Marc Levy - A Gdyby To Była Prawda…

Здесь есть возможность читать онлайн «Marc Levy - A Gdyby To Była Prawda…» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

A Gdyby To Była Prawda…: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «A Gdyby To Była Prawda…»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Co można zrobić z siedzącą w waszej szafie nieznajomą kobietą? Poprosić, żeby sobie poszła? Ale to nie takie proste, zwłaszcza dla przystojnego architekta, Arthura. Bo, po pierwsze, ta kobieta jest młoda i czarująca, po drugie, twierdzi, że jej ciało znajduje się zupełnie gdzie indziej – leży pogrążone w głębokiej śpiączce w szpitalu. Lauren uważa, że tylko Arthur może jej pomóc, jako jedyna osoba, która ją słyszy i widzi w cielesnej postaci. Chociaż zaintrygowany mężczyzna ma mnóstwo podejrzeń i wątpliwości, ostatecznie poddaje się urokowi ślicznego "ducha" i przyjmuje wyzwanie. Tymczasem lekarze, zniechęceni długą, daremną walką o życie pacjentki, planują eutanazję. Przerażony Arthur wykrada ze szpitala ciało ukochanej. Następuje seria nieoczekiwanych zdarzeń…

A Gdyby To Była Prawda… — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «A Gdyby To Była Prawda…», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zamiast odpowiedzi uśmiechnął się do niej. Wiedział, że chciała spytać, jak się układało między nim a jego matką. – Mama umarła wczoraj, chociaż od tego wczoraj upłynęło już wiele lat. A wiesz, co mnie najbardziej zdumiało nazajutrz po jej odejściu? To, że domy ciągle stały na swoim miejscu, po dwóch stronach ulic, że po tych ulicach jak dawniej jeździły samochody, po chodnikach chodzili ludzie i wcale nie zdawali sobie sprawy, że właśnie zawalił się cały mój świat. Ja o tym dobrze wiedziałem, bo moje życie zmieniło się w pustkę, niczym prześwietlona klisza. Nagle miasto stało się ciche, nie słychać było żadnego dźwięku, jakby wszystkie gwiazdy spadły na łeb na szyję albo po prostu zgasły. W dzień jej śmierci, przysięgam ci, pszczoły nie wyleciały z ula, ani jedna z nich nie fruwała po rozarium, zupełnie jakby i one wiedziały. Jakżebym chciał, choćby na pięć minut, znowu być małym chłopcem, tulonym w jej ramionach i kołysanym dźwiękiem jej głosu! Poczuć znowu to drżenie wzdłuż pleców, kiedy prowadziła mnie bezpiecznie od porannych przebudzeń do wieczornego zaśnięcia, głaszcząc mi palcem podbródek. Nic złego nie mogło mi się wtedy przytrafić; nie obchodziła mnie złośliwość wielkiego Steve'a Hacchenbacha ani wrzaski profesora Mortona, że nie nauczyłem się lekcji, ani wstrętne zapachy dochodzące ze stołówki. Usiłuję ci wytłumaczyć, dlaczego, jak to określiłaś, jestem „pogodny”. Bo w życiu nie można przeżyć wszystkiego, trzeba więc przeżyć to, co najważniejsze, tę „esencję” życia. I każdy z nas ma tę swoją własną, prywatną esencję.

