– Czy mamy coś jeszcze? – zapytał Valoni, nie zwracając się do nikogo w szczególności.
– Nic. To wszystko – odparł Giuseppe. – Znów znaleźliśmy się w martwym punkcie. Bez poszlak. I co gorsza, nie znamy motywów. Zbadamy te drzwi, chociaż uważasz, że to fałszywy trop, ale w takim razie, do diabła, którędy oni wchodzą i wychodzą? Przeczesaliśmy katedrę od dołu do góry i mogę powiedzieć, że sekretne wejścia to czysta fikcja.
Kardynał wydawał się szczerze ubawiony, kiedy zapytaliśmy go o taką możliwość. Zapewnił, że do katedry nie prowadzą żadne tajemne przejścia. I ma rację. Sprawdziliśmy plany tuneli i kanałów pod miastem i okazuje się, że w tym rejonie takich nie ma. Oczywiście turyńczycy zarabiają kokosy na oprowadzaniu turystów po tunelach i opowiadaniu im historii swojego bohatera, Pietra Mikki.
– Motywem zbrodni był całun turyński – powiedział Valoni z naciskiem, nie kryjąc zniecierpliwienia. – Przychodzą tu dla całunu. Nie wiem, czy chcą go ukraść, czy zniszczyć, ale tym, co ich sprowadza, jest to płótno, co do tego mam pewność. Jakieś sugestie?
Zapadła krępująca cisza. Sofia starała się podchwycić spojrzenie Pietra, ten jednak, ze spuszczoną głową, wydawał się bardzo zajęty zapalaniem cygara, postanowiła więc sama się odezwać.
– Marco, ja wypuściłabym tego niemowę z więzienia…
Wszystkie spojrzenia powędrowały w jej stronę. Czy aby się nie przesłyszeli?
– On może stać się naszym koniem trojańskim – ciągnęła odważnie. – Przekonasz się, Marco. Jeśli rzeczywiście komuś chodzi o całun i działa tak metodycznie, to znaczy, że istnieje jakaś organizacja. Posyłają tych niemych bandytów, a wcześniej wypalają im opuszki palców, by zatrzeć linie papilarne. Jeśli któryś da się złapać, jak ten więzień, mogą zachować milczenie, odizolować się, nie ulec pokusie mówienia. Bez odcisków palców nie można ustalić tożsamości, korzeni tych ludzi. Moim zdaniem, Marco, twoje groźby pod adresem niemowy nie odniosą skutku. Jestem pewna, że sam nie poprosi o widzenie z tobą. Raczej doczeka do końca wyroku. Został mu tylko rok. Mamy dwa wyjścia. Albo zaczekamy jeszcze ten rok, albo przekonasz szefów, by zatwierdzili nowy kierunek śledztwa i wypuścili niemowę z więzienia. Gdy znajdzie się na wolności, nie będziemy odstępowali go na krok, będziemy chodzili za nim jak cienie. Będzie musiał dokądś pójść, z kimś się skontaktować. To nitka, po której możemy dotrzeć do kłębka. Jeśli zdecydujesz się na ten plan, należy go dobrze przygotować. Nie możemy tak od razu się odsłonić, lepiej poczekać parę miesięcy. Trzeba wymyślić dobry scenariusz, żeby niemowa nie nabrał podejrzeń, dlaczego tak nagle postanowiliśmy wypuścić go na wolność.
– Boże, ależ byliśmy głupi! – wykrzyknął Valoni, uderzając pięścią w stół. – Jak to możliwe, żebyśmy byli aż tak głupi! My, karabinierzy, wszyscy… Od dwóch lat mamy trop, a siedzimy z założonymi rękami. Popatrzyli na niego niepewnie, czekając na wyjaśnienia. Sofia nie wiedziała, czy właśnie zaaprobował jej plan, czy zdał sobie sprawę z czegoś, co umykało uwagi pozostałych.
– Zrobimy to, Sofio, zrobimy! – wykrzykiwał Valoni. – To doskonały pomysł! Właśnie tak powinniśmy postąpić. Porozmawiam z ministrem, wszystko mu wyłożę, muszą tylko załatwić sprawę z sędzią, prokuratorem czy kim tam jeszcze… Kiedy wypuszczą więźnia, uruchomimy specjalną operację, by śledzić każdy jego ruch.
– Szefie – przerwał mu Pietro – nie śpiesz się tak. Najpierw pomyślmy, jak sprzedać tę rewelację samemu niemowie. Czy to nie dziwne, że z dnia na dzień wyjdzie na wolność? Dwa miesiące, jak proponowała Sofia, to mało czasu, wziąwszy pod uwagę, że dopiero co oznajmiłeś mu, iż przez parę lat będzie gnił w więzieniu. Jeśli nagle go wypuścimy, szybko się zorientuje, że to pułapka, nie ruszy się z miejsca i nigdzie nas nie doprowadzi.
