W sobotę i w niedzielę odczuwał słodką lekkość istnienia, które zbliżało się do niego z głębi przyszłości. W poniedziałek spadł na niego ciężar, jakiego dotychczas nie znał. Wszystkie tony żelaza rosyjskich czołgów były niczym w porównaniu z tym ciężarem. Nic nie jest cięższe od współczucia. Nawet własny ból nie jest tak ciężki, jak ból z kimś współodczuwany, ból za kogoś, dla kogoś, zwielokrotniony przez wyobraźnię.
Przykazywał sobie nie dopuszczać do siebie współczucia, a współczucie słuchało go ze spuszczoną głową, jakby czuło się, winne. Wiedziało, że nadużywa swych uprawnień, a pomimo to milcząco trzymało się swego, tak że piątego dnia po odjeździe Teresy Tomasz oznajmił dyrektorowi szpitala (temu samemu, który codziennie dzwonił do niego do Pragi po inwazji radzieckiej), że musi natychmiast wracać. Wstydził się. Wiedział, że jego zachowanie wyda się dyrektorowi nieodpowiedzialne i niewybaczalne. Miał straszną ochotę zwierzyć mu się i opowiedzieć mu o Teresie i o liście, który zostawiła na stole. Ale nie zrobił tego. Z punktu widzenia szwajcarskiego lekarza zachowanie Teresy musiało wyglądać histerycznie i niesympatycznie, a Tomasz nie chciał dopuścić do tego, by ktoś myślał o niej coś złego.
Dyrektor był naprawdę dotknięty.
Tomasz wzruszył ramionami i powiedział: Es muss sein . Es muss sein . Była to aluzja. Ostatnie zdanie ostatniego kwartetu Beethovena jest napisane na te dwa motywy:
[obraz – nuty]
Ażeby uczynić sens tych słów całkowicie jasnym. Beethoven zatytułował całą ostatnią frazę der schwer gefasste Entschluss : ciężko powzięta decyzja.
Poprzez tę aluzję do Beethovena Tomasz już jak gdyby powracał do Teresy, bo to ona właśnie go przymusiła do kupowania płyt z kwartetami i sonatami Beethovena.
Aluzja okazała się bardziej na miejscu, niż mógł przypuszczać, ponieważ dyrektor był wielkim miłośnikiem muzyki. Uśmiechnął się łagodnie i powiedział cicho, naśladując głosem melodię Beethovena: Muss es sein?
Tomasz odpowiedział jeszcze raz: Ja, es muss sein.
W przeciwieństwie do Parmenidesa dla Beethovena ciężar był jak się zdaje czymś pozytywnym. Der schwer gefasste Entschluss , ciężko powzięta decyzja jest połączona z głosem losu ( es muss sein! ), ciężar, konieczność i wartość to trzy pojęcia wewnętrznie zależne: tylko to, co konieczne, to, co ciężkie, to, co waży, ma wartość.
To przekonanie zrodziło się z muzyki Beethovena, a choć jest możliwe (a nawet prawdopodobne), że ponoszą za nie odpowiedzialność komentatorzy Beethovena, a nie sam kompozytor, podzielamy je dziś w jakiś sposób wszyscy: wielkość człowieka polega dla nas na tym, że dźwiga on swój los jak Atlas na swych barkach sklepienie niebieskie. Bohater Beethovena dźwiga metafizyczne brzemię. Tomasz dojeżdża do granic Szwajcarii, a ja wyobrażam sobie, że zachmurzony Beethoven z wielką grzywą włosów dyryguje orkiestrą miejscowych strażaków i gra mu na pożegnanie z emigracją marsz zwany Es muss sein! .
Ale potem Tomasz przejechał granicę Czechosłowacji i natrafił na kolumny rosyjskich czołgów. Musiał zatrzymać wóz na skrzyżowaniu i czekać pół godziny, żeby przejechali. Upiorny czołgista w czarnym kombinezonie stał na skrzyżowaniu i kierował ruchem, jak gdyby wszystkie czeskie szosy należały do niego.
Es muss sein , powtarzał sobie w duchu Tomasz, ale potem ogarnęło go zwątpienie: czy naprawdę tak musiało się stać?
To prawda, pozostać w Zurychu i wyobrażać sobie, jak Teresa żyje sama w Pradze, było nie do zniesienia.
Ale jak długo męczyłoby go współczucie? Całe życie? Czy może cały rok? Albo miesiąc? Albo tylko tydzień?
