Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Życia I Czas Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Życia I Czas Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia żołnierskiego losu młodego Niemca, który nieoczekiwanie, w czasie klęski armii niemieckiej, dostaje urlop. Przepełniony nadzieją udaje się do kraju, do rodzinnego miasta, by szukać wytchnienia od nędzy, głodu, zimna i wszechobecnej śmierci frontu rosyjskiego. Czeka go z jednej strony ogromne rozczarowanie – jest bowiem świadkiem upadku swojej ojczyzny, a z drugiej niespodziewane szczęście – przeżywa wielką miłość. Pełen wątpliwości wraca na front, gdzie rozstrzygnie się konflikt między winą a poświeceniem.

Czas Życia I Czas Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Życia I Czas Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Odchylona do tyłu, przeciągnęła się.

– Czuję się jak ktoś, kto umknął z więzienia. I jak ktoś, kto za oszustwo wkrótce znów zostanie zamknięty.

Zaśmiał się.

– Tacy już jesteśmy! Pełni lęku przed naszymi uczuciami. A jeśli zdajemy sobie z nich sprawę, wydaje się nam, że jesteśmy oszustami.

Marabut przyniósł flądry i sałatę. Graeber przyglądał mu się, jak usługuje; całkowicie odprężony, czuł się jak ktoś, kto przypadkowo wstąpił na cienką warstwę lodu i ku swemu zdumieniu stwierdził, że jest dość mocna. Wiedział, że lód jest cienki i że wkrótce się załamie, ale na razie utrzymywał go, i to wystarczało.

Jedno jest dobre – powiedział. – Kiedy człowiek tak długo leżał w gnoju, potem wszystko wydaje się nowe i podniecające, jakby przeżywał to po raz pierwszy. Wszystko – nawet kieliszek i biały obrus.

Marabut podniósł butelkę. Traktował ich teraz po macierzyńsku.

– Na ogół do ryby podaje się mozelskie wino – oświadczył. – Ale flądra to co innego. Smakuje niemal jak orzech. Do tego prawdziwym objawieniem jest wino reńskie, nieprawdaż?

– Bez wątpienia.

Kelner skinął głową i oddalił się.

– Ernst – spytała Elżbieta. – Czy będziemy w stanie zapłacić za to wszystko? Przecież to na pewno bardzo drogie.

– Możemy zapłacić. Przywiozłem żołd za dwa lata wojny. Nie na długo musi mi starczyć. – Graeber zaśmiał się. – Tylko na bardzo krótkie życie. Dwa tygodnie. A na to wystarczy na pewno.

Stali przed bramą. Wiatr uspokoił się, mgła znów zgęstniała.

– Kiedy musisz wracać? – spytała Elżbieta. – Za dwa tygodnie?

– Mniej więcej.

– To prędko.

– Prędko, a zarazem jeszcze bardzo długo. Czas zmienia się co chwila. W okresie wojny ma inne wymiary niż w okresie pokoju. Ty zapewne też o tym wiesz; przecież i tutaj jest front, tak jak tam.

– To nie to samo.

– A jednak. Dzisiejszy wieczór był moim pierwszym prawdziwym dniem urlopu. Niech Bóg błogosławi marabuta i Reutera, i twoją złocistą suknię, i wino.

– I nas – dodała Elżbieta. – Przydałoby się.

Stała przed nim. Mgła osiadła w jej włosach, a słabe światło migotało w nich. Iskrzyło się na sukni, a twarz jej była wilgotna jak owoc. Nagle ciężko mu było rozstać się z nią, zerwać pajęczynę tkliwości, odprężenia, ciszy i podniecenia, która tak niespodzianie rozpięła się nad wieczorem, i wracać do smrodu i dowcipów koszarowych, do beznadziejności czekania i rozmyślań nad przyszłością.

Ciszę przerwał ostry głos:

– Nie macie oczu, podoficerze?

Stał przed nim mały, tłusty major z siwymi, nastroszonymi wąsikami. Nadszedł chyba na gumowych podeszwach. Graeber spostrzegł od razu, że to wydobyty z lamusa, wysłużony wojak rezerwy, który popisuje się teraz swoim mundurem. Najchętniej podniósłby starego i solidnie przetrzepał, ale nie mógł ryzykować. Postąpił jak doświadczony żołnierz: stał na baczność nie odzywając się ani słowem.

Stary oglądał go w świetle latarki kieszonkowej od góry do dołu. Graeber, nie wiadomo dlaczego, odczuł to jako obelgę.

– Paradny mundur! – szczekał stary. – Możecie sobie na to pozwolić, bo dekujecie się pewnie na jakiejś posadzie, co? Wojak ojczyźniany w paradnym mundurze! Tego jeszcze brakowało! Dlaczego nie jesteście na froncie?

Graeber nic nie odpowiedział. Zapomniał przenieść odznaczenia bojowe ze swego starego munduru na pożyczony.

