– Nie jestem pewna. Jeden z fotografów, ten tłusty, jak on się nazywa? Wspomniał, że zrobił być może kilka „interesujących ujęć” kogoś w kompromitującej sytuacji. Wiesz, o kogo chodzi albo co się stało?
Z namysłem żułam croissanta i wpatrywałam się w pierwszą stronę „International Herald Tribune”.
– Hmm, nie, o niczym nie słyszałam. Powinnyśmy się martwić? Nie chcielibyśmy przecież, żeby do prasy dostało się coś naprawdę szkodliwego.
Elisa nalała sobie trzecią filiżankę kawy i tym razem pozwoliła sobie na jedną paczuszkę słodziku. Z powodu związanego z tym wysiłku drżały jej ręce.
– Chyba musimy poczekać i wtedy się przekonamy, prawda? Powinnam spróbować odpocząć. Za parę godzin muszę być na dole na peelingu w tureckiej łaźni. Do zobaczenia później.
Przyglądałam się, jak kuśtyka na chudych jak szczudła no-gach, i starałam się ocenić, dlaczego całe to spotkanie tak dziwacznie wypadło. Ale wzmianka o peelingu przypomniała mi o umówionym zabiegu, więc dokończyłam śniadanie i powędrowałam do spa na masaż przed zwiedzaniem. Do kompletu dołożyłam sobie zabieg dla stóp z parafiną.
– Muszę stwierdzić, że to chyba mój ulubiony – oznajmił Will, podając mi przez stół komputerowy wydruk. Nie słyszałam w jego głosie specjalnego rozbawienia. Odkąd zaczęłam pracę dla Kelly & Company, wziął na siebie tworzenie skromnej kolekcji wycinków prasowych, w których wspomniano moje nazwisko, i teraz przeglądaliśmy je razem przy brunchu. Tydzień temu wróciłam z Turcji, którą to podróż uznałam za niesamowicie udaną. Wyglądało na to, że nikt nie miał pojęcia, co naprawdę się wydarzyło, ani z Philipem, ani Sammym. Najwyraźniej jednak poczułam luz przedwcześnie.
Abby okazała się wszechwiedząca. Jakimś sposobem skontaktowała się z Johnem fotografem, ponieważ zdołała odkryć maleńką część prawdy i wpleść ją w obrzydliwe kłamstwo. To konkretne dzieło opublikowała w piątek i myślałam, że Kelly dostanie ataku serca.
Pracująca w reklamie Bette Robinson robi też reklamę samej sobie, jak twierdzą nasze źródła. Korzystając z podróży prasowej do Stambułu, w zeszłym miesiącu wykonała mały skok w bok. Znana głównie dzięki związkowi z Philipem Westonem Robinson miała, jak słyszymy, przelotny romans z Rickiem Salomonem – lepiej znanym jako facet, któremu zawdzięczamy sekstaśmę z Paris Hilton – i to w tym samym hotelu, w którym dzieliła pokój z Westonem. Być może czytelnicy mogą spodziewać się remake'u słynnej taśmy, tym razem jednak z naszą ulubioną organizatorką przyjęć zamiast ulubionej tych przyjęć uczestniczki? W oczekiwaniu na ciąg dalszy zostańcie z nami.
Zdjęcie, które towarzyszyło tej rozkosznej wzmianeczce, było tym, które zostało zrobione, gdy otwierałam drzwi pokoju Sammy'ego, z sandałami w ręku, przeczesując potargane włosy. Usta miałam nieatrakcyjnie otwarte, a makijaż rozmazany wokół oczu też nie dodawał mi uroku. Wyglądałam na dokładnie tak samo przechodzoną jak Paris, minus jej wspaniałe ciało i ciuchy. W tle widniała zamazana postać, po bliższych badaniach wyraźnie było widać, że to mężczyzna z ręcznikiem owiniętym wokół talii, ale poza tym nie dało się go rozpoznać. Oczywiście był to Sammy – ten drań fotograf spędził z nim pięć dni z rzędu i świetnie o tym wiedział, ale najwyraźniej nie zadał sobie trudu, by przekazać tę informację Abby, kiedy sprzedawał jej zdjęcie. Wyobraziłam sobie, że poświęciła minimalną ilość czasu na próbę wykrycia, kim jest facet ze zdjęcia, po czym wybrała na chybił trafił kogoś, z kim kontakt mógł mi odpowiednio zaszkodzić, i przydzieliła mu rolę mojego nielegalnego kochanka.
