Stanisław Grzesiuk - Na marginesie życia

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Grzesiuk - Na marginesie życia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Na marginesie życia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na marginesie życia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opowiada historię dramatycznych zmagań głównego bohatera z gruźlicą, która była "pamiątką" po obozie koncentracyjnym. Grzesiuk, mimo trudnego położenia, nie poddaje się, stara się sobie radzić, zachowuje poczucie humoru. To historia opowiedziana w iście Grzesiukowym stylu – prawdziwym, czasem brutalnym, ale lekkim i dość nonszalanckim, jak przystało na wychowanka przedwojennego Czerniakowa.
"Wikipedia"

Na marginesie życia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na marginesie życia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

5 BYŁEM SOLĄ W OKU

Co drugi tydzień jeżdżę do Otwocka na dopełnienie odmy po stronie operacyjnej. Mogę pozwolić sobie na taki luksus, bo przy zajmowaniu nowej funkcji uzgodniłem z dyrektorem sprawę wyjazdów. Dzięki temu jestem pod dalszą kontrolą sanatoryjną i w przypadku pogorszenia stanu zdrowia mogę być zaraz przyjęty na oddział. Natomiast załatwienie miejsca w sanatorium przez poradnie trwa często dwa, trzy miesiące. Może wtedy być i tak, że otrzymuje się zawiadomienie o przyznaniu miejsca, lecz pacjent już go nie potrzebuje, ma już dobre miejsce na cmentarzu.

Dokuczliwe są przetoki. Nie boli, ale jest kłopot z częstą zmianą opatrunków, szczególnie latem: ciało się poci i plastry nie trzymają. Od czasu do czasu, dla rozrywki przytrzymuję bok ręką, drugą poruszę i… przetokami gwiżdżę na wszystko.

Tym razem odmę dopełnia mi „ciotka” – naczelny chirurg, która tego dnia miała dyżur na oddziale chirurgicznym. Po dopełnieniu, w rozmowie użalałem się nad swoim losem z powodu przetok, z których bez przerwy wycieka ropa.

– Długo może trwać ta zabawa? – zapytałem.

– Długo, nawet kilka lat.

– A nie ma sposobu, żeby dziury czymś załatać? Może jakaś operacja? Wyciąć, zaszyć, skrócić i wyrzucić.

Mogłabym spróbować. Szansa mała, ale kto wie.

– Jak się nie powiedzie, nie będę miał żalu. Ale gdybym miał iść po trzech latach na operację, a zabieg. by się udał; to miałbym żal, że nie zrobiłem tego wcześniej i tyle czasu się męczyłem.

– Dobrze. Kiedy pan chce przyjść do sanatorium?

– Zaraz po Nowym Roku.

Już jestem w sanatorium. Na chirurgii: Przechodzę badania przedoperacyjne. Czekam tydzień i nie wzywają mnie na operację. Od kilku dni nie widzę „ciotki”.

Nie wytrzymałem i w czasie obchodu pytam:

– Panie doktorze, trzeciego dnia po przyjściu miałem być operowany, ą już minęło dziesięć dni i nikt się tym nie interesuje. Długo tak można czekać?

– Czekać to można i rok – odpowiedział doktor spokojnie – a pana nie operuje się dlatego, że „ciotka” jest chora, a odchodząc zastrzegła, żeby nic nie robić do jej powrotu, bo chce sama pana operować.

To mogę czekać nawet miesiąc – odpowiedziałem zadowolony. Obawiałem się już, że lekarze doszli do wniosku, iż operacja nie pomoże. Jeszcze bardziej ucieszyłem się, gdy usłyszałem, że jutro „ciotka” – wraca do pracy.

Następnego dnia w czasie obchodu „Ciotka” zatrzymała się przy moim łóżku i powiedziała krótko:

– Niech się pan przygotuje duchowo na jutro – robimy zabieg.

– Duchowo to ja już jestem przygotowany od miesiąca – odpowiedziałem – ale nie lubię przygotowania cielesnego.

– Jakiego?

– Cielesnego – powtórzyłem. – Sól gorzka, „międzymiastowa” itp. – A dlaczego „międzymiastowa”? – śmiejąc się pyta doktor.

– Bo cały interes odbywa się w kabinie, na której jest napis „00” a dwa zera to przecież numer międzymiastowej centrali telefonicznej…

Zabieg nie trwał dłużej niż godzinę. Operowała „ciotka” w asyście innych lekarzy. Tym razem stół operacyjny nie był już dla mnie nowością. Sam się ułożyłem, zapytałem, jaką mam przybrać pozycję i obserwowałem przygotowania do operacji. Miałem dobre samopoczucie, bo już działała morfina.

Miejscowe znieczulenie – i zaczęło się operowanie. Lekarze rozmawiali, włączałem się do ich rozmowy.

– Pani doktor – pytam – Jak pani myśli, czy zabieg będzie skuteczny?

– A czy ja jestem wróżbitą? Zobaczymy.

– Są różni wróżbici – odpowiadam. – Nie pamiętacie państwo ogłoszeń w prasie przedwojennej: „Młody przystojny chiromanta-wróży z rąk, nóg i piersi”.

– I z piersi?

– Tak, ale to mniej ważne. Najważniejsze to, że „młody, przystojny”.

Operacja trwa. Lekarze rozmawiają – a ja od kilku minut milczę.

– Pan nic nie mówi. Boli? -pyta „ciotka”. – No tak, teraz na pewno boli.

– A jak boli, to mam płakać? – zdobywam się na pytanie.

Kochany chłop z niego – mówi „ciotka”. – Z nim można robić, co się tylko chce.

Wreszcie operacja skończona. Kilka dni leżenia. Gdy zostaną zdjęte szwy, będzie już można chodzić.

Już jestem „na chodzie”. Teraz co drugi dzień ordynator robi punkcję. Wdało się jeszcze podejrzane ropienie, ale po kilku tygodniach i to się w klarowało, Wojna z przetokami ostatecznie skończyła się zwycięstwem.

Sanatorium to me tylko leczenie chorych. To również zbiorowisko ludzi, żyjących odrębnym życiem małego społeczeństwa. Ludzie różni pod względem wieku, wykształcenia i przekonań znajdują się w warunkach przymusowych, skazani na wielomiesięczne wspólne przebywanie. To zróżnicowanie powoduje nieraz konflikty.

Z chwilą przyjścia do sanatorium chory traci część swojej osobowości. Przestaje być autorytetem dla otoczenia, jakim mógł być w swoim miejscu racy. Personel sanatoryjny nieraz stara się zrobić z chorego kukłę, która nie ma nic do gadania.

Następuje święte oburzenie, jeśli chory ma jakieś życzenia, czegoś chce czy coś mu się nie podoba.

Ale jest też kategoria chorych, którym Wydaje się, że są pępkiem świata! S to ludzie, którzy me potrafią żyć w kolektywie. Cisza ma być w pokoju wtedy, kiedy on chce: Zachowuje się głośno, kiedy jemu się podoba.

Jeśli znajdzie się ktoś, kto nie pozwala się sterroryzować takiemu egoiście lub jeśli wymaga od personelu tego, co się należy pacjentowi – nieraz staje się solą w oku personelu. I ja sobie zarobiłem na taką opinię po kilkunastu incydentach.

– Kto teraz jest dyrektorem: – spytałem kolegów. – Jeszcze go nie widziałem.

– To nowy dyrektor – mówili koledzy. -Jest dopiero dwa miesiące, a już wrzucił karnie kilkunastu chorych, Wyrzuca za byle głupstwo. Bardzo ostry.

Po dwóch tygodniach, gdy już byłem na chodzie, po operacji, prze miejscowy radiowęzeł ogłoszono, że po kolacji, w stołówce, odbędzie sil ogólne zebranie kuracjuszy, na którym wybierać będziemy radę kuracjuszy i delegatów oddziałowych. Kuracjusze gremialnie przyszli na zebranie. Była okazja wypowiedzenia wszystkich żalów, jakie kto miał, bo Wiadomo było, że na zebraniu będzie cała dyrekcja.

Chorzy zbierają się w grupki i umawiają się, kogo wybrać do nowej rady, Oto już otwarto zebranie. Za stołem prezydialnym dyrektor, przełożona pielęgniarek, przewodniczący rady miejscowej związku zawodowego, sekretarz POP oraz kilku chorych, wśród nich przewodniczący Rady Kuracjuszy, który wygłosił referat sprawozdawczy z działalności rady.

Dość długi referat miał na celu wykazać aktywną pracę rady, lecz gdy się posłuchało uważnie, widać było, że praca ta była bardzo słaba. Po referacie głos oddawano przewodniczącym różnych komisji, na jakie podzielony był samorząd kuracjuszy: komisji wyżywienia, komisji kulturalnej i innych,

Najbardziej zdziwiło mnie sprawozdanie komisji wychowawczej, w którym omawiano różne przekroczenia regulaminu przez chorych; każdy omawiany przypadek kończył się słowami: „Został karnie wypisany z sanatorium”.

Zaczęła się dyskusja. Pewien chory marudził, że koce od lat są nie trzepane. Przy słaniu łóżek taki kurz, że nie ma czym oddychać…

– No to nie oddychać!…, – zawołałem półgłosem. Siedzący w pobliżu roześmiali się.

– …robaki włażą do ucha,- kończy dyskutant – a podłogi zamiatają na sucho i znów wznoszą się tumany kurzu. Wszędzie pilą papierosy, Na korytarzu, w ustępie, a łazience, na schodach. Ten, stan powinno się natychmiast zlikwidować, a za palenie papierosów powinno się zwalniać karnie – zakończył.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na marginesie życia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na marginesie życia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Na marginesie życia»

Обсуждение, отзывы о книге «Na marginesie życia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x