Cyd musiała je kupić w jednej z tych galerii filmowch na Soho, zanieść do oprawienia, a potem targać przez całą drogę do domu. Musiała nieźle nałożyć drogi, żeby zawiesić na ścianach plakaty z Przeminęło z wiatrem oraz innych filmów. Sygnał był jasny – te sprawy traktowano tutaj jak najbardziej serio.
W rzeczywistości jednak wcale nie te sprawy były dla nas ważne. Humphreyowi Bogartowi i Ingrid Bergman przeszkodziła być może w ich romansie nazistowska inwazja na Paryż, ale Bogey nie musiał przynajmniej martwić się, jak ma traktować dziecko Ingrid, będące owocem jej związku z Victorem Laszlo. Można również mieć sporo wątpliwości, czy Rhett Butler tak zawzięcie uganiałby się za Scarlett O’Hara, gdyby ta ciągała ze sobą po Georgii dzieciaka z poprzedniego małżeństwa.
Nigdy przedtem nie miałem do czynienia z małą dziewczynką, ale Peggy miała w sobie spokój, jakiego nigdy nie spostrzegłem u Pata ani u innych małych chłopców. Tego rodzaju opanowania nie widuje się u chłopców w jej wieku. Może to cecha wszystkich małych dziewczynek, a może taka po prostu była Peggy.
Chcę przez to powiedzieć… że ją lubiłem.
Nie wiedziałem jednak, czy mam być jej przyjacielem, czy ojcem, czy mam być dla niej słodki i pobłażliwy, czy też stanowczy, lecz sprawiedliwy. Żadna z tych postaw nie wydawała mi się właściwa. Kiedy twoja partnerka ma dziecko, wasz związek nigdy nie będzie wyglądał tak jak w kinie. Ten, kto tego nie dostrzega, obejrzał za dużo musicali z Metro Goldwyn Mayer.
Cyd wróciła do pokoju z Peggy wyszorowaną, przebraną i gotową do wielkiego wieczoru, który miała spędzić z ojcem w Pizza Express. Mała wdrapała mi się na kolana i dała całusa. Pachniała mydłem i dziecięcym Timoteiem.
Jej matka zmierzwiła mi włosy.
– O czym tak dumasz? – zapytała.
– O niczym – odparłem.
Kiedy Peggy usłyszała potężny warkot podjeżdżającego ulicą motocykla, jej oczy zrobiły się wielkie jak dwa spodki.
– Tatuś! – zawołała, zeskakując z moich kolan, i poczułem ukłucie zazdrości, które autentycznie mnie zaskoczyło.
Patrzyliśmy wszyscy przez okno, jak Jim Mason parkuje swój wielki motor marki BMW i zeskakuje z siodełka, tak jakby zsiadał z konia. Kiedy zdjął z głowy kask, zobaczyłem, że Cyd miała rację – był z niego całkiem przystojny sukinsyn, z rzeźbioną linią szczęki, falą krótkich gęstych włosów i profilem niczym na rzymskiej monecie albo u modela, który lubi dziewczyny.
Łudziłem się wcześniej nadzieją, że będzie miał w sobie coś z Glenna – przywiędłego chłoptasia, który okres największych damskich podbojów ma już za sobą. Ale on wyglądał, jakby wciąż brał z życia to, co najlepsze. Pomachał nam. My pomachaliśmy mu w odpowiedzi. Spotkania z dawnymi towarzyszami waszej partnerki powinny być niezręczne i krępujące. Znacie najbardziej intymne szczegóły ich życia, a mimo to nigdy przedtem ich nie spotkaliście. Wiecie, że źle się prowadzili, bo po pierwsze, tak wam powiedziano, a po drugie, gdyby się źle nie prowadzili, nie bylibyście ze swoją obecną partnerką.
Spotkanie z facetem, którego ona znała, zanim poznała ciebie, powinno przypominać drogę przez pole minowe. Dla mnie jednak spotkanie z Jimem nie okazało się wcale takie stresujące. Upiekło mi się, ponieważ okazało się, że istnieje jeszcze wiele niezakończonych spraw między nim i Cyd.
Pojawił się w małym mieszkanku, duży i przystojny, cały w lśniącej skórze, z wyszczerzonymi w uśmiechu białymi zębami i tak długo łaskotał swoją córkę, aż zaczęła piszczeć. Uścisnęliśmy sobie dłonie i wymieniliśmy kilka zdań na temat kłopotów z parkowaniem w tej części puszczy. Kiedy Peggy poszła spakować swoje rzeczy, Cyd zwróciła ku niemu twarz nieruchomą niczym zaciśnięta pięść.
– Jak się czuje Mem? – zapytała.
