Charles Bukowski - Szmira

Здесь есть возможность читать онлайн «Charles Bukowski - Szmira» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Szmira: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szmira»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Siedziałem, patrzyłem na czerwonego mercedesa i dumałem o Cindy. I świerzbiło mnie, żeby wziąć się do działania. Pomyślałem, że może warto zakraść się do domu. Może zdołam podsłuchać, jak Cindy rozmawia przez telefon? Może wpadnę na jakiś trop? Pewnie, że było to niebezpieczne. Sam środek dnia. A ja uwielbiam ryzyko. Sprawia, że uszy mi dzwonią, a zwieracz w tyłku mocniej się ściska. Żyje się raz, no nie? Chyba że jest się Łazarzem. Biedny skurwiel, musiał zdychać 2 razy. Ale ja jestem Nick Belane. Po jednej kolejce zsiadam z karuzeli. Świat należy do odważnych.

Szmira — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szmira», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rozległo się głośne bzyczenie. Pchnąłem drzwi. Otworzyły się. Szedłem po puszystej wykładzinie, aż dotarłem do mieszkania numer 9. Co takiego ma w sobie 9? Zawsze wydawała mi się groźna. Ale też większość cyfr napawa mnie lękiem. Lubię tylko 3, 7 i 8 oraz ich kombinacje.

Zadzwoniłem. Usłyszałem kroki. Po czym drzwi otworzyły się.

Była oszałamiająca. Czerwona sukienka. Zielone oczy. Długie ciemne włosy. Młoda. Z klasą. Zgrabny tyłek. Zapach mięty. Jej wargi ułożyły się w uśmiech.

– Proszę, panie Belane.

Wszedłem za nią do pokoju. Nagle coś twardego wbiło mi się w plecy.

– Stój, białasie! Łapy do góry! Zobacz, czy dasz radę dotknąć nimi sufitu, białasie!

Gość zaczął mnie obmacywać. Znalazł moją spluwę i ją zabrał.

– W porządku, może się pan odwrócić, panie Belane.

Odwróciłem się. Duży facet, ale biały.

– Pan jest biały! – zdziwiłem się.

– Pan też – rzekł.

– No tak, ale tylko czarni nazywają białych białasami.

– Najwyraźniej nie tylko – oznajmił. – Oddam panu spluwę, kiedy będzie pan wychodził.

Udałem się za Deją do następnego pokoju. Wskazała mi fotel. Był to obszerny pokój. Zimny. Tchnęło w nim grozą.

Deja ulokowała się na kanapie, wyjęła z pudełka małe cygaro, zdjęła celofan, polizała je, odgryzła koniec, przytknęła zapałkę, zaciągnęła się, po czym wypuściła seksownie kłąb błękitnego dymu. Wbiła we mnie zielone ślepia.

– Rozumiem, że szuka pan Czerwonego Wróbla.

– Tak, dla klienta.

– Kim jest pański klient?

– Tego nie mogę zdradzić.

– Coś mi się zdaje, że się zaprzyjaźnimy, panie Belane. Bardzo serdecznie zaprzyjaźnimy.

– Naprawdę, hę?

– Na swój sposób jest pan niezwykle przystojnym mężczyzną.

Na pewno pan o tym wie. Widać, że dobrze się pan czuje w swoim ciele. To bardzo pociągające. Większość mężczyzn krępuje się tego, że ich ciało zmienia się z wiekiem.

– Mówi pani poważnie?

– Proszę mi mówić po imieniu.

– Mówisz poważnie, Deja?

– Uhm… może usiądziesz koło mnie?

Podniosłem tyłek i posadziłem obok niej, na kanapie. Uśmiechnęła się.

– Napijesz się?

– Pewnie. Najchętniej szkockiej z wodą sodową.

– Bernie, przynieś, proszę, szkocką z wodą sodową – powiedziała.

Po kilku chwilach zjawił się białas, który zabrał mi spluwę. Na stoliku przede mną postawił szklankę.

– Dziękuję, Bernie.

Odszedł, zostawiając nas samych.

Pociągnąłem haust szkockiej. Niezła. Całkiem niezła.

– Polecono mi, żebym ci przekazała, że masz przestać się interesować Czerwonym Wróblem – oznajmiła Deja.

– Nigdy nie rezygnuję z żadnej sprawy, chyba że na życzenie klienta.

– Z tej zrezygnujesz.

– E tam.

– Przeszkadza ci, że palę cygaro?

– E tam.

– Chcesz pociągnąć?

– Aha.

Deja podała mi cygaro. Zaciągnąłem się głęboko, wypuściłem dym, oddałem je dziewczynie. Przez chwilę wszystko w pokoju wydawało mi się niezwykle wyraźne, po czym nagłe ściany zaczęły się przekrzywiać, dywan uniósł się i opadł. Tuż przede mną błysnęło niebieskie światło. Nagle poczułem jej wargi na swoich. Pocałowała mnie i odsunęła się. Parsknęła śmiechem.

– Jak dawno nie miałeś kobiety, Belane?

– Nie pamiętam…

Znów się roześmiała i znów poczułem jej wargi na swoich. Dawno nie miałem, bardzo dawno. Jej język wślizgnął się w moje usta jak wąż. Jej ciało też wyginało się jak wąż.

