Granelli cicho cofnął się do stołu operacyjnego. Sprawdził dane na ekranach i ukradkiem odłączył elektrodę od nadgarstka pacjenta. W tej samej chwili rozległ się sygnał alarmowy elektrokardiografu. Granelli rozłożył ręce.
– No, proszę! Panowie nas tu zagadują, a ten chłopaczyna czuje się coraz gorzej. Albo ten pan, który nam przeszkadza, weźmie na siebie odpowiedzialność za nieuniknione pogorszenie stanu pacjenta, albo natychmiast zaczynamy operację. Zresztą narkoza już działa i transport chorego jest wykluczony! – zakończył triumfalnie.
Nawet spod maski widać było uśmiech na twarzy Normy. Rozwścieczony Brisson groźnie wymachiwał palcem wymierzonym w Fernsteina.
– Wszyscy mi za to zapłacicie!
– Młody człowieku, wydaje mi się, że i tak mamy rachunki do wyrównania! Ale teraz proszę opuścić blok operacyjny i nie przeszkadzać nam w pracy! – rozkazał profesor i odwrócił się, nie zwracając najmniejszej uwagi na Lauren.
Inspektor Bramę schował kajdanki i ujął lekarkę za rękę. Brisson pobiegł za nimi.
– Oględnie mówiąc – odezwał się Granelli, mocując elektrodę na nadgarstku Arthura – mamy dziś niezwykłą noc.
A potem już tylko szmer aparatury zakłócał ciszę, która zapanowała w sali operacyjnej. Podane przez anestezjologa środki sączyły się z kroplówki, przenikając do krwi Arthura. Granelli sprawdził saturację i dał Femsteinowi znak, że w końcu można zacząć zabieg.
Lauren wsiadła do nieoznakowanego samochodu inspektora Erika Brame'a, Brisson pojechał z umundurowanym policjantem. Na skrzyżowaniu z California Street wozy się rozdzieliły, bo Brisson wracał do San Pedro, gdzie wciąż trwał jego nocny dyżur. Miał pojawić się w komisariacie rano i oficjalnie wnieść oskarżenie.
– Naprawdę był w niebezpieczeństwie? – zapytał inspektor.
– Wciąż jest – odparła siedząca z tyłu Lauren.
– A ten Brisson jakoś się do tego przyczynił?
– Co prawda to nie on pchnął go na tę witrynę, powiedzmy jednak, że swą niekompetencją pogorszył sytuację.
– A pani ocaliła mu życie?
– Miałam go operować, kiedy mnie pan aresztował.
– I robi pani takie rzeczy dla wszystkich swoich pacjentów?
– Tak i nie. Każdego staram się ratować, ale nie porywam chorych ze szpitali.
– Podjęła pani takie ryzyko dla obcego człowieka? – ciągnął inspektor. – Imponuje mi pani.
– A czy pan nie robi tego każdego dnia w swojej pracy? Przecież naraża się pan dla obcych?
– Owszem, ale ja jestem policjantem.
– A ja lekarzem… Samochód wjechał do Chinatown i Lauren poprosiła oficera o otwarcie okna. Wprawdzie było to niezgodne z regulaminem, ale zgodził się, bo jak na jeden wieczór miał już dość regulaminów.
– Ten facet zrobił na mnie fatalne wrażenie, ale nie miałem wyboru, rozumie pani?
Lauren milczała, wyglądając przez okno i wdychając morskie powietrze, które docierało w głąb miasta.
– To moja ulubiona dzielnica – powiedziała.
– W innych okolicznościach zabrałbym panią na najlepszą na świecie kaczkę po pekińsku.
– Do braci Tang?
– Zna pani tę restaurację?
– To moja stołówka, to znaczy była nią kiedyś, bo od dwóch lat nie miałam czasu tam zajrzeć.
– Denerwuje się pani?
– Wolałabym być teraz z nimi, w sali operacyjnej, ale Fernstein to najlepszy neurochirurg w mieście, więc nie powinnam się martwić.
– Zdarzyło się pani kiedyś odpowiedzieć na pytanie jednym słowem: tak albo nie?
Uśmiechnęła się.
– Naprawdę wycięła mu pani ten numer sama? – podjął inspektor.
– Tak!
– Samochód zaparkował przed siódmym komisariatem. Inspektor Bramę pomógł Lauren wysiąść z wozu. Kiedy weszli do budynku, przekazał ją oficerowi dyżurnemu.
