Miał dwanaście lat, od dawna kradł w sklepach, teoretycznie więc nie powinien być na tyle głupi, żeby dać się złapać. Ale ostatnio zaczęły mu się okropnie podobać dziewczęta, a blondynka przy kasie z piersiami wielkości mango wciąż na niego zerkała i nim ukrył puszkę pepsi w kieszeni, mięsista łapa zamknęła się na jego przegubie i pociągnęła ku sobie. Alex stwierdził, że po raz drugi w tym tygodniu gapi się na żałosną gębę ochroniarza. Kiedy zerknął w bok, uświadomił sobie, że kasjerka wcale nie patrzy w jego stronę.
– Jesteś taki głupi czy z jakiegoś innego powodu ciągle wracasz do tego sklepu? – zapytał ochroniarz.
Alex otworzył usta, ale zanim zdążył coś powiedzieć, ochroniarz wywlókł go ze sklepu i poprowadził na posterunek.
Na posterunku roiło się od alfonsów, dilerów i wszelkiego pokroju rzezimieszków, a oficer dyżurny nie miał cierpliwości do chłopca, którego oskarżono o kradzież w sklepie. Sierżant powiódł wzrokiem od Alexa do ochroniarza.
– Nie będę marnował miejsca w celi – oznajmił. Poszedł jednak na kompromis i przykuł Alexa do krzesła koło swojego biurka.
Wzięli jego odciski palców i zapisali dane, Alex jednak orientował się, że robią to tylko po to, żeby go przerazić; był małoletni, a w Nowym Orleanie za kradzież w sklepach możesz najwyżej dostać po łapach. Sierżant ponownie przykuł go do krzesła. Alex siedział spokojnie, z kolanami przyciśniętymi do piersi, wolną ręką trzymając się za kostki. Zamknął oczy i wyobrażał sobie, że jedenastą godzinę spędza w celi śmierci.
Po jakimś czasie sierżant przypomniał sobie o jego obecności.
– Cholera, nikt jeszcze po ciebie nie przyszedł?
Alex pokręcił głową. Sierżant zapytał go o numer telefonu, zadzwonił, łokciem opierając się o biurko i szukając czegoś w rejestrze aresztowanych. Spojrzał na Alexa.
– Twoi rodzice są w pracy?
Alex wzruszył ramionami.
– Ktoś powinien być w domu.
– Ale nikogo nie ma.
Godzinę później sierżant znowu zadzwonił. Tym razem odebrał Andrew Riveaux; Alex domyślił się tego ze sposobu, w jaki policjant trzymał słuchawkę kilka centymetrów od ucha, jakby to, co płynie w żyłach jego ojca, mogło być zaraźliwe. Po minucie podał słuchawkę Alexowi.
Kabel napiął się na całej długości. Alex przyłożył słuchawkę do ucha. Nie miał pojęcia, co powiedzieć, „cześć” wydawało się nie całkiem na miejscu. Ojciec wykrzykiwał barwne cajuńskie przekleństwa i skończył obietnicą, że solidnie wygarbuje synowi skórę.
– Będę za kwadrans – oznajmił, po czym przerwał połączenie.
Ale nie przyszedł ani za kwadrans, ani nawet za godzinę. Alex patrzył, jak słońce zachodzi, a na niebie pojawia się księżyc niczym pomarszczona twarz starego ducha. Wiedział, że częścią kary jest współczucie przechodzących policjantów i sekretarek, które udawały, że go nie widzą. Poprawił się zażenowany; musiał iść do toalety, ale nie chciał zwracać na siebie uwagi, prosząc o rozkucie. Sierżant zobaczył go, kiedy po służbie zbierał się do domu.
– Nie dzwoniłeś do domu? – zapytał ze zdziwieniem.
– Ojciec zaraz tu będzie – odparł Alex.
Gdy policjant zaproponował, że ponownie zadzwoni, Alex pokręcił głową. Zaczynał uważać sierżanta za sprzymierzeńca i nie chciał, żeby ten się zorientował, iż problem nie tkwi w tym, że ojciec nie może przyjść po syna, ale w tym, że nie chce.
Zastanawiał się, czy ojciec rozmyślnie postanowił go zostawić na posterunku, czy też znalazł coś lepszego do roboty: sprawdzanie sieci na kraby, piątą partię pokera. Matka mogłaby przyjść, Alex starał się w to wierzyć, ale nawet gdyby była dość trzeźwa, by pojąć, że syn jest na posterunku, zostałaby przy mężu.
Położył głowę na oparciu krzesła i zamknął oczy.
