Stanisław Grzesiuk - Na marginesie życia

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Grzesiuk - Na marginesie życia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Na marginesie życia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na marginesie życia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opowiada historię dramatycznych zmagań głównego bohatera z gruźlicą, która była "pamiątką" po obozie koncentracyjnym. Grzesiuk, mimo trudnego położenia, nie poddaje się, stara się sobie radzić, zachowuje poczucie humoru. To historia opowiedziana w iście Grzesiukowym stylu – prawdziwym, czasem brutalnym, ale lekkim i dość nonszalanckim, jak przystało na wychowanka przedwojennego Czerniakowa.
"Wikipedia"

Na marginesie życia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na marginesie życia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przeciwstawiliśmy się wszyscy, gdy doktor chciał przenieść Heńka do pokoju dwuosobowego – „żebyśmy mieli spokój”. Oświadczyliśmy, że w sanatorium nie można myśleć tylko o własnej wygodzie. Może i nam kiedy inni chorzy pomogą. Jeśli Heniek pójdzie do małego pokoju, to gdy dostanie ataku, a drugi chory w pokoju się nie obudzi, może do rana „wykorkować”. Po kilku dniach Heńka przesłano do Instytutu w Warszawie.

Następnym, który krótko leżał w naszym pokoju, był Edek. Typ chuligański, który wszystko i wszystkich lekceważył. Młody, źle wychowany chłopak. Na każdą grzecznie zwróconą uwagę miał zawsze obelżywą odpowiedź.

Gdy ordynator przychodził na obchód, każdy chory siadał lub leżał na wznak z rękami wyłożonymi na koce. Tylko Edek przybierał najdziwniejsze pozycje i na pytania doktora odpowiadał burkliwie.

Pewnego dnia w czasie obchodu Edek leżał na boku, z podciągniętymi pod siebie nogami, przykryty kocami tak, że widać było tylko czoło i oczy. Gdy doktor stanął przy jego łóżku, nie zmienił pozycji, a na pytania nie odpowiadał wcale. Kiedy doktor powtarzał pytanie, odpowiadał krótko i burkliwie. Gdy doktor wyszedł, wszyscy zaczęli mówić Edkowi „kazanie”.

– Widzisz, Edziu, w życiu obowiązuje człowieka grzeczność względem innych ludzi, z którymi musi się stykać. Doktor jest tym człowiekiem, który chce ci przywrócić zdrowie. Za to należy mu się szacunek. Szczególnie wtedy, gdy jest na obchodzie. Są tu ludzie starsi od ciebie, na stanowiskach, a popatrz: kiedy wchodzi doktor, każdy odkłada na bok gazetę, książkę czy robótkę, siada lub leży z rękami na wierzchu. Tylko ty postępujesz inaczej. Zachowujesz się tak, jakbyś doktorowi robił łaskę.

Edzio długo leżał cicho, wreszcie wybuchnął niecenzuralnymi słowami. – Ty, g…rzu – odezwałem się ostro – jak my do ciebie grzecznie, to i ty bądź grzeczny!

Kończąc powiedziałem, że jeśli jeszcze raz tak się do nas odezwie, to dostanie w „dziób”.

– Tylko nie w „dziób” – odciął się Edzio. – Pan jeszcze nie wie, jak ja biję…:

Wyskoczyłem z łóżka i już byłem przy nim.

– Ty, chuligan, no pokaż, jak ty bijesz. No, rusz się, pokaż prędzej! Gdy mimo mojej prośby Edek nie chciał wstać, klnąc wróciłem do swojego łóżka.

W południe oddziałowa powiedziała mi poufnie, że Edek był u ordynatora. Skarżył się i prosił o przeniesienie do innego pokoju.

Taki wielki cwaniak, a skarżyć się poszedł!

Wieczorem Edek przeniósł się do innego pokoju, a na jego miejsce przyszedł inny chory.

Po dwóch tygodniach, w niedzielę, Edek wyszedł do miasta i wrócił na gazie.

Stałem na korytarzu, gdy on wracał z łazienki. Stanął i patrzy na mnie. Nie uchylam się i też patrzę spod przymrużonych powiek prosto w jego oczy. „Będzie draka – pomyślałem. – Edek na gazie, będzie się chciał odegrać za poprzednią porażkę. Nie szkodzi, niech zacznie, zobaczymy”. – Edek podchodzi do mnie wolnym krokiem. Naprężony w sobie obserwuję. Edek zatrzymał się, popatrzył chwilę i uśmiechnął się.

– Gniewa się pan na mnie? – zapytał grzecznie. – Przepraszam. To wtedy tak głupio wyszło, ale ja nikogo nie chciałem obrazić. Niech się pan nie gniewa – dodał i wyciąga do mnie rękę.

– Nie gniewam się i nie gniewałem. Podskoczyłeś, to ja też, i nie musisz mnie przepraszać. To doktora należało przeprosić.

– Zrozumiałem, że mieliście rację – mówi Edek. -Teraz tylko żałuję, że odszedłem z pokoju.

– Możesz do nas przychodzić. Żaden z nas nic ci złego nie powie.

W sanatorium jest oddział wewnętrzny. Leżą tam chorzy, którzy prócz gruźlicy mają inne choroby – przeważnie cukrzycę. Chorzy na cukrzycę mają dla siebie wydzieloną część stołówki i osobne kelnerki, bo otrzymują oni inne wyżywienie, konieczne przy cukrzycy.

W naszym pokoju leży jeden ciężko chory. W dniach odwiedzin przychodzą do niego dwie szesnastoletnie dziewczynki z oddziału „cukrzyków” – Krysia i Marysia.

Krysia jest z prowincji, więc rodzina nieczęsto ją odwiedza. Marysia nie ma bliskiej rodziny, a dalsza „zapomniała” o niej. Cóż-gruźlica. Boją się. Odstraszająco działa na nich przykład Marysi. Rodzice – gruźlicy, zmarli w odstępie półrocznym, gdy Marysia miała 6 lat. Od śmierci rodziców wychowuje się w Państwowym Domu Dziecka, na zmianę z Sanatorium Przeciwgruźliczym, bo okazało się, że miała początki gruźlicy. Dom Dziecka co pewien czas przysyła jej kilkadziesiąt złotych na drobne potrzeby.

Jeśli dziewczynki nie pokazują się u nas przez kilka dni, wszyscy o nie pytają. One też chętnie do nas przychodzą, widząc naszą serdeczność. Każdy z nas przy tym ma zawsze coś dobrego do zjedzenia. Częstujemy je cukierkami, czekoladą, owocami – a i jeszcze coś do torby, do zabrania. Szczególną troskliwością otaczamy Marysię. Jest przez wszystkich lubiana miła, grzeczna, bardzo dziecinna. Marysia przywodzi na myśl własne dzieci, które w przyszłości może spotkać podobny los. W rozmowach między sobą nazywamy ją „Sierotka Marysia”.

– Kiedy pan będzie jechał do Warszawy? – zapytała mnie Marysia, gdy spotkaliśmy się na korytarzu.

– A dlaczego pytasz, Marysiu?

– Mam do sprzedania cykloserynę. Chcę sobie kupić sukienkę, a nie mam pieniędzy. W Warszawie podobno jest taka apteka, która kupuje zagraniczne leki, ale ja nie znam Warszawy i boję się, że ode mnie nie kupią, bo jestem za młoda.

– Nie sprzedawaj, Marysiu. Lekarstwo może ci się przydać. Zdrowie ważniejsze niż sukienka. Czy koleżanki w pokoju nie odradzają ci sprzedaży?

– Proszę pana, to wygląda zupełnie inaczej, niż pan myśli – odpowiedziała Marysia z dziecięcym zachwytem. – Jeden pan z naszego oddziału, jak wyjeżdżał, dał mi to lekarstwo i powiedział, żebym sprzedała, jeśli okaże się, że nie będzie mi potrzebne. Wtedy doktor nie kazał używać, a teraz zdecydował, że będę brała, wystawił wniosek i sanatorium przyznało mi potrzebną ilość tej cykloseryny. Wczoraj już dostałam. Doktor też radzi sprzedać, bo jeśli później będę potrzebowała znów, to ta moja może być już przeterminowana.

Uzgodniłem z Marysią dzień wyjazdu. Przed wyjazdem rozmawiałem z lekarzem leczącym Marysię: potwierdził to, co mi Marysia mówiła. Lekarstwo sprzedaliśmy szybko, a że do powrotu pozostało nam jeszcze dużo czasu, pojechaliśmy do mojego domu. W czasie gdy rozmawiałem z żoną w jednym pokoju, w drugim Marysia baraszkowała na tapczanie z naszymi dziećmi. Krótko opowiedziałem żonie życiorys „Sierotki Marysi”.

Żona uroniła łezkę nad losem, Marysi. Gdy szykowaliśmy się do wyjazdu, wygrzebała z szafy komplet bielizny, jakieś bluzeczki, sukienki. „Prawie nie noszone, bo dla mnie za ciasne” -powiedziała, żeby usprawiedliwić decyzję oddania tych rzeczy. Chociaż wiedziałem, że to nieprawda, zadowolony byłem, że żona tak serdecznie potraktowała ten „ciężki przypadek życiowy”, jakim była „Sierotka Marysia”.

Po kilku dniach miałem z Marysią nowy kłopot. Kupiła sukienkę na bazarze, w budce. Gdy przyniosła i włożyła, okazało się, że materiał był zleżały, miejscami przeświecał i sukienka źle na niej leżała. Przyszła z prośbą, bym poszedł z nią na bazar w charakterze „tatusia”, bo jak pójdzie sama, to handlarka nie zechce wymienić.

Poszedłem. Handlarka długo oglądała sukienkę. Twierdziła, że była już używana i że może wymienić na inną, ale z tej odliczy 30 zł na naszą stratę za używanie. Wyjechałem na nią z buzią. Wyjaśniłem, że sukienka była kupiona wczoraj, że nie nadaje się do noszenia, a ona niech nie próbuje zarabiać na tym, że wtryniła dzieciakowi tandetę. Postraszyłem babę, a Marysia wybrała sobie inną, ładną sukienkę, do której nawet niedużo dopłaciła. Z tej sukienki była zadowolona.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na marginesie życia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na marginesie życia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Na marginesie życia»

Обсуждение, отзывы о книге «Na marginesie życia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x