Do czego jest zdolny zakochany mężczyzna? Do wszystkiego, okazuje się.
Tatuś ze stoickim spokojem demolował dom, przestawiając meble zgodnie z ruchem małego paluszka zielonookiej joginki. Kupował lusterka, czerwone róże i inne akcesoria potrzebne Elwirze, która była dyplomowaną projektantką tego typu wnętrz.
Przez dom przewinął się różdżkarz. Zgodnie z jego instrukcjami meble po raz kolejny zmieniły swoje miejsca.
Elwirze udało się przekonać tatkę do całkowitej rezygnacji z dotychczasowego trybu życia i niezbyt zdrowych przyzwyczajeń. Alkohol został wyklęty w naszym domu, zniknęło z niego także mięso i drób.
Zakochany Szekspir, a nawet Romeo – to przy naszym tatku kompletne zera. Jego miłość przenosiła nie tylko góry, ale i kanapy. Miłość totalna.
Poszłyśmy z Fredzią do kuchni, a tam Honorata właśnie przygotowywała na obiad warzywa gotowane na parze i do tego zieloną herbatę.
Jak ja po czymś takim mam zdać egzaminy? Głowa mnie ciągle boli z głodu. Molasek przynosił mi w tajemnicy batoniki, a Honorka usiłowała wcisnąć trochę masła na warzywa. Niestety, wpadła. Zobaczyła to Elwira i strasznie się zasmuciła, że w czasie egzaminów będę miała zamulony umysł. Prawie płakała i mówiła do taty:
– Wyobrażasz sobie te potworne grudki cholesterolu, które osiadają na ścianach jej tętnic?!
Tata wyobraził sobie, przejął się i opieprzył gosposię za zamulanie moich żył.
Usłyszawszy o tym, babcia była przerażona. Poszła do taty i próbowała mu przemówić do rozumu. Tłumaczyła, że w takiej ważnej chwili, jaką są egzaminy, nie można totalnie zmieniać mi diety. Ja jedna powinnam być wyłączona z tych eksperymentów kulinarnych. Tatuś strasznie się oburzył i oskarżył Frytkę o wstecznictwo i dziewiętnastowieczne przesądy.
– Oczyszczony umysł jest naprawdę wydajny. A jedząc te wszystkie masła i śmietany, wykorzystujemy zaledwie niewielki ułamek możliwości naszego mózgu – klarował babci.
Ta zaś usiadła i patrzyła na niego jak na wariata. Co znaczą jednak wychowanie i maniery. Babcia, zamiast zrugać tatkę jak burego kota, spokojnie i powoli usiłowała mu wytłumaczyć, że ona nie ma nic przeciwko temu, nie neguje jego racji; prosi tylko o jedno: żeby mnie poddać tej kuracji trochę później. Najlepiej po egzaminach.
Tata nawet nie chciał o tym słyszeć. Właśnie teraz jest mi najbardziej potrzebny sprawny umysł i trzeba działać natychmiast, by uruchomić maksimum jego możliwości.
Fredka wyszła ze mną na ganek.
– Czuję, że osiwieję. Zaraz – powiedziała i klapnęła na schodek.
– Babciu, nie przejmuj się tak bardzo. Jakoś sobie poradzę – usiłowałam ją pocieszyć.
Gdybym wiedziała, że sytuacja rozwinie się w tym kierunku, nigdy bym w to babci nie wmieszała. Wyglądała, jakby miała zaraz dostać zawału.
– Zadzwonię po Artura. Niech przyjedzie po ciebie – zaproponowałam i szybko pobiegłam do telefonu. Bałam się, że babcia się nie zgodzi, by zawracać Turkowi głowę.
Dopadła mnie, kiedy już kończyłam rozmowę.
– Daj! – Nieomal wyrwała mi słuchawkę. – Chcę z nim pomówić.
Wzrokiem pokazała drzwi i zaczęła coś prędko nadawać.
Wyszłam zmartwiona. Babcia starała się oszczędzać czas Artura i kiedy mogła, jeździła autobusami.
Turek był wziętym tłumaczem. Miał dużo zleceń. Zarabiał, jak mówiła Fredka, na konfitury. Dzięki jego niemałym jak na emeryta dochodom mogli sobie pozwolić na wakacje za granicą, dobry samochód i obiadki w restauracjach. Tym razem jednak wydawało mi się, że babcia przesadza, jej zdrowie było ważniejsze, i myślę, że Artur by się ze mną zgodził.
Kiedy wróciła, zaproponowałam, że poproszę tatę, by ją odwiózł.
– Nie trzeba, Artur przyjedzie – zakomunikowała lakonicznie.
