Wyjęła z zanadrza glinianą tabliczkę z jakimś napisem.
– Co to znaczy? – zapytał Eliasz.
– To słowo miłość .
Eliasz trzymał tabliczkę w dłoniach, ale brakło mu odwagi, by zapytać, dlaczego mu ją wręczyła. Kilka znaków na tym kawałku gliny kryło w sobie powód, dla którego gwiazdy świecą na niebie, a ludzie przemierzają ziemię wzdłuż i wszerz.
Uczynił gest, jakby chciał jej oddać tabliczkę, lecz odmówiła.
– Napisałam to dla ciebie. Wiem jaki jesteś odpowiedzialny, wiem że pewnego dnia będziesz musiał odejść i staniesz się wrogiem mego kraju, bo pragniesz zniszczyć Jezabel. Być może będę stać wtedy u twego boku, dając ci siłę i oparcie. Ale może też się zdarzyć, że będę walczyć przeciw tobie, bo w żyłach Jezabel płynie krew mego narodu. To słowo, które teraz trzymasz w dłoniach, to tajemne słowo. I nikt nie jest w stanie zrozumieć, co ono budzi w sercu kobiety – nawet prorocy, którzy rozmawiają z Bogiem.
– Znam dobrze to słowo – odparł Eliasz, chowając tabliczkę pod okryciem. – Walczyłem z nim we dnie i w nocy, bo choć nie wiem, co ono budzi w sercu kobiety, wiem, co czyni z mężczyzną.
Mam w sobie dość odwagi, by stawić czoła królowi Izraela, sydońskiej księżniczce, Radzie Akbaru, lecz to jedno słowo – miłość – napawa mnie wszechogarniającym lękiem. Zanim jeszcze je wyryłaś na tej tabliczce, twoje oczy wypisały je w moim sercu.
Oboje zamilkli. Śmierć Asyryjczyka, wzrastające napięcie w mieście, Pan, który mógł go w każdej chwili przywołać, wszystko to nie miało mocy równej temu słowu.
Eliasz wyciągnął dłoń, a ona wzięła ją w swoją. I tak stali w bezruchu do chwili, gdy słońce skryło się za Piątą Górą.
– Dziękuję ci – odezwała się w drodze powrotnej. – Od dawna chciałam spędzić z tobą wieczór.
W domu czekał już na nich posłaniec namiestnika z poleceniem, by Eliasz stawił się u niego bez zwłoki.
– Za moje wsparcie odpłaciłeś mi tchórzostwem – odezwał się namiestnik. – Co mam zrobić z twoim życiem?
– Nie będę żył ani sekundy dłużej ponad to, co zamierzył Bóg – odparł Eliasz. – To On decyduje, nie ty.
Namiestnika zadziwiła śmiałość Eliasza.
– Mogę ci ściąć głowę choćby zaraz. Albo też zrównać twe prochy z ziemią tego miasta, tłumacząc, że ściągnąłeś przekleństwo na nasz kraj – powiedział. – I nie będzie to decyzja twego Boga Jedynego.
– Stanie się to, co jest mi pisane. Ale pragnę, byś wiedział, że nie uciekłem. Dowódca nie pozwolił mi podejść do ciebie. To on chce wojny i jest gotów na wszystko, by osiągnąć swój cel.
Namiestnik przerwał tę bezowocną rozmowę. Chciał izraelskiemu prorokowi wyjawić swój plan.
– To nie dowódca pragnie wojny. Jako wytrawny żołnierz wie, że nasze wojsko jest słabsze, brak mu doświadczenia i wróg je zdziesiątkuje z łatwością. To człowiek honoru i wie także, że naraża na hańbę swój ród. Jednak zaślepia go duma i próżność.
Sądzi, że wróg się boi. Nie wie, że żołnierze asyryjscy są dobrze wyćwiczeni. Gdy zaciągają się do wojska zasadzają nasiona drzew i codziennie skaczą ponad miejscem, gdzie je zasadzili. Nasiona kiełkują, kiełki stają się pędami, oni skaczą ponad nimi. Nie nużą się i nie uważają tego za stratę czasu. Powoli drzewa wyrastają, a wojownicy skaczą coraz wyżej. W ten sposób cierpliwie i z oddaniem przygotowują się na przeciwności wojaczki.
Nie boją się podjąć wyzwania. Nas obserwują już od miesięcy.
– Więc komu zależy na wojnie? – przerwał Eliasz namiestnikowi.
– Kapłanowi. Zrozumiałem to podczas sądu nad asyryjskim jeńcem.
– Ale dlaczego?
– Nie wiem. Jest na tyle przebiegły, że zdołał przekonać dowódcę i lud. Teraz całe miasto stoi po jego stronie, a ja widzę tylko jedno rozwiązanie.
