– Czy kiedy zasypiałaś, żył jeszcze? Skinęła głową.
– W takim razie kto go zabił? – Wstałam, zdenerwowana i zła. Wyznania w ostatniej chwili nie służą błyskotliwej obronie. – Była druga w nocy. Rodziłaś dwa miesiące przed terminem i do tego nikt nie wiedział, że jesteś w ciąży. Kto, do jasnej cholery, mógł wejść do tej obory i zabić ci dziecko?
– Nie wiem – załkała Katie. – Nie wiem, ale ja tego nie zrobiłam, więc ty nie możesz iść na rozprawę i powiedzieć wszystkim, że to ja. – Uniosła na mnie oczy. – Nie widzisz, co się stało, kiedy zaczęłam kłamać? Cały mój świat legł w gruzach, Ellie. Umarło dziecko. Wszystko się popsuło. – Zacisnęła dłonie w pięści i ukryła je w fałdach fartucha. – Chcę naprawić swoje winy.
Nogi się pode mną ugięły, kiedy to usłyszałam.
– To nie będzie spowiedź przed garstką duchownych, Katie. W kościele amiszów coś takiego być może jest do przebaczenia, ale sąd daje za to od piętnastu lat do dożywocia.
– Nie rozumiem…
– Wiem, że nie rozumiesz. Dlatego właśnie wynajęłaś mnie, adwokata. Mam cię wprowadzić w mechanizm wymiaru sprawiedliwości i bezpiecznie z niego wyprowadzić. Na uniewinnienie możesz liczyć tylko wtedy, jeżeli ja wymyślę skuteczną linię obrony. A w naszej sytuacji najlepsza jest niepoczytalność. Jeśli staniesz przed ławą przysięgłych i powiesz, że zasnęłaś, a kiedy się obudziłaś, noworodka już nie było, a w ogóle to się świetnie złożyło, bo umarł i po kłopocie – to nie ma na świecie ławnika, który by kupił od ciebie takie zeznania.
Katie zacisnęła zęby.
– Ale taka jest prawda.
– Tylko w świecie idealnym prawda mogłaby ci pomóc w procesie o zabójstwo pierwszego stopnia. A sądowi bardzo daleko do ideału. Za progiem sali rozpraw to, co naprawdę zaszło, przestanie się liczyć. Wygra ten, kto sprzeda ławnikom najlepszą historyjkę.
– Nie obchodzi mnie, czy to jest świat idealny, czy nie idealny – oznajmiła Katie. – Tak czy inaczej, to nie jest mój świat.
– Zgłoś się na świadka i powiedz prawdę, a twój świat przeniesie się do więzienia stanowego.
– Jeśli taka będzie wola boża, to się zgadzam. Uderzyłam ją wzrokiem, rozwścieczona do ostateczności.
– Chcesz zgrywać męczennicę? Proszę bardzo. Ale mnie tam nie będzie. Nie zamierzam się przyglądać, jak popełniasz prawne samobójstwo.
Przez chwilę Katie milczała, a potem spojrzała na mnie czystym, szczerym wzrokiem.
– Musisz tam być, Ellie. Bo ja cię potrzebuję. – Wstała z fotela i usiadła obok mnie na łóżku, tak blisko, że poczułam żar jej ciała. – Na tej angielskiej sali rozpraw będę zupełnie obca. Będę się wyróżniać tym, jak się ubieram i tym, jak myślę – bo nie jestem Angielką. Nie znam się na morderstwach, świadkach i ławnikach, ale wiem, jak naprawić to, co człowiek popsuł w życiu. Jeśli popełni się błąd, a potem okaże skruchę, można liczyć na przebaczenie. Można wrócić. Ale jeśli zaczniesz kłamać, kiedy kłamstwo zacznie gonić kłamstwo, to dla ciebie już nie będzie miejsca.
– Twoja wspólnota przymknęła oko, kiedy trzeba było wynająć adwokata, czyli mnie – przypomniałam jej. – Zrozumieją też i to, dlaczego musiałaś zrobić tak, a nie inaczej.
– Oni może tak, ale ja nie. – Złożyła dłonie razem, jak do modlitwy. – Może te kłamstwa dadzą mi wolność i nie będę musiała iść do angielskiego więzienia. Ale powiedz mi, Ellie, gdzie ja się wtedy podzieję? Bo jeśli tam skłamię we własnej obronie, to nie będzie dla mnie powrotu tutaj.
