Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Życia I Czas Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Życia I Czas Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia żołnierskiego losu młodego Niemca, który nieoczekiwanie, w czasie klęski armii niemieckiej, dostaje urlop. Przepełniony nadzieją udaje się do kraju, do rodzinnego miasta, by szukać wytchnienia od nędzy, głodu, zimna i wszechobecnej śmierci frontu rosyjskiego. Czeka go z jednej strony ogromne rozczarowanie – jest bowiem świadkiem upadku swojej ojczyzny, a z drugiej niespodziewane szczęście – przeżywa wielką miłość. Pełen wątpliwości wraca na front, gdzie rozstrzygnie się konflikt między winą a poświeceniem.

Czas Życia I Czas Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Życia I Czas Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zieglerowie milczeli, nie patrzyli na niego.

– Zaraz będzie kawa – odezwała się wreszcie pani Ziegler. – Napije się pan, prawda? Filiżanka gorącej kawy zawsze dobrze robi.

Ustawiła na stole filiżanki w niebieskie kwiatki. Graeber popatrzył na nie. W domu mieli takie same. Wzór ten, nie wiadomo dlaczego, nazywał się “cebulowy".

– Taaak… – powiedział znowu Ziegler.

– Czy sądzi pan, że rodzice mogli być ewakuowani? – spytał Graeber.

– Możliwe. Matko, czy są jeszcze keksy, które przywiózł Erwin? Podaj je panu Graeberowi.

– Co porabia Erwin?

– Erwin? – Stary drgnął przestraszony. – Erwinowi dobrze się powodzi. Bardzo dobrze.

Pani Ziegler przyniosła kawę i postawiła na stole dużą blaszaną puszkę. Napis był w języku holenderskim. Keksów pozostało w niej już niewiele. “Z Holandii" – pomyślał Graeber. Początkowo i on przywoził rodzicom różne rzeczy z Francji.

Pani Ziegler zachęcała go do jedzenia. Wziął keks z różowym lukrem. Był stary i niesmaczny. Staruszkowie nic nie jedli. Nie pili też kawy. Ziegler, zamyślony, stukał palcem w blat stołu.

– Niech pan weźmie jeszcze jeden – częstowała pani Ziegler. – Nie mamy nic innego. Ale to dobre keksy.

– Tak, bardzo dobre. Dziękuję, naprawdę nie jestem głodny.

Czuł, że z tych dwojga nie zdoła już niczego wydobyć. Może naprawdę nic nie wiedzą. Wstał.

– Czy możecie mnie państwo poinformować, gdzie mógłbym się jeszcze czegoś dowiedzieć?

– Nie wiemy. W ogóle nie wychodzimy. My nic nie wiemy. Bardzo mi przykro, Ernst, ale tak jest.

– Wierzę panu. Dziękuję za kawę. – Graeber ruszył ku drzwiom.

– Gdzie pan mieszka? – spytał nagle Ziegler.

– Już sobie coś znajdę. Jeśli nie gdzie indziej, to w koszarach.

– My nie mamy miejsca – powiedziała szybko pani Ziegler i spojrzała na męża. – Władze wojskowe z pewnością zatroszczyły się o urlopników, których domy zostały zniszczone.

– Na pewno – odparł Graeber.

– Może by zostawił tu swój tornister, dopóki czegoś nie znajdzie, matko – odezwał się Ziegler. – Przecież tornister jest ciężki.

Graeber podchwycił spojrzenie kobiety.

– Dam sobie radę – odparł. – Jestem do tego przyzwyczajony. Zamknął drzwi i zeszedł po schodach. W powietrzu czuć było stęchliznę.

Zieglerowie czegoś się bali. Nie wiedział czego, ale od roku 1933 było przecież tak wiele powodów do strachu.

Rodzina Loose ulokowała się w wielkiej sali klubu “Harmonia". Pomieszczenie zapchane było polowymi łóżkami i materacami. Na ścianach wisiało kilka chorągwi, dekoracje ze swastyką i państwowotwórczymi sentencjami oraz olejny portret fuhrera w dużej złoconej ramie – pozostałości dawnych obchodów patriotycznych. Sala roiła się od kobiet i dzieci. Między łóżkami stały walizy, garnki, kuchenki, zapasy żywności i pojedyncze meble, które zdołano wyratować.

Pani Loose siedziała apatycznie na łóżku pośrodku sali. Była to siwa, gruba kobieta o potarganych włosach.

– Twoi rodzice? – Obrzuciła Graebera bezbarwnym spojrzeniem i długo się zastanawiała. – Nie żyją, Ernst – wymamrotała wreszcie.

– Co?

– Nie żyją – powtórzyła. – Cóż by innego?

Mały chłopiec w mundurku potrącił Graebera w kolano. Ten odsunął go na bok.

– Skąd pani o tym wie? – Spostrzegł, że nie może wydobyć głosu; przełknął z trudem. – Czy pani ich widziała? Gdzie?

Pani Loose apatycznie potrząsnęła głową.

