• Пожаловаться

Ryszard Kapuściński: Cesarz

Здесь есть возможность читать онлайн «Ryszard Kapuściński: Cesarz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Современная проза / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Ryszard Kapuściński Cesarz

Cesarz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cesarz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jeden z największych bestsellerów światowych. Przedmiotem reportażu-powieści są ludzie dworu cesarza Etiopii Hajle Sellasje, zmarłego w 1975 roku. Ukazując ich służalczość, lizusostwo, strach, pazerność, uległość oraz walkę o względy władcy, Kapuściński w mistrzowski sposób przedstawia ponure kulisy jego panowania. Książka ma uniwersalny charakter, obnaża mechanizmy władzy nie tylko politycznej. "Cesarzem" Ryszard Kapuściński rozpoczął karierę międzynarodową i nadał reportażowi wymiar literacki.

Ryszard Kapuściński: другие книги автора


Кто написал Cesarz? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Cesarz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cesarz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W.A-N.:

…tak więc, zakończywszy rozdział nominacji, nasz niestrudzony pan przechodził do Sali Złotej i tu zaczynał godzinę kasy. Godzina ta przypada między dziesiątą a jedenastą rano. O tej porze dostojnemu panu towarzyszył świętobliwy Aba Hanna, a temu z kolei asystował nie odstępujący go woreczkowy. Jeżeli ktoś miał dobry węch i wrażliwy słuch, czuł, jak pałac nasz pachnie i szeleści pieniędzmi. Ale potrzebna była tu szczególna wrażliwość, a nawet wyobraźnia, ponieważ pieniądz w swojej formie materialnej nie leżał stosami po kątach salonów, a i miłościwy pan nie był skłonny obdzielać faworytów pakietami dolarów. Nie, pan nasz nie miał żadnych tego typu upodobań! Choć, drogi przyjacielu, może ci się wydać to niepojęte, nawet woreczek Aby Hanny nie był skarbnicą bez dna i mistrzowie ceremoniału musieli stosować różne zabiegi, aby cesarz z powodów finansowych nie popadał w gorszące sytuacje. Oto, przypominam sobie, jak po ukończeniu budowy cesarskiego pałacu, zwanego Genete Leul, pan nasz wypłacił pensje zagranicznym inżynierom, a nie okazał skłonności opłacenia naszych murarzy. Prostacy ci zgromadzili się przed frontem zbudowanego przez siebie pałacu i zaczęli prosić, aby im też wypłacono należność. Wówczas to pojawił się na balkonie nadmistrz pałacowego ceremoniału wzywając ich, aby przeszli na tył pałacu, gdzie dobrotliwy pan rozsypie im pieniądze. Uradowany tłum przeniósł się na wskazane miejsce, co umożliwiło dostojnemu panu wyjść bez gorszących zakłóceń przez frontowe wrota i odjechać do starego pałacu, gdzie już pokornie oczekiwał go cały dwór. Wszędzie, dokądkolwiek udawał się pan nasz, lud objawiał swoją rozwydrzoną i nienasyconą chciwość prosząc to o chleb, to o buty, to o bydło, to o datek na budowę drogi. A pan nasz lubił odwiedzać prowincje, lubił prostym ludziom dawać do siebie dostęp, poznawać ich troski, pocieszać obietnicą, pochwalać kornych i pracowitych, karcić leniwych i władzom nieposłusznych. Ale ta skłonność dobrotliwego pana szczerbiła skarbiec. bo prowincję trzeba było najpierw przygotować, pozamiatać, odmalować, zakopać śmieci, przetrzebić muchy, zbudować szkołę i dać dziatwie mundurki, odnowić budynek municypalny, uszyć flagi i wymalować portrety czcigodnego monarchy. Nie byłoby to godne, aby pan nasz zjawiał się gdzieś niespodziewanie, wyłaniał się spod ziemi niczym mizerny poborca podatków, ot, dotknął życia takim, jakie ono jest. Można by sobie wyobrazić zaskoczenie i popłoch miejscowych notabli! Ich dygotanie, ich strach! A przecież władza nie może pracować w klimacie zagrożenia, władza to jest pewna umowność oparta na ustalonych regułach. Wyobraź sobie, drogi przyjacielu, że osobliwy pan miałby