– Pomóż mi! – powiedziała błagalnie. – Proszę.
Odgłosy pościgu zbliżyły się i David zobaczył jeźdźca na koniu zbliżającego się do polany. Jeździec trzymał łuk ze strzałą gotową do strzału. Dziewczynka-jeleń też to usłyszała, bo spięła tylne nogi i skoczyła do przodu, by ukryć się w lesie. Była jeszcze w powietrzu, gdy strzała przeszyła jej szyję. Siła uderzenia odrzuciła jej ciało na prawo, gdzie leżała, zwijając się z bólu. Usta otwierały się i zamykały, jakby próbowała wypowiedzieć ostatnie słowa. Tylne nogi kopały ziemię, ciało zadrżało, a potem znieruchomiało.
Jeździec wpadł na polanę na dużym karym koniu. Na głowie miał kaptur, a na sobie ubranie w barwach jesiennego lasu – wszystko zielone i bursztynowe. W lewej ręce trzymał krótki łuk, a z ramienia zwisał kołczan. Zsiadł z konia, z pochwy przy siodle wyjął długi nóż i podszedł do leżącego na ziemi ciała. Podniósł ostrze i dwa razy uderzył w szyję dziewczynki-jelenia. David odwrócił wzrok przy pierwszym ciosie, zakrywając usta dłonią i zaciskając mocno powieki. Kiedy odważył się znów spojrzeć, głowa dziewczynki była już odcięta od ciała jelenia, a myśliwy niósł ją za włosy. Z szyi na leśne poszycie kapała ciemna krew. Myśliwy przywiązał za włosy głowę do kuli siodła, tak że zwisała przy boku konia, zarzucił ciało jelenia na jego grzbiet i już miał wskoczyć na siodło. Uniósł w górę lewą stopę, a wtedy zatrzymał się i spojrzał na ziemię. David podążył za jego spojrzeniem i dostrzegł ogryzek leżący przy końskich kopytach. Myśliwy opuścił stopę i wpatrywał się w ogryzek, a potem szybkim ruchem wyszarpnął strzałę z kołczanu i naciągnął ją na cięciwę. Grot strzały wymierzył w stronę jabłoni, prosto w Davida.
– Złaź – powiedział. Jego głos tłumił szal zawiązany na ustach. – Złaź albo cię zestrzelę.
David nie miał wyboru, więc się wypełnił polecenie. Poczuł, że zaczyna płakać. Próbował rozpaczliwie powstrzymać łzy, ale nadal czuł w powietrzu zapach krwi dziewczynki-jelenia. Miał tylko nadzieję, że myśliwy ma już dość rozrywek jak na jeden dzień i może puści go wolno.
Zszedł na ziemię i znalazł się u podstawy drzewa. Przez chwilę kusiło go, żeby puścić się biegiem i poszukać schronienia w lesie, ale niemal natychmiast odrzucił ten pomysł. Myśliwy, który zastrzelił z łuku jelenia szykującego się do skoku, na pewno bez trudu zastrzeli uciekającego chłopca. Nie miał wyboru, mógł tylko się łudzić, że myśliwy okaże się litościwy. Jednak kiedy stanął przed postacią w kapturze, spojrzał w niewidzące oczy dziewczynki-jelenia, zwątpił w litość człowieka, który dopuścił się takiego czynu.
– Kładź się – powiedział myśliwy. – Na brzuchu.
– Proszę, nie rób mi krzywdy.
– Kładź się!
David uklęknął na ziemi, a potem zmusił się, by się położyć. Słyszał, jak myśliwy podchodzi do niego, i poczuł, jak wykręca mu ręce do tyłu i obwiązuje je ostrym sznurem. Zabrał mu miecz i związał nogi w kostkach. Potem wrzucił Davida na grzbiet wielkiego konia. David leżał na ciele jelenia, a jego lewy bok ocierał się boleśnie o siodło. David nie myślał jednak o bólu, nawet w chwili, gdy ruszyli truchtem i ból w boku pulsował rytmicznie, zupełnie jakby ktoś raz po raz wbijał mu sztylet między żebra.
Nie, mógł myśleć tylko o głowie dziewczynki-jelenia, bo jej twarz ocierała się o jego twarz, ciepła krew poplamiła mu policzek, a w ciemnozielonych oczach widział swoje odbicie.
O trzech chirurgach
Davidowi wydawało się, że jadą przez godzinę, może dłużej. Myśliwy nie odzywał się ani słowem. Davidowi zrobiło się słabo, jako że zwisał głową w dół. Poza tym rozbolała go głowa. Zapach krwi dziewczynki-jelenia był bardzo silny, a z upływem czasu jej skóra robiła się coraz zimniejsza.