– Nic nie można było zobaczyć, Ernst – mamrotała. – Wszystko było ogniem… i ten krzyk… i potem…

Słowa przeszły w szept, a po chwili się urwały. Kobieta milczała i, wsparta na rękach, patrzyła przed siebie nieprzytomnie, w bezruchu, jakby była sama na sali.

– Pani Loose – zaczął Graeber powoli i z wysiłkiem. – Niech pani sobie przypomni! Kiedy pani widziała moich rodziców? Skąd pani wie, że nie żyją?

Kobieta zwróciła na niego mętny wzrok.

– Lena też nie żyje – wymamrotała. – I August. Znałeś ich przecież…

Graeber przypomniał sobie niejasno dwoje dzieci, które bezustannie zajadały chleb z miodem.

– Pani Loose – powtórzył i przemógł się, aby jej nie poderwać do góry i nie potrząsnąć. – Proszę, niech mi pani powie, skąd pani wie, że moi rodzice nie żyją! Niech pani spróbuje sobie przypomnieć! Widziała ich pani?

Wydało się, że go już nie słyszy.

– Lena – szeptała. – Jej też nie widziałam. Nie chcieli mnie do niej puścić. Rozszarpało ją. A przecież była taka mała. Dlaczego oni to robią? Ty chyba musisz wiedzieć, przecież jesteś żołnierzem.

Graeber rozejrzał się z rozpaczą. Między łóżkami przeciskał się jakiś mężczyzna. Był to Loose, wychudły i postarzały. Delikatnie położył rękę na ramieniu żony, która znów zatonęła w bezgranicznej rozpaczy, i dał znak Graeberowi.

– Matka jeszcze nie może tego pojąć, Ernst.

Kobieta drgnęła pod dotknięciem jego ręki. Powoli podniosła wzrok.

– A ty możesz pojąć?

– Lena…

– Bo jeżeli ty możesz pojąć – powiedziała nagle dobitnie, głośno i wyraźnie, jakby mówiła w szkole – to nie jesteś lepszy od tych, co to zrobili.

Loose obrzucił sąsiednie łóżko szybkim, pełnym lęku spojrzeniem. Nikt niczego nie usłyszał. Chłopiec w mundurku i kilkoro innych dzieci hałaśliwie bawili się w chowanego między walizkami.

– To nie jesteś lepszy – powtórzyła kobieta. Potem spuściła głowę i znów była tylko kłębkiem zwierzęcej rozpaczy.

Loose skinął na Graebera. Odeszli na bok.

– Co się stało z moimi rodzicami? – spytał Graeber. – Pańska żona mówi, że nie żyją.

Loose potrząsnął głową.

– Ona nic nie wie, Ernst. Myśli, że wszyscy musieli zginąć, bo nasze dzieci nie żyją. Ona nie jest zupełnie… zresztą widziałeś… – Przełknął. Stercząca na chudej szyi grdyka wznosiła się i opadała. – Mówi takie rzeczy… już nas z tego powodu zadenuncjowano… Tutejsi ludzie…

Przez chwilę Graeber miał wrażenie, że Loose oddala się i maleje w tym brudnym, szarym świetle, potem wszystko wróciło na dawne miejsce – znajoma postać i cała izba.

– A więc żyją? – spytał.

– Tego ci nie powiem. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak tu było w ciągu ostatniego roku, kiedy stawało się coraz gorzej. Nikt już nikomu nie wierzył. Wszyscy bali się wszystkich. Twoi rodzice są prawdopodobnie w jakimś bezpiecznym miejscu.

Graeber odetchnął spokojniej.

– Czy pan ich widział?

– Raz jeden na ulicy. Chyba ze cztery lub pięć tygodni temu. Wtedy jeszcze leżał śnieg. To było przed nalotami.

– Jak wyglądali? Czy byli zdrowi?

Loose nie od razu odpowiedział.

– Sądzę, że tak – odparł wreszcie i przełknął.

Graeber zawstydził się nagle. Zrozumiał, jak niewłaściwie było w tym otoczeniu pytać, czy przed czterema tygodniami ktoś był zdrowy, czy nie – tutaj pytano tylko o tych, co przeżyli, i o zmarłych, o nic więcej.

– Proszę mi wybaczyć – powiedział zmieszany.

Loose machnął ręką.

– Daj spokój, Ernst. Dzisiaj każdy myśli tylko o sobie. Zbyt wiele jest nieszczęścia na świecie…

Graeber wyszedł na ulicę. Gdy wchodził do klubu “Harmonia", była posępna i martwa, teraz wydawała się naraz jaśniejsza, a życie na niej jeszcze nie obumarło. Widział już nie tylko zniszczone domy: dostrzegł zieleniejące drzewa, dwa bawiące się psy i wilgotne, błękitne niebo. Jego rodzice nie byli zabici, tylko zaginieni. Przed godziną, gdy usłyszał to z ust urzędnika, wiadomość brzmiała rozpaczliwie, niemal nie do zniesienia; teraz w zagadkowy sposób zmieniła się w nadzieję. Wiedział dlaczego: bowiem przez chwilę uwierzył, że rodzice już nie żyją – ale cóż wymaga mniej pożywki niż nadzieja?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x