Mario Llosa - Gawędziarz

Здесь есть возможность читать онлайн «Mario Llosa - Gawędziarz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gawędziarz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gawędziarz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zwiedzając we Florencji wystawę fotografii peruwiańskiej Amazonii, Vargas Llosa przywołuje w pamięci postać przyjaciela z czasów studenckich. Saul Zuratas, peruwiański Żyd, pasjonował się bowiem kiedyś Amazonią, jej mieszkańcami, szczególnie zaś nielicznym, wędrującym plemieniem Macziguengów. Opowieść Llosy jest próbą rekonstrukcji losów Saula Zuratasa i zarazem próbą odnalezienia dowodów poświadczających, że wśród Macziguengów żył gawędziarz podtrzymujący więzi plemienne opowieściami o dziejach mitycznych i przekazywaniem wiadomości o życiu poszczególnych rodzin rozproszonych po Amazonii. Losy Zuratasa i Macziguengów okazują się ze sobą sprzęgnięte. Chyba że historia rekonstruowana przez Vargasa Llose jest… kolejną opowieścią nieuchwytnego gawędziarza.

Gawędziarz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gawędziarz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ja przynajmniej właśnie tego się dowiedziałem.

Tasurinczi, ten, który żyje w zakolu strumienia, a przedtem żył przy lagunie, gdzie dogorywa tyle żółwi nie nadążających za opadającą w porze suchej wodą. Poszedłem i widziałem go. Z daleka zadąłem w róg, by oznajmić mu, że nadchodzę, a gdy podszedłem bliżej, ogłosiłem mu to, krzycząc: „Przybyłem! Przybyłem!” Moja papużka powtórzyła: „Przybyłem! Przybyłem!” Nie wyszedł mi na spotkanie, pomyślałem więc, że być może przeniósł się gdzie indziej, a moja wyprawa była daremna. Ale nie. Jego domostwo nadal wznosiło się przy zakolu strumienia. Stanąłem przed nim odwrócony plecami, czekając, aż Tasurinczi mnie przyjmie. Długo musiałem czekać. Był na dole, nad rzeką, pracował przy dłubaniu czółna. Czekając nań, przypatrywałem się jego kobiecie. Tam, bliziutko, siedząc przy krośnie, farbowała włókna bawełny rozkruszonymi korzonkami. Nie wstała, nawet nie spojrzała na mnie. Nie przerwała pracy, jakbym tam nie stał albo był niewidzialny. Miała więcej naszyjników niż ostatnim razem. „Masz tyle naszyjników, żeby odpędzać diabełki kamagarini czy też po to, żeby czarownik maczikanari nie mógł rzucić na ciebie uroku?” – zapytałem. Ale nie odpowiedziała mi i nadal farbowała włókna, jakby mnie nie słyszała. Miała również dużo ozdób na rękach, na ramionach, na kostkach i z przodu cushmy. Wieniec na głowie był tęczą z piór ary, tukana, papugi, pauji, indyczki kanari.

Wreszcie wrócił Tasurinczi. „Przybyłem”, powiedziałem mu. „Jesteś tam?” „Tu jestem”, odpowiedział zadowolony, że mnie widzi, a moja papużka powtórzyła: „Jestem, jestem”. Wówczas jego kobieta wstała i rozłożyła dwie maty, byśmy mogli usiąść. Przyniosła gar świeżo upieczonych bulw manioku, które wyłożyła na bananowe liście i dzban masato. Wydawało się, że też jest zadowolona, widząc mnie. Rozmawialiśmy aż do następnego księżyca, bez przerwy.