Zamilkł i utkwił wzrok w Izraelicie:
– Ty jesteś tym rozwiązaniem.
Namiestnik zaczął chodzić tam i z powrotem, mówił szybko, nerwowo.
– Kupcy też pragną pokoju, ale nic nie mogą zdziałać. Poza tym dość się wzbogacili, aby przenieść się ze swymi towarami do innego miasta lub czekać, aż najeźdźcy zaczną od nich kupować. Reszta mieszkańców postradała rozum i chce, byśmy zaatakowali o wiele silniejszego wroga. Jedynie cud może ich przekonać.
Eliasz zamarł.
– Cud?
– Wskrzesiłeś chłopca, którego zabrała śmierć. Pomagałeś ludziom rozwiązywać ich problemy i, choć jesteś cudzoziemcem, niemal wszyscy cię kochają.
– Tak było do dziś – odezwał się Eliasz. – Teraz wszystko się zmieniło. Jeżeli jest tak, jak sam to przed chwilą opisałeś, każdy kto broni pokoju zostanie uznany za zdrajcę.
– Nie chodzi o obronę czegokolwiek. Chcę, żebyś dokonał cudu tej miary, co wskrzeszenie chłopca. Wtedy powiesz mojemu ludowi, że pokój jest jedynym rozwiązaniem i oni ci uwierzą a kapłan straci władzę.
Po chwili ciszy namiestnik ciągnął dalej:
– Gotów jestem pójść z tobą na ugodę. Jeśli zrobisz to, o co proszę, wiara w twojego Boga będzie jedyną panującą w Akbarze. Ty uradujesz Tego, któremu służysz, a ja zacznę negocjować warunki zawarcia pokoju.
Eliasz wrócił do swej izby. Miał okazję, jakiej nie dano nigdy przedtem żadnemu innemu prorokowi – mógł nawrócić całe fenickie miasto. W ten sposób najdotkliwiej ugodziłby Jezabel za to, co uczyniła w jego kraju.
Był poruszony propozycją namiestnika. Chciał nawet zbudzić kobietę śpiącą na dole, ale w końcu zmienił zdanie. Na pewno śniła o pięknym wieczorze, który spędzili razem.
Wezwał swego anioła.
– Słyszałeś warunki namiestnika? – zwrócił się do niego Eliasz. – To jedyna szansa.
– Nic nie jest jedyną szansą – odparł anioł. – Pan ofiarowuje człowiekowi wiele sposobności w życiu. Poza tym, przypomnij sobie to, co zostało ci powiedziane: Nie będziesz mógł czynić cudów, dopóki nie wrócisz do ojczyzny.
Eliasz pochylił głowę. W tym momencie zjawił się anioł Pański, a anioł stróż zamilkł.
– Oto cud, którego dokonasz: zgromadzisz cały lud u stóp góry. Nakażesz by z jednej strony wznieśli ołtarz Baalowi i złożyli w ofierze cielca. Z drugiej strony ty wzniesiesz ołtarz Panu, twemu Bogu i też złożysz cielca.
Powiesz czcicielom Baala: Wzywajcie imienia waszego boga, a ja wzywać będę imienia Pana. Pozwolisz, by uczynili to pierwsi. I cały ranek modlić się będą i błagać, aby Baal zstąpił i przyjął ofiarę.
Wołać będą w głos, kaleczyć będą się swymi sztyletami, i błagać będą, by bóg przyjął ofiarę, ale nic się nie zdarzy.
A gdy się już zmęczą, napełnisz wodą cztery dzbany i wylejesz na twego cielca. Uczynisz to po raz wtóry i po raz trzeci. Potem wezwiesz Boga Abrahama, Izaaka i Izraela, błagając, by okazał wszystkim swą potęgę.
Wtedy Pan ześle ogień z niebios, który strawi twą ofiarę.
Eliasz ukląkł i zaczął składać dzięki.
– Jednak zważ, że taki cud możesz uczynić raz tylko za swego życia. Wybieraj, czy chcesz go teraz, aby uniknąć walki, czy w twej ziemi, aby uwolnić lud twój spod jarzma Jezabel.
To rzekłszy, anioł Pański zniknął.
Kobieta, zbudziwszy się wcześnie rano, zobaczyła Eliasza siedzącego na progu domu. Miał zapadnięte głęboko oczy, jakby w ogóle nie spał.
Chciała zapytać, co się wydarzyło minionej nocy, lecz bała się odpowiedzi. Być może nie spał z powodu rozmowy z namiestnikiem i z obawy przed wojną, ale powodem mogła też być gliniana tabliczka, którą mu wręczyła. Rozpoczynając rozmowę, mogła usłyszeć, że miłość kobiety nie mieści się w Boskim zamyśle.
Читать дальше