Zamknęłam oczy, przypominając sobie to nabożeństwo, kiedy Katie uklękła, aby wyznać swój grzech. Przypomniałam sobie twarze ludzi zebranych w tym ciasnym, dusznym pokoju, ludzi, którzy jeden po drugim wygłaszali swoją opinię. W ich głosach nie było chęci zemsty, nie było złośliwości; brzmiała w nich ulga, jak gdyby pokora Katie dodała im odrobinę siły. Przypomniałam sobie jedno popołudnie, kiedy wszyscy pracowaliśmy na polu, zbierając zżęte zboże – i wróciło do mnie to poczucie bycia częścią czegoś większego niż ja sama w sobie. Przypomniałam sobie twarz Sary w momencie, kiedy po raz pierwszy od lat zobaczyła swojego syna.
Jaką wartość ma osobiste zwycięstwo dla kogoś, kto przez całe życie wyrzekał się siebie dla większego dobra tych wszystkich, wśród których żyje?
Poczułam, jak do mojej dłoni wślizguje się drobna, stwardniała dłoń Katie.
– Dobrze – westchnęłam. – Zobaczymy, co się da zrobić.
Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa.
Ewangelia wg św. Mateusza, 6,3
Sędzina Philomena Ledbetter przyjrzała się uważnie adwokatce, która od chwili wejścia do jej gabinetu już po raz trzeci upuściła pióro. Jak na gwiazdę wielkomiejskiej palestry, Ellie Hathaway robiła wrażenie wystraszonej niczym nowicjuszka brnąca z wysiłkiem przez swoją pierwszą rozprawę – co było o tyle dziwniejsze, że nie dalej jak wczoraj emanowała aurą kompetencji oraz pewności siebie.
– Pani mecenas – odezwała się sędzina – zebrała nas pani tutaj celem omówienia jakiejś sprawy?
– Tak, wysoki sądzie. Zaszła potrzeba odbycia jeszcze jednej dyskusji, zanim rozpocznie się rozprawa, wyszły bowiem na jaw pewne… okoliczności.
George Callahan, siedzący po jej prawej stronie, parsknął.
– W ciągu ostatnich dziesięciu godzin?
Sędzina Ledbetter puściła jego uwagę mimo uszu. Sama też nie była zbytnio szczęśliwa, że wezwano ją w tak krótkim terminie, zmuszając do wywrócenia do góry nogami harmonogramu zajęć.
– Zechce nas pani wtajemniczyć w szczegóły, pani Hathaway? Ellie przełknęła ślinę.
– Po pierwsze, chcę zaznaczyć, że zwykle nie robię takich rzeczy, ale nie dano mi wyboru. Ze względu na tajemnicę zawodową nie mogę zdradzić wszystkiego, ale moja klientka uważa… to znaczy, ja uważam, że… – Urwała, odchrząknęła. – Muszę wycofać się z linii obrony opartej na założeniu „winna, lecz chora umysłowo”.
– Co proszę? – zapytał George. Ellie wyprostowała się.
– Zmieniamy oświadczenie. Nie przyznajemy się do winy. Sędzina Ledbetter zmarszczyła brwi.
– Z pewnością wie pani, że w tym momencie…
– Wiem wszystko, proszę mi wierzyć. Nie mam wyboru, wysoki sądzie. Aby nie sprzeniewierzyć się etyce zawodowej wobec sądu ani też wobec mojej klientki, muszę tak właśnie postąpić. Chcę tylko, aby wszyscy wiedzieli o tym z maksymalnym wyprzedzeniem, dlatego poprosiłam o spotkanie natychmiast, kiedy tylko dowiedziałam się o tej konieczności.
Jak było do przewidzenia, George uniósł się gniewem.
– Nie można robić takich numerów trzy i pół tygodnia przed rozprawą!
– Dla ciebie to przecież bez różnicy – warknęła rozdrażniona Ellie. – I tak chciałeś dowodzić, że Katie nie była niepoczytalna. Więc ja teraz przyznaję ci rację. George, nie widzisz, że w niczym nie zaszkodzę twojemu oskarżeniu? Przeciwnie: właśnie rozwaliłam sobie całą obronę. – Odetchnęła głęboko i zwróciła się do sędziny: – Chciałabym poprosić o dodatkowy czas na przygotowanie, wysoki sądzie.
Philomena Ledbetter uniosła brwi.
– Każdy by chciał, pani Hathaway – rzuciła oschłym tonem. – Przykro mi, sprawa wchodzi na wokandę za trzy i pół tygodnia. Sama pani zaakceptowała tę datę.
Ellie skinęła krótko głową, zebrała swoje rzeczy i wypadła z gabinetu. Prokurator i sędzina patrzyli za nią, próbując zgadnąć, cóż takiego mogło nagle wyjść na jaw.
Читать дальше