William Wharton - Niezawinione Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «William Wharton - Niezawinione Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niezawinione Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niezawinione Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka o charakterze autobiograficznym, w której Wharton opisuje przeżycia związane ze śmiercią swojej córki, zięcia i dwóch wnuczek. Dzieli się miłością, smutkiem, gniewem oraz pragnieniem doskonałej sprawiedliwości.
"Niezawinione śmierci" to powieść, która w tym samym stopniu jest afirmacją życia, co opowieścią o śmierci. To książka o życiu pogodzonym za śmiercią, o duchowej przemianie i pogłębionym rozumieniu naszych codziennych zmagań.
"Sądzę, że Wharton jest jedynym współczesnym pisarzem, który trafia wprost do czytelniczych serc i przyśpiesza ich bicie…".
"London Evening Standard"

Niezawinione Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niezawinione Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wygląda na to, że nie mają do mnie zbyt wielkiego zaufania.

Prawdopodobnie jestem za bardzo pewny siebie i tego właśnie się obawiają. To jest jak gra w szachy albo w brydża. Nie wolno zdradzić się ze swoimi myślami i uczuciami. Nigdy nie byłem w tym dobry. Powinienem więc zdać się na nich.

Wchodzimy do pokoju i idę prawie do końca stołu, pod okno.

Po drugiej stronie siedzi jakiś mężczyzna obok bardzo staroświecko wyglądającego urządzenia; poznaję, że to maszyna do stenografowania – taka, jakie nieraz widziałem na filmach. Mona siada koło mnie, a Clint Williams koło Mony. To jedyne wolne krzesła w tym pomieszczeniu. Jeden z prawników wstaje i zamyka drzwi.

Kiedy protokolant chce mnie zaprzysiąc, powstrzymuję go ruchem dłoni.

– Zanim zacznę składać zeznania, chciałbym przypomnieć wszystkim tu obecnym, że to nie inkwizycja. Moja żona i wnuk wychodzili stąd płacząc. To nie było konieczne.

Robię pauzę.

– Wszyscy jesteśmy wytrąceni z równowagi. Czasami zapewne trudno mi będzie mówić. Jeśli tak się zdarzy, proszę uzbroić się w cierpliwość i po prostu poczekać. Odkryłem, że nie potrafię równocześnie mówić i płakać. Rozumiemy się?

Siedzący wokół stołu kiwają głowami i uśmiechają się. Pochylam się do przodu i przyglądam się każdemu z nich po kolei.

– Jeśli uznam, że pytanie albo sugestia jest obraźliwa czy też niestosowna, skonsultuję się z moimi prawnikami i jeżeli oni stwierdzą, że możemy to zaskarżyć, to chociaż nie jestem pieniaczem, zrobię to. Czy wyrażam się jasno?

Odwracam się do Mony i Clinta. Widać, że nie są zachwyceni obrotem sprawy, ale oboje gorliwie kiwają głowami.

– W takim razie, wszystko wiadomo. Możemy zaczynać.

Mężczyzna siedzący naprzeciwko ma na sobie beżowy garnitur. Domyślam się, że to właśnie ma być mój inkwizytor, ponieważ tak nie może wyglądać ten straszliwy Hurtz. Ma lekką nadwagę, nienagannie skrojone ubranie i starannie uczesane, gładko przylegające do głowy włosy. Ma około pięćdziesiątki. Z tym swoim wiecznym obłudnie – spokojnym uśmieszkiem przypomina posążek Buddy.

Protokolant prosi wszystkich obecnych, żeby się przedstawili, po czym przepuszcza każde nazwisko przez swoją rozklekotaną maszynkę. Jesteśmy gotowi. Budda, czyli pan Forcher, pochyla się do przodu i przez jakieś piętnaście sekund milczy, jakby wahając się, od czego ma zacząć.

– Panie Wharton, nie chcemy pana do siebie zrażać ani przysparzać panu dodatkowych cierpień. Próbujemy tylko zebrać informacje, które pomogą nam zrozumieć tę sprawę i doprowadzić do jej polubownego rozstrzygnięcia.

– Ale ja nie zamierzam zawierać żadnej ugody, panie Forcher, wyjaśnijmy to sobie od razu. Powiedziałem o tym moim prawnikom, domyślam się jednak, że nie przekazali państwu tej informacji, choć to kluczowa sprawa.

Utykamy w martwym punkcie. Forcher szepcze coś do ucha chudemu, żylastemu, brodatemu mężczyźnie, który siedzi obok niego. Jestem prawie pewny, że to jest ten osławiony Hurtz.

Hurtz uśmiecha się, po czym zadaje mi całą serię opryskliwych, niemal obraźliwych pytań dotyczących mojego życia. Chce wiedzieć, ile zarabiam na swoich książkach.

Co to ma wspólnego ze śmiercią Kate?

Potem pałeczkę przejmuje Forcher. Jego z kolei interesuje, ile n i e zarobiłem przez większą część swojego życia.

Odkąd skończyłem trzydzieści pięć lat, pracowałem wyłącznie na własny rachunek. Utrzymywałem się z malowania obrazów. Zrozumienie tego zdaje się przekraczać możliwości pana Forchera. Usiłuje zrobić ze mnie jakiegoś włóczęgę. Z jego punktu widzenia tym właśnie jestem, włóczęgą. To nas prowadzi donikąd.

Forcher odchyla się do tyłu, rozciągając usta w tym swoim cienkim uśmieszku.

– No to może sam pan nam o sobie opowie?

– Patrzę na Monę. Wzrusza ramionami.

