– W szalupie? No nie, panie Patel, to niewiarygodne!
– Niewiarygodne? A co pan wie o niewiarygodnym? Chce pan niewiarygodnego? Bardzo proszę: właściciele ogrodów zoologicznych w Indiach utrzymują w głębokiej tajemnicy to, że w 1971 roku z zoo w Kalkucie uciekła polarna niedźwiedzica Bara. Słuch o niej zaginął, nie znalazła jej ani policja, ani myśliwi, ani kłusownicy – nikt. Podejrzewamy, że żyje na swobodzie nad rzeką Hugli. Jeśli pojedziecie kiedykolwiek do Kalkuty, strzeżcie się, szanowni panowie. Bo jak zwietrzy, że wasz oddech pachnie sushi , możecie zapłacić wysoką cenę! Gdyby wziąć Tokio, odwrócić je do góry nogami i potrząsnąć nim porządnie, to bylibyście panowie zdumieni, ile wysypałoby się z tego miasta zwierząt: borsuków, wilków, wężów boa, waranów, krokodyli, strusi, pawianów, kapibar, dzików, lampartów, manatów i niezliczonych innych przeżuwaczy. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że powtórnie zdziczałe żyrafy i hipopotamy od pokoleń bytują w Tokio, przez nikogo nie widziane. Możecie kiedyś porównać to, co przylepi się wam na ulicy do butów, z tym, co leży w klatkach w tokijskim zoo – a wtedy radzę wam rozglądać się uważnie. I wy macie nadzieję znaleźć tygrysa w meksykańskiej dżungli! To śmieszne, po prostu śmieszne! Ha, ha, ha!
– Zgoda, w Tokio mogą być zdziczałe żyrafy i hipopotamy, a w Kalkucie żyjąca na swobodzie niedźwiedzica polarna. Nie wierzymy tylko w tygrysa w pańskiej szalupie.
– Oto arogancja wielkomiejskich zarozumialców! Uważacie, że w waszych metropoliach mogą być wszystkie zwierzęta raju, ale mojej skromnej wiosce odmawiacie jednego marnego tygrysa bengalskiego!
– Spokojnie, panie Patel.
– Jeśli potykacie się już na kwestii wiary, to po co żyjecie? Czy łatwo uwierzyć w miłość?
– Panie Patel…
– Niech pan mnie nie prowokuje swoją uprzejmością! Miłość to coś, w co też trudno uwierzyć: niech pan zapyta któregokolwiek zakochanego. Samo życie jest czymś niewiarygodnym, wystarczy zapytać naukowca. Trudno uwierzyć w Boga, zapytajcie któregokolwiek wierzącego. Jaki macie problem z wiarą?
– Staramy się po prostu zachować zdrowy rozsądek.
– Ja też! Posługuję się rozsądkiem nieustannie. Rozsądek jest nieoceniony, jeśli chodzi o zdobycie pożywienia, ubrania i schronienia. Rozsądek to najlepszy ekwipunek. Nic tak nie pomaga, jak racjonalne rozumowanie, kiedy trzeba poskromić tygrysa i trzymać go od siebie z daleka. Ale kiedy człowiek jest zbyt racjonalny, wylewa kosmos z kąpielą.
– Spokojnie, panie Patel, proszę się nie denerwować.
Pan Chiba: – Z kąpielą? Co tu ma do rzeczy kąpiel?
– Jak mogę się nie denerwować? Szkoda, że nie widzieliście Richarda Parkera!
– Tak, tak, oczywiście.
– Olbrzym. Takie zębiska! Pazury jak jatagany!
Pan Chiba: – Co to są jatagany?
Pan Okamoto: – Lepiej byś mi trochę pomógł, zamiast zadawać głupie pytania słownikowe. Ten chłopiec to twardy orzech do zgryzienia. Zrób coś.
Pan Chiba: – Proszę spojrzeć! Batonik!
Pi Patel: – Cudownie!
[długie milczenie]
Pan Okamoto: – Zupełnie jakby nie zeżarł nam już całego lunchu. Zaraz zażąda tempury.
[długie milczenie]
Pan Okamoto: – Tracimy z oczu cel tego dochodzenia. Przyjechaliśmy tu w związku z zatonięciem frachtowca. Pan jeden ocalał z katastrofy. I był pan tylko pasażerem. Nie ponosi pan odpowiedzialności za to, co się stało. Nie zamierzamy…
– Ta czekolada jest pyszna!
– Nie zamierzamy pana o nic oskarżać. Jest pan niewinną ofiarą tragedii na oceanie. Próbujemy tylko dociec, dlaczego i jak utonął „Tsimtsum”. Wydawało nam się, że może nam pan pomóc, panie Patel.
