W niedzielę, dokładnie tydzień po powrocie z Turcji, siedziałam na brunchu z Willem i Simonem i w najlepsze narzekałam na brak faktów i prawdy w tym tekście, kiedy Will mi przerwał:
– Bette, kochanie, przestań używać słowa „prawda” w odniesieniu do plotkarskich kolumn. Wychodzisz na naiwną.
– A co powinnam zrobić? Po prostu zaakceptować fakt, że ta mściwa suka może wymyślić co chce, a oni to wydrukują? To cud i błogosławieństwo, że wciąż mam pracę.
– Czy rzeczywiście? – Uniósł brwi i wypił łyk krwawej mary, odchylając mały palec.
– O ile pamiętam, to ty zobowiązałeś mnie do przyjęcia tej posady. Twierdziłeś, że potrzebuję więcej przyjaciół, częstszych wyjść, że powinnam mieć jakieś życie. No więc dokładnie to zrobiłam.
– Nie to – dla podkreślenia uniósł zdjęcie – miałem na myśli. I wiesz o tym. Wiesz, kochanie, że z radością wspieram cię we wszystkim, co cię uszczęśliwia, ale nie sądzę, żebym poczynił nietrafną obserwację, oceniając, że to cię nie uszczęśliwia.
Cóż, to zamknęło mi usta.
– Co więc proponujesz? – zapytałam najbardziej wrednym tonem. – Uważałeś, że bankowość jest nudna, a teraz nie aprobujesz mojej pracy, choć sam mi ją załatwiłeś. A wszystko przez to, że jakaś dziewczyna, którą kiedyś znałam, chce mi dokuczyć. Myślę, że to nie w porządku.
Westchnął.
– No tak, cóż, weź się w garść, kochanie. Jesteś już dużą dziewczynką i na pewno znajdziesz coś nieco bardziej… jak powinienem to ująć?… dyskretnego niż twój obecny styl życia. Planowanie przyjęć i bywanie, wypicie drinka czy dwóch, podokazywanie z jakimś uroczym chłopcem to jedno, i całkowicie to popieram. Ale umawianie się z jakimś rozpuszczonym pedałem, żeby zadowolić szefową, dopuszczenie, żeby każda szmata w mieście wycierała sobie gębę twoim nazwiskiem i – co wcale nie najmniej istotne – zapominanie o urodzinach wujka staruszka, ponieważ pochłania cię pełnienie funkcji międzynarodowej opiekunki gwiazd klasy B oraz ludzi z towarzystwa, nie jest tym, co dokładnie miałem na myśli, kiedy doradzałem ci przyjęcie tej posady.
Urodziny Willa. Drugiego stycznia. Zapomniałam.
Will kiwnął na kelnera, żeby podał mu kolejną krwawą mary.
– Kochanie, wybacz mi na chwilę. Wyjdę z tym telefonem komórkowym na zewnątrz i sprawdzę, gdzie się podział Simon. Takie spóźnienie nie jest w jego stylu. – Umieścił swoją serwetkę na krześle i kilkoma lekkimi krokami przeciął bezkresne wnętrze. Dystyngowany dżentelmen w każdym calu.
Kiedy wrócił, uśmiechał się i był spokojny.
– Jak twoje życie uczuciowe, kochanie? – zapytał, jakbyśmy w ogóle nie rozmawiali o Philipie.
– Czy nie dość powiedziałam? Nie jestem zainteresowana Philipem.
– Daruj sobie, kochanie. Nie mówiłem o Philipie. Co się stało z tym potężnie zbudowanym chłopcem, którego podwoziłaś do Poughkeepsie? Dosyć go polubiłem.
– Z Sammym? Co masz na myśli, mówiąc, że go polubiłeś, Will? Widziałeś go przez jakieś trzydzieści sekund.
– Tak, ale podczas tych trzydziestu sekund okazał pełną gotowość, żeby dla mnie skłamać. Tak, to osoba z klasą. Więc powiedz mi, czy nie ma między wami iskry zainteresowania? – Przyjrzał mi się z nietypowym dla siebie natężeniem.
Rozważałam, czy opowiedzieć mu całą historię ze Stambułu, i wreszcie się zdecydowałam. Przynajmniej jedna z bliskich mi osób powinna wiedzieć, że nie zachowuję się jak prostytutka.
– Eee, tak, chyba można by tak powiedzieć – wymamrotałam.
– Jak powiedzieć? Że jesteś nim zainteresowana? Czy nie jesteś? – Mrugnął.
Wzięłam głęboki wdech.
– To on jest tym mężczyzną na zdjęciu, tylko tego nie widać.
