Dwanaście centymetrów! Lekarka, która wtedy badała Tamarę, tego nam nie powiedziała. Pytam doktora Thomallę, czy istnieje bezpośrednie zagrożenie życia Tamary. Jego zdaniem może nastąpić niedrożność jelita, co spowoduje śmierć. Niedrożność jelita? I wtedy już nic nie da się robić? „Można teoretycznie operować. Zrobić sztuczne jelito. Może chirurdzy by się zgodzili. Ale gdyby to była moja żona, oszczędziłbym jej tego”.
Sytuacja mnie przerasta: Dwa dni temu Tamara pojechała na kolejną chemioterapię. Wtedy powiedziano mi, że już nie wyzdrowieje. Ale wróci po chemii do Brukseli. Dziś dowiaduję się, że już nigdy nie będzie ze mną w naszym mieszkaniu. Nigdy już nie będzie leżeć obok mnie w naszym łóżku.
Rodzice Tamary chcą ją zabrać do Polski, do domu. Za późno. Z daleka trudno sobie wyobrazić, że nagle zrobiło się aż tak źle. Sami zobaczą, jak przyjadą w sobotę. Ja jutro pojadę do Eschweiler. Gdybym tylko o tym wszystkim wiedział wcześniej. Zostałbym od razu z Tamarą.
30 listopada 2000
Moja najukochańsza Tamarko,
Chcę z tobą rozmawiać, ale na razie nie mogę, piszę więc ten list. Siedzę przy twoim łóżku, patrzę na ciebie, trzymam twoją rękę. Kiedy rozmawialiśmy rano przez telefon, rozumiałaś jeszcze, co do ciebie mówię i jakoś odpowiadałaś słabym głosem na moje pytania. Ale twój stan tymczasem się pogorszył, już nie reagujesz na moje słowa. Nie wiem, czy to efekt morfiny, czy ten guz zabiera ci tyle energii. Oczy masz zamknięte. Ciężko oddychasz. Twój brzuch jest mocno spuchnięty i twardy. Doktor Thomalla mówi, że jesteś bardzo daleko. A ja wierzę, że czujesz moją obecność i rozumiesz, co do ciebie mówię.
Jest wieczór – moja mama pojechała do hotelu, na oddziale spokój, tylko siostry nocne są na nogach. Przeczytałem przy tobie twój pamiętnik, historię twojej walki: cierpienie, nadzieja, rozpacz, wiara. Dlaczego Pan Bóg ci nie pomógł?
Tak bardzo chciałbym móc z tobą rozmawiać! Nigdy nie mówiliśmy o śmierci, o tym, co będzie po niej. Towarzyszyła nam przez cały rok, ale nie podjęliśmy tego tematu otwarcie. Mój poseł Martin Schulz powiedział mi kiedyś: „Będzie, co ma być. Najważniejsze, żebyście byli ze sobą szczerzy”. Czy byliśmy szczery? Trudno powiedzieć. Każde pragnęło chronić ukochaną osobę. Kilka razy chciałem rozmawiać o śmierci. Nie miałem odwagi. Jak byś to odebrała? Absolutnie nie chciałem, byś odniosła wrażenie, że już nie wierzę w twoje wyzdrowienie. Po lekturze pamiętnika wiem, jak często myślałaś o śmierci. Dopiero teraz wiem, że nawet się jej nie boisz. Bywało, że mówiłaś mi wprost:
„Ja chyba umieram”. Wtedy odpowiadałem, że musimy wierzyć w wyzdrowienie. Żeby człowiek pozostał człowiekiem, nie cierpiał, musi mieć nadzieję. Bo bez nadziei nie sposób żyć.
Może lepiej, że teraz nie możemy rozmawiać. Co powiedzieć? I tak między nami wszystko zostało powiedziane. Panuje wielka cisza. Gdybyśmy mogli rozmawiać, chyba nie byłbym tak opanowany. Jak w ogóle można się pożegnać?
Kocham cię ponad życie. Nie chcę cię stracić. Nie mogę się pogodzić z tym, że masz odejść z tego świata.
Śpij spokojnie, kolorowych snów. Będę spał obok ciebie.
l grudnia 2000
Moja kochana Tamarko,
Noc była niespokojna. Kiedy zaczynałaś bardzo chrapliwie oddychać, pomagałem ci usiąść, abyś mogła odkaszlnąć. Wtedy na moment otwierałaś oczy, patrzyłaś zdziwiona, nie widząc mnie, i łapałaś moje ręce. Z godziny na godzinę z większym trudem oddychałaś. Tętno biło ci bardzo szybko, jakbyś biegała, a ty leżałaś bez ruchu. Rano doktor Thomalla tylko krótko spojrzał na ciebie. Na korytarzu powiedział mi: „Ostatnia walka się zaczęła. Według mnie pana żona nie przeżyje następnej nocy. Nie sądziłem, że to nastąpi tak szybko. Damy jej już tylko płyny, żadnych środków wzmacniających. Należy jej pozwolić odejść. Przykro mi”.