– Chciałabym, żeby wysłuchały cię niebiosa i pomyślały też o mnie, bo moja esencja jest jeszcze ciągle przede mną. – Właśnie dlatego nie możemy z niej zrezygnować. Trzeba wracać do domu i wziąć się do roboty. Arthur zapłacił rachunek i udali się w stronę parkingu. Kiedy doszli do samochodu, Lauren pocałowała go w policzek. „Dziękuję za wszystko” – szepnęła. Arthur uśmiechnął się, poczerwieniał i bez słowa otworzył drzwi auta. Arthur spędził prawie trzy tygodnie w bibliotece miejskiej – ogromnym neogotyckim gmaszysku wzniesionym na początku stulecia, gdzie w dziesiątkach sal pod majestatycznymi sklepieniami panuje swoista atmosfera, nieporównywalna z innymi miejscami. W salach gromadzących miejskie archiwa można często spotkać przedstawicieli najwyższych klas społecznych San Francisco, gawędzących swobodnie z nawróconymi na właściwą drogę hippisami, opowiadających sobie anegdotki i wymieniających poglądy na temat historii miasta. Arthura przypisano do sali numer 27, gdzie znajdowały się książki medyczne. Zajmował miejsce w rzędzie 48, tuż obok dzieł z dziedziny neurologii. W ciągu kilku zaledwie dni pochłonął tysiące stron na temat śpiączki, utraty przytomności i urazów czaszki. Lektura pozwoliła mu lepiej zrozumieć sytuację i stan Lauren, ale żadne z opracowań nie przybliżyło go do rozwiązania problemu. Zamykając jedną książkę, miał niezmienną nadzieję, że druga naprowadzi go na jakiś ślad. Przychodził do biblioteki zaraz po jej otwarciu, zasiadał przy swoim stoliku z mnóstwem podręczników i zatapiał się w lekturze, jakby odrabiał zadaną lekcję. Czasami przerywał czytanie, podchodził do komputera i za pośrednictwem Internetu wysyłał pytania do największych sław medycznych.

Niektórzy odpowiadali, zaintrygowani celem jego poszukiwań. Potem wracał do stolika i znów zatapiał się w lekturze. Robił sobie przerwę na lunch, szedł do bibliotecznej kafeterii z plikiem czasopism medycznych pod pachą. Kończył pracowite dni około dwudziestej drugiej, kiedy zamykano budynek. Wieczorem zastawał w domu Lauren i przy kolacji zdawał jej relację z tego, co przeczytał. Zaczynały się długie dyskusje, podczas których zapominała, że Arthur nie jest studentem medycyny. Zdumiewała ją szybkość, z jaką przyswajał sobie terminologię medyczną. Spierali się, argumentowali, dochodzili do podobnych, a czasem różnych wniosków. Dyskusje przeciągały się do późnej nocy, niekiedy aż do kompletnego wyczerpania. Wczesnym rankiem, jedząc śniadanie, Arthur przedstawiał jej plan na kolejny dzień. Nie chciał, żeby chodziła z nim do biblioteki, twierdził, że jej obecność mogłaby go rozpraszać. I chociaż nigdy nie pozwolił sobie przy niej na okazanie najmniejszych oznak rozczarowania czy zniechęcenia, a raczej wydawał się tryskać optymizmem, to obydwoje czuli, że chyba są z góry skazani na porażkę. Pewnego piątku, trzeciego tygodnia pracy, wyszedł z biblioteki wcześniej niż zwykle. W samochodzie nastawił radio na cały regulator i słuchał muzyki Barry'ego White'a. Uśmiechnięty, ruszył z piskiem opon w kierunku California Street, aby zrobić zakupy. W bibliotece nie znalazł dziś nic odkrywczego, ale zapragnął nagle przygotować uroczystą kolację. Postanowił, że nakryje wykwintnie do stołu, zapali świece, nastawi dobrą muzykę i zaprosi Lauren do tańca. Żadnych medycznych dyskusji na dzisiaj! Zachodzące słońce spowijało zatokę niesamowitym blaskiem, kiedy zaparkował samochód przed małym wiktoriańskim domem przy Green Street. Wbiegł na schody tanecznym krokiem, wykonał kilka piruetów, zanim udało mu się wprowadzić klucz do zamka, i obładowany paczkami wszedł do mieszkania. Nogą zamknął za sobą drzwi i pozbył się zakupów, zrzuciwszy je na kuchenny blat.

Lauren siedziała na parapecie w salonie. Wpatrywała się w pejzaż za oknem i nawet nie odwróciła głowy w jego kierunku.

