Tak więc przekonałem Buccieriego, że najlepiej będzie, jeśli obydwie strony wymienią uścisk dłoni. Minuta rozmowy i na tym koniec. Wróciłem do kasyna i mówię do Sachsa:
– Jest w swoim pokoju.
Al podniecił się, gdy to usłyszał, i urządził potajemne spotkanie tak, że aż trudno uwierzyć.
Oto co wymyślił: czekał na zapleczu kuchni Aku Aku, która o tej porze była zamknięta i pusta. Kropka. Musiałem przeprowadzić Buccieriego z windy przez pustą jadalnię Aku Aku, tak żeby nikt go nie widział. Weszliśmy przez wahadłowe drzwi do pustej kuchni. Sachs czekał tam na nas.
Stanąłem przy drzwiach, aby Buccieri nie zapomniał, gdzie się znajdują. Gdy Buccieri ruszył w stronę Sachsa, ten podbiegł do niego z wyciągniętymi rękami i wziął go w objęcia. Pamiętaj, że Sachs to dyrektor hotelu i kasyna Stardust i nigdy wcześniej nie spotkał Fiorego.
Opuszczając kuchnię, słyszałem jeszcze ich głosy w martwej ciszy. Słyszałem, jak Sachs mówi do Buccieriego:
– Strasznie mi miło. Jestem naprawdę szczęśliwy. Nigdy tego nie zapomnę. – A potem dodaje: – Jest mi niezmiernie miło, że Frank ze mną pracuje. Wiem, że jest dla pana jak syn.
Buccieri zupełnie poważnie oświadcza:
– Myli się pan.
– Nie bardzo rozumiem?
– On nie jest dla mnie jak syn. On jest moim synem.
To były ostatnie słowa, jakie słyszałem. Buccieri wkrótce wyjechał. Po pewnym czasie napięcie opadło i wróciłem na salę gier”.
„Tony potrafił zaleźć człowiekowi za skórę”.
Tony Spilotro był dziesięć lat młodszy od swego serdecznego przyjaciela Franka Rosenthala, ale do 1971 roku ich życie biegło osobliwie równoległym torem. Obaj stali się postaciami publicznymi, dając się poznać z jak najgorszej strony. Obaj wielokrotnie trafiali do aresztu: Mańkut za serię drobnych wykroczeń, a Tony za serię wykroczeń znacznie drobniejszych niż te, które rzeczywiście popełnił. Obaj dochodzili sądownie odszkodowań od władz za czas spędzony w aresztach. Ponieważ w Chicago grunt zaczął się im palić pod nogami, obydwaj postanowili zmienić swoje życie, wyjeżdżając na Zachód.
W 1971 roku Tony nadal mieszkał w Chicago, gdzie szybko stał się najpewniejszym kandydatem na przywódcę grupy sobie podobnych gangsterów.
„Po załatwieniu McCarthy'ego i Miraglii – wspomina Frank Cullotta – Tony bardzo szybko awansował. Najpierw zaczął pracować dla Szalonego Sama DeStefano jako poborca. Szalony Sam był tak obłąkany, że kiedyś przypiął swego szwagra kajdankami do kaloryfera, stłukł go na kwaśne jabłko, kazał swym ludziom odlać się na niego, a potem pokazał biedaka rodzinie podczas kolacji.
Później Tony przeniósł się do Phila Alderisia. Muszę przyznać, że to właśnie Phil z Milwaukee przygotował Tony'ego do roli gangstera. Phil był wspaniałym specjalistą od zarabiania pieniędzy. Jako pierwszy wpadł na pomysł szantażowania bukmacherów. Dotąd tylko bukmacherzy obsługujący wyścigi konne płacili «podatek uliczny». Phil zmienił ten zwyczaj i zaczął doić wszystkich na lewo i prawo.
Około 1962 lub 1963 roku Tony został na pewien czas poręczycielem w sądach. Trudno uwierzyć, ale to prawda. Mógł obchodzić sądy w okręgu Cook. Szperać w biurkach. Sprawdzać w rejestrze spraw. Załatwili mu to ludzie mafii. Pracował z Irwinem Weinerem, przy South State Street. Weiner wyciągał za kaucją wszystkich. Składał poręczenia za ludzi Phila z Milwaukee, Joeya Lombarda i Turka Torella.
Tony miał sześciu lub siedmiu ludzi, którzy obstawiali w jego imieniu w różnych biurach. Pożyczał też forsę na lichwiarski procent. Pewnego dnia przyszedł do mnie do domu i dał mi sześć tysięcy dolarów ze skoku, który razem zrobiliśmy. Rzekł wtedy:
– Wiesz, Frank, to kupa forsy. Może zainwestujesz ją tak jak ja i wejdziesz do lichwiarskiego interesu? Ulokowałem już trochę szmalu na ulicy. Nie proponuję, byś włożył wszystko, co masz, ale może zainwestujesz, powiedzmy, cztery tysiące. Mógłbyś z tego wyciągać cztery setki tygodniowo, a gdybyś potrzebował tych czterech kawałków, w każdej chwili mógłbym je wycofać.