Po raz pierwszy, odkąd zaczęłam dla niej pracować, widziałam, że Kelly jest niezadowolona z informacji w prasie. Zapytała mnie wprost, czy w tych stwierdzeniach jest coś z prawdy, a potem dodała szereg pytań o to, dlaczego Abby coś podobnego sugeruje. Zapewniłam ją, że nigdy w życiu nie spotkałam faceta od sekstaśmy z Paris Hilton, a już z pewnością nie uprawiałam z nim seksu – ani z kamerą, ani bez – i wydawało się, że mi uwierzyła. Co niezwykłe, nie przyszło jej do głowy zapytać, kim jest ten facet, jeśli to nie pan Paris Hilton, i nie musiałam wymyślać żadnych barwnych historyjek czy wyjaśnień. Po tej krótkiej sesji „dziś pytanie, dziś odpowiedź” Kelly poinstruowała mnie, że mam wyjaśnić wszelkie animozje z Abby, ponieważ tego rodzaju reklama nie jest już pomocna i nie chce więcej niczego podobnego oglądać. Przypomniała mi, że zaledwie cztery tygodnie dzielą nas od imprezy „Playboya” i od tej pory nie ma miejsca na żadną negatywną reklamę, prawdziwą czynie, dotyczącą mojego życia osobistego. Zapewniłam ją, że doskonale to rozumiem i przysięgłam położyć temu kres, chociaż, jak na razie, nie miałam absolutnie żadnego realistycznego planu, jak to zrobić. Wiedziałam, że muszę zadzwonić do Abby i stawić jej czoło, ale sama myśl o rozmowie z nią przyprawiała mnie o mdłości ze wstrętu.
Philip oczywiście trzymał buzię na kłódkę. Tylko ja widziałam, jaką czuł ulgę, że zdjęcie dokumentowało moją nieostrożność – nawet jeśli wychodził na ofermę, którego otwarcie zdradza dziewczyna, czy, jak nazywał to Will, na rogacza. Przynajmniej nie była to fotografia z jego krótkiej wizyty w obozie drużyny przeciwnej. Philip i ja nawet nie wspomnieliśmy o tym, co stało się tej pierwszej nocy w Turcji. Ani słowem. Nic. Przez resztę podróży wszystko układało się normalnie. Dwa dni leniuchowania w spa i rozpusta do późnej nocy. Przyglądanie się Sammy'emu, ale bez dotykania (ambien Isabelle nie działał wystarczająco długo) i czuwanie, by wszyscy goście czuli się usatysfakcjonowani i nie popadli w kłopoty. Zakończyliśmy Turcję tak, jak ją zaczęliśmy – udając, że jesteśmy ze sobą – chociaż gdyby ktoś zadał sobie trud bliższego przyjrzenia się sprawie, zauważyłby, że nawet nie zdrzemnęłam się w pokoju Philipa.
Podczas tygodnia po powrocie do domu wychodziliśmy razem i żadne z nas nie zaprzeczało, kiedy ludzie zakładali, że tworzymy parę. Po chaosie wywołanym zdjęciem, „pojednanie” pozwoliło mi zyskać trochę luzu ze strony Kelly. W każdym razie potrzebny był mi jakiś dyskretny sposób wydobycia się z tego „związku” – nie tylko z powodu nacisku kolorowych magazynów, ale też dlatego, że naprawdę lubiłam Sammy'ego.
Dobre wieści były takie, że każdy Uczący się dziennik i tygodnik zamieściły obszerne relacje ze starannie wyreżyserowanego szaleństwa naszej grupy i bardzo zadowolone Stowarzyszenie Właścicieli Nocnych Klubów w Stambule zgłosiło nam bezprecedensową liczbę amerykańskich imprez, odkąd w Stanach ukazały się wszystkie zdjęcia i relacje. Tylko „Nowojorska Bomba” wydrukowała moje paskudne zdjęcie. Kelly mi odpuściła, kiedy usłyszała, że „pogodziliśmy” się z Philipem. Sammy gorąco mnie przepraszał, choć Isabelle trzymała go na tak krótkiej smyczy, że od czasu podróży nie widywaliśmy się zbyt często. Jedynymi ludźmi, których to szczerze przeraziło, byli moi rodzice.
Mama dostała takiej histerii, kiedy zadzwoniła, że musiałam w połowie rozmowy odłożyć słuchawkę i prosić Willa, żeby do niej oddzwonił z wyjaśnieniem, że nie można wierzyć we wszystko, co się czyta, szczególnie jeśli chodzi o plotkarskie kolumny. Zdołał ją nieco spacyfikować, ale nie zmieniło to denerwującego faktu, że nawet jeśli nie spałam z facetem z sekstaśmy Hilton, rodzice widzieli zdjęcie zrobione tuż po tym, gdy z całą pewnością z kimś spałam. Oboje wciąż byli na mnie rozzłoszczeni z powodu całej tej reklamy, ponieważ nie rozumieli, co takiego robię zawodowo czy prywatnie… ani dlaczego. I chociaż nie dało się w tej sytuacji znaleźć żadnej dobrej strony, wyglądało na to, że najgorsze minęło i jedyną osobą, która sprawiała wrażenie nieco przesadnie zainteresowanej sprawą, był Will.
Читать дальше