A więc Bruksela albo Warszawa? Tutaj chyba nas więcej trzyma, moje chemioterapie, ewentualne dalsze leczenie. Co będzie za kilka miesięcy??? W Warszawie zostawiliśmy dużo rzeczy, ale to można przecież przywieźć. Nie wiem, co radzić Svenkowi, zobaczymy, co z tą pracą w komisji. Blinz, dyrektor fundacji Eberta, będzie czekał na Svena. Dobry człowiek. Jego żona w zeszłym roku przeszła operację raka piersi. Wie, co to oznacza dla nas. Wie, bo sam to przeżył. Poseł Martin Schulz pomoże Svenowi dostać jeszcze jeden staż na pięć miesięcy – tym samym Parlament Europejski będzie mnie mógł ubezpieczyć.
Boże, jakoś to się wszystko układa. Ciągle się boję, mam czarne myśli, ale przecież ludzie nam pomogą. I jesteśmy razem Svenek i ja. Mój Svenek, taki kochany. KOCHAM CIĘ!
Jutro mam wizytę u mojego onkologa, doktora Bondue. Powie mi, czy wszystko gra z krwią. Boję się trochę tej wizyty, mam nadzieję, że dowiem się wszystkiego. Chciałabym wiedzieć, jak naprawdę ze mną jest. Mam szansę żyć czy nie.
TAMARA MATZKE, ŻONA SVENA MATZKE, CÓRKA KAZIMIERZA I MARII, SIOSTRA ANI I RAFAŁA, SYNOWA LIESEL I WERNERA, PRZYJACIÓŁKA WIELU OSÓB.
6 stycznia 2000
Droga Tamaro, drogi Svenie! Od kiedy dowiedziałem się dziś rano, co ty, Tamaro, i co wy obydwoje przeżyliście w ostatnich dwóch tygodniach i jak ciężka jeszcze droga przed wami, myśli o tobie i o was wypierają wszystko inne. Szok ciąży nad wszystkim, o czym myślę, co czuję i co robię. Z pierwszym przerażeniem mieszają się smutek, niepewność i nadzieja – zupełny chaos uczuć. Po prostu nie można sobie wyobrazić, przez co ty, Tamaro (a także i ty, Svenie), przeszliście w tych ostatnich pełnych bólu tygodniach.
Życzę ci siły, której potrzebujesz w czasie chemioterapii w najbliższym półroczu – dla was obydwojga będzie to niewątpliwie najtrudniejszy czas, jaki kiedykolwiek przeżywaliście. Niech obawa i ból coraz bardziej ustępują nadziei! Siła twojej ironii, Tamaro, i twój trzeźwy optymizm, Svenie, napełniają mnie ufnością (tym bardziej że mimo tego wszystkiego, co przyniósł koniec roku, na waszej imprezie sylwestrowej znaleźliście odwagę, by tańczyć).
To, że nie mogę być teraz z wami, jest dla mnie bardzo trudne. Ta sytuacja sprawia, że jeszcze bardziej wątpię, czy moje życie, tak odległe od domu, ma sens. Myślę, że najpóźniej w marcu przyjadę do Europy, i cieszę się bardzo na nasze ponowne spotkanie. Chciałbym z wami rozmawiać. W e-mailach trudno jest wyrazić uczucia. Spróbuję chociaż do was zadzwonić, dzisiaj lub jutro.
Życzenia noworoczne brzmią z reguły pusto. Jednak życzę ci, droga Tamaro, szybkiego wyzdrowienia, a wam obydwojgu pełnego nadziei Nowego Roku, w którym będziecie znajdować powody do radości. Na teraz życzę wam miłego weekendu w Wiedenbrück i serdecznie
pozdrawiam Wernera und Liesel.
Ściskam was mocno – wasz Gunnar
6 stycznia 2000
Drogi Gunnarze,
Dziękuję za twoje pełne współczucia słowa. Ostatnio musiałem wielokrotnie opowiadać o chorobie Tamary. Początkowo krępowałem się – nie chciałem przerażać dobrych przyjaciół. Teraz już wiem, że naprawdę mamy dobrych przyjaciół, którzy w zależności od usposobienia reagowali różnie, ale zawsze właściwie.
Na szczęście w Parlamencie Europejskim spotykam się z dużym zrozumieniem. Wszyscy mówią, że znajdzie się jakieś rozwiązanie, by przedłużyć moją praktykę, a tym samym nasze ubezpieczenie. Wszystko rozstrzygnie się w najbliższym tygodniu.