zwyczaj zaskakiwania. Powiedzmy, że monarcha leci na północ, gdzie wszystko już przygotowane, protokół dopięty, ceremoniał przećwiczony, prowincja lśni jak lustro, a tu nagle, w samolocie, czcigodny pan wzywa pilota i mówi do niego – synu, zawracaj maszynę, lecimy na południe. A na południu nie ma nic! Nic gotowego! Południe rozwałęsane, zababrane, złachmanione, czarne od much. Gubernator wyjechał do stolicy, notable śpią, policja rozpełzła się po wsiach i łupi wieśniaków. Jakąż by dobrotliwy pan odczuł przykrość! I jakież pohańbienie dla jego godności! A nawet – odważmy się powiedzieć – nawet po prostu śmieszność! Mamy takie prowincje, gdzie lud jest przygnębiająco dziki, nagi i pogański i bez pouczeń policji mógłby dopuścić się obrazy pańskiego majestatu. Mamy inne prowincje, gdzie nieokrzesane wieśniactwo na widok monarchy uciekłoby ze strachu. I pomyśl, przyjacielu, oto osobliwy pan wysiadł z samolotu, a wokół pustka, cisza, szczere pole, jak okiem sięgnąć żywego ducha. Nie ma do kogo zwrócić się, przemówić, pocieszyć, nie ma bramy powitalnej, nie ma nawet samochodu. Co robić, jak się zachować? Postawić tron i rozłożyć dywan? Wypadnie jeszcze gorzej, bo śmieszniej. Tron dodaje godności, ale tylko przez kontrast z otaczającą go pokorą, to pokorność podwładnych stwarza potęgę tronu i nadaje jej sens, bez niej tron jest tylko dekoracją, niewygodnym fotelem o wytartym pluszu i pokrzywionych sprężynach. Tron na bezludnej pustyni – to kompromitacja. Usiąść na nim? Czekać, co nastąpi? Liczyć, że ktoś się pojawi i złoży hołd? W dodatku nie ma nawet samochodu, żeby dostać się do najbliższej osady i odszukać swojego namiestnika. Czcigodny pan wie, kto nim jest, ale jak go tak nagle odszukać? Cóż więc pozostaje naszemu panu? Rozejrzeć się po okolicy, wsiąść w samolot i jednak odlecieć na północ, gdzie wszystko czeka w podnieceniu i niecierpliwej gotowości – i protokół, i ceremoniał, i prowincja jak lustro. Czy można dziwić się, że w tej sytuacji dobrotliwy pan nie zaskakiwał? Niechby, powiedzmy, zaskoczył to jednych, to drugich, to tu, to tam. Dziś zaskoczył prowincję Bale, za tydzień zaskoczył prowincję Tigre. Stwierdza: rozwałęsanie, zababranie, czarno od much. Wzywa notabli prowincji do Addis Abeby, na godzinę nominacji, karci ich i usuwa. Wieść o tym rozchodzi się po całym cesarstwie. I jaki tego skutek? A taki, że notable w całym państwie przestają cokolwiek robić i tylko patrzą w niebo, czy nie nadlatuje dostojny pan. Lud marnieje, prowincja upada, ale to wszystko furda wobec lęku przed gniewem pańskim. A co gorsza, czując się niepewni i zagrożeni, nie znając teraz dnia ani go dziny, połączeni wspólną niewygodą i strachem, zaczynają szemrać, krzywić się, postękiwać, plotkować o zdrowiu miłościwego pana, a wreszcie spiskować, podjudzać do buntów, warcholić i podkopywać, w ich mniemaniu, niełaskawy tron, który – o jakże zuchwałe to myślenie! – żyć im nie daje. Dlatego, aby zapobiec niepokojom w cesarstwie i unikać paraliżu władzy, pan nasz wprowadził jakże owocny kompromis niosący podwójny spokój – jemu i notablom. Teraz wszelcy burzyciele władzy monarszej wytykają najzacniejszemu panu, że w każdej prowincji miał co najmniej jeden pałac, tak prowadzony, aby zawsze był gotowy na przyjęcie cesarza. Prawda, że była w tym może pewna nadmierność, bo – powiedzmy – w sercu pustyni Ogadenu zbudowano okazały pałac utrzymywany przez kilkanaście lat, zawsze ze służbą i świeżą spiżarnią, a niestrudzony pan spędził tam tylko jeden dzień. Ale załóżmy, że trasa wizyty dostojnego pana ułożyłaby się kiedyś tak, iż wypadłoby mu nocować w sercu pustyni. Czy wówczas niezbędność tego pałacu nie okazałaby się oczywistą? Niestety, nasz nieoświecony lud nigdy nie pojmie prawa nadrzędnych racji, a przecież ono właśnie kieruje postępowaniem monarchów.

