Paul Auster - Lewiatan
Здесь есть возможность читать онлайн «Paul Auster - Lewiatan» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Lewiatan
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Lewiatan: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lewiatan»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Lewiatan — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lewiatan», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Bynajmniej nie twierdzę, że wyzdrowienie zawdzięczam wyłącznie sobie. Ważną rolę w mojej rekonwalescencji odegrała Maria; kiedy wróciła do Nowego Jorku, z zapałem wznowiliśmy nasze lekko perwersyjne zabawy. Zresztą w tym okresie nie tylko Maria służyła mi pomocą. Kiedy ona była zajęta, inne kobiety pomagały mi leczyć złamane serce. Tancerka o imieniu Dawn, pisarka o imieniu Laura, studentka medycyny imieniem Dorothy – przez pewien czas każda z nich zajmowała wyjątkowe miejsce w moim życiu. Ilekroć na moment zwalniałem tempo i analizowałem swoje zachowanie, dochodziłem do wniosku, że nie jestem stworzony do małżeństwa i że łudziłem się myśląc, iż mógłbym się ustatkować, zadowolić życiem z Fanny. Nie jesteś monogamistą, powtarzałem sobie. Za bardzo lubisz tajemniczość pierwszych spotkań, za bardzo podnieca cię sztuka uwodzenia, zbyt silnie fascynuje nowe ciało, słowem, na dłuższą metę nie można na tobie polegać. Takimi oto argumentami przekonywałem sam siebie i muszę przyznać, że nawet skutecznie działały jako zasłona dymna oddzielająca głowę od serca, prącie od rozumu. W rzeczywistości nie miałem pojęcia, co się ze mną dzieje; po prostu straciłem nad sobą kontrolę. Seks dawał mi to, co innym facetom daje alkohol: koił smutek, przytępiał zmysły, pomagał zapomnieć. Homo erectus – oto kim się stałem; fallusem, który wpadł w istny amok. Wkrótce po rozstaniu z Fanny prowadziłem kilka romansów naraz, żonglowałem kobietami niczym obłąkany cyrkowiec, zmieniałem łóżka tak często, jak księżyc zmienia kształt. I chyba właśnie to szaleństwo, któremu uległem bez opamiętania, stanowiło najbardziej skuteczny lek na moje bolączki. Jednak życie szaleńca jest zbyt męczące, aby je można było długo ciągnąć; podejrzewam, że jeszcze trochę, a wykończyłoby mnie.
Ale nie tylko oddawałem się seksowi. Sporo czasu poświęcałem również na pisanie i powoli moja powieść zbliżała się do końca. Bez względu na to, ile przysparzałem sobie kłopotów, pracowałem bez wytchnienia, nie zwalniając tempa. Traktowałem biurko jak swego rodzaju azyl: póki przy nim siedziałem, szukając właściwych słów, nikt mnie nie mógł dotknąć czy zranić – ani Fanny, ani Sachs, ani nawet ja sam. Po raz pierwszy odkąd zacząłem pisać, czułem się tak, jakbym wreszcie chwycił wiatr w żagle. Nie umiałem ocenić, czy książka, która powstaje, jest dobra czy zła, ale nie odgrywało to już większej roli. Przestałem się zadręczać. Po prostu robiłem to, co musiałem, i robiłem w jedyny sposób, w jaki potrafiłem. Wszystko inne miało wtórne znaczenie. Wcale nie chodziło o to, że nagle uwierzyłem w swój wielki talent pisarski; nie, raczej popadłem w stan błogiej obojętności. Zrozumiałem – i zaakceptowałem – że praca i ja stanowimy jedność, że choćby nie wiem co się działo, potrzeba pisania zawsze będzie we mnie tkwiła. Była to głęboka, choć oczywista prawda, dzięki której stopniowo rozwiały się wszelkie moje wątpliwości. Nawet gdyby wszystko mi się w życiu zawaliło, wciąż miałem powód, aby żyć.
Skończyłem Lunę w połowie kwietnia, dwa miesiące po pamiętnej rozmowie z Sachsem w restauracji. Zgodnie z obietnicą, dałem mu do przeczytania maszynopis. Cztery dni później zadzwonił, aby mi powiedzieć, że już przeczytał. Krzyczał do słuchawki, tak szczodrze obsypując mnie pochwałami, że czułem wypieki na policzkach. W najśmielszych marzeniach nie oczekiwałem takiej reakcji. Do tego stopnia podniosła mnie na duchu, że potem dość spokojnie znosiłem odmowy kolejnych nowojorskich wydawców, którzy pisali, że nie są zainteresowani opublikowaniem powieści, i mimo niepowodzeń nie zaprzestałem pracy. Słowa zachęty, które słyszałem od Sachsa, miały tu ogromny wpływ. Ciągle powtarzał, żebym się nie martwił, że prędzej czy później wszystko się ułoży, i chociaż rzeczywistość temu przeczyła, wierzyłem w te jego zapewnienia. Rozpocząłem następną powieść. Kiedy w końcu Lunę ode mnie kupiono (po siedmiu miesiącach od ukończenia i szesnastu wcześniejszych odmowach), byłem już pochłonięty pracą nad nową książką. O tym, że znalazł się ktoś gotów wydać moją pierwszą powieść, dowiedziałem się pod koniec listopada, zaledwie dwa dni przed telefonem od Fanny. Niewątpliwie ten fakt wpłynął na moją decyzję, aby przyjąć jej zaproszenie i pojechać do Connecticut na Święto Dziękczynienia. Sukces sprawił, że poczułem się silny i pewny siebie. Zrozumiałem, że to najlepszy moment, aby wreszcie spojrzeć Fanny w oczy.