[milczenie]
– Panie Patel?
[milczenie]
Pi Patel: – Tygrysy istnieją, szalupy istnieją, oceany istnieją. A wy wszystko to negujecie tylko dlatego, że nie potraficie w swoich ciasnych umysłach połączyć tych trzech rzeczy w jedno. Tymczasem prawda wygląda tak, że w przypadku „Tsimtsuma” te trzy elementy się połączyły, a potem statek zatonął.
[milczenie]
Pan Okamoto: – A co z tym Francuzem?
– To znaczy?
– Dwóch niewidomych spotyka się w dwóch szalupach na Pacyfiku – czy taki zbieg okoliczności nie wydaje się panu mało prawdopodobny?
– Oczywiście.
– My uważamy, że zbyt nieprawdopodobny.
– Tak samo jak wygrana w totalizatora, a jednak ktoś zawsze wygrywa.
– Uważamy to za coś wyjątkowo nieprawdopodobnego.
– Ja też.
– Mówiłem, żeby wziąć dzień wolnego. Rozmawialiście o jedzeniu?
– Owszem.
– Francuz znał się na tym doskonale.
– O ile można to w ogóle nazwać jedzeniem.
– Kucharz na „Tsimtsumie” był Francuzem.
– Francuzów jest na świecie pełno.
– Ale może Francuz, którego pan spotkał, to był ten kucharz?
– Może. Skąd mam wiedzieć? Nigdy go nie widziałem. Byłem ślepy. A potem Richard Parker pożarł go żywcem.
– Ach, jak się dobrze dla pana złożyło.
– Wcale nie. To było straszne i odrażające. A przy okazji: jak wytłumaczycie obecność kości surykatek w łodzi?
– Owszem, były tam kości jakiegoś zwierzątka…
– Nie jednego!
– …jakichś zwierzątek. Pewnie pochodziły ze statku.
– Nie mieliśmy w zoo surykatek.
– My nie mamy dowodów na to, że to kości surykatek.
Pan Chiba: – Może to kości bananów! Ha, ha, ha, ha, ha!
– Zamknij się, Atsuro!
– Najmocniej przepraszam, Okamoto-san. To ze zmęczenia.
– Przynosisz hańbę naszej służbie państwowej. Kompromitujesz nasz urząd!
– Najmocniej przepraszam, Okamoto-san.
Pan Okamoto: – To mogą być kości jakiegoś innego zwierzątka.
– To były surykatki.
– Mogły to być mangusty.
– Naszych mangust z zoo nie sprzedaliśmy. Zostały w Indiach.
– Mogły się zalęgnąć na statku, tak jak szczury. Mangusty są w Indiach bardzo pospolite.
– Mangusty jako plaga?
– A czemu nie?
– Kto przeniósłby kilkanaście mangust do szalupy na wzburzonym oceanie? Przyzna pan, że to mało prawdopodobne.
– Bardziej prawdopodobne niż pewne rzeczy, o których usłyszeliśmy od pana w ciągu ostatnich dwóch godzin. Może mangusty były już w szalupie, tak jak szczur, o którym pan opowiadał.
– Zdumiewająca jest ta liczba zwierząt w szalupie.
– Istotnie, zdumiewająca.
– Prawdziwa dżungla.
– Owszem.
– Te kości to kości surykatek. Oddajcie je do przebadania specjalistom.
– Nie zostało ich wiele. I nie było łebków.
– Używałem ich jako przynęty.
– Wątpliwe, żeby jakikolwiek specjalista potrafił określić, czy to kości surykatek, czy mangust.
– To znajdźcie biegłego sądowego w zakresie zoologii.
– No dobrze, panie Patel! Wygrał pan. Nie potrafimy wytłumaczyć obecności kostek surykatek w szalupie – jeśli są to rzeczywiście kości surykatek. Ale nie to jest przedmiotem naszego zainteresowania. Jesteśmy tu dlatego, że japoński frachtowiec, własność Oika Shipping Company, pływający pod panamską banderą, utonął na Oceanie Spokojnym.
– Nigdy tego nie zapomnę, nawet na chwilę. Straciłem całą swoją rodzinę.
– Bardzo nam przykro.
– Nie tak jak mnie.
[długie milczenie]
Pan Chiba: – No i co dalej?
Pan Okamoto: – Nie wiem.
[długie milczenie]
Pi Patel: – Może ciasteczko?
Pan Okamoto: – Bardzo chętnie. Dziękuję.
Pan Chiba: – Dziękuję.
[długie milczenie]
Pan Okamoto: – Piękny mamy dzień.
Читать дальше