E.:

Sala Złota, panie Kapuczycky, godzina kasy. Obok cesarza stoi posunięty już w latach Aba Hanna, a za nim jego woreczkowy. W drugim końcu sali tłoczą się ludzie, niby bezładnie, ale każdy pamięta swoje miejsce w kolejce. Mogę mówić o tłumie, gdyż łaskawy pan przyjmował codziennie nieskończoną ilość podwładnych, kiedy przebywał w Addis Abebie, pałac był przepełniony, tętnił bujnym – choć naturalnie uhierarchizowanym – życiem, przez dziedziniec przepływały rzędy samochodów, w korytarzach tłoczyły się delegacje, w poczekalniach gwarzyli ambasadorzy, urzędnicy ceremoniału pędzili z gorączką w oczach, zmieniały się warty, gońcy przybiegali z teczkami papierów, wpadali ministrowie tak jakoś po prostu i skromnie, jakby to byli zwyczajni ludzie, setki poddanych starały się wcisnąć dygnitarzom to petycję, to donos, widziało się generalicję, członków rady koronnej, zarządców dóbr imperialnych, namiestników, no, słowem, tłum, przejęty, podniosły tłum. Wszystko to znikało w jednej chwili, kiedy dostojny pan opuszczał stolicę i udawał się z wizytą zagraniczną lub wyjeżdżał na prowincję kłaść kamień, otwierać drogę czy poznawać troski ludu, pocieszać i zachęcać. Pałac momentalnie pustoszał i przemieniał się w makietę pałacu, w rekwizyt, służba dworska robiła pranie i rozwieszała na sznurach bieliznę, dzieci dworskie pasały na trawnikach kozy, urzędnicy ceremoniału wysiadywali w barach miejskich, wartownicy wiązali bramy łańcuchem i spali pod drzewami. Pan wracał, rozbrzmiewały fanfary i pałac na nowo ożywał. W Sali Złotej zawsze czuło się w powietrzu elektryczność. Czuło się prąd dostawiony wezwanym do skroni i wprawiający ich w drgawkę, a źródłem tego prądu był widoczny dla każdego woreczek z przedniej, jagnięcej skóry. Ludzie podchodzili kolejno do szczodrobliwego pana, mówiąc, na jaki cel potrzebne są im pieniądze. Pan nasz słuchał, a potem zadawał pytania dodatkowe. Tu przyznam, że miłościwy pan był niezwykle drobiazgowy w sprawach finansowych. Jakikolwiek wydatek w cesarstwie przekraczający sumę dziesięciu dolarów wymagał jego osobistej akceptacji, a jeżeli minister przyszedł do cesarza z prośbą o zgodę na wydanie nawet jednego dolara, mógł liczyć tylko na pochwałę. Oddać samochód ministerstwa do naprawy – potrzebna zgoda cesarza. Wymienić cieknącą rurę w mieście – potrzebna zgoda cesarza. Zakupić prześcieradła do hotelu – musi być zgoda cesarza. Jakże powinieneś podziwiać, przyjacielu, nadzwyczajną wprost pracowitość i gospodarność sędziwego pana, który większość swojego monarszego czasu spędzał na badaniu rachunków, słuchaniu kosztorysów, odrzucaniu wniosków, zadumie nad ludzką chciwością, chytrością, natręctwem. A jednak pan nasz w tych sprawach nigdy nie okazywał ni znudzenia, ni zmęczenia. Zawsze zwracała uwagę jego żywa ciekawość, dociekliwość i przykładna oszczędność. Miał jakieś upodobanie fiskalne i jego minister finansów, Yelma Deresa, zaliczany był do grupy ludzi o największej ilości dojść do cesarza. Wszelako do tych, którzy byli w potrzebie, pan nasz wyciągał hojną rękę. Wysłuchawszy