Kobieta jest w ciąży i tym razem dziecko urodzi się w odpowiednim czasie i nie odejdzie. Jeden z bożków powiedział tak seripigariemu podczas tytoniowego zamroczenia. I dał mu do zrozumienia, że jeśli dziecko umrze przed porodem, tak jak poprzednie dzieci, to będzie wina kobiety, a nie któregoś z kamagarinich. Podczas tego zamroczenia seripigari wiele spraw rozwikłał. Poprzednio dzieci rodziły się martwe, bo piła specjalne wywary, żeby zmarły w jej wnętrzu, a ona mogła je wyrzucić z siebie przed czasem. „To prawda?” – zapytałem kobietę. A ona mi odpowiedziała: „Nie pamiętam. Być może tak było. Kto wie”. „Tak, to prawda”, przyznał Tasurinczi. Ostrzegł ją, że jeśli tym razem dziecko urodzi się martwe, to ją zabije. „Jeśli urodzi się martwe, wbije mi zatrutą strzałę i rzuci przy strumieniu, żeby pożarły mnie kapibary”, potwierdziła kobieta. Śmiała się, nie była wystraszona, raczej wydawało się, że z nas kpi.

Zapytałem Tasurincziego, dlaczego tak bardzo chce, żeby kobieta urodziła. Dziecko go nie martwi, jego zmartwieniem jest ona. „Czy to nie dziwne, że wszystkie dzieci rodzi martwe?” – mówi. Znowu ją przy mnie zapytał: „Wydałaś je na świat martwe, bo napiłaś się wywaru?” Powtórzyła mu to, co już mnie powiedziała: „Nie pamiętam”. „Czasami myślę sobie, że ona nie jest kobietą, tylko diablicą, jakąś sopai”, wyznał mi Tasurinczi. Nie tylko sprawa dzieci każe mu podejrzewać, że ona posiada odmienną duszę. Bo i bransolety, naszyjniki, wieńce i ozdoby, które nosi. To prawda. Nigdy przedtem nie widziałem kobiety z tyloma ozdobami na ciele i na cushmie. Jak można chodzić z takim ciężarem? Któż to wie. „Popatrz, co teraz nosi”, powiedział mi Tasurinczi. Kazał kobiecie podejść i zaczął mi pokazywać: brzękadła z nasion, niezliczone naszyjniki z kostek kuropatwy, zębów kapibary, piszczeli małpek, kłów pumy, kokonów larw i wiele innych rzeczy, których już nie pamiętam. „Mówi, że te naszyjniki chronią ją przed maczikanarim, złym czarownikiem”, powiedział mi Tasurinczi. „Ale czasami, kiedy patrzę na nią, wydaje mi się, że to ona jest raczej maczikanarim i szykuje jakieś czary przeciwko komuś”. Ona, śmiejąc się, powiedziała, że nie wydaje jej się, by była wiedźmą czy diablicą, ale po prostu kobietą jak inne.

Tasurinczi mógłby zostać sam, gdyby zabił swoją kobietę, nie przeszkadzałaby mu samotność. „Lepiej tak, niż żyć z kimś, kto może wykraść wszystkie kawałeczki mojej duszy”, wyjaśnił mi. Ale uważał, że tak się nie stanie, gdyż, jak sprawdził seripigari w zamroczeniu, tym razem dziecko urodzi się, wędrując. „Może i tak będzie”, usłyszałem głos jego kobiety, śmiejącej się do rozpuku i nie odrywającej wzroku od bawełnianych włókien. Oboje czują się dobrze. Wędrują. Tasurinczi dał mi tę małą sieć z włókien. „Żebyś mógł coś sobie złowić”, powiedział. Dał mi też manioku i kukurydzy. „Nie boisz się sam podróżować?” – zapytał mnie. „My, Macziguengowie, zawsze idziemy przez las w towarzystwie, bo nigdy nie wiadomo, co nas może spotkać w drodze”. „Ja też podróżuję w towarzystwie”, odpowiedziałem. „Nie widzisz mojej papużki?” „Papużki, papużki”, odpowiedziała papużka.

