Ciekawe, że nie jestem zazdrosna o Carolinę. Myślę, że to więcej niż dobrze, że solidaryzujemy się od momentu, w którym się poznałyśmy. Nigdy nie miała wątpliwości co do moich wypowiedzi na temat mojego związku z Jaimem i zawsze będę jej wdzięczna za to, że pozwoliła mi być swoim gościem. W końcu jestem dla niej nieznajomą, która na siłę wdarła się w jej życie i spowodowała wstrząs w pewnej jego sferze.
Jaime wiele razy próbował ze mną porozmawiać. Wie, dokąd się przeprowadziłam, i mnie również prześladuje. Pewnej nocy zadzwonił do drzwi, a ja, wciąż czując do niego miłość, pozwoliłam mu wejść. Przyszedł pijany, przepraszając mnie i zapewniając, że jego romans z Caroliną dobiegł końca. Wiedziałam, że znowu kłamie, ponieważ utrzymuję kontakt z Caroliną. Powiedział mi także, że jego firma się rozrasta i potrzebuje pieniędzy. I wrócił do mnie, myśląc, że mu je dam,] ale po kilku kopach, które wymierzyłam mu wbrew sobie, wypadł z mojego mieszkania.
Wciąż nie wiem, dlaczego Jaime zrobił to właśnie mnie. Ma wszystkie kobiety u swoich stóp, a wiele z nich posiada więcej pieniędzy, niż ja miałam kiedykolwiek.
Już odkryłam, że ten słoik, który miał kilka denek, zawierał czystą kokainę i przysięgam, że przez parę dni byłam gotowa usprawiedliwiać tego mężczyznę. Dlatego że go kocham. Od tej chwili muszę walczyć z dwoma wrogami – z nim i ze wspomnieniem o nim, a przede wszystkim ze sobą, żeby znów się nie poddać.
Sierpień 1999
Minęły już długie miesiące letargu, których nie pamiętam. Zamknęłam się w swoim domu, z meblami po przeprowadzce ustawionymi bez ładu pod ścianami. Nie jem, nie dzwonię do nikogo, nie mam takiej odwagi, pozwalam się po prostu nieść życiu. Chciałabym zniknąć. Umieram jeszcze tej nocy, nie pozwalam na to, żeby moja śmierć kazała na siebie długo czekać.
Miejsce, w którym ludzka wrażliwość na zranienie i kruchość są na porządku dziennym.
Miałam trzydzieści lat, kiedy podjęłam pracę w domu publicznym. Powodem było moje zerwania z Jaimem, któremu nigdy nie wybaczę tego, że zostawił mnie z pustym kontem bankowym, długami i w stanie, z którego nigdy się nie podniosę. Byłam zdruzgotana, bo nagle poszły z dymem wszystkie moje marzenia o prawdziwej miłości.
Dojrzewałam do tej decyzji przez prawie pół roku, każdego dnia, każdej nocy. Myślałam o tym już wcześniej, ale bardzo niekonkretnie. Sądzę, że brakowało mi czegoś, co dałoby mi odwagę, by to zrobić. Kobiety z najróżniejszych środowisk i klas społecznych – wiem, bo rozmawiałam na ten temat ze swoimi przyjaciółkami – myślą o tym w jakimś momencie życia. Ale rzadko dochodzi do sfinalizowania tych pomysłów, ponieważ są one tylko fragmentem naszych fantazji erotycznych. Zawsze ze strachem przyglądałam się tym kobietom. Zawsze wyobrażałam sobie, że ich świat jest szary i okrutny, jako ofiar alfonsa, który pilnował je przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Zaraz po dramacie chciałam umrzeć. Ale nie można nawet spokojnie popełnić samobójstwa! To po pierwsze, a po drugie, zawsze ktoś albo coś przeszkadzało, czasami niechcący, nieświadomie, bezwiednie w większości przypadków, w tym jakże intymnym akcie, którym jest zezwolenie sobie na śmierć.
W jednym z takich momentów, kiedy chciałam się rzucić przez okno, pojawił się mruczący Bigudí, prosząc mnie o jedzenie. Mruczał ze wszystkich sił swego małego gardziołka i drapał mnie po nogawkach spodni.
Przy innej okazji chciałam zażyć dwa opakowania mocnego środka nasennego, ale gdy miałam przełknąć tabletki, okazało się, że nie ma wody. Zdesperowana, poszukiwałam wody mineralnej albo odrobiny alkoholu, ale tego dnia w domu nie było ani kropli żadnego płynu. Postanowiłam więc przełożyć to na następny dzień. W końcu jednak okazało się prawdziwe powiedzenie starych ludzi, że „jeśli masz coś zrobić dzisiaj, nie odkładaj tego na jutro”.