Minerva wierciła się na niewygodnym krześle, Giuseppe wydawał się roztargniony, a Antonino nawet nie drgnął. Wiedzieli, że teraz muszą wyrazić swoje zdanie. To był rodzaj rytuału.
Valoni wymagał od członków swojego zespołu, by udoskonalali każdy pomysł, jasno mówiąc, co o nim sądzą. On podejmował decyzje, ale dopiero wtedy, gdy wysłuchał ich opinii.
– Antonino, dlaczego nic nie mówisz? – ponaglał Valoni.
– Plan Sofii wydaje mi się rewelacyjny. Uważam, że powinniśmy tak zrobić, ale zgadzam się z Pietrem, że nie możemy działać pochopnie, a więc zbyt szybko darować reszty kary niemowie. Myślę, że powinien odsiedzieć cały wyrok.
– Tymczasem mamy siedzieć i czekać, aż tamci wrócą po całun! – wykrzyknął Valoni.
– Całun – odparł Antonino – znajduje się w pancernej komorze banku i może tam poleżeć przez najbliższe parę miesięcy. To nie pierwszy raz, kiedy przez tak długi okres nie będzie udostępniany wiernym.
– Słusznie – poparła go Minerva. – Rozumiem, że teraz, kiedy już mamy tego twojego konia trojańskiego, nie możecie usiedzieć na miejscu. Ale jeśli nie zaczekamy, możemy wypuścić z rąk nasz jedyny ślad. Jestem pewna, że jeśli uwolnimy niemowę teraz, nie zrobi żadnego fałszywego kroku.
– Giuseppe?
– Widzisz, szefie, wkurza mnie, tak samo jak ciebie, że kiedy mamy już cały szkielet śledztwa, będziemy czekali, nie kiwnąwszy palcem.
– Nie chcę czekać – powiedział stanowczo Valoni. – Nie możemy czekać cały rok, jak proponuje Pietro.
– Tak nakazywałby zdrowy rozsądek – zgodził się Giuseppe. – Ja bym coś robił.
Wszystkie spojrzenia spoczęły na Sofii. Valoni uniósł brwi, zachęcając ją do mówienia.
– Moim zdaniem należy ponownie przepytać robotników. Musimy mieć absolutną pewność, że spięcie w instalacji było wypadkiem. Musimy też zbadać wątek COCSY, a nawet porozmawiać z D’Alaquą. Być może coś nam umyka.
– Masz jakieś podejrzenia, Sofio? – spytał Valoni.
– Nic konkretnego, ale intuicja podpowiada mi, że musimy jeszcze raz przesłuchać robotników.
Pietro spojrzał na nią z rozdrażnieniem. To on prowadził przesłuchania i wywiązał się z tego zadania doskonale. Miał teczkę ze wszystkimi danymi, zarówno dotyczącymi Włochów, jak i cudzoziemców, a w policyjnych komputerach i w bazie danych Interpolu nie znalazł niczego, co mogłoby świadczyć przeciwko nim. Ich kartoteki były czyste.
– Nie ufasz im, bo część z nich to cudzoziemcy?
Dla Sofii słowa Pietra były ciosem poniżej pasa.
– Sam wiesz, że nie. Po prostu uważam, że musimy jeszcze raz przesłuchać zarówno cudzoziemców, jak i Włochów, a może nawet samego kardynała.
Valoni zdał sobie sprawę, że ta dwójka ze sobą rywalizuje, i bardzo mu się to nie spodobało. Cenił oboje, choć może trochę wyższe noty dawał Sofii Galloni, którą szczerze podziwiał.
Teraz uważał, że Sofia ma rację, że być może coś im umyka, dlatego też nie zaszkodzi powtórzyć przesłuchań. Tylko jak to powiedzieć Pietrowi, który był dzisiaj wyjątkowo rozdrażniony? Czy przez zazdrość, że to nie on opracował tak błyskotliwy plan? A może posprzeczał się z Sofią, ot, zwykła kłótnia kochanków, i teraz boczą się na siebie na oczach kolegów? Jeśli tak, on zaraz to ukróci. Dobrze wiedzą, że nie toleruje sytuacji, kiedy problemy osobiste wpływają na pracę.
– Wszyscy jeszcze raz sprawdzimy, co udało się dotychczas ustalić. Nie zamykamy żadnego wątku śledztwa.
Pietro wiercił się, jakby było mu niewygodnie na krześle.
– O co wam właściwie chodzi? Chcecie ze wszystkich zrobić podejrzanych? – rzucił.
Читать дальше