odpowiedzi na pytania dodatkowe, dobrotliwy pan powiadamiał proszącego, że rozwiąże jego trudności finansowe. Uszczęśliwiony człowiek składał najgłębszy ukłon. Szczodrobliwy pan zwracał teraz głowę w stronę Aby Hanny i szeptem podawał mu sumę pieniędzy, jaką świętobliwy dostojnik miał wydobyć z woreczka. Aba Hanna zagłębiał rękę w woreczku, wydobywał pieniądze, wkładał je do koperty i podawał wzruszonemu szczęśliwcowi, który – ukłon za ukłonem, „tyłem, tyłem, potykając się, szurając – wychodził. A potem, panie Kapuczycky, niestety, słyszało się płacz tych mizernych niewdzięczników. Bo w kopercie znajdowali tylko małą cząstkę tej sumy, którą – jak zaklinali owi nienasyceni wydziercy obiecał im szczodrobliwy pan. Ale co – wrócić się? Składać petycje? Oskarżyć najbliższego pańskiemu sercu dostojnika? Nic podobnego nie było możliwe. O, jakaż tedy nienawiść otaczała bogobojnego skarbnika i spowiednika! Bo nie ważąc się splamić godności naszego pana, jego – Abę Hannę – winiła opinia o sknerstwo i oszustwo, o to, że tak płytko sięgał do woreczka, że tak długo w nim przebierał, przesiewał przez palce, które układały mu się w gęste sito, i że w ogóle z taką niechęcią wkładał tam rękę, jakby worek pełen był jadowitych gadów, a potem szybko i nawet nie patrząc, bo miał wyczucie wagi monet i rozmiarów banknotów, wręczał kopertę i dawał znak do oddalenia się pokłonnie-tylno-kierunkowego. Dlatego, kiedy został rozstrzelany, myślę, że nie opłakiwał go nikt poza miłościwym panem. Pusta koperta! Panie Kapuczycky, czy pan wie, co to znaczy pieniądz w kraju biednym? Pieniądz w kraju biednym i w kraju bogatym są to dwie różne rzeczy! Pieniądz w kraju bogatym jest papierem wartościowym, za który na rynku kupuje pan towary. Jest pan po prostu nabywcą, nawet milioner jest tylko nabywcą. Może on nabywać więcej, ale pozostaje on jednym z nabywających i tylko nim. A w kraju biednym? W takim kraju pieniądz to wspaniały, gęsty, odurzający, osypany wiecznym kwiatem żywopłot, którym odgradza się pan od wszystkiego. Przez ten żywopłot pan nie widzi pełzającej biedy, nie czuje smrodu nędzy, nie słyszy głosów dochodzących z ludzkiego dna. Ale jednocześnie pan wie, że to wszystko istnieje, i odczuwa pan dumę z powodu swojego żywopłotu. Pan ma pieniądze, to znaczy pan ma skrzydła. Pan jest rajskim ptakiem, który budzi podziw. Czy może pan sobie wyobrazić, żeby w Holandii zebrał się tłum ludzi oglądać bogatego Holendra? Albo w Szwecji, albo w Australii? A u nas – tak. U nas, jeśli pojawi się książę, ludzie pobiegną go zobaczyć. Pobiegną zobaczyć milionera i potem będą długo chodzić i mówić – widziałem milionera. Pieniądz przekształci panu własny kraj w ziemię egzotyczną. Wszystko zacznie pana dziwić – to, jak ludzie żyją, to, o co się martwią, i pan będzie mówić: nie, to niemożliwe. Pan zacznie coraz częściej powtarzać: nie, to niemożliwe. Bo pan będzie już należał do innej cywilizacji, a pan przecież zna prawo kultury – że dwie cywilizacje nie potrafią się dobrze poznać i zrozumieć. Pan zacznie głuchnąć i ślepnąć. Pan będzie dobrze