Usłyszałem kroki, a następnie głos:

– PRZESTAŃCIE!

Nad nami stał Bernie ze spluwą w każdej dłoni. Poznałem, że jedna ze spluw jest moja.

– Spokojnie, Bernie, spokojnie – powiedziałem.

Bernie oddychał ciężko, jakby w powietrzu brakowało tlenu. Wpatrywał się w Deję. Oczy miał zamglone.

– DEJA, PRZECIEŻ WIESZ, ŻE CIĘ KOCHAM! – zawołał.

– ZABIJĘ GO! ZABIJĘ CIEBIE! ZABIJĘ SIEBIE!

Znajdowałem się w doskonałej pozycji. Zamachnąłem się prawą nogą i kopnąłem go w jaja. Wrzasnął i padł na ziemię, łapiąc się za krocze. Podniosłem z podłogi obie spluwy, swoją schowałem do kabury, a jego ująłem w prawą dłoń. Lewą ręką dźwignąłem białasa do góry i cisnąłem na fotel. Pociągnąłem jego głowę do tyłu za włosy, aż mu opadła szczęka. Wtedy wsunąłem mu lufę w usta.

– Possij tego lizaka, koleś, a ja tymczasem zastanowię się, co dalej.

Bernie zacharczał w odpowiedzi.

– Nie zabijaj go! – zawołała Deja. – Nie zabijaj, błagam!

– Co wiesz o Czerwonym Wróblu, białasie? – spytałem.

Nie odpowiedział.

Wepchnąłem mu lufę głębiej w usta. Pierdnął. Było to głośne pierdnięcie. I śmierdzące. Wyciągnąłem spluwę białasowi z gęby i zrzuciłem go z fotela na podłogę.

– Jak mogłeś! Fuj!

Spojrzałem na Deję.

– Ma tu swój pokój?

– Tak.

Przeniosłem wzrok na Berniego.

– Idź do swojego pokoju i nie wychodź, dopóki ci nie pozwolę!

Bernie skinął głową.

– Jazda!

Wstał i podreptał przed siebie, po czym znikł za rogiem. Po chwili dobiegł mnie odgłos zamykanych drzwi. Deja zgasiła cygaro. Już się nie uśmiechała.

– No dobrze, laleczko. Wracajmy do przerwanej zabawy – powiedziałem.

– Nie chcę.

– Co? Dlaczego? Zaledwie minutę temu wpychałaś mi język aż w przełyk!

– Boję się ciebie, jesteś zbyt gwałtowny.

– Przecież groził, że cię zabije, nie słyszałaś?

– Tak tylko mówił.

– Nie mówi się „tak tylko”, kiedy trzyma się spluwę.

Deja westchnęła.

– Martwię się o niego. Siedzi teraz zupełnie sam.

– Nie ma telewizora? Krzyżówek? Komiksów?

– Błagam, niech pan już idzie, panie Belanę!

– Kochana, muszę wyjaśnić do końca sprawę Czerwonego Wróbla.

– Nie teraz… nie teraz.

– A kiedy?

– Jutro. O tej samej porze.

– Wyślij Berniego do kina albo coś.

– Dobrze.

Podniosłem szklankę ze stolika, opróżniłem. Po czym zostawiłem Deję siedzącą na kanapie, ze wzrokiem wbitym w dywan. Zamknąłem za sobą drzwi, wyszedłem na korytarz, a potem przez frontowe drzwi na ulicę i skierowałem się do swojego wozu. Wsiadłem, zapaliłem silnik. Czekałem, aż się nagrzeje. Była ciepła, księżycowa noc. I wciąż miałem erekcję.

42

Zatrzymałem się przed barem, w którym dotąd nie miałem kłopotów. U Blinky'ego. Na pierwszy rzut oka wyglądał w porządku: skórzane siedzenia, durnie, mrok, dym. Miła atmosfera rozkładu. Usiadłem przy stoliku odgrodzonym przepierzeniem. Podeszła kelnerka w idiotycznym stroju: obcisłe różowe szorty, obcisła różowa bluzka, sterczące piersi dosztukowane watą. Uśmiechnęła się ohydnie, błyskając złotym zębem. Wzrok miała tępy.

– Co sobie życzysz, skarbie? – zachrypiała.

– 2 butelki piwa. Bez szklanki.

– 2 butelki, skarbie?

– Taa.

– Jakiego piwa?

– Chińskiego.

– Chińskiego?

– 2 butelki chińskiego piwa. Bez szklanki.

– Mogę o coś spytać?

– Pewnie.

– Zamierzasz wypić oba?

– Jasne.

– Więc dlaczego nie zamówisz drugiego, kiedy wypijesz pierwsze? Wtedy będzie bardziej zimne.

– Chcę to zrobić po swojemu. Na pewno jest jakiś powód.

– A jaki? Chętnie się dowiem.

– Nie muszę się tłumaczyć.

– A ja nie muszę pana obsłużyć. Mamy prawo nie obsługiwać klienta, który nam się nie podoba.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Szmira»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szmira» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Charles Bukowski - Post Office
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Women
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Factotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Faktotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Hollywood
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Listonosz
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Essential Bukowski - Poetry
Charles Bukowski
Отзывы о книге «Szmira»

Обсуждение, отзывы о книге «Szmira» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x