Skąd miał wiedzieć? Jak miał to wypróbować?
Każdy uczeń może sobie wykonać na lekcji fizyki doświadczenie, by się przekonać, czy określona hipoteza naukowa odpowiada prawdzie. Ale człowiek, ponieważ dane mu jest tylko jedno życie, nie ma żadnej możliwości, by sprawdzić hipotezę przy pomocy doświadczenia i dlatego nigdy nie wie, czy powinien był, czy też nie powinien był usłuchać głosu instynktu. Myśląc o tym, otworzył drzwi swego mieszkania. Karenin podskoczył mu do twarzy, ułatwiając chwilę powitania. Pragnienie, by rzucić się Teresie w objęcia (pragnienie, które czuł jeszcze w chwili, kiedy wsiadał w Zurychu do samochodu) całkiem zniknęło. Wydawało mu się, że stoi naprzeciwko niej pośrodku śnieżnej pustyni i że oboje trzęsą się z zimna.
Od pierwszego dnia okupacji samoloty rosyjskie całymi nocami krążyły nad Pragą. Tomasz odzwyczaił się od ich hałasu i nie mógł usnąć. Leżał przy śpiącej Teresie, przewracał się z boku na bok i przypominał sobie, co powiedziała mu kiedyś dawno, w trakcie jakiejś gadaniny bez znaczenia. Rozmawiali o jego przyjacielu Z. i ona stwierdziła nagle: „Wiesz, gdybym nie spotkała ciebie, na pewno bym się zakochała w nim”.
Już wówczas słowa te wprawiły Tomasza w stan dziwnej melancholii. Uświadomił sobie bowiem, że fakt, iż Teresa kocha jego, a nie Z., jest wyłącznie dziełem przypadku. Że oprócz jej urzeczywistnionej miłości do Tomasza istnieje w krainie możliwego nieskończona ilość niespełnionych miłości do innych mężczyzn.
Wszyscy uważamy, że jest nie do pomyślenia, by miłość naszego życia miała być czymś lekkim, czymś bez wagi.
Sądzimy, że nasza miłość musiała się spełnić, że bez niej nasze życie nie byłoby naszym życiem. Mamy wrażenie, że sam nachmurzony Beethoven ze swoją ogromną grzywą wygrywa naszej wielkiej miłości swoje es muss sein!
Tomasz rozmyślał nad uwagą Teresy o jego przyjacielu Z. i stwierdzał, że w dziejach miłości jego życia nie brzmi żadne es muss sein! , ale raczej es konnte auch anders sein – mogło być również inaczej. Przed siedmiu laty w szpitalu w mieście Teresy zdarzył się przypadkiem skomplikowany wypadek choroby mózgu, w związku z którym wezwano na pilną konsultację ordynatora Tomasza. Ale ordynator przypadkiem miał właśnie atak ischiasu, nie mógł się ruszać i w zastępstwie posłał do prowincjonalnego szpitala Tomasza. W mieście było pięć hoteli, ale Tomasz przypadkiem trafił właśnie do tego, w którym pracowała Teresa. Przypadkiem zostało mu trochę wolnego czasu do odjazdu pociągu i wszedł do restauracji. Teresa przypadkiem miała służbę i przypadkiem obsługiwała stolik Tomasza. Potrzebne było aż sześć przypadków, aby doprowadzić Tomasza do Teresy, jak gdyby jemu samemu nie chciało się do niej dojść.
Wrócił do Czech dla niej. Decyzja życiowej wagi opierała się o miłość tak przypadkową, że nie zaistniałaby ona w ogóle, gdyby jego szef nie zachorował przed siedmiu laty na ischias. I ta kobieta, to ucieleśnienie absolutnego przypadku leży teraz obok niego i głęboko oddycha przez sen.
Była późna noc. Czuł, że zaczyna się ból żołądka, który często go chwytał w chwilach duchowej udręki.
Jej oddech raz czy dwa przeszedł w delikatne chrapnięcie masz nie czuł w sobie żadnego współczucia. Jedyne, co czuł, to ciśnienie w żołądku i rozpacz, że wrócił.
Byłoby głupie, gdyby autor starał się wmówić czytelnikowi, że jego postacie istniały naprawdę. Nie zrodziły się one z ciała matki, ale z jednego czy dwóch sugestywnych zdań lub z jakiejś podstawowej sytuacji. Tomasz urodził się ze zdania: „einmal ist keinmal”. Teresa urodziła się z burczenia w brzuchu.
Читать дальше