Will spojrzał na mnie z taką miną, jakby usiłował ukryć szeroki uśmiech.
– Był z tobą w Turcji? Jak to zorganizowałaś, moja droga?
– To dosyć długa historia, ale wystarczy stwierdzić, że nie wiedziałam, że tam będzie.
Will uniósł brwi.
– Doprawdy? Cóż, miło to słyszeć. Przykro mi, że musiało to trafić do plotkarskiej kolumny, ale cieszę się, że wy dwoje, ach, scementowaliście waszą relację. – Przysłuchiwałam się, jak Will szczebioce przez chwilę, jak to zawsze wyobrażał mnie sobie z kimś w rodzaju Sammy'ego – silnym, cichym typem – i jak to był najwyższy czas, żebym znalazła sobie odpowiedniego chłopaka, który rozumie, co jest naprawdę ważne. I, och, tak przy okazji, jakie ma poglądy polityczne? Radośnie odpowiedziałam na wszystkie pytania, zadowolona, że mogę przynajmniej mówić o Sammym, skoro nie mogę z nim być. Właśnie zaczęliśmy omlety, kiedy Will dotknął tej jednej sprawy, o której chciałam zapomnieć.
– Cóż, teraz przynajmniej znam powód, dla którego nie widywałem swojej jedynej siostrzenicy, odkąd tydzień temu wróciła do kraju. Czułbym się urażony, gdybyś co wieczór szwendała się po mieście służbowo, ale skoro wplątał się w to wszystko chłopak… O nowe związki trzeba dbać, a początek to najlepszy czas! Och, jak dobrze pamiętam początek! Nie można się sobą nasycić. Każda chwila spędzona oddzielnie jest torturą. Trwa to jakieś dwa lata, a potem oczywiście następuje zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i wykłócacie się o każdą najmniejszą chwilę samotności. Ale zanim do tego dojdzie, masz masę czasu, kochanie. Więc powiedz mi, jak było?
Dziabnęłam jajka widelcem i popchnęłam je dookoła talerza, po czym odłożyłam widelec.
– Właściwie to od powrotu się nie widzieliśmy – stwierdziłam, zdając sobie sprawę, jak okropnie to zabrzmiało. – Nie chodzi o to, że coś się stało – dodałam szybko. – On jest naprawdę zajęty, prowadzi rozmowy z jakimiś ludźmi na temat otwarcia Houston's – co nie jest jego właściwym celem, ale na razie wydaje się dawać przyzwoite możliwości – i rozmawialiśmy parę razy przez telefon, ale ja też dostaję bzika, żeby zorganizować wszystko na tę imprezę „Playboya” i cóż, wiesz jak to jest…
Słyszałam te słowa wychodzące z moich ust i wiedziałam, że mówię jak dziewczyna żyjąca złudzeniami, która stara się przekonać siebie i innych, że jakiś facet naprawdę jest nią zainteresowany, chociaż wszystkie widoczne znaki wskazują na coś innego. Fakt, że nie widziałam Sammy'ego od powrotu do domu, odczuwałam jako wyjątkową przykrość, ale tak wyglądała prawda, oboje byliśmy niesamowicie zajęci, a poza tym niewidzenie się z nowym facetem przez tydzień nie było w Nowym Jorku niczym niezwykłym. No i, przypomniałam sobie, dzwonił do mnie trzy raz podczas siedmiu dni i zawsze mówił, jak wspaniale spędził ze mną czas w Turcji, że nie może się doczekać, kiedy wszystko się uspokoi, żebyśmy mogli się wybrać na prawdziwą randkę. Przeczytałam wystarczająco dużo romansów, by wiedzieć, że najgorsze, co mogłabym zrobić, to naciskać albo wysuwać żądania. Dotychczas wszystko rozwijało się naturalnie i chociaż miło by było widzieć się z nim raz czy dwa w ubiegłym tygodniu, brak tych spotkań nie stanowił wielkiego powodu do zmartwienia. W sumie byłam całkiem pewna, że mamy przed sobą długą, piękną wspólną przyszłość, więc jaki był sens w przyspieszaniu spraw na początku?
– Mmm, rozumiem. – Will przez chwilę wyglądał na zmartwionego, ale po chwili czoło mu się wygładziło. – Z pewnością wiesz, co robisz, kochanie. Zamierzasz się z nim spotkać?
– Owszem, tak. Muszę wpaść jutro na imprezę „In Style” *, gdzie będzie pracował. Poprosił, żebym później wypiła z nim kawę.
Wydawało się, że to Willa usatysfakcjonowało.
Читать дальше