W zlewie były znowu naczynia z całego tygodnia. Bert twierdzi, że zostawia je dla mnie, ponieważ tak dobrze zmywam. W trakcie zmywania wyznałem Bertowi, że moi rodzice się rozwodzą. Powiedział, że nie popiera rozwodów. Sam był żonaty przez trzydzieści pięć nieszczęsnych lat i nie widzi powodu, żeby, komu innemu miało to być oszczędzone. Ma podobno czworo dzieci, ale żadne z nich do niego nie przychodzi. Dwoje jest w Australii, więc sądzę, że trudno mieć do nich pretensje, ale pozostała dwójka powinna się wstydzić. Bert pokazał mi zdjęcia swojej nieżyjącej żony. Zrobiono je pewnie przed wynalezieniem chirurgii plastycznej. Bert przyznał, że kiedy się żenił, pracował, jako stajenny (stajenny robi coś przy koniach) i dopóki nie zaczął pracować na kolei, nawet nie zauważył, że jego żona przypomina konia. Zapytałem, czy chciałby znowu zobaczyć konia. Powiedział, że tak, więc go zabrałem do Pączka.
Dojście tam zajęło nam całe wieki. Bert szedł strasznie wolno i co chwila przysiadał na murkach ogrodowych, ale w końcu dotarliśmy na miejsce. Bert stwierdził, że Pączek nie jest koniem, tylko kucykiem – klaczą. Nie przestawał go poklepywać i powtarzać: "No i kto jest taką ślicznotką, co?" Potem Pączek zaczął biegać, więc usiedliśmy na wraku samochodu i Bert zapalił woodbine'a, a ja zjadłem batonik Mars. Później poszliśmy z powrotem do domu Berta. Kupiłem paczkę chińskiego gulaszu z grzybami i krem toffi, więc Bert chociaż raz zjadł przyzwoity posiłek.
Oglądaliśmy w telewizji "Pebble Mill at One", a potem Bert pokazał mi stare zgrzebła i fotografie wielkiego domu, w którym pracował jako chłopiec. Oświadczył, że właśnie wtedy musiał stać się komunistą, ale zasnął, zanim mi wytłumaczył, dlaczego.
Kiedy wróciłem do domu, nikogo nie było, więc puszczałem płyty "Abby" na cały regulator, dopóki głucha sąsiadka nie zaczęła walić w ścianę.
1 7 Wtorek
Dzień św. Patryka. Święto w Irlandii Północnej i Republice Irlandii
Przeglądałem "Big and Bouncy". Zmierzyłem mojego. Ma jedenaście centymetrów.
Pan O'Leary, który mieszka po drugiej stronie ulicy, był pijany o dziesiątej rano! Wyrzucono go od rzeźnika, bo nie przestawał śpiewać.
18 Środa
Rodzice rozmawiają z adwokatami. Myślę, że walczą o to, kto będzie się mną opiekować.
Stanę się rozszarpywanym na wszystkie strony, a moje zdjęcie znajdzie się w gazetach. Mam nadzieję, że do tej pory znikną mi pryszcze.
19 Czwartek
Pan Lucas wystawił swój dom na sprzedaż. Mama twierdzi, że wstępna cena wynosi trzydzieści tysięcy funtów!
Co on zrobi z taką sumą?
Mama mówi, że kupi inny, większy dom. Zastanawiam się, do jakiego stopnia można zgłupieć. Gdybym ja miał trzydzieści tysięcy funtów, wędrowałbym po świecie, gromadząc doświadczenia.
Nie wziąłbym jednak z sobą żadnych prawdziwych pieniędzy, ponieważ gdzieś czytałem, że wszyscy cudzoziemcy to złodzieje. Zaszyłbym sobie w spodnie czeki podróżne wartości trzech tysięcy funtów. A przed wyjazdem:
a) wysłałbym Pandorze trzy tuziny czerwonych róż;
b) b) zapłaciłbym pięćdziesiąt funtów okupu, żeby zatkać Barry Kenta;
c) kupiłbym najlepszy rower wyścigowy przejechałbym na nim przed domem Nigela;
d) zamówiłbym olbrzymi kontener drogiego jedzenia dla psów, żeby pies był należycie odżywiany podczas mojej nieobecności;
e) wynająłbym gosposię dla Berta Baxtera;
f) dałbym każdemu z moich rodziców po tysiąc funtów, żeby się nie rozstawali.
Wróciłbym z wyprawy po świecie wysoki, opalony, pełen ironii płynącej z doświadczenia, a
Pandora płakałaby wieczorami w poduszkę, żałując utraconej szansy zostania panią Adrianową
Mole. W rekordowym czasie zdobyłbym kwalifikacje weterynarza i wtedy kupiłbym dom na wsi. Jeden pokój przerobiłbym na gabinet, żeby mieć jakieś spokojne miejsce, gdzie mógłbym być intelektualistą.