– Umiecie tylko ściskać dziewczęta, co? – szczekał major.

Elżbieta poruszyła się nagle. Światło latarki padło na jej twarz. Spojrzała na starego, usunęła się z zasięgu promienia i zrobiła krok w jego stronę. Major chrząknął, obrzucił ją krzywym spojrzeniem i odszedł.

– Miałam go już dosyć – powiedziała.

Graeber wzruszył ramionami.

– Nie ma sposobu na te stary capy. Wałęsają się po ulicach i trzeba im salutować. To jest celem ich życia. Po to natura pracowała kilka milionów lat, aby wreszcie stworzyć coś takiego.

Elżbieta zaśmiała się.

– Dlaczego nie jesteś na froncie?

Graeber wyszczerzył zęby.

– Oto skutki oszustwa z paradnym mundurem. Jutro włożę cywilne ubranie. Wiem, kto mi je pożyczy. Mam dosyć salutowania. Wtedy będziemy mogli spokojnie siedzieć w “Germanii".

– Chcesz tam znowu pójść?

– Tak, Elżbieto. To są rzeczy, które wspomina się później na froncie. Nie dzień powszedni. Przyjdę po ciebie jutro o ósmej. A teraz już sobie pójdę. Bo ten stary piernik gotów tu jeszcze wrócić i zażądać ode mnie książeczki wojskowej. Dobranoc.

Przyciągnął ją do siebie, a ona nie opierała się. I nagle, gdy trzymał ją w ramionach, odtajało wszystko; pożądał, pragnął tylko jej i niczego więcej, trzymał ją mocno i całował, nie chciał jej wypuścić, a jednak wypuścił.

Raz jeszcze poszedł na Hakenstrasse. Stanął przed domem rodziców. Księżyc przedarł zasłonę mgły. Graeber nachylił się, gwałtownym ruchem wyrwał kartkę spomiędzy kamieni. W rogu coś było dopisane grubym ołówkiem. Sięgnął po latarkę kieszonkową. “Zgłosić się na poczcie główne, okienko piętnaste" – odczytał.

Mimo woli spojrzał na zegarek. Było już za późno; w nocy poczta jest nieczynna i przed ósmą niczego się nie dowie, ale jutro rano nareszcie będzie coś wiedział. Złożył kartkę i schował do kieszeni, aby okazać ją na poczcie. Idąc do koszar przez śmiertelnie ciche miasto czuł się tak lekki, jakby nic nie ważył i szedł w próżni, z której nie miał odwagi się wyrwać.

XIII

Część budynku pocztowego stała jeszcze. Reszta była zwalona i spalona Wszędzie tłoczyli się ludzie. Graeber musiał jakiś czas czekać. Wreszcie dotarł do okienka numer piętnaście i okazał kartkę z zawiadomieniem.

Urzędnik zwrócił mu ją.

– Ma pan dokumenty?

Graeber podał przez kratę książeczkę wojskową i kartę urlopową. Urzędnik sprawdził je dokładnie.

– O co chodzi? – spytał Graeber. – Jakaś wiadomość?

Urzędnik nie odpowiedział. Wstał i zniknął w głębi.

Graeber czekał wpatrując się w swoje papiery, które pozostały rozłożone na stole.

Urzędnik wrócił, trzymał w ręku małą, pogniecioną paczuszkę. Raz jeszcze porównał adres z kartą urlopową Graebera. Potem wysunął paczkę przez okienko.

– Proszę tu podpisać.

Graeber poznał na opakowaniu pismo matki. Posłała mu paczkę na front i teraz stamtąd mu ją odesłano. Spojrzał na nadawcę. Jako adres podano jeszcze Hakenstrasse. Wziął paczkę i podpisał pokwitowanie.

– To już wszystko? – spytał.

Urzędnik podniósł wzrok.

– Czy pan sądzi, że coś zatrzymaliśmy?

– Ależ nie! Myślałem tylko, że otrzymaliście już nowy adres moich rodziców.

– To nie nasza sprawa. Proszę się zapytać na pierwszym piętrze, w dziale doręczeń.

Graeber poszedł na górę. Pierwsze piętro tylko w połowie było pod dachem. Nad pozostałą częścią jaśniało niebo z chmurami i słońcem.

– Nie mamy nowego adresu – powiedziała siedząca za okienkiem urzędniczka. – Inaczej nie posyłalibyśmy tej paczki na Hakenstrasse. Ale może pan spytać listonosza z pańskiego rejonu.

– Gdzie go znajdę?

Kobieta spojrzała na zegarek.

– Teraz jest na obchodzie. Niech pan przyjdzie po południu, około czwartej. Wtedy rozdziela się pocztę.

– Czy to możliwe, żeby znał adres, jeśli pani go nie zna?

– Oczywiście, że nie. Dowiaduje się od nas. Ale są ludzie, którzy mimo wszystko chcą z nim pomówić. To ich uspokaja. Człowiek już taki jest, no nie?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x