– Czy ustalono tożsamość ojca?
– Nie.
– A czy oprócz oskarżonej miała pani jeszcze innych podejrzanych?
Lizzie westchnęła.
– Starałam się myśleć bez uprzedzeń, ale naprawdę nic innego do siebie nie pasowało. Poród nastąpił dwa i pół miesiąca przed prawidłowym terminem, w miejscu pozbawionym elektryczności i telefonu, co oznaczało tyle, że nikogo nie można było wezwać, nikt nie wiedziałby nawet, co się dzieje oprócz domowników, gdyby przypadkowo usłyszeli, że oskarżona właśnie rodzi. Było zaś mało prawdopodobne, aby o drugiej nad ranem na farmie amiszów zjawił się z niespodziewaną wizytą ktoś obcy, zresztą nawet gdyby tak się stało, dlaczego miałby zabić dziecko? I dlaczego oskarżona nie wspomniała ani słowem o takiej możliwości?
Nie miałam zatem żadnych podejrzanych spoza rodziny. Ale nikt z Fisherów, poza jedną osobą, nie skłamał mi w żywe oczy, kiedy pytałam o ciążę i urodzenie dziecka. Tylko jedna osoba z rodziny ryzykowała praktycznie wszystko, gdyby sekret się wydał. I tylko na tę jedną osobę z rodziny wskazywały dowody znalezione na miejscu zbrodni. – Lizzie rzuciła okiem w stronę stołu, za którym siedziała oskarżona. – Moim zdaniem fakty dowodzą niezbicie, że Katie Fisher udusiła swojego noworodka.
Kiedy Ellie Hathaway wstała, aby rozpocząć przesłuchanie, Lizzie wyprostowała się na krześle, przypominając sobie, co George opowiadał o tej bezwzględnej adwokatce, która umiała podobno wycisnąć zeznania z najbardziej opornych świadków. Lizzie nie wątpiła w to ani przez chwilę: sam wygląd obrończyni zdawał się o tym świadczyć. Policjantka nieźle dawała sobie radę z facetami z wydziału, ale ta Ellie Hathaway, ostrzyżona krótko, wbita w surowy kostium prostego kroju, sprawiała wrażenie, jakby ociosano ją ze wszystkich łagodniejszych cech charakteru.
Nic więc dziwnego, że przy takim nastawieniu Lizzie niemalże spadła z krzesła, widząc na twarzy adwokatki szczery, przyjazny uśmiech.
– Czy wie pani, że kiedyś spędzałam tutaj każde wakacje? Lizzie spojrzała na nią zdezorientowanym wzrokiem.
– W sądzie?
– Nie! – zaśmiała się Ellie. – Ale rzeczywiście, tak o mnie mówią. Nie, przyjeżdżałam do East Paradise na lato.
– Nie wiedziałam o tym – przyznała Lizzie sztywnym tonem.
– Mam tutaj ciotkę, która prowadziła kiedyś niedużą farmę. – Ellie błysnęła zębami. – Zanim jeszcze podatki gruntowe odbiły od gruntu i sięgnęły stratosfery.
Lizzie parsknęła pod nosem.
– I dlatego ja wynajmuję.
– Wysoki sądzie – wtrącił się George, rzucając swojemu świadkowi ostrzegawcze spojrzenie – ława przysięgłych nie musi chyba wysłuchiwać opowieści z krainy dzieciństwa mecenas Hathaway?
Sędzina Ledbetter skinęła głową.
– Czy ta dygresja ma czemuś służyć?
– Owszem, wysoki sądzie. Chcę wykazać, że ludzie, którzy dorastają w tej okolicy, często mają okazję widywać amiszów. Zgodzi się pani? – zagadnęła Lizzie.
– Tak.
– Zeznała pani, że amisze rzadko bywają notowani przez policję. Kiedy ostatni raz zdarzyło się pani spisać jakiegoś amisza?
Lizzie poszukała w pamięci.
– Około pięciu miesięcy temu. Siedemnastolatek wjechał bryczką do rowu. Był pod wpływem alkoholu.
– A jeszcze wcześniej? Jak dawno to było?
– Nie wiem. – Pomimo wysiłków, Lizzie nie potrafiła odpowiedzieć inaczej.
– Ale dosyć dawno?
– Raczej tak – przyznała policjantka.
– Czy na podstawie doświadczeń wyniesionych z kontaktów z amiszami, zarówno tych służbowych, jak i prywatnych, zgodzi się pani, że są to ludzie na ogół łagodni i bezkonfliktowi?
– Tak.
– Czy wie pani, co się dzieje, kiedy niezamężna córka amiszów urodzi dziecko?