Nie miałem specjalnej ochoty dawać mu czterech tysięcy, więc zaproponowałem dwa. Tony się zgodził, ale przypomniał mi, że mamy tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty pierwszy rok i na rynku brakuje forsy, a to oznacza duży popyt. Myślał, że mnie tym rozśmieszy.
W każdym razie dałem mu dwa kawałki i Tony obracał nimi na ulicy. Co tydzień otrzymywałem swoje dwieście dolarów w gotówce. Oprócz tego kontrolowaliśmy księgi podległych nam lichwiarzy i dostawaliśmy część ich dochodów, tak więc wszystko nieźle funkcjonowało. Z wydawaniem pieniędzy także nie miałem kłopotów. Zawsze podobały mi się nowiutkie auta. Sprzedałem więc swojego dwuletniego forda z wielkim silnikiem, poszedłem do salonu cadillaca w Hope Park i kupiłem błękitnego coupe de ville. Zawsze chciałem mieć ten model.
Któregoś wieczoru Tony zabrał mnie do North Avenue Steak House przy Mannheim Road, będącego własnością mafii. Tam chciał mnie przedstawić paru grubym rybom. I wtedy właśnie postanowiłem przenieść się do innego oddziału.
Jackie Cerone stał przy barze z Szalonym Samem DeStefano i jakąś blondynką. Wszyscy troje byli urżnięci, a nie ma człowieka bardziej nieznośnego niż urżnięty Jackie Cerone. Gdy weszliśmy do środka, zapytałem Tony'ego, co to za krzykliwy łysy kutas stoi przy barze.
Chyba powiedziałem to dość głośno, bo Tony mnie upomniał i wyjaśnił, kim są tamci dwaj. Niemal w tym samym momencie Cerone złapał kelnerkę za ramię i kazał jej obciągnąć sobie druta. Gdy odmówiła, Cerone trzasnął ją w twarz i wypędził z restauracji.
Potem podszedł do nas Szalony Sam DeStefano i zaczął opowiadać, jakim to głupkiem jest Jackie Cerone. Szalony Sam też się wtedy nieźle urżnął. Teraz podchodzi do nas Cerone i pyta Tony'ego, kim jest jego przyjaciel, czyli ja. Tony przedstawia mnie. W ten właśnie sposób poznałem Jackiego Cerone.
Zostaliśmy tam tylko godzinę. Cerone i DeStefano awanturowali się i hałasowali na wszelkie możliwe sposoby. Jackie był strasznym ordynarnym ciemniakiem. Obłapiał każdą przechodzącą obok dziewczynę. Nie obchodziło go, czy jest sama, czy przyszła z innym facetem.
Przebywanie w jego towarzystwie stawało się po prostu krępujące. Człowiek stale musiał się mieć na baczności. Trzeba było trzymać język na wodzy. Staliśmy więc jak głupki, śmialiśmy się z jego dowcipów i pozwalaliśmy, by czuł się jak gwiazdor. W końcu wyszliśmy. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy gdzie indziej, byle tylko uciec od tej dwójki.
Pozwoliłem, by obracano moją forsą jeszcze przez dwa miesiące, ale wkurzała mnie konieczność włażenia mafiosom do dupy, ciągłego gryzienia się w język i wysłuchiwania ich żądań, bym pozbył się swego wozu. Tony naprawdę chciał być mafijną grubą rybą. Ja nie.
I w końcu powiedziałem sobie: pierdol to towarzystwo. Pierdol tych facetów! Poinformowałem Tony'ego, że mam zamiar zacząć działać na wschodzie.
– O czym ty mówisz? – zapytał.
Powiedziałem mu, że zależy mi na utrzymaniu kontaktów z jego paczką, ale oni niewiele robią, a ja chcę działać. Pozostaliśmy dalej bliskimi przyjaciółmi, ale ja zacząłem kręcić się po East Side ze swoimi ludźmi”.
*
Oto opinia emerytowanego agenta FBI, Williama Roemera, który śledził błyskawiczną karierę Spilotra w latach sześćdziesiątych:
„Tony potrafił zaleźć człowiekowi za skórę. Był wówczas poręczycielem. Pewnego dnia po wyjściu z sali gimnastycznej spostrzegłem, że mnie śledzi. Jechał zielonym oldsmobilem. Świetnie sobie radził. Trzymał się daleko z tyłu, ale w końcu zauważyłem, iż zawrócił parę razy i domyśliłem się, że jedzie za mną. Zmusiłem go do jazdy do Parku Kolumba, gdzie zaczekałem w odludnym miejscu.
Читать дальше