A potem spotkałem Iris i szaleństwo, w jakie po rozstaniu z żoną popadłem na dwa lata, nagle się skończyło. Poznaliśmy się dwudziestego trzeciego lutego 1981 roku, trzy miesiące po Święcie Dziękczynienia, rok po zerwaniu z Fanny, sześć lat po tym, jak zaprzyjaźniłem się z Sachsem. Wydaje mi się dziwne, a zarazem całkiem naturalne, że spotkaliśmy się dzięki Marii Tumer. Nie było w tym żadnego celowego działania z jej strony ani też chęci wprowadzenia zmian w moim życiu. Po prostu stało się. Ale gdyby nie to, że wieczorem dwudziestego trzeciego lutego Maria miała swój drugi wernisaż w małej galerii na Wooster, jestem pewien, że Iris i ja nigdy byśmy się nie spotkali. Minęłyby dziesiątki lat, zanim znów znaleźlibyśmy się w jednym pokoju, a wtedy byłoby już za późno na cokolwiek. Poznaliśmy się dzięki Marii, ale to nie znaczy, że Maria nas sobie przedstawiła; jej wernisaż umożliwił nam jednak spotkanie i z tego powodu będę jej zawsze wdzięczny. Może nie Marii, kobiecie z krwi i kości, lecz Marii, bogini przypadku.
Ponieważ wciąż utrzymywaliśmy nasz związek w tajemnicy, nie mogłem pójść na wernisaż w towarzystwie Marii. Pojawiłem się w galerii jako jeden z gości, cmoknąłem bohaterkę wieczoru w policzek, gratulując jej wystawy, po czym z plastikowym kubkiem w dłoni wmieszałem się w tłum i popijając tanie białe wino, zacząłem się rozglądać za jakąś znajomą twarzą. Nie dostrzegłem nikogo. W pewnym momencie Maria mrugnęła do mnie, a ja posłałem jej uśmiech, poza tym jednak – zgodnie z naszą umową – unikałem z nią kontaktu. Niecałe pięć minut później poczułem, jak ktoś delikatnie stuka mnie z tyłu w ramię. Obejrzawszy się zobaczyłem Johna Johnsona, niezbyt bliskiego znajomego, którego nie widziałem od wielu lat. Obok niego stała Iris. Przywitałem się z Johnsonem, a on przedstawił mi Iris. Sądząc po jej wyglądzie, uznałem, że musi być modelką – i ten sam błąd większość ludzi wciąż popełnia, kiedy widzi ją po raz pierwszy. Iris miała wówczas dwadzieścia cztery lata i przykuwała uwagę swoim wzrostem (metr osiemdziesiąt), blond fryzurą, cudowną twarzą o nordyckich rysach i najbardziej błękitnymi, najweselszymi oczami, jakie można znaleźć na świecie. Skąd miałem wiedzieć, że nie jest modelką? Że odbywa studia doktoranckie w zakresie literatury angielskiej na uniwersytecie Columbia? Że przeczytała więcej książek niż ja i że właśnie zabiera się do napisania sześciusetstronicowej pracy doktorskiej poświęconej twórczości Charlesa Dickensa?
Przypuszczając, że Iris jest przyjaciółką Johnsona, grzecznie uścisnąłem jej dłoń i starałem się nie pożerać jej wzrokiem. Kiedy widzieliśmy się ostatni raz, Johnson był żonaty; pomyślałem sobie, że pewnie od tego czasu się rozwiódł, więc nie wypytywałem go o sprawy osobiste. Okazało się jednak, że prawie się z Iris nie znali. Rozmawialiśmy w trójkę przez kilka minut, po czym nagle Johnson odwrócił się i wdał się w pogawędkę z kimś innym, pozostawiając nas samych. Dopiero wówczas zaświtało mi w głowie, że tych dwoje łączy jedynie luźna znajomość. Raptem uczyniłem coś bardzo dziwnego: wyciągnąłem z kieszeni portfel i zacząłem pokazywać Iris zdjęcia Davida, chwaląc się moim synkiem tak, jakby był jakąś znaną postacią. Wspominając tamten wieczór, Iris twierdzi, że wtedy się we mnie zakochała i pojęła, że jestem tym mężczyzną, za którego wyjdzie za mąż. Mnie zajęło trochę dłużej – bo kilka godzin – uświadomienie sobie, co czuję do Iris. Kontynuowaliśmy rozmowę przy kolacji w pobliskiej restauracji, a potem wstąpiliśmy gdzieś na drinka. Było już po jedenastej, kiedy uznaliśmy, że najwyższa pora się pożegnać. Zatrzymałem przejeżdżającą taksówkę, ale zanim otworzyłem drzwi, pochwyciłem Iris w ramiona, przytuliłem do siebie i zacząłem żarliwie całować. Była to najbardziej impulsywna rzecz, jaką w życiu zrobiłem – chwila czystego szaleństwa, prawdziwy poryw namiętności. Taksówka odjechała, a myśmy dalej stali na ulicy, złączeni w uścisku. Mieliśmy wrażenie, jakby nikt przed nami nigdy się nie całował, jakbyśmy tej nocy odkryli i udoskonalili sztukę pocałunku. Moja samotna podróż przez życie zakończyła się. Iris spadła mi z nieba, kiedy się tego najmniej spodziewałem. Nasza miłość wybuchła gwałtownie, z niesamowitą siłą, i odtąd wszystko się zmieniło.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Lewiatan»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lewiatan» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Lewiatan» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.