William Wharton - Niezawinione Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «William Wharton - Niezawinione Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niezawinione Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niezawinione Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka o charakterze autobiograficznym, w której Wharton opisuje przeżycia związane ze śmiercią swojej córki, zięcia i dwóch wnuczek. Dzieli się miłością, smutkiem, gniewem oraz pragnieniem doskonałej sprawiedliwości.
"Niezawinione śmierci" to powieść, która w tym samym stopniu jest afirmacją życia, co opowieścią o śmierci. To książka o życiu pogodzonym za śmiercią, o duchowej przemianie i pogłębionym rozumieniu naszych codziennych zmagań.
"Sądzę, że Wharton jest jedynym współczesnym pisarzem, który trafia wprost do czytelniczych serc i przyśpiesza ich bicie…".
"London Evening Standard"

Niezawinione Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niezawinione Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Żałuj, że nie widziałeś, jak grał w piłkę albo kosza. Wołaliśmy na niego: Nigdy – się – nie – poddawaj – Woodman.

– Teraz najważniejsze, Steve, mógłbyś mi pomóc? Bert powiedział, że mogę na ciebie liczyć. Muszę zobaczyć te ciała i zrobić zdjęcia. Włosy mi stają dęba, kiedy o tym myślę, ale o to właśnie prosił Bert.

– No, mogę zadzwonić do Johna z kostnicy w Dallas i pojechać tam z tobą. Najpierw jednak coś zjedzmy.

– Chciałbym, żebyś zatrzymał to dla siebie, Steve. To wszystko może wyglądać na jakiś obłęd, nie chce mi się każdemu tłumaczyć.

– Zadzwonię z telefonu na górze.

Zjadamy olbrzymie śniadanie, składające się z kilku patelni przepysznej jajecznicy. Rosemary mówi mi, że Danny postanowił natychmiast zabrać Willsa do Los Angeles. Wyjechali przed godziną. Jest mi przykro. Chciałem porozmawiać z Willsem, chciałem, żeby wiedział, co czuję. Jednak zgadzamy się, że to było najlepsze rozwiązanie. Willsowi cały ten pogrzeb jest potrzebny akurat tak jak nam.

W tym czasie zewsząd zaczynają zjeżdżać się goście: przyjaciele Kate ze Szkoły Amerykańskiej w Paryżu, nauczyciele i uczniowie, przyjaciele z Niemiec, ludzie, których w ogóle nie znamy.

Telefon nie milknie ani na chwilę. Znajomi Berta i Kate przybywają z najróżniejszych części Stanów – z Minneapolis, Connecticut, Florydy, Nowego Jorku. Za każdym razem, kiedy odzywa się telefon, nasłuchuję, kto dzwoni. Nigdy ci, na których czekam.

Przychodzi także mnóstwo telegramów. W większości są zaadresowane do nas, wszyscy są wstrząśnięci, ale bardzo mili i współczujący. Jednak i w korespondencji nie ma nic od tych, których reakcji oczekiwałem.

Prawie wszyscy przyjaciele Woodmanów pochodzą z najbliższej okolicy i zjawiają się nieodmiennie obładowani pieczonymi kurczakami, szynkami, ciastami, słowem – całą garmażerią.

Wyglądałoby to jak jakiś wielki piknik, gdyby nie to, że rozmowy są prowadzone przyciszonym głosem. Wszyscy zachowują się tak, jakby się znali od urodzenia. Prawdziwa tragedia zbliża ludzi do siebie, tak jak wspólna walka na wojnie, kiedy każdy jest ze śmiercią za pan brat.

Naczynia trzeba zmywać samemu w wielkim kuchennym zlewie. Właśnie skończyłem to robić, kiedy dostrzegam Steve'a, który stoi przy drzwiach wejściowych i daje mi jakieś znaki. Podchodzę do niego.

– John mówi, że ciała są u koronera, ale jeżeli nam zależy, przewiezie je do kostnicy. Mówi, że wyglądają naprawdę strasznie i że odradzałby pokazywanie ich rodzinie.

– Co mu powiedziałeś?

– Nic. Umówiliśmy się na pierwszą. Może być?

– Dzięki, Steve. Tymczasem wezmę się za model nagrobka.

– Ojciec miał wszystkie potrzebne narzędzia. Są w szopie, z tyłu. Ale nie musisz tego robić teraz. To może zaczekać.

– Kiedy ja chcę to robić. Wolę być w szopie niż w domu, gdzie wszyscy ciągle rozmawiają o wypadku. Potrzebuję trochę samotności. To będzie moja wymówka.

Steve prowadzi mnie do warsztatu. Narzędzia wiszą na gwoździach wbitych w deski, każde obrysowane na ścianie w ten sposób, żeby wiadomo było, gdzie je należy odwiesić i żeby ojciec Steve'a wiedział, którego brakuje. Mając trzech synów, musiał mieć sprzęt na oku.

Steve przynosi odlew i kilka noży. Sprząta ze stołu, a zbędne narzędzia wiesza na swoich miejscach.

– Tu powinno być ci wygodnie. Nie masz pojęcia, jak bardzo jesteśmy ci wdzięczni, że to robisz.

To mówiąc, zostawia mnie samego. Zastanawiam się, czy wierzy, że robiłbym to, gdyby nie śmierć tylu osób z naszej rodziny.

Z pewnością jest tak samo wytrącony z równowagi jak ja. U cukrzyka taki szok może spowodować ciężkie powikłania. Mam nadzieję, że Bert wiedział, co robi, kiedy prosił mnie, żebym zwrócił się do Steve'a o pomoc.