– Dobrze. Kazała cię pozdrowić.
– Wiem, że to nieprawda. Ale tak czy owak dziękuję. Dobrze jej idzie w pracy?
– Bardzo dobrze, dziękuję.
– Striptizerki mają się coraz lepiej?
– Mem nie jest striptizerką.
– Nie jest?
– Jest prywatną tancerką.
– Przepraszam.
Jim posłał mi uśmiech w stylu „cóż można na to poradzić?”.
– Zawsze taka jest – wyjaśnił, jakbyśmy byli w zażyłych stosunkach, jakby to i owo mógł mi opowiedzieć.
Peggy wróciła z dziecinnym kaskiem, uśmiechając się od ucha do ucha i nie mogąc się doczekać, żeby wyjść. Pocałowała swoją matkę i mnie, po czym wzięła za rękę ojca.
Patrzyliśmy przez okno, jak Jim sadza ostrożnie córkę na motocyklu i wkłada jej na głowę kask. Po chwili dosiadł okrakiem swojej maszyny, uruchomił ją jednym kopnięciem i odjechał wąską ulicą. Poprzez gardłowy ryk motoru przebijał głos piszczącej z uciechy Peggy.
– Dlaczego tak go nienawidzisz, Cyd? – zapytałem.
Przez chwilę się nad tym zastanawiała.
– Chyba z powodu sposobu, w jaki to zakończył – stwierdziła. – Wtedy akurat nie pracował. Stłukł sobie nogę w kolejnym wypadku… potrąciła go chyba taksówka, zawsze ma problemy z taksówkami… i kiedy odprowadziłam Peggy do przedszkola i wróciłam do domu, leżał na sofie. Pochyliłam się nad nim, tak po prostu, żeby popatrzeć na jego twarz… zawsze lubiłam przyglądać się jego twarzy… a wtedy on wymówił na głos imię dziewczyny. Imię tej Malajki, z którą sypiał. Tej, dla której mnie zostawił.
– Mówił przez sen?
– Nie – odparła. – Udawał tylko, że mówi przez sen. Wiedział już, że zostawi mnie i Peggy. Ale nie miał dość jaj, żeby spojrzeć mi w twarz i to powiedzieć. Udawał, że mówi przez sen, udawał, że wymawia jej imię podczas snu… tylko w ten sposób potrafił to zrobić. Tylko w ten sposób mógł zrzucić tę bombę. Tylko w ten sposób mógł dać mi do zrozumienia, że spakował już manatki. To wydało mi się takie okrutne, takie tchórzliwe… i takie typowe.
Ja osobiście miałem inne powody, żeby nienawidzić Jima – niektóre z nich podniosłe, inne żałosne. Nienawidziłem go, ponieważ tak boleśnie zranił Cyd, i nienawidziłem go, ponieważ był ode mnie przystojniejszy. Nienawidziłem go, ponieważ nienawidziłem każdego rodzica, który pojawiał się i znikał z życia dziecka, jakby było ono jakimś hobby, którym można się zająć bądź porzucić, kiedy ma się na to ochotę. Czy uważałem, że Gina postępuje podobnie? Czasami tak, w te dni, kiedy nie telefonowała do Pata i wiedziałem – po prostu wiedziałem – że jest gdzieś z Richardem.
Nienawidziłem Jima również dlatego, że czułem, iż wciąż nie jest jej obojętny – kiedy powiedziała, że zawsze lubiła przyglądać się jego twarzy, zorientowałem się, że wciąż do niego coś czuje i to coś ją zżera. Może nawet go nie kochała, może to uczucie skwasiło się i zmieniło w coś innego. Ale nie był jej obojętny.
Przypuszczam, że gdzieś w głębi serca powinienem mu dziękować. Ponieważ gdyby był lojalnym, kochającym mężem i nie ściągał tam, gdzie nie trzeba, swoich skórzanych portek – no i gdyby nie lubił bambusa – to Cyd byłaby z nim, nie ze mną. Nie byłem mu jednak wcale wdzięczny.
Nie miałem nic przeciwko temu, żeby zaraz po odwiezieniu Peggy z Pizza Express zderzył się z autobusem linii 73 i rozpłaszczył swoją śliczną buzię na asfalcie Essex Road. Potraktował Cyd, jakby była pierwszą lepszą. I to stanowiło wystarczający powód, żebym zapałał do niego nienawiścią.
Kiedy jednak Peggy wróciła do domu z rozsmarowaną po całej buzi pizzą i kompletnie bezużyteczną, wypchaną zabawką wielkości lodówki, uświadomiłem sobie, że istnieje jeszcze jeden, bardziej egoistyczny powód, dla którego go nienawidzę.
Читать дальше