Kamień spadł mi z serca. Poszłyśmy do kuchni. Chciałam dać babci coś do jedzenia. Wszędzie walało się tofu pod różnymi postaciami i inne świństwa. Nie było nawet normalnego chleba, tylko jakiś surogat z kukurydzy. Podrapałam się w głowę. Pierwszy raz w życiu nie wiedziałam, co z czym połączyć, aby skomponować w miarę jadalny posiłek. Babcia popatrzyła i też się poddała.
– Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Co to jest? – wskazała na kleistą maź w lodówce.
– Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– A jak sobie z tym radzi Honorata?
– Honorata jest na skraju załamania nerwowego. Wiesz, babciu, jak ona lubi gotować. I jeść. Pocieszamy się tylko, że tatusiowi kiedyś musi się znudzić pszenica i proso, kukurydza i miso jako podstawa pożywienia. Może też znudzi mu się zielonooka Elwira…
Artur pojawił się po godzinie. Siedziałyśmy na tarasie i piłyśmy wodę z miodem. Zaproponowała ją nam Elwira, zachwalając jako najlepszy środek na nerwy i stres.
Turek wszedł furtką i znieruchomiał, gapiąc się na scenkę, która rozgrywała się w ogrodzie.
Elwira i tatuś siedzieli w lasku. Przybrali niewyszukaną pozycję lotosu. Oddychali głęboko i co jakiś czas, tonem wznoszącym się i opadającym, mówili na wydechu: „Ah Ah Ah”.
Patrzyłam na to obojętnie. Na mnie nie robił już wrażenia tatuś oczyszczający swój organizm za pomocą dźwięku.
– Co oni wyprawiają? – zapytał cicho Artur.
– Świrują – powiedziała twardo Fredzia.
Artur wszedł do domu, a my za nim.
– Dawno mu się pogorszyło?
– Będzie z tydzień – poinformowałam go z rezygnacją.
Pocałował mnie w czoło i zaczął wyciągać z kieszeni czekolady, batoniki, zestawy witamin, gorące kubki i tym podobne artykuły spożywcze.
– Bierz szybko i schowaj w swoim pokoju – szepnął konspiracyjnym głosem.
Nie musiał mi tego dwa razy powtarzać. Złapałam te dobra wszelakie jak zagłodzona wiewiórka i zniknęłam w swoim pokoju. Wróciłam po minucie, żując z lubością kawałek nugatu.
– Tylko się podziel z Paulina.
– No wiesz, Frytko!
– Robisz wrażenie zagłodzonej – usprawiedliwiała się Fredzia.
– Urządzimy sobie zaraz ucztę – zapowiedziałam.
– Jutro też wpadniemy, aby się dowiedzieć, jak ci poszły egzaminy – powiedziała głośno babcia, wychodząc na taras, i mrugnęła lewym oczkiem.
Artur zaś popatrzył na mnie i powiedział po łacinie:
– Sapienti sat.
Znałam to powiedzenie. „Mądry wie”. Wiedziałam.
Egzamin z polskiego poszedł mi po prostu świetnie.
Elwira przygotowała dla mnie energetyczne śniadanko złożone ze zmiksowanych warzyw, soku z marchwi i zielonej herbaty. Wypiłam tylko herbatę, warzyw spróbowałam, ale bez soli i masła smakowały jak stara ścierka, więc odłożyłam widelec.
Elwirka strasznie się zmartwiła:
– Nie smakuje ci?
– Smakuje, ale, wiesz, nie mogę jeść, nerwy mnie zżerają – powiedziałam i szybko wybiegłam z domu.
W furce Molasego czekała na mnie kanapka z szyneczką, pomidory i kawa w termosie. Opracowaliśmy sobie tę akcję wcześniej. Zjadłam to wszystko w ekspresowym tempie i pełna energii, niekoniecznie Kundalini, napisałam na egzaminie błyskotliwą, mam nadzieję, rozprawkę.
Zadowolona, opuściłam salę jedna z pierwszych.
Pod szkołą czekała na mnie babcia z Arturem i Paulinką. Tatuś nie mógł przyjechać, miał jakieś nagrania. I bardzo dobrze, bo poszliśmy do knajpy w pobliżu szkoły. Zamówiłyśmy tam z Paulą połowę karty dań. Babcia tylko się śmiała.
Nie dałyśmy rady zjeść wszystkiego. Nadwyżki nam zapakowano. Potem w domu podzieliłyśmy się nimi z Honoratą, biedną Honoratą, która w ostatnim tygodniu schudła trzy kilo. To oczywiście był jakiś sukces, ale przez nią zgoła niepożądany.
Читать дальше