Nareszcie przybyli do długiego, zbudowanego z kamienia domu. Był prosty, pozbawiony jakichkolwiek ozdób, z wąskimi oknami i wysokim dachem. Z jednej strony znajdowała się duża stajnia i tam jeździec przywiązał konia. W stajni były też inne zwierzęta. W jednym boksie stał jeleń. Jedząc słomę, zamrugał na powitanie nowo przybyłych. W zagrodzie gdakały kury, a w klatkach siedziały króliki. W pobliżu lis gryzł pręty klatki, dzieląc uwagę pomiędzy jeźdźca i smakowitą zdobycz, do której nie mógł się dostać.
Jeździec zsiadł z konia i odwiązał głowę dziewczynki-jelenia od siodła. Drugą ręką podniósł Davida i zarzucił sobie na ramię, po czym wniósł go do domu. Gdy myśliwy podniósł zasuwę, głowa dziewczynki-jelenia uderzyła głucho o drzwi. Weszli do środka i David wylądował na kamiennej podłodze. Leżał na plecach, oszołomiony i przerażony, a kiedy zapalała się jedna lampa po drugiej, mógł się nareszcie przyjrzeć kryjówce myśliwego.
Na ścianach wisiały głowy przymocowane do drewnianych desek. Wiele z nich należało do zwierząt – jeleni, wilków, a nawet wilkona, który otrzymał zaszczytne miejsce w samym środku ekspozycji na jednej ze ścian – lecz inne były głowami ludzi. Niektóre odcięto młodym osobom, a trzy bardzo starym, lecz większość należała kiedyś do dzieci, chłopców i dziewcząt, którzy zamiast oczu mieli szkiełka błyszczące teraz w świetle lamp. W jednym rogu pokoju znajdował się kominek, a przy nim stała wąska prycza. Przy innej ścianie stało biurko i jedno krzesło. David odwrócił głowę i zobaczył wysuszone mięso zwisające na hakach w drugim końcu pokoju. Nie wiedział, czy jest to mięso ludzi czy zwierząt.
Najważniejsze miejsce w pokoju zajmowały jednak dwa dębowe stoły tak ogromne, że musiały zostać złożone już w domu, kawałek po kawałku. Były zaplamione krwią, a z miejsca, w którym leżał David, widać było przymocowane do nich łańcuchy i kajdany oraz skórzane więzy. Po jednej stronie stołu znajdował się stojak z nożami, ostrzami i narzędziami chirurgicznymi. Wszystkie były stare, ale czyste i dobrze utrzymane. Nad stołem wisiały metalowe i szklane probówki w ozdobnych ramkach, niektóre cienkie jak igła, inne grube jak ramię Davida.
Na półkach stały butelki wszelkich kształtów i rozmiarów. Niektóre z nich wypełniał przezroczysty płyn, w innych widniały części ciała. Jedną z butelek niemal Po brzegi wypełniały gałki oczne. Davidowi wydały się żywe, jakby wyrwanie z oczodołów nie pozbawiło ich zdolności widzenia. W innej butelce znajdowała się kobieca ręka ze złotą obrączką i odpryśniętym czerwonym lakierem na paznokciach. W trzeciej znajdowała się połowa mózgu z wbitymi kolorowymi szpilkami, które znaczyły jego najważniejsze funkcje.
Były też gorsze rzeczy, dużo gorsze…
David usłyszał zbliżające się kroki. Myśliwy stanął nad nim. Opuszczony kaptur i rozwiązany szalik odsłaniały ukrytą wcześniej twarz. To była twarz kobiety. Miała ogorzałą, pozbawioną makijażu cerę i wąskie usta bez uśmiechu. Włosy związała luźno na czubku głowy. Były czarne, białe i srebrne jak futro borsuka. Kiedy je rozpuściła, włosy opadły lawiną na jej ramiona i plecy. Uklękła i chwyciła twarz Davida w palce prawej dłoni i odwracając ją na prawo i lewo, przyglądała się jego czaszce. Potem sprawdziła szyję oraz mięśnie ramion i nóg.
– Nadasz się – powiedziała bardziej do siebie niż do Davida. Zostawiła go na podłodze i zajęła się głową dziewczynki-jelenia. Dopóki nie skończyła pracy, nie powiedziała do niego już ani słowa. Wiele godzin później podniosła Davida i posadziła go na niskim krześle, odsłaniając przed nim owoce swojej pracy.
Читать дальше