Natalia nie lubiła spędzać nocy z dala od swego przyjaciela, zawsze jednak czas dłużył jej się najbardziej między północą a szóstą rano. Ale już tylko trzy miesiące dzieliły ją od emerytury. Jej stary, mrukliwy gliniarz, obiecał, że wybiorą się we wspaniałą podróż, o której marzyła od wielu, wielu lat. Późną jesienią polecą do Europy. Będą się całowali pod wieżą Eiffla, zwiedzą Paryż i wyjadą do Wenecji, żeby wreszcie stanąć przed ołtarzem i ślubować sobie przed Bogiem. Cierpliwość jest cnotą zakochanych. Nie będzie żadnych ceremonii, po prostu pójdą razem do jednej z kaplic, jakich są w tym mieście dziesiątki.
Natalia weszła do pokoju przesłuchań, żeby spisać dane personalne Lauren Kline, neurochirurga. Ta kobieta była oskarżona o kradzież ambulansu i porwanie pacjenta ze szpitala.
Natalia położyła notes na stole.
– W tej pracy oswoiłam się już z różnymi dziwactwami, ale pani bije rekordy – powiedziała, sięgając po dzbanek z gorącą kawą.
Długo przyglądała się Lauren. Przez trzydzieści lat pracy uczestniczyła w tylu przesłuchaniach, że nauczyła się rozpoznawać, kiedy podejrzani mówią prawdę, i zajmowało jej to mniej czasu, niż im popełnienie występku. Lekarka była zdecydowana współpracować z policją. Nie zamierzała ukrywać niczego poza udziałem Paula w całym tym szaleństwie. Przyznała się do zarzucanych jej czynów. Nie żałowała tego, co zrobiła, i gdyby znów znalazła się w identycznej sytuacji zachowałaby się tak samo.
Minęło pół godziny. Lauren opowiadała, a Natalia słuchała, od czasu do czasu dolewając kawy.
– Nie zapisała pani nawet słowa z moich zeznań – stwierdziła Lauren.
– Nie po to tu przyszłam, jutro rano przesłucha panią inspektor. Radzę zaczekać na adwokata, zanim komukolwiek opowie pani swoją historię. Czy pacjent ma szansę wyjść z tego cało?
– To się okaże dopiero po operacji. Ale dlaczego pani pyta?
Jeśli Lauren naprawdę ocali życie tego człowieka, to zdaniem Natalii zarząd szpitala San Pedro nie zdecyduje się wnosić oskarżenia.
– Czy nie ma żadnej możliwości zwolnienia mnie z aresztu na czas operacji? Przysięgam, że stawię się tu jutro rano.
– Przedtem sędzia musiałby wyznaczyć kaucję, a to w najlepszym wypadku stanie się po południu, chyba że pani kolega po fachu wycofa skargę.
– Na to nie ma co liczyć, nie zdołał mnie dopaść, kiedy byliśmy studentami, więc teraz z pewnością nie zmarnuje okazji, żeby się zemścić.
– Znaliście się?
– Musiałam tolerować jego towarzystwo podczas zajęć na czwartym roku.
– Rozpychał się w ławce?
– Kiedy przyszło mu do głowy, żeby oprzeć łapę na moim udzie, dostał brutalną nauczkę.
– A poza tym?
– Uważa pani, że powinnam o tym mówić pod nieobecność mojego adwokata? – Lauren uśmiechnęła się do Natalii. – Strzeliłam go w pysk na ćwiczeniach z biologii molekularnej, i to tak mocno, że echo odbiło się w całej sali.
– W akademii policyjnej skułam pewnego młodego inspektora, który próbował mnie pocałować, nie pytając o pozwolenie. Spędził upiorną noc, tkwiąc przy drzwiczkach własnego samochodu.
– Nigdy potem nie natknęliście się na siebie?
– Wkrótce bierzemy ślub! Natalia dodała, że bardzo jej przykro, ale regulamin wymaga, żeby aresztowani przebywali w celi. Lauren zerknęła na zakratowane pomieszczenie za pokojem przesłuchań.
– Ta noc jest wyjątkowo spokojna! – podjęła Natalia. – Zostawię celę otwartą. Jeśli usłyszy pani kroki, sama się pani zamknie, bo mogłabym mieć kłopoty. W szufladzie jest kawa, filiżanki stoją w szafie. Tylko proszę nie robić głupstw.
Lauren podziękowała. Natalia wyszła i wróciła do swego biurka. Sięgnęła po książkę wpisów, żeby zanotować dane zatrzymanej, która o czwartej trzydzieści pięć została doprowadzona na posterunek numer siedem.
Читать дальше