– Naprawdę? – Katie zerknęła na mnie.
– Naprawdę. Codziennie wieczorem rozdzielanie poplątanych kosmyków. Nie znosiłam tego. – Przejechałam ręką po swojej krótkiej fryzurze. – A to jest moja zemsta.
Katie uśmiechnęła się.
– My nie mamy takiego wyboru. Nie obcinamy włosów.
– Nigdy?
– Nigdy.
Miała naprawdę śliczne włosy, i nie musiała, tak jak ja, codziennie walczyć z supłami na głowie.
– A gdybyś chciała się ostrzyc? – zapytałam.
– Po co? Wyglądałabym inaczej niż wszyscy. – Katie odłożyła szczotkę, co oznaczało ostateczny koniec rozmowy i wśliznęła się pod kołdrę. Wychyliła się jeszcze na chwilę z łóżka, żeby zgasić gazową lampę. Pokój pogrążył się w nieprzeniknionej ciemności.
– Ellie?
– Hmm?
– Jak tam jest, gdzie ty mieszkasz? Zastanowiłam się przez chwilę.
– Głośno. Jest więcej samochodów. Człowiekowi wydaje się, że dzień i noc pod oknem coś jeździ, trąbi, hamuje z piskiem. I jest więcej ludzi. A z drugiej strony trudno tam znaleźć krowę albo kurczaka, nie mówiąc już o słodkiej kukurydzy, chyba, że takiej w puszce. Ale ja już nie mieszkam w Filadelfii. Przeprowadzam się i na razie nigdzie nie mieszkam.
Myślałam, że zasnęła, bo bardzo długo nic nie mówiła.
– Nieprawda – odezwała się w końcu. – Teraz mieszkasz z nami.
Obudziłam się nagle, myśląc, że znów miałam ten sam koszmar z dziewczynkami ze swojej ostatniej sprawy, ale nie: pościel była równa, wygładzona tak, jak wtedy, gdy się kładłam, a moje serce biło równo i powoli. Spojrzałam na łóżko Katie – puste, kołdra odrzucona. Wstałam natychmiast. Zeszłam boso na dół, zajrzałam do kuchni, potem do salonu; i wtedy usłyszałam delikatne szczęknięcie zamka w drzwiach i ciche kroki na ganku.
Poszła nad staw, tam, gdzie ja byłam w ciągu dnia. Ruszyłam w ślad za nią, nie zdradzając się, trzymając taki dystans, żeby móc widzieć i słyszeć, co robi. Usiadła na małej ławce z kutego żelaza ustawionej pod wielkim dębem i zamknęła oczy.
Znów lunatykuje? A może z kimś się umówiła?
Czy to tutaj Katie i Samuel odbywali swoje schadzki? Czy to tu poczęło się nowe życie?
– Gdzie jesteś? – Dobiegł mnie jej szept. Dwie myśli jednocześnie zaświtały mi w głowie. Po pierwsze, dziewczyna jest zupełnie przytomna, nie może więc spać; po drugie – rozumiem, co ona mówi. – Dlaczego się chowasz przede mną?
Wie, że ją śledziłam. Do kogo innego mówiłaby po angielsku? Wyszłam zza wierzby i stanęłam przed nią.
– Powiem ci, dlaczego się chowam. Ale najpierw ty mi powiedz, po co tutaj przyszłaś.
Katie zerwała się na równe nogi. Jej policzki pociemniały, nabiegłe krwią. Była tak wystraszona, że odruchowo cofnęłam się aż na sam brzeg stawu, mocząc sobie dół spodni od piżamy.
– Niespodzianka – powiedziałam chłodno.
– Ellie! Dlaczego nie jesteś w łóżku?
– To chyba ja powinnam o to spytać ciebie. I jeszcze chyba o to, na kogo tutaj czekasz. Może na Samuela? Chcecie uzgodnić, co będziecie mówić, zanim go zaproszę na pogawędkę?
– Nic nie będziemy uzgadniać…
– Na miłość boską, Katie, przestań kręcić! Urodziłaś dziecko. Oskarżono cię o morderstwo. Ja zgodziłam się ciebie bronić, a ty coś kombinujesz za moimi plecami, wymykasz mi się w środku nocy. Mam w tym o wiele większe doświadczenie od ciebie, więc pozwól, że coś ci powiem: kiedy ktoś wymyka się po nocy, to znaczy, że ma coś do ukrycia. I tak się też dziwnie składa, że kiedy ktoś kłamie, to z zasady tak samo ma coś do ukrycia. Zgadnij, która z nas podpada pod obie te kategorie? – Po policzkach Katie potoczyły się łzy. Zebrałam w sobie całą stanowczość i skrzyżowałam ręce na piersi. – Mów. Czekam.
Potrząsnęła głową.