Na pewno nie zmarnowałbym trzydziestu tysięcy funtów na kupno połowy domu -bliźniaka!
20 Piątek
Pierwszy dzień wiosny. Pełnia księżyca
Dzisiaj pierwszy dzień wiosny. Magistrat poprzycinał wszystkie wiązy wzdłuż Elm Tree
Avenue.
21 Sobota
Moi rodzice odżywiają się osobno, o różnych porach, toteż zjadam zazwyczaj sześć posiłków dziennie, bo nie chcę nikomu robić przykrości.
Telewizor jest teraz w moim pokoju, ponieważ nie mogli ustalić, do kogo należy. Mogę oglądać w łóżku horrory późno w nocy.
Zaczynam nabierać pewnych podejrzeń co do uczuć mamy wobec pana Lucasa. Znalazłem liścik, który od niego dostała. "Paulino, jak długo jeszcze? Na miłość boską, odejdź ze mną. Twój na zawsze, Bimbo".
Wprawdzie podpis brzmiał "Bimbo", ale wiedziałem, że to od pana Lucasa, bo napisane było na odwrocie rachunku-monitu, który przysłała mu elektrownia.
Ojciec powinien się o tym dowiedzieć. Schowałem ten liścik pod materac, razem z numerami "Big and Bouncy".
22 niedziela
Trzecia w wielkim poście. Początek czasu letniego w Wielkiej Brytanii
Dzisiaj są urodziny babci, kończy siedemdziesiąt sześć lat i na tyle wygląda. Zaniosłem jej urodzinową kartkę i roślinę w doniczce, która nazywa się tygrysia lilia, co w obcych językach brzmi Dieffenbachia. W ziemię wetknięta była plastykowa etykietka z napisem: "Uwaga! Sok tej rośliny jest trujący!"
Babcia zapytała, kto wybrał akurat tę roślinę. Powiedziałem, że mama.
Babcia jest bardzo zadowolona z rozwodu rodziców. Oświadczyła, że zawsze dostrzegała w mamie skłonność do rozwiązłości i teraz się okazało, że miała rację.
Nie miałem ochoty wysłuchiwać podobnych uwag o mamie, więc wróciłem do domu.
Udawałem przed babcią, że idę się spotkać z przyjacielem. Ale tak naprawdę to nie mam już przyjaciela, pewnie, dlatego, że jestem intelektualistą. Przypuszczam, że ludzie trochę się mnie obawiają. Zajrzałem do słownika, żeby sprawdzić, co znaczy "rozwiązłość". Nie jest to bardzo miłe.
23 Poniedziałek
Znów do szkoły, już taki mój pech! Mieliśmy dziś lekcję gospodarstwa domowego.
Piekliśmy w piecu kartofle z nadzieniem z sera. Moje kartofle były największe, toteż nie upiekły się przed końcem lekcji, dokończyłem pieczenie u Berta Baxtera. Chciał znowu zobaczyć Pączka, co jest troszkę kłopotliwe, bo on tak strasznie wolno chodzi. Poszliśmy jednak, wszystko jest lepsze od matmy.
Bert zabrał ze sobą wszystkie końskie zgrzebła i wyczyścił Pączka, który błyszczał jak prawdziwy kasztan. Bert tak się przy tym zadyszał, że musiał usiąść na wraku samochodu i zapalić woodbine'a, później poszliśmy do jego domu.
Szabla jest w lepszym humorze, odkąd dostał nową budę, a i dom Berta jest w lepszym stanie, odkąd Szabla więcej przebywa na zewnątrz. Bert powiedział mi, że zdaniem opiekuna społecznego powinien pójść do domu starców, gdzie miałby należytą opiekę. Bert skłamał i powiedział, że wnuk przychodzi codziennie i nim się zajmuje. Opiekun społeczny tosprawdzi, więc mogę się znaleźć w kłopocie za podszywanie się pod kogoś innego! Ciekawe, ile jeszcze potrafię znieść!
24 Wtorek
Wczoraj wieczorem widziałem, jak mama wyjeżdżała z panem Lucasem jego samochodem.
Musiała to być jakaś specjalna okazja, bo ubrana była w kombinezon z cekinami. Wyglądała trochę rozwiąźle. Pan Lucas ubrany był w najlepszy garnitur i miał na sobie mnóstwo złotej biżuterii. Jak na starego człowieka, to niewątpliwie umie się ubrać.
Gdyby ojciec bardziej dbał o swój wygląd, nie doszłoby do tego wszystkiego. Zrozumiałe, że każda kobieta woli mężczyznę w garniturze, obwieszonego mnóstwem złotej biżuterii od takiego jak mój ojciec, który rzadko się goli, nosi stare rzeczy i nie ma żadnej biżuterii. Nie będę spał, żeby zobaczyć, o której mama wróci.
Читать дальше