Przyjechałaś w poniedziałek na kolejną chemię i teraz, w piątek, jesteś bliska śmierci. Tak trudno mi było rozmawiać z twoją mamą. Do tej pory, nie będąc na miejscu, nie mogła uwierzyć, że sytuacja jest tak dramatyczna. Przed południem ona i Ania rozmawiały z tobą przez telefon. Trzymałem słuchawkę blisko twojego ucha. Słyszałem, jak mówiły do ciebie. Słyszałem ich płacz. One słyszały tylko twój ciężki oddech. Pomyślałem, że jeżeli nie doczekasz ich przyjazdu, przynajmniej mogą jeszcze raz z tobą rozmawiać, wyrazić swoją troskę i powiedzieć ci, jak bardzo cię kochają… Teraz są w drodze, będą tutaj za dziesięć godzin.
Był u ciebie znowu ten sympatyczny ksiądz. Od wczoraj starał się znaleźć polskiego księdza w Aachen. Bez skutku. Dzisiaj sam udzielił ci po niemiecku ostatniego namaszczenia. Płakaliśmy bardzo z moją mamą. Księdzu też było trudno.
Wychodząc powiedział: „Dobrze, że na tym oddziale rzadko mamy takich młodych pacjentów”. Po prostu człowiek, na pewno byś go polubiła.
Jest wieczór. Siedzę z moimi rodzicami przy tobie. Twoja ręka w mojej. Na szczęście oddychasz spokojnie. Tętno już nie bije jak szalone. Twarz masz odprężoną, pogodzoną. Zapytałem siostrę nocną, co o tym sądzić. Stabilizacja czy następny etap? Odpowiedziała, że trudno przewidzieć, ale chyba nie umrzesz tak szybko.
Choć nie możemy rozmawiać, mam z tobą stały kontakt. Przemawiam do ciebie, szepczę, śpiewam nasze piosenki, uspokajam cię, całuję cię i głaskam. Przez cały czas trzymam twoją rękę.
Trudno mi było wczoraj czytać twój pamiętnik. Ale dobrze, że go przeczytałem w twojej obecności, że mogę ci jeszcze coś odpowiedzieć. Jestem szczęśliwy, że się spotkaliśmy. Dziękuję za każdą chwilę spędzoną razem. Jesteś wspaniała. Już niedługo będziesz uwolniona od tej choroby. Nie bój się. Wszystko będzie dobrze.
Nasza miłość jest wielka, razem ją budowaliśmy. Połączyliśmy się: bliskość, zrozumienie, zaufanie.
Miłość szczęśliwa. Tylko dlaczego tak krótko? Dlaczego nie dano nam więcej czasu? Ty taka młoda, pełna planów. Macki w okularach. Wszystko miało być pięknie, wszystko miało być inaczej. Nasi przyjaciele po kolei rodzą dzieci. Gdyby ktoś obcy przyszedł do tego pokoju i zobaczył twój spuchnięty brzuch, mógłby pomyśleć, że ty także wkrótce urodzisz.
Jesteś moim słońcem. Moją drugą połową. Staliśmy się dwiema połówkami jednej całości. Obiecałem ci, że nie opuszczę cię aż do śmierci. Czuję, że nie opuszczę cię i po twojej śmierci. Zawsze będziesz ze mną, zawsze będę cię nosić w sercu.
Moja najukochańsza Tamarko, piszesz, że nie boisz się samej śmierci, tylko bólu i cierpienia. Dużo musiałaś cierpieć. W tym momencie jednak wyglądasz tak, jakbyś już nie cierpiała i nie czuła bólu.
Czy mieliśmy prawdziwą szansę w tej walce? Nie wiem. Nie powinno tak być, ale jest.
Je faime beaucoup.
Kocham cię bardzo.
Ich liebe Dich gam doli.
2 grudnia 2000
Tamara nie żyje.
Spryciarka moja. Spokojnie zasnęłaś i odeszłaś, kiedy ja spałem obok ciebie, trzymając cię za rękę. Moi rodzice też trochę drzemali. O północy wszystko wskazywało przecież, że twój stan jest stabilny. Po półgodzinie nagle obudził mnie jakiś ruch mojej mamy. Od razu poczułem, że coś się zmieniło. Panowała cisza. Patrzyłem na ciebie, już nie oddychałaś. Wykorzystałaś moment, kiedy przestałem z tobą rozmawiać i w pokoju zrobiło się cicho.
A śnić będziesz,
że wcale nie trzeba oddychać,
że cisza bez oddechu
to niezła muzyka,
jesteś mały jak iskra
Читать дальше