Przez ostatnie pół godziny wyłącznie zadawałam pytania – mamie, tacie i teraz Aleksowi – ale nie mogłam się zmusić do tego, żeby zadać to najbardziej oczywiste: dlaczego Lily przejechała na czerwonym, a potem próbowała jechać w kierunku południowym aleją prowadzącą tylko na północ? Ale nie musiałam pytać, bo Alex jak zwykle dokładnie wiedział, o czym myślałam.
– Andy, poziom alkoholu we krwi miała prawie dwa razy wyższy niż dopuszczalna norma. – Stwierdził to trzeźwo, starając się mówić wyraźnie, żebym nie musiała go prosić o powtórzenie tych słów.
– O mój Boże.
– Jeżeli – kiedy – się obudzi, będzie musiała uporać się nie tylko z problemami zdrowotnymi, ma poważne kłopoty. Na szczęście taksiarzowi nic nie jest, tylko kilka guzów i siniaków, a Benjamin ma kompletnie zmiażdżoną lewą nogę, ale on też z tego wyjdzie. Musimy tylko zaczekać na Lily. Kiedy wracasz do domu?
– Co? – Wciąż próbowałam przetrawić fakt, że Lily „widywała się” z facetem, o którym zawsze myślałam, że go nienawidzi, że znalazła się w śpiączce, ponieważ była tak pijana właśnie w jego towarzystwie.
– Pytałem, kiedy wracasz do domu? – Gdy przez moment milczałam, pociągnął: – Wracasz do domu, prawda? Chyba tak poważnie to nie bierzesz pod uwagę możliwości, żeby tam zostać, kiedy twoja najlepsza na świecie przyjaciółka leży w szpitalu, prawda?
– Co ty sugerujesz, Alex? Że to moja wina, bo tego nie przewidziałam? Że ona leży w szpitalu, ponieważ ja jestem teraz w Paryżu? Że gdybym wiedziała, że spotyka się znów z Benjaminem, to nic by się nie stało? Co? Co właściwie chcesz powiedzieć? – wrzasnęłam. Cała ta gmatwanina emocji z nocy znalazła ujście w prostej, pilnej potrzebie nawrzeszczenia na kogoś.
– Nie, nic takiego nie powiedziałem. Ty to powiedziałaś. Ja tylko założyłem, że oczywiście wracasz do domu, żeby z nią być najszybciej jak to możliwe. Nie osądzam cię, