Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Życia I Czas Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Życia I Czas Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia żołnierskiego losu młodego Niemca, który nieoczekiwanie, w czasie klęski armii niemieckiej, dostaje urlop. Przepełniony nadzieją udaje się do kraju, do rodzinnego miasta, by szukać wytchnienia od nędzy, głodu, zimna i wszechobecnej śmierci frontu rosyjskiego. Czeka go z jednej strony ogromne rozczarowanie – jest bowiem świadkiem upadku swojej ojczyzny, a z drugiej niespodziewane szczęście – przeżywa wielką miłość. Pełen wątpliwości wraca na front, gdzie rozstrzygnie się konflikt między winą a poświeceniem.

Czas Życia I Czas Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Życia I Czas Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Potem usłyszeli wycie syren.

– Zostańmy tutaj – powiedziała Elżbieta. – Nie chce mi się ubierać i biec do schronu.

– Dobrze.

Graeber podszedł do okna, odsunął stół i wyjrzał. Noc była jasna i nieruchoma. Ogród lśnił w świetle księżyca. Cudowna noc do marzeń i dobra noc do bombardowań. Ujrzał wychodzącą z domu panią Witte. Twarz jej była bardzo blada. Otworzył okno.

– Chciałam już państwa obudzić! – krzyknęła poprzez hałas.

Graeber skinął głową.

– Schron… Leibnizstrasse… – dosłyszał.

Kiwnął ręką. Zobaczył potem, że zawróciła do domu. Odczekał jeszcze minutę, ale nie wyszła powtórnie. Ona także pozostała w domu. Wcale się nie dziwił. Tak właśnie powinno być. Nie potrzebowała wychodzić – ogród i dom zdawały się chronione przez tajemniczą magię; jakby miały pozostać bezgłośne i nietknięte pośród wycia, które rozszalało się ponad nimi. Drzewa stały cicho wokół bladego srebra murawy. Krzaki nie poruszały się. Nawet winorośl za oknem przestała się kołysać. Małą wysepkę pokoju oblewało światło księżyca, tworząc nad nią szklany schron, od którego odbijał się huragan zniszczenia.

Graeber odwrócił się. Elżbieta usiadła na łóżku. Ramiona jej połyskiwały blado, a w miejscach, gdzie się zaokrąglały, otaczały je miękkie cienie. Piersi miała jędrne i śmiałe, wydawały się większe, niż były w istocie. Usta jej były ciemne, a oczy bardzo przejrzyste i niemal bezbarwne. Ręce wsparła za sobą na poduszkach i siedziała na łóżku, jakby nagle przybyła z daleka. Przez chwilę była tak samo obca, cicha i tajemnicza jak ten rozświetlony księżycem ogród na dole, który chronił ich przed końcem świata.

– Pani Witte także została w domu – powiedział.

– Chodź.

Idąc w stronę łóżka widział odbicie swej twarzy w szarosrebrzystym zwierciadle. Nie poznał jej. Była to obca twarz.

– Chodź – powtórzyła Elżbieta.

Pochylił się nad nią. Objęła go ramionami.

– Wszystko jedno, co się stanie – powiedziała.

– Nic się nie może stać – odparł. – Tej nocy nic. – Nie wiedział, skąd ma tę pewność. Łączyła się w jakiś sposób z ogrodem i światłem, i lustrem, i ramionami Elżbiety, i wielkim, rozległym spokojem, który go nagle bez reszty przepełnił.

– Nic się nie może stać – powtórzył.

Chwyciła kołdrę i zrzuciła ją na podłogę. Leżała naga; z bioder wystrzelały nogi, silne i długie, o toczonych udach; ciało jej od ramion i piersi zwężało się ku płaskiemu brzuchowi, jakby wzbierało i z obu stron spływało w trójkąt łona. Nie było to już ciało dziewczęcia, lecz młodej kobiety.

Czuł ją w swoich ramionach. Wtuliła się w niego, miał uczucie, że tysiące rąk obejmują go, trzymają i niosą. Przywarł do niej blisko i szczelnie. Nie było to już podniecenie pierwszego dnia, lecz powolny, potęgujący się żar krwi, szumiący w żyłach i spalający wszystko – słowa, granice, widnokrąg i wreszcie jego samego…

Uniósł głowę, nasłuchiwał. Powracał z daleka, nie wiedział, jak długo był nieobecny. Na dworze panowała cisza. Pomyślał, że to złudzenie, i leżał nasłuchując dalej. Nic nie słyszał – ani wybuchów, ani ognia dział przeciwlotniczych. Zamknął oczy i zapadł w sen. Potem obudził się znowu.

– Nie nadlecieli, Elżbieto – powiedział.

– Nadlecieli – szepnęła.

Leżeli obok siebie. Graeber spojrzał na kołdrę leżącą na podłodze, na lustro i otwarte okno. Początkowo sądził, że ta noc nigdy się nie skończy, ale teraz czuł, jak czas powoli spływa w ciszę. Winorośl za oknem znowu kołysała się na wietrze, jej cienie pomykały po lustrze – rozpoczął się oddalony zgiełk. Graeber popatrzył na Elżbietę. Leżała z zamkniętymi oczyma. Usta jej były otwarte, oddychała głęboko i spokojnie. Jeszcze nie powróciła. On już powrócił. Już znowu myślał. Ona zawsze dłużej była nieobecna. “I ja chciałbym się tak móc zatracić. Całkowicie i na długo". Było to coś, czego jej zazdrościł, za co ją kochał i co go trochę przerażało. Przebywała gdzieś, dokąd nie mógł za nią podążyć, a w każdym razie nie na długo; i możliwe, że to go właśnie przerażało. Poczuł się nagle osamotniony i w jakiś dziwny sposób upośledzony.

Elżbieta otworzyła oczy.

– Gdzie są samoloty?

– Nie wiem.

Odgarnęła włosy.

– Głodna jestem.

– Ja także. Mamy mnóstwo dobrych rzeczy.

Graeber wstał i wziął konserwy, które przyniósł z piwnicy Bindinga.

– Jest tu kura, cielęcina, a nawet kawałek zająca – i na dodatek kompot.

– Zjedzmy zająca i kompot.

Graeber otworzył słoiki. Zadowolony był, że Elżbieta mu nie pomaga, tylko leży w łóżku i czeka. Nie znosił kobiet, które owiane jeszcze tajemnicą i mrokiem, natychmiast znów przemieniają się w skrzętne gospodynie.

– Wstyd mnie ogarnia za każdym razem, gdy patrzę na te wszystkie rzeczy - powiedział. – Niezbyt dobrze odnosiłem się do Alfonsa.

– Za to on na pewno źle odnosił się do kogoś innego. To się wyrównuje. Byłeś na jego pogrzebie?

– Nie. Zebrało się tam pełno umundurowanych członków partii. Nie poszedłem z nimi. Wysłuchałem tylko przemówienia obersturmbannfuhrera Hildebrandta. Powiedział, że wszyscy powinniśmy brać przykład z Alfonsa i wypełnić jego ostatnią wolę. Miał na myśli bezwzględną walkę z wrogiem. W rzeczywistości ostatnia wola Bindinga była zupełnie inna. Znaleziono go w piżamie z jakąś blondynką w nocnej koszuli.

Graeber wyłożył mięso i kompot na dwa talerze, które dała im pani Witte, pokrajał chleb i otworzył butelkę wina. Elżbieta podniosła się. Stała naga koło łóżka.

– Doprawdy, nie wyglądasz, jakbyś od miesięcy siedziała zgarbiona przy szyciu wojskowych płaszczy – powiedział. – Raczej jakbyś codziennie uprawiała gimnastykę.

– Gimnastykę? Gimnastykę uprawia się tylko wtedy, gdy się jest w rozpaczy.

– Doprawdy? Nigdy by mi to nie przyszło do głowy.

– Tylko wtedy – powiedziała Elżbieta. – Człowiek gimnastykuje się tak długo, aż nie może się schylać, biega, aż jest śmiertelnie zmęczony, dziesięć razy dziennie sprząta pokój, szczotkuje włosy, aż go boli głowa, i tak dalej.

– To pomaga?

– Tylko w przedostatnim stadium rozpaczy. Wtedy gdy się nie chce myśleć. W ostatnim – nic już nie pomaga; pozostaje tylko rezygnacja.

– A potem?

– Potem trzeba czekać, aż życie znów człowieka gdzieś wyniesie. Mam na myśli życie, które każe ci oddychać. Nie to, które daje pełnię życia.

Graeber uniósł kieliszek.

– Sądzę, że jak na nasze lata zbyt dobrze znamy rozpacz. Zapomnijmy o niej.

– Zbyt dobrze też umiemy zapominać – powiedziała Elżbieta.

– O tym też zapomnijmy.

– Dobrze. Niech żyje pani Kleinert, która przyrządziła tego zająca!

– I niech żyje pani Witte, która nam dała ten ogród i ten pokój!

Wypili. Wino było zimne, aromatyczne i młode. Graeber ponownie napełnił kieliszki. Księżyc odbijał się w nich złociście.

– Mój ukochany – powiedziała Elżbieta. – Jak to dobrze nie spać w nocy. O wiele łatwiej się wtedy rozmawia.

– To prawda. W nocy jesteś tylko zdrową, młodą kobietą, nie szwaczką szyjącą płaszcze wojskowe. A ja nie jestem żołnierzem.

– W nocy człowiek jest tym, czym właściwie być powinien; a nie tym, czym się stał.

– Może. – Graeber popatrzył na zająca, kompot i chleb. – Sądząc z tego, dosyć powierzchowni z nas ludzie. W nocy nie robimy prawie nic innego, tylko śpimy i jemy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x