– Nie umówiłam się z Samuelem.
– Dlaczego mam ci uwierzyć?
– Bo mówię prawdę!
– Jasne – prychnęłam. – Nie umówiłaś się z Samuelem. Wyszłaś zaczerpnąć świeżego powietrza. A może to taki wasz obyczaj, którego jeszcze nie poznałam?
– Nie przyszłam tu spotkać się z Samuelem. – Katie uniosła na mnie wzrok. – Nie mogłam spać.
– Słyszałam, że do kogoś mówisz. Pytałaś go, dlaczego się chowa. Katie pochyliła głowę.
– Ją.
– Słucham?
– Ją. Nie przyszłam tutaj do chłopaka, tylko do dziewczyny.
– Nieźle pomyślane, ale masz pecha. Jakoś nie widzę tu dziewczyny. Chłopaka co prawda też nie, ale coś mi mówi, że jeśli tu pięć minut poczekam, to zobaczę się z pewnym wysokim blondynem.
– Przyszłam tu szukać mojej siostry, Hannah. – Katie urwała z wahaniem. – Śpisz w jej łóżku.
Szybko policzyłam w myślach wszystkich znanych mi członków rodziny. Nie widziałam w domu drugiej dziewczyny; trudno też było mi sobie wyobrazić, że Leda nigdy by nie wspomniała, że Katie ma rodzeństwo.
– Dlaczego w takim razie nie było jej na kolacji? Dlaczego nie przyszła na wieczorną modlitwę?
– Bo… Bo nie żyje.
Cofnęłam się jeszcze o krok, lądując już obiema stopami w wodzie.
– Nie żyje – powtórzyłam.
– Ja . – Katie spojrzała mi w oczy. – Utopiła się w tym stawie. Miała siedem lat, a ja jedenaście. Była zima, przyszłyśmy tu na łyżwy, a ja miałam jej pilnować, ale lód się pod nią zarwał… – Otarła oczy i nos rękawem koszuli nocnej. – Chciałaś, żebym powiedziała ci wszystko, całą prawdę. Przychodzę tutaj rozmawiać z Hannah. Czasami nawet ją widuję. Nikomu o niej nie mówiłam, bo jakby Mam i Dat się dowiedzieli, że widzę duchy, to by było, że jestem ferhoodled . Ale ona tu jest, Ellie. Przysięgam ci.
– Tak samo przysięgałaś, że nie urodziłaś dziecka – mruknęłam pod nosem.
Katie odwróciła się ode mnie.
– Wiedziałam, że nie zrozumiesz. Nikt mnie nigdy nie rozumiał, tylko…
– Tylko kto?
– Nieważne – odburknęła upartym tonem. Rozłożyłam ręce.
– No to proszę. Zawołaj ją. Hej, Hannah! – krzyknęłam. – Chodź, pobawimy się! – Odczekałam chwilę dla efektu, potem wzruszyłam ramionami. – Zabawne. Nikogo nie widzę. Kto by pomyślał.
– Nie przyjdzie, kiedy ty tutaj jesteś.
– Wygodne rozwiązanie – skomentowałam.
Katie patrzyła na mnie wojowniczo, oczy jej pociemniały, a z całej sylwetki biło niezachwiane przekonanie.
– Powtarzam ci, że widziałam Hannah po śmierci. Słyszę jej głos, kiedy wieje wiatr. Widzę ją, jak jeździ na łyżwach, tam, na drugim brzegu stawu. Jest prawdziwa jak ja, jak ty.
– Chcesz mi wmówić, że przyszłaś tutaj, bo wierzysz w duchy?
– Wierzę, że Hannah tutaj jest – poprawiła Katie. Westchnęłam.
– Coś mi się zdaje, że wierzysz w wiele rzeczy, które niekoniecznie muszą być prawdą. Wracaj do łóżka, Katie. – Rzuciłam na odchodnym przez ramię, nie patrząc nawet, czy idzie za mną.
Kiedy usnęła na dobre, wstałam i wyszłam na palcach z pokoju, zabrawszy ze sobą torebkę. Na podwórku wyciągnęłam komórkę. Jak na ironię, w Lancaster County sygnał był całkiem przyzwoity, a to dzięki niektórym co bardziej postępowym amiszom, którzy doszli do porozumienia i zgodzili się, aby na ich ziemi stanęły wieże z nadajnikami sieciowymi – dostawali za to tyle, że nie musieli siać oziminy. Dotknęłam kilku klawiszy i przyłożyłam telefon do ucha, czekając, aż w słuchawce odezwie się znajomy, choć na wpół przytomny głos.
– Tak?
– Coop, to ja.
Mogłabym przysiąc, że w tej chwili usiadł w łóżku, zrzucając z siebie kołdrę.
Читать дальше