– Słyszałam, że rodzina bierze je na wychowanie – odpowiedziała Lizzie…
– Zgadza się. Katie nie musiała obawiać się ekskomuniki – groziło jej tylko tymczasowe odsunięcie od wspólnoty. Po upływie wyznaczonego czasu mogła liczyć na przebaczenie i przyjęcie z powrotem, z otwartymi ramionami. Gdzie zatem dopatrywać się motywu zbrodni?
– W postępowaniu jej ojca – wyjaśniła policjantka. – Kiedy członek rodziny odchodzi z kościoła amiszów, można utrzymywać z nim kontakt pomimo nałożonej na niego ekskomuniki. Aaron Fisher jednakże zabronił wszelkich kontaktów z bratem oskarżonej i zakazał mu wstępu do swojego domu. Oskarżona w głębi serca nie potrafiła przestać myśleć o surowości ojca.
– Wydawało mi się, że nie przesłuchiwała pani pana Fishera.
– Zgadza się.
– Aha – Ellie uniosła brew – czyta pani w myślach, jak rozumiem.
– Przesłuchałam jego syna – odparowała Lizzie.
– Rozmowa z synem nie powie pani, co myśli ojciec, podobnie jak oględziny zwłok noworodka nie dostarczą dowodów na to, że zabiła go własna matka, nie sądzi pani?
– Sprzeciw!
– Wycofuję pytanie – powiedziała Ellie, gładko przechodząc do następnego. – Czy dziwi panią, że kobieta z rodziny amiszów staje przed sądem pod zarzutem morderstwa?
Lizzie zerknęła na George'a.
– To rzecz niespotykana, przyznaję, ale takie są fakty.
– Doprawdy? Wyniki badań naukowych dowiodły, że Katie urodziła dziecko. To jest fakt niepodważalny. Ale czy kobieta, która urodziła dziecko, musi od razu je zabijać?
– Nie.
– Wspomniała pani również, że w pobliżu miejsca, gdzie znaleziono zwłoki noworodka, na klepisku zabezpieczono odcisk stopy. Czy pani zdaniem ślad ten wskazuje na Katie jako na morderczynię?
– Owszem – odpowiedziała Lizzie – ponieważ wiemy, że oskarżona nosi buty rozmiaru siedem. Sam w sobie nie jest to obciążający dowód, ale służy naszej teorii.
– Czy istnieje metoda, za pomocą której można dowieść, że ten konkretny ślad to odcisk stopy Katie i nikogo innego?
Lizzie splotła dłonie.
– Nie ma metody wykluczającej pomyłkę.
– Ja też noszę siódemkę, pani sierżant. Teoretycznie to ja mogłam zostawić ten ślad, zgadza się pani?
– Nie było pani tego dnia w oborze Fisherów.
– Czy wie pani, że dorosła kobieca siódemka równa się w przybliżeniu dziecięcej piątce?
– Nie wiedziałam o tym.
– A czy wiedziała pani, że Levi Esch nosi piątkę? Lizzie uśmiechnęła się lekko.
– Teraz już wiem.
– Czy Levi w chwili pani przyjazdu na farmę był boso?
– Tak.
– Czy sam nie zeznał, że w chwili, gdy znalazł zwłoki noworodka, stał właśnie obok tej sterty końskich derek, bo chciał zdjąć jedną z samego wierzchu?
– Zgadza się.
– Jest zatem możliwe, że odcisk stopy, zaliczony przez panią do istotnych dowodów na to, że Katie popełniła morderstwo, faktycznie należy do kogoś innego, kto znalazł się na miejscu zdarzenia z kompletnie niewinnego powodu?
– Tak, to możliwe.
– W porządku – powiedziała Ellie. – Zeznała pani, że pępowinę przecięto nożycami.
– Które zginęły – dodała Lizzie.
– Jeśli dziewczyna zamierzała zabić swoje dziecko, to czy sądzi pani, że zawracałaby sobie głowę przecinaniem pępowiny?
– Nie mam pojęcia.
– A jeśli powiem pani, że zaciśnięcie i przecięcie pępowiny wywołuje odruch, który powoduje, że noworodek zaczyna sam oddychać? Po co więc to robić, skoro i tak ma się zamiar kilka minut później go udusić?
– Można tego nie robić – zgodziła się spokojnie Lizzie – ale wydaje mi się, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że przecięcie pępowiny wywołuje odruch oddychania. Wiedzę o tym, że należy ją przeciąć i podwiązać, najczęściej czerpie się z telewizji, z programów o porodach. W tym wypadku, oczywiście, nie będzie to telewizja, tylko obserwacja zwierząt gospodarczych.
Читать дальше