– Co chcecie wiedzieć?

– Po prostu chcemy pana bliżej poznać.

– A co to ma wspólnego ze śmiercią mojej córki, zięcia i wnuczek?

– O tym my zdecydujemy. Proszę mówić.

– Pamiętajcie, że jestem zawodowym powieściopisarzem. Na takie ogólne pytanie mogę udzielić trzygodzinnej, trzydniowej albo trzytomowej odpowiedzi.

– Proszę zacząć. Powiemy panu, jeśli to nie będzie to, o co nam chodzi. Jeśli będziemy mieli jakieś pytania, przerwiemy panu.

Znowu patrzę na Monę. Pochyla się do mnie i szepce:

– Nie poruszaj tematu Kate, Berta ani dzieci, dopóki wprost o to nie zapytają, a wtedy najpierw uzgodnij to ze mną.

Rozsiadam się wygodnie na krześle i kiedy mówię, patrzę w sufit albo na Monę. Uwielbiam wcielać się w rolę gawędziarza, a tutaj mam liczną i ochoczą publiczność oraz protokolanta, który zapisuje każde moje słowo. Wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale opłaciła mi się ta zabawa.

– No cóż, urodziłem się w Filadelfii, stan Pensylwania, w szpitalu Świętego Wincentego, 7 listopada 1925 roku, o godzinie piątej po południu. Ważyłem ponad cztery i pół kilograma. Kiedy się urodziłem, moja matka miała dwadzieścia, a ojciec dwadzieścia trzy lata. Przez pierwsze trzy miesiące miałem kolkę.

Robię pauzę i patrzę na Monę, potem na Forchera i po kolei na wszystkich siedzących przy stole. Żadnej reakcji. Myślałem, że już teraz mi przerwą.

Wbijam wzrok w sufit i jadę dalej, starając się nie pominąć niczego, co zapamiętałem z tych pierwszych kilku lat, i dodając to, czego dowiedziałem się z opowieści mojej mamy. Opowiadam więc, jaka była dumna, kiedy mając ledwo trzynaście miesięcy nauczyłem się korzystać z toalety, i o tym, jak mnie ubrała, żeby pojechać ze mną do swojej siostry na drugi koniec Filadelfii. Włożyła mi białe ubranko, w które od razu nawaliłem kupę. Wyjęła mi wtedy pieluchę, okręciła wokół głowy i w takim stroju zamknęła w szafie.

Pan Forcher wzdrygnął się ze wstrętem. Przynajmniej wiem, że mnie słucha.

– Naprawdę to zrobiła?

– Nie wiem. Twierdziła, że tak. Byłem za mały, żeby to zapamiętać. Ale nadal nie lubię, jak ktoś zamyka mnie w szafie.

Pierwsze śmiechy i chichoty. Już myślałem, że to tylko żywe trupy.

Nawijam w tym stylu przez trzy godziny. Czasami przerywa mi protokolant, prosząc o przeliterowanie jakiegoś słowa, czasem ktoś zadaje pytanie, ale w zasadzie brnę przez własne życie bez większych przeszkód. Przychodzi mi do głowy, że byłaby z tego wspaniała autobiografia – pod przysięgą. Zatytułuję ją Przesłuchanie. Będę musiał poprosić o kopię protokołu. Chyba nie mogą mi odmówić.

Około 12.15, kiedy dochodzę do tego, jak w pierwszej klasie szkoły średniej rzuciłem nauczycielowi matematyki na głowę zbuka, i to z trzeciego piętra, Mona podtyka mi pod nos swój zegarek.

Przerywam. Czas na obiad. Wszyscy szurają krzesłami i nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem, bez słowa wychodzą z pokoju. Chyba trochę przesadziłem z tym zbukiem. A może oni po prostu nie wiedzą, co to jest zbuk?

Mona, Clint i ja czekamy w pokoju, aż wszyscy wyjdą. Clint z trudem się powstrzymuje, żeby się nie roześmiać.

– Jezu, z początku bałem się, że to chorobliwe, ten twój słowotok, ale niech mnie cholera, jeśli im się to na coś przyda.

Mona zamyka drzwi.

– Myślałam, że się posiusiam w majtki, jak im opowiadałeś o tej końskiej nodze, którą podrzuciłeś pod werandę sąsiada.

Wychodzimy. Rosemary i Wills siedzą w poczekalni. Byli w muzeum przyrodniczym. Po południu wybierają się do zoo.

Po obiedzie wracamy na drugą turę przesłuchania. Zaczyna się nie najgorzej. Przerwa musiała im dobrze zrobić, ponieważ zadają kilka uzasadnionych i trudnych pytań. Za każdym razem, kiedy mam wątpliwości, oglądam się na Monę. Zazwyczaj kiwa przyzwalająco głową, ale czasami zgłasza sprzeciw i wtedy wszyscy zaczynają się kłócić. Dochodzi do paru naprawdę ostrych starć.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niezawinione Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niezawinione Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


William Wharton - Dad
William Wharton
William Wharton - Birdy
William Wharton
William Wharton - Ever After
William Wharton
William Wharton - A Midnight Clear
William Wharton
William Wharton - Houseboat on the Seine
William Wharton
William Wharton - Franky Furbo
William Wharton
William Wharton - Last Lovers
William Wharton
William Wharton - Scumbler
William Wharton
William Wharton - Tidings
William Wharton
William Wharton - Shrapnel
William Wharton
William Wharton - The WWII Collection
William Wharton
William Wharton - The Complete Collection
William Wharton
Отзывы о книге «Niezawinione Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Niezawinione Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x