Właśnie nadszedł e-mail od firmy producenckiej Tamary. Proponują jej następną pracę od lutego. Chodzi także o telenowelę dokumentalną, która rozgrywać się będzie w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie leczy się również dzieci chore na raka. To ironia losu. Tam spędziła zawodowo cały zeszły rok w szpitalu, gdzie miała do czynienia z ciężko chorymi. Teraz ona jest pacjentką. Kiedyś powiedziała, ze jej rak chyba pochodzi z tamtego okresu. Wówczas nie mogła zdystansować się od tych spraw, była w zbyt bliskim kontakcie z chorymi i ich cierpieniem. Ale teraz pomagają jej te doświadczenia i przykład ludzi nieuleczalnie chorych, a mimo to pełnych nadziei i radości życia. Masz rację – to rzeczywiście niewiarygodne, że Tam tańczyła podczas sylwestra.
Pozdrawiam – Sven
9 stycznia 2000
Hej tam. Tam,
Jesteś bardzo dzielna i jak czytałam twój list, to na przemian ściskało mnie w gardle, chciało mi się śmiać albo płakać. Czy już podjęliście decyzję i zostajecie w Brukseli? Jak długo masz być poddawana chemioterapii? Czy będziesz mogła mieć dzieci? Mam nadzieję, że szybko wracasz do sił. Dobrze jest mieć takiego Svena przy sobie. Tak sobie myślę – jakie to wspaniałe być fazein z kimś, kto cię kocha, wspiera, rozumie i jest najlepszym przyjacielem. Szczęściara z ciebie, co? Ze Svena też, bo ma ciebie. Brakuje nam tu was.
Uściski dla was od nas – Asia
Tamara
11 stycznia 2000
Rano zauważyłam, że wypadają mi włosy. Jeden po drugim. Dziwne uczucie. Będę łysa? Mam już wariant chusteczkowy, ale wolałabym jakiś kapelusik maleńki. Boję się tego, koszmar, koszmar. Dzisiaj wizyta u doktora Bondue, mojego onkologa. Mam przygotowaną listę pytań: Jak wyniki? Dlaczego nie mogę spać? Dlaczego po pierwszej chemioterapii bolał mnie brzuch, wątroba? Co to za dreszcze w nocy – efekt hormonów? Co dalej? Co dalej?
Bóg mi daje, Bóg mi odbiera, śpiewa Kayah. Wczoraj znowu wróciły czarne myśli. Nie będę nigdy miała dzieci. Tak bardzo chciałam, malutkie w okularach, jak Svenek. Płacz, rozpacz. Co robić, co robić?
Wczoraj poszłam na niemiecki, nie mogłam jednak opowiadać o mojej chorobie. Jak to będzie, kiedy już nie będę miała włosów? Chustka na głowie, ona ma raka… Boże, ciężko mi na sercu. W Wiedenbrück zauważałam pierwsze siwe włosy na skroniach. Ale bez włosów może jeszcze trudniej?
Boże, Boże…
12 stycznia 2000
Wizyta u doktora Bondue załamała mnie kompletnie. Boże, co robić? Badania ogólnie dobre, tylko anemia. Zbadał mnie dokładnie, popatrzył na bliznę. W końcu zdobyłam się na pytanie, jakie mam szansę. Na dziesięć kobiet osiem udaje się uratować. Czy ja będę w tych osiemdziesięciu procentach, czy może w dwudziestu? Koszmar oczekiwania na werdykt: winna czy niewinna? Rak typu IIIb. Są typy I, II, III, IV. Przy I nie robi się chemioterapii, przy II jest to już nieodzowne, III: dwa jajniki, macica i zaczął iść w górę. Bondue podał jakąś nazwę – petit bassin – co to jest? Dziwny w ogóle ten facet, roztrzepany, biega, wypełnia karty, odpowiada na pytania jakby z przymusem. Może sam ma już dosyć takich przypadków, beznadziejnych. Nie jest dobrym psychologiem, trochę jakby się chciał pozbyć człowieka z gabinetu. Zobaczymy… Teraz nic nie mogę zrobić. Muszę mu wierzyć. Mój los w rękach jednego człowieka.
Noc miałam w miarę spokojną, choć jak zwykle nie mogłam zasnąć. Doktor Bondue dał mi jakieś środki nasenne, chyba będę je brała dla spokoju duszy. Najbardziej się boję nocy… i tego, co mnie czeka, jeśli będą przerzuty. Boję się bólu i czekania na śmierć. Samej śmierci nie. Widziałam ją we śnie. Tylko ten ból, rezygnacja, Sven przy mnie płaczący. Boże, odpuść mi wszystkie grzechy i pozwól umrzeć spokojnie.
Dzisiaj czuję, że życie jest we mnie. Dobrze się czuję, nic mnie nie boli. Tylko głowa pracuje na przyśpieszonych obrotach. Co będzie, co będzie, co będzie? Zadzwoniłam do doktor Deleuse – wszystko będzie dobrze, powiedziała kobieta, która być może uratowała mi życie. W piątek spotkamy się z nią, dobrze, cieszę się, bo ją lubię i jej wierzę. Czy zapytać o doktora Bondue?
Читать дальше