Opowiedziałem to wszystko Tasurincziemu, temu, który przedtem żył przy rzece Mitaya, a teraz żyje w głębi lasu przy rzece Yavero. Zamyślony, po chwili zastanowienia, powiedział mi: „Nie rozumiem. Obawia się, że jego kobieta może być sopai, bo wydaje na świat martwe dzieci? Przecież kobiety i diablicami mogą być, bo nie martwe dzieci rodzą, ale czasem ropuchy i jaszczurki. Kto uczy, że kobieta jest wiedźmą, kiedy nosi dużo naszyjników? Nie znam tej nauki. Maczikanari jest złym czarownikiem, bo służy Kientibakoriemu, temu, który natchnął demony, a kamagarini, diabełki, pomagają mu w jego czarach, tak jak z kolei dobremu czarownikowi, seripigariemu, pomagają w odczynianiu zła, uroków i w odkrywaniu prawdy bożkowie, których natchnął Tasurinczi. Ale zarówno wszyscy maczikanariowie, jak i wszyscy seripigariowie noszą naszyjniki, o ile mi wiadomo”.

Kobiety, słysząc go, zaczęły się śmiać. To mało prawdopodobne, by rodziły martwe dzieci, bo tam, w domu nad Yavero, roi się od dzieciaków. „Wszystko to trzeba nakarmić”, żalił się Tasurinczi. Przedtem, nad rzeką Mitaya, zawsze ryby wpadały do sieci, choć ziemia tam nie była najlepsza dla manioku. Ale tu, gdzie teraz dotarł, wspinając się wzdłuż jednego z potoków uchodzących do Yavero, nie ma ryb. To ciemne miejsce, pełne ropuch i pancerników. Wilgotna ziemia, w której butwieje każda roślina.

Zawsze wiedziałem, że mięsa pancerników nie należy jeść, bo pancernik ma nieczystą matkę, jego mięso szkodzi, a ciało tego, kto je spożyje, pokrywa się plamami. Ale oni tam jedli je. Kobiety sprawiły pancernika, a następnie upiekły pokrojone mięso. Tasurinczi podał mi do ust kawałek. Przełykałem go długo, z trudem, dręczony różnymi obawami. Wydaje się, że nic mi się nie stało. W przeciwnym razie, pewnie bym tu nie przywędrował.

„Dlaczego odszedłeś tak daleko, Tasurinczi?” – zapytałem go. „Z trudem cię odnalazłem. A poza tym, tu nieopodal żyją Mashkowie”. „Byłeś w moim domu nad Mitaya i nie natknąłeś się na wirakoczów?” – zdziwił się. „Tam są wszędzie. Przede wszystkim na przeciwległym brzegu od miejsca, gdzie mieszkałem”.

Obcy przybysze zaczęli płynąć w górę i w dół rzeki, w dół i w górę, już wiele księżyców temu. Wśród nich przybyli z gór punarunowie i wielu wirakoczów. Nie zjawili się tylko na chwilę, przejazdem. Zostali. Postawili domy, powalili drzewa.

Polują na zwierzynę ze strzelb, których huk długo rozlega się po lesie. Paru wędrujących ludzi też z nimi przybyło. Z tych żyjących tam w górze, z drugiej strony Wielkiego Przełomu, którzy już przestali być ludźmi i z mowy, i z ubioru są też trochę wirakoczami. Przybyli, żeby im pomóc tam, nad Mitaya. Nawet odwiedzili Tasurincziego. Chcieli go namówić, by razem z nimi pracował przy czyszczeniu lasu z drzew i zarośli i noszeniu kamieni przy budowie drogi, tuż przy rzece. „Nic ci nie zrobią”, zachęcali go i dodawali: „Weź też kobiety, żeby przygotowywały ci jedzenie. Przypatrz się nam – czy coś nam zrobili? To już nie jest to samo co przy wykrwawianiu drzew. Tak, wtedy, tamci wirakocze byli diabłami, chcieli wycisnąć z nas wszystkie soki, jak z drzew, chcieli skraść nasze dusze. Teraz jest inaczej. Z tymi, teraz, pracujesz tyle, ile sam chcesz. Dają ci jedzenie, dają ci nóż, dają ci maczetę, dają ci harpun do łowienia ryb. A jeśli z nimi zostaniesz, możesz mieć strzelbę”.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gawędziarz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gawędziarz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gawędziarz»

Обсуждение, отзывы о книге «Gawędziarz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x