czuł się w swojej, otoczonej żywopłotem cywilizacji, ale sygnały drugiej cywilizacji będą dla pana tak niepojęte, jakby wysyłali je mieszkańcy planety Wenus. Jeżeli będzie pan miał ochotę, pan będzie mógł stać się odkrywcą w swoim własnym kraju. Pan może stać się Kolumbem, Magellanem, Livingstone’em. Ale ja wątpię, żeby pan miał na to ochotę. Takie wyprawy są niebezpieczne, a pan przecież nie jest szaleńcem. Pan jest już człowiekiem swojej cywilizacji, pan będzie jej bronić i o nią walczyć. Pan będzie podlewać swój żywopłot. Pan jest już dokładnie takim ogrodnikiem, jakiego potrzebuje cesarz. Pan nie chce stracić piór, a cesarz potrzebuje ludzi, którzy mają dużo do stracenia. Nasz dobrotliwy monarcha rozrzucał biedocie miedziaki, ale ludzi pałacu obdarzał wielkimi dobrami. Dawał im majątki, ziemię, chłopów, z których mogli ściągać podatki, dawał złoto, tytuły, kapitał. I chociaż każdy – jeżeli dowiódł lojalności – mógł liczyć na sowitą darowiznę, to jednak ciągłe były waśnie między koteriami, ciągłe walki o przywileje, ciągłe wydzierki i rwactwo, a to z powodu owej potrzeby rajskiego ptaka wypełniającej każdego człowieka. Najosobliwszy nasz władca z upodobaniem przyglądał się temu łokciowaniu. Lubił on, żeby ludzie dworu mnożyli swój majątek, żeby rosły im konta i pęczniały kiesy. Nie pamiętam wypadku, żeby szczodrobliwy monarcha cofnął komuś nominację i przycisnął mu głowę do bruku z powodu korupcji. A niechże się pokorumpuje, byle tylko okazywał lojalność! Monarcha nasz, dzięki swojej niezrównanej pamięci, a także stale napływającym donosom dokładnie wiedział, kto ile ma, ale tę buchalterię zatrzymywał dla siebie, nie robiąc z niej nigdy użytku, jeżeli podwładny zachowywał się lojalnie. Niech jednak wyczuł bodaj cień nielojalności, natychmiast wszystko konfiskował; odbierał przeniewiercy rajskiego ptaka! Dzięki tej buchalterii król królów miał wszystkich w ręku i wszyscy o tym wiedzieli. Był jednak w pałacu i taki wypadek: jeden z najbardziej szlachetnych naszych patriotów, wielki wódz partyzancki w latach wojny z Mussolinim – Tekele Wolda Hawariat, niechętny cesarzowi, odmawiał przyjmowania najmiłościwszych darowizn, odrzucał przywileje i nigdy nie wykazywał skłonności do korupcji. Tego miłościwy pan nasz kazał latami więzić, a potem ściąć.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cesarz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cesarz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Ryszard Kapuściński: Heban
Heban
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński: Imperium
Imperium
Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński: Chrystus z karabinem na ramieniu
Chrystus z karabinem na ramieniu
Ryszard Kapuściński
Ryszard KAPUSCINSKI: Szachinszach
Szachinszach
Ryszard KAPUSCINSKI
Ryszard Kapuscinski: The Soccer War
The Soccer War
Ryszard Kapuscinski
Ryszard Kapuscinski: The Shadow of the Sun
The Shadow of the Sun
Ryszard Kapuscinski
Отзывы о книге «Cesarz»

Обсуждение, отзывы о книге «Cesarz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.