Ranek spędzam na rzeźbieniu, aż z laku powoli zaczyna wyłaniać się model nagrobka. Wokół tarczy umieszczam słowa wiersza. Z gwoździa robię gnomon. Imię Berta rzeźbię na godzinie dwunastej, Kate na szóstej, Mii na dziewiątej, a Dayiel na trzeciej.

Wszystkie nacięcia wypełniam złotą farbą, którą znalazłem w jednej z szafek. Całość bardziej przypomina roczny kalendarz niż zegar słoneczny.

Gotowe dzieło wygląda mało żałobnie, ale bardzo poprawia mi nastrój – przynajmniej coś zrobiłem. Pomaga mi wyrazić, choćby w przybliżeniu, to, co mógł mieć na myśli Bert, kiedy mówił o czasie. Czas jest to coś, co my, ludzie, po prostu sobie wymyśliliśmy.

Kiedy pracuję, zdaje mi się, że wyczuwam obecność Berta, ale nic nie widzę i nic nie słyszę. To tylko moja wyobraźnia.

Czasami ten i ów zagląda do szopy, ale ja nawet nie sprawdzam, kto. Nie zdarza się to często, więc pewnie Steve uprzedził, że chcę być sam.

Przychodzi Rosemary. Siada przy mnie i przez chwilę przygląda się mojej pracy. Patrzymy na siebie, uśmiechamy się, ale nie rozmawiamy. Myślę, że mówienie sprawia jej taką samą trudność jak i mnie. Rosemary dotyka lekko mojego ramienia i odchodzi. Obracam model na wszystkie strony i obserwuję, jak reaguje na zmieniające się oświetlenie. W końcu uznaję swoje dzieło za skończone. Akurat wchodzi Steve.

– Powinniśmy coś zjeść, zanim pojedziemy do Dallas. Dzwonił John, że udało mu się przewieźć ciała, ale koroner nie był zachwycony.

– Uwierz mi, Steve, musimy to zrobić. Przypuszczam, że żaden z nas nie jest tym zachwycony, ale to sprawa, którą po prostu trzeba załatwić. Nie mamy wyboru. Mam ze sobą aparat, ale nie zostało mi już dużo filmu. Czy w Dallas można gdzieś kupić film?

– Jasne, wezmę też swój aparat. Dostaniemy tam wszystko, co potrzeba. W tym samym miejscu można wywołać film i zamówić odbitki. Możemy nawet wszystko dać na ekspres. Pojedziemy tam zaraz, jak zrobimy zdjęcia.

– Dobrze. Trochę tu posprzątam i zaraz jestem. Czy w Dallas znajdziemy jakieś miejsce, gdzie zajmują się obróbką marmuru i granitu?

– Jest taka firma, nazywa się Capitol Monuments. Zamawialiśmy u nich tablicę na grób ojca. Możemy tam wstąpić, jak będziemy wracali od Johna. Albo możemy tam pojechać, kiedy będą wywoływali film. Jutro wszystko będzie zamknięte. Wiadomo, niedziela.

– Tak właśnie zrobimy. Za parę minut będę w domu.

W domu gwarno jak w ulu. Wszyscy są tacy przejęci i tacy zadowoleni, widząc siebie nawzajem, że bardziej to przypomina ślub niż pogrzeb. Rzucam ogólne „dzień dobry”, starając się nie wyjść na hipokrytę, a zarazem nie urazić niczyich uczuć. Nie jestem już taki rozbity jak wczoraj. Rosemary też jest w lepszej formie. W oczach tych ludzi musimy być najbardziej nieczułymi rodzicami i dziadkami, jakich nosi ziemia. Wyręcza nas Camille.

Przyjechała z Samem dziś rano i właściwie nie przestaje płakać.

Dziewczynki traktowała jak własne córki – tak często przyjeżdżała ze Stuttgartu, żeby się nimi zaopiekować pod nieobecność Berta i Kate. Zaczynały się nawet rozumieć z Kate, chociaż to dwie zupełnie różne osobowości. Twarz Camille jest spuchnięta i mokra jak po długim biegu.

Cieszę się z przyjazdu naszego najstarszego syna, Matta, i jego żony, Juliette. Matt ma zaczerwienione oczy i prawie się nie odzywa. Juliette robi, co może, żeby podtrzymać go na duchu. Tak więc, mamy tu całą naszą rodzinę, oprócz Kate, Berta, Mii i Dayiel. Po raz pierwszy odczuwam ich brak jako stratę nie tylko jakościową, ale także ilościową. Unicestwiona została prawie połowa naszej genetycznej przyszłości, to jest, przyszłości Rosemary i mojej. Dotąd nie brałem tego pod uwagę. Pozostała rozległa, pusta przestrzeń.

Nie miałem pojęcia, że zjedzie się tutaj taki tłum. Okazuje się, że między lotniskiem w Portland i Falls City kursuje teraz bezpośredni autobus. Transportem nowo przybyłych zajmują się siostra Berta, jego brat, Jim, oraz kilkoro przyjaciół i sąsiadów. Do Falls City nie tak łatwo trafić, jeśli się nie wie, gdzie to jest.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niezawinione Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niezawinione Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


William Wharton - Dad
William Wharton
William Wharton - Birdy
William Wharton
William Wharton - Ever After
William Wharton
William Wharton - A Midnight Clear
William Wharton
William Wharton - Houseboat on the Seine
William Wharton
William Wharton - Franky Furbo
William Wharton
William Wharton - Last Lovers
William Wharton
William Wharton - Scumbler
William Wharton
William Wharton - Tidings
William Wharton
William Wharton - Shrapnel
William Wharton
William Wharton - The WWII Collection
William Wharton
William Wharton - The Complete Collection
William Wharton
Отзывы о книге «Niezawinione Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Niezawinione Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x