Po trzeciej nad ranem obudził go silny aromat perfum. Na krześle obok siedziała prostytutka. Miała wiśniowe włosy, mahoniową skórę i rzęsy tak długie jak mały palec Alexa. Sznur gagatów otaczał jedną pierś, jakby podkreślając jej kształt. Żuła gumę winogronową i w dłoni trzymała pieniądze.
Była najpiękniejszą kobietą, jaką Alex widział.
– Cześć – przywitała go.
– Cześć.
– Odbieram przyjaciółkę – powiedziała, jakby czuła potrzebę wyjaśnienia swojej obecności na posterunku. – A ciebie czemu przykuli do krzesła?
– Oszalałem i udusiłem całą rodzinę – oznajmił Alex bez mrugnięcia okiem. – A w celach nie ma wolnych miejsc.
Prostytutka wybuchnęła śmiechem. Głośnym, hałaśliwym, odsłaniającym białe zęby.
– Słodki jesteś. Ile masz lat? Dziesięć? Jedenaście?
– Piętnaście – skłamał Alex.
Kobieta uśmiechnęła się kpiąco.
– A ja jestem Pat Nixon. Co przeskrobałeś?
– Kradzież w sklepie – mruknął Alex.
– I zatrzymali cię na noc? – Uniosła wysoko brwi.
– Nie – przyznał Alex. – Czekam, aż mnie odbiorą.
Prostytutka uśmiechnęła się.
– Historia mojego życia, dziecinko – rzuciła.
W gruncie rzeczy nic jej nie powiedział; nie wspomniał o rodzinie, o tym, jak długo tu jest, o tym, że wolałby przez rok siedzieć przykuty do tego krzesła niż przyznać, że człowiek, który następnego dnia w południe przyjdzie po niego na posterunek, to istotnie jego ojciec. Wiedział sporo o kurwach, orientował się, że ich atrakcyjność po części polega na tym, że akceptują cię bez zastrzeżeń i sprawiają, iż czujesz się lepszy, niż w rzeczywistości jesteś. Wiedział, że ich zawód polega na udawaniu uczuć, których nie doznają. Mimo to potraktował jako rzecz naturalną, kiedy go objęła i przyciągnęła do siebie, jakby wcale jej nie przeszkadzało, że siedzą na osobnych krzesłach.
Alex oparł policzek o piersi kurwy, myśląc o jasnowłosej kasjerce. Przy tym ruchu poczuł szarpnięcie w przykutej do oparcia ręce, uwięzionej w wolnej przestrzeni między nimi. Po zaledwie piętnastu minutach strażniczka przyprowadziła z celi syczącą i plującą przyjaciółkę. Ale w czasie tych minut Alex z zamkniętymi oczami wdychał ciężki aromat lakieru do włosów i tanich perfum, słuchając starych murzyńskich pieśni spirituals, aż świat się odsunął, aż mógł uwierzyć, że każdy od urodzenia ma prawo do uczucia.
Nieoczekiwanie przerwano zdjęcia na trzy dni, a Alex zniknął. Byłam zbyt zakłopotana, żeby pokazywać się reszcie ekipy, a ponieważ z nikim poza Alexem nie spędzałam za wiele czasu, nie miałam z kim rozmawiać. Siedziałam w pokoju i wychodziłam tylko na posiłki, które zjadałam samotnie. Myślałam, żeby zerwać kontrakt i pojechać do Los Angeles, zanim Alex wróci na plan.
Zamiast tego jednak siedziałam na łóżku i czytałam po kolei romanse, które ze sobą przywiozłam, siebie obsadzając w roli heroiny, a Alexa w roli kochanka. W dialogach słyszałam tembr i kadencję jego głosu. Udawałam i udawałam, aż straciłam rozeznanie i nie wiedziałam, co naprawdę się stało, a co sobie wyobraziłam podczas lektury chłodnymi nocami.
Pewnego wieczoru, kiedy na niebie sadowił się księżyc, gałka w moich drzwiach się poruszyła. W zajeździe nie było zamków, był na to o wiele za stary. Zobaczyłam, jak drzwi kołyszą się na zawiasach, i wstałam z parapetu, by z podziwu godnym spokojem stawić czoło nieznajomemu.
Intuicyjnie musiałam wiedzieć, że to Alex. Patrzyłam, jak wchodzi do mojego pokoju i zamyka za sobą drzwi. Panował mrok, ale mój wzrok zdążył się przyzwyczaić do ciemności, bez trudu dostrzegłam więc cienie pod jego oczami, pogniecione ubranie i dwudniowy zarost. Krew szybciej popłynęła mi w żyłach, w głowie pojawiła się myśl, że może był tak samo nieszczęśliwy jak ja.
Читать дальше