenia, może nie trzeba? – powątpiewał jeden ze studentów.

– Dzwoń, głupia, bo nam tu zejdzie! – krzyknęła wściekle sprzątaczka.

– Spadaj… – Dziewczyna wybrała 03. – A co ja mam powiedzieć?

Student wypluł gumę.

– Powiedz: I’ m a friend of Sarah Connor.

Osiem dni później

12.00

Prywatna klinika. Prospekt Nowołużniecki 7.

Obszerny biały pokój z szerokim białym łóżkiem. Białe żaluzje w oknach. Bukiet białych lilii na niskim, białym stole. Biały telewizor. Białe krzesła.

W łóżku spali Łapin, Nikołajewa i Barenboim. Ich twarze zdradzały wycieńczenie: sińce pod oczami, żółtawy odcień zapadłych policzków.

Drzwi otworzyły się bezszelestnie. Wszedł ten sam tęgawy i przygarbiony lekarz. Zaczął podnosić żaluzje. Za nim weszli Mer i Uranow. Stanęli obok łóżka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Lód»

Обсуждение, отзывы о книге «Lód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x