– Jestem ci winna podwózkę – przypomniałam Gabrielowi. Więc jeśli chcesz, żeby cię gdzieś podrzucić…
– Nie dzisiaj – powiedział z szelmowskim uśmieszkiem. – Ale trzymam cię za słowo na przyszłość.
Pochylił się i pocałował mnie w usta – leciutko, zaledwie musnął je wargami – a potem szepnął:
– Nie chcesz wiedzieć, jaki tytuł ma moja nowa piosenka?
– A jaki ma tytuł? – wyksztusiłam z trudem, bo usta nadal mnie mrowiły po tym przelotnym pocałunku.
– Nazwałem ją „Nikki” – powiedział.
I rozpłynął się w tłumie ludzi, którzy stali na chodniku i przyglądali się mnie i mojej limuzynie.
Z pomocą Karla wytaszczyłam się z moimi pudłami z limuzyny i wjechałam windą na poddasze. Spodziewałam się, że będzie puste, bo było dopiero po dziewiątej. O tej porze Lulu na pewno jest na mieście, robiąc to wszystko, co lubi robić, kiedy się ją zostawi samej sobie.
Możecie sobie wyobrazić moje zdumienie, kiedy wyszłam z windy i usłyszałam, że mnie woła.
– Nikki! – Wołanie dobiegało z ust upiornej postaci wyciągniętej na stole do masażu na środku salonu. Lulu była przykryta od pasa w dół białym prześcieradłem, a jakaś kobieta w białym uniformie ugniatała jej ramiona.
– Cześć – powiedziałam bardziej zbita z tropu niż zwykle.
– Cześć. – Lulu uniosła głowę znad otworu na twarz w stole do masażu. – No właśnie, zapomniałam. Nikki, to nasza gosposia, Katerina. Katerino, to jest Nikki. Wiem, że wygląda jak ona, ale to nie ona. Zaszła wymiana dusz i teraz jest kimś innym. Ale możesz nadal mówić do niej Nikki.
Katerina przestała ugniatać Lulu i popatrzyła na mnie.
– Mówisz, że to nie panienka Nikki? – spytała z wyraźnym środkowoeuropejskim akcentem.
– Nie – odparła. – To znaczy tak. Ale właśnie nie.
– Tak, Lulu – sprostowałam z irytacją. – To ja. Tylko nikogo nie pamiętam. Bo mam amnezję, zapomniałaś? Witaj, Katerino.
Katerina przyglądała mi się jeszcze chwilę, a potem wzruszyła ramionami i wróciła do masowania Lulu.
– Ech, wy, dziewczyny – rzuciła, chociaż brzmiało to bardziej jak „dzieciny”. – Już dawno przestałam się przejmować wami i tymi waszymi niemądrymi zabawami.
– Wiem, że teraz jest twoja kolej na masaż, Nik. – Lulu znów schowała twarz w otworze w stole. – Ale właśnie wróciłam ze spotkania z moją wytwórnią i to było istne piekło. Kazali mi zaśpiewać takie dwie piosenki, które nie trafiły do albumu Lindsay Lohan – jeszcze czego! – a ja się wciąż fatalnie czułam po ostatniej nocy. Wypiłam chyba z piętnaście mojito i zjadłam paczkę milk duds. Wiedziałam, że tylko Katerina zdoła postawić mnie do pionu. A i jeszcze coś. Nik, Brandon wydzwaniał przez cały dzień. Mówi, że wyłączyłaś komórkę i wszystkie jego telefony trafiają na pocztę głosową. Co jest? Włącz tę komórkę. Poza tym totalnie cię przeprasza za wczorajszy wieczór. Na weekend weźmie odrzutowiec ojca i zabierze nas na Antiguę, a wiesz, że robi to tylko, kiedy ma ciężki atak moralniaka. Aha, i musiałam zamknąć Cosy w moim pokoju, bo ciągle na mnie skakała. Nie mogłam sobie z nią dać rady, była po prostu niemożliwa…
Odłożyłam pudła, poszłam na drugi koniec poddasza i otworzyłam drzwi sypialni Lulu. Cosabella wystrzeliła stamtąd jak z procy i zaczęła skakać koło moich łydek, szczekając radośnie. Wzięłam ją na ręce i usiadłam na kanapie, a ona lizała mnie po twarzy.
– Już była na spacerze. – Lulu znów uniosła głowę, żeby na mnie zerknąć. – Z Karlem. I nakarmiłam ją. O mój Boże, co ty masz na twarzy??
Popatrzyłam na nią znad kędzierzawego łebka Cosy.
– Ale gdzie?
Zanim się zorientowałam, Lulu zeskoczyła ze stołu, owinęła się prześcieradłem, podeszła do mnie zamaszystym krokiem i przejechała mi paznokciem po policzku.
– Auć! – zawołałam.
Lulu popatrzyła na swój paznokieć i powiedziała:
– Wiedziałam. Płatek martwego naskórka. Masz wysuszoną skórę. Coś ty na nią stosowała?
– Posłuchaj – odparłam, wciąż trzymając się za policzek – doceniam twoją pomoc, i to, że opiekowałaś się Cosy, kiedy byłam w szkole i na sesji. Ale nie możesz ot tak sobie mnie drapać…
– Coś. Ty. Stosowała. Na. Tę. Cerę? – powtórzyła Lulu, podsuwając mi pod nos paznokieć, na którym miała płatek martwego naskórka.
– Nic. Myłam twarz mydłem. A co?
– Mydłem? Myłaś twarz mydłem?
– A niby czym innym miałam ją myć?
Lulu wyraźnie przerażona powiedziała do gosposi:
– Katerino. Mój szlafrok. Mamy kryzys, który trzeba zażegnać natychmiast!
Katerina z powagą pokiwała głową i przyniosła szlafrok. Lulu wsunęła ręce w rękawy, a kiedy już się porządnie zakryła, pozwoliła prześcieradłu opaść na ziemię.
– Nie wiem, o co ci chodzi – powiedziałam – ale nie potrzebuję żadnej kosmetycznej interwencji, jeśli właśnie to masz na myśli. Mam sporo spraw na głowie i chciałabym…
– Bardzo cię przepraszam – przerwała mi Lulu – ale Nikki Howard oddała ci swoje ciało, podarowała ci je, więc powinnaś odpowiednio się o nie troszczyć.
– I troszczę się – odparłam. – Odkąd to ciało dostałam, jem tylko tofu i popijam tą cholerną zieloną herbatą, bo to jedyne, po czyni nie mam zgagi…
– A czym myjesz włosy? – zapytała Lulu. – I na jak długo zostawiasz na nich odżywkę? I jakiego używasz peelingu? Nie mów mi, bo już wiem. Nikki Howard była piękna. Ale ona nie tylko taka się urodziła. Ona o siebie dbała. Trzymając się ściśle codziennego reżimu. Którego ty nie przestrzegasz.
– Posłuchaj. – Obejrzałam się na Katerinę, szukając u niej pomocy, ale żadnej się nie doczekałam, bo właśnie znalazła uniwersalnego pilota, który sterował nie tylko telewizorem zawieszonym nad kominkiem, ale także samym kominkiem (płomienie pojawiły się i zaczęły tańczyć, kiedy nacisnęła jakiś guzik), szybami okiennymi (można je było przyciemnić do odcienia nieprzejrzystego fioletu albo całkiem rozjaśnić), sprzętem grającym, a nawet kamerą ochrony w windzie. Próbowała przyciemnić oświetlenie, odpowiednio do panującego nastroju. – Mam o wiele ważniejsze problemy niż sucha skóra, rozumiesz? Ktoś nas szpieguje, Lulu. Nie tylko mnie. Ciebie też. Miałaś szpiegowski software w laptopie. I nie chcę cię niepokoić, ale jestem prawie pewna, że to Stark Enterprises. Nie mam na to żadnego dowodu… ale kto inny mógł to zrobić? Już w porządku, zajęłam się tym, ale będzie ci potrzebny nowy laptop, innej marki niż Stark. Jakby tego było mało, Gabriel Luna – pamiętasz, ten facet od skutera, który śpiewał na wielkim otwarciu, gdzie… hm… doszło do wymiany dusz? – napisał dla mnie piosenkę. A on mi się nawet nie podoba. Za to facet, który naprawdę mi się podoba… – Nagle oczy zaszły mi łzami. Ot tak -…nawet nie chciał na mnie dzisiaj spojrzeć. Więc nic mnie nie obchodzi, czy mam skórę suchą, czy wilgotną, czy w ogóle jej nie mam. No bo przecież nie wiem nawet, po co to wszystko. Po co mam być piękna, skoro nie mogę zmusić faceta, który mi się podoba, żeby chociaż na mnie spojrzał?
Lulu wstrzymała oddech. A potem popatrzyła na Katerinę i powiedziała:
– Lepiej zadzwoń po wsparcie.
Katerina skinęła głową, odłożyła pilota i sięgnęła po telefon. Na ten widok złapałam najbliższą poduszkę i schowałam w niej twarz.
– O nie! – jęknęłam. – Żadnych więcej zmian wizerunku. Nie, nie, nie! – A przy każdym „nie” waliłam głową w tę poduszkę. Jestem pewna, że doktor Holcombe by tego nie pochwalił.
Читать дальше