Później chęć śmierci z czasem malała, a jej miejsce zajęła apatia, smutek i potworna depresja.
Minęło sześć miesięcy, podczas których większość czasu spędzałam zamknięta w domu, za zasłoniętymi żaluzjami, wychodząc z łóżka tylko po to, żeby iść do łazienki i z łazienki prosto do łóżka, nie czując głodu, tylko pragnienie, ponieważ upijałam się codziennie, uważając, że nie ma nic złego w piciu, które pozwalało mi ujrzeć inną rzeczywistość, a przy tym nie krzywdziłam nikogo.
Zawsze byłam silną kobietą, ale po zerwaniu porzuciłam pracę w firmie Harry'ego. Z powodów finansowych musiałam się przeprowadzić do półświatka, z którym miałam niewiele wspólnego. Pozostawiłam swój apartament w Miasteczku Olimpijskim i przeniosłam się do mojego małego mieszkania, a potem pojechałam na tydzień do sanatorium w Paralelo, z tym co miałam. Z jednej strony Bigudí, walizka pełna wspomnień po drugiej, i zaświadczenie z aborcyjnej kliniki w Barcelonie w torebce. Kobiety przeżywają dramaty tylko z powodu utraconej miłości albo straty dziecka. Potrafią sobie jednak radzić z innymi urazami. I to przez miłość byłam teraz samotna, sama na świecie, z sąsiadami o bardzo wątpliwej reputacji, z wulgarnymi prostytutkami pod domem i otoczona przez pełne ludzi bary „pod chmurką”. Przyglądałam się tym biedakom każdego dnia i cieszyłam się, kiedy następnego dnia widziałam znajomą twarz jakiejś dziewczyny. Przyzwyczaiłam się do nich, nigdy z nimi nie rozmawiałam – umarłbym ze wstydu – ale były tu i dotrzymywały mi towarzystwa. W jakiś sposób rozumiałam je. Zawsze uważałam, że lepiej, żeby dożyć do końca miesiąca, sprzedawać swoje ciało, niż dorabiać sobie na boku podczas weekendów w jakimś barze jak niewolnica, dwanaście godzin na dobę, z nędznym zarobkiem. Kiedy chodziłam jeszcze na uniwersytet, wielu moich kolegów zabijało się, pracując jako kelnerzy, żeby móc dobrze żyć i skończyć studia. Ja, w przeciwieństwie do nich, miałam stypendium i pomoc finansową rodziców.
Kiedy zmęczyło mnie już życie szczura kanałowego, zaczęłam wychodzić na ulicę i wkraczać w prawdziwe życie, gdy tylko zeszłam ze schodów. W tym okresie nie korzystałam z windy, bo ze swymi wyklejonymi różową tapetą ścianami wywoływała u mnie klaustrofobię. Bałam się zamknięcia, bez możliwości oddychania, wśród tych ścian koloru gumy do żucia.
W końcu osiągnęłam to, czego chciałam, udało mi się kogoś zabić. Zabiłam w sobie osobę stateczną, wykształconą i ambitną. Zrobiłam to dlatego, że wiedziałam, iż wyzwalając się od niej, wyzwolę inną, o wiele bardziej ludzką, jeszcze wrażliwszą i jeszcze ciekawszą życia.
1 września 1999
Mój pierwszy kontakt z burdelem nastąpił z powodu ostatniego ataku chęci przeżycia, albo autodestrukcji, to zależy od punktu widzenia. Nie wiem dokładnie, jak to jest, ale zawsze dążymy do tego, by przeżyć. Dlatego też wolę wierzyć w pierwszy wariant.
Wszystko to odbiegało od gładkiego obrazu, jaki sobie wyobraziłam. Dziewczyny okazały się malutkimi kopciuszkami, które jednak nigdy nie gubiły kryształowych pantofelków, a tylko część siebie samych. Niewinność niektórych z nich mocno kontrastowała z ich sposobem uprawiania seksu z klientami, i te fizyczne anachronizmy budziły we mnie zaskoczenie.
Byłam jedną z „najstarszych” i wiedziałam, co robię. Wiele z nich jednak przychodziło tu, żeby dobrze zarobić, nie dlatego że musiały, a tylko dlatego że miały „alergię” na biedę i myślały, że szczęście daje wyłącznie czek bankowy. Ja poszukiwałam przede wszystkim czułości i sposobu na dowartościowanie się we własnych oczach, ale poza wszystkim, miałyśmy jeden wspólny cel: kochać.
Читать дальше