Pozdrowił ją nieco ironicznym tonem. Jednak widać było, że popadła w podły nastrój, bo nagle zniknęła. Z sypialni dobiegł go jej złorzeczący głos:

– Nawet nie mogę trzasnąć porządnie drzwiami!

– Masz jakiś problem?! – zawołał.

– Odczep się ode mnie!

Arthur zdjął płaszcz, szybkim krokiem ruszył w stronę sypialni i wszedł do środka. Zobaczył, że stoi przy oknie z twarzą zakrytą dłońmi.

– Płaczesz?

– Jak mogę płakać, skoro nie mam łez?

– Jednak płaczesz! Co się stało?

– Nic. Nic a nic.

Chciał, żeby na niego spojrzała, ale odrzekła, by zostawił ją w spokoju. Podszedł do niej powoli, otoczył ramionami i delikatnie odwrócił, aby zobaczyć jej twarz. Spuściła głowę, ale podniósł ją, unosząc palcem brodę, i spojrzał prosto w oczy.

– Co ci jest?

– Chcą z tym skończyć!

– Kto z czym chce skończyć?

– Byłam rano w szpitalu, mama też tam była. Przekonali ją, że należy wykonać eutanazję.

– Co ty opowiadasz? Kto ją do tego przekonał?

Matka Lauren, jak zwykle co rano, przyszła do Memorial Hospital. Przy łóżku czekało na nią trzech lekarzy. Kiedy weszła do pokoju córki, psycholog, kobieta w średnim wieku, podeszła do niej i poprosiła o rozmowę w cztery oczy. Wzięła panią Kline pod rękę i posadziła na krześle. Mówiła długo i przekonująco, dysponowała mnóstwem argumentów. Próbowała przekonać panią Kline, że należy pogodzić się z tym, czego matka nie mogła zaakceptować. Lauren była tylko ciałem pozbawionym świadomości, sztucznie podtrzymywanym przy życiu z woli rodziny. Oczywiście, łatwiej jest za pomocą aparatury utrzymywać przy życiu ukochaną osobę niż pogodzić się z jej śmiercią, ale koszty takich zabiegów są zbyt wysokie dla społeczeństwa. Trzeba umieć zaakceptować nieodwracalność losu. Prawda, że to trudne, ale należy podjąć tę bolesną decyzję i nie mieć poczucia winy. Lekarze nie mogą już nic więcej zrobić. Ta decyzja nie będzie wyrazem tchórzostwa; wręcz odwrotnie, wymaga wielkiej odwagi. Doktor Clomb podkreślała wzajemne uzależnienie córki i matki i tłumaczyła tragizm takiej relacji. Pani Kline wyrwała gwałtownym ruchem rękę i energicznie potrząsała głową na znak protestu. Nie mogła i nie chciała tego zrobić. Jednak psycholog umiejętnie wyciszała emocje, zapewniając o humanitarnych i rozważnych aspektach takiej decyzji. Stosując subtelną retorykę, przekonywała, że odmowa byłaby czymś niesłychanie niesprawiedliwym, okrutnym dla niej i dla bliskich, egoistycznym i złym. Udało jej się w końcu zasiać ziarno wątpliwości. W taktowny sposób, delikatnie używała coraz mocniejszych argumentów, znalazła nawet słowa potępienia. Córka pani Kline zajmowała miejsce na oddziale intensywnej terapii, a to sprawiało, że inny pacjent nie miał szans na przeżycie, co pogrążało w rozpaczy jego rodzinę. Poczucie winy wobec innych pacjentów i ich rodzin miało więc zastąpić poczucie winy wobec własnej córki. Wątpliwości stawały się coraz większe.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «A Gdyby To Była Prawda…»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «A Gdyby To Była Prawda…» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «A Gdyby To Była Prawda…»

Обсуждение, отзывы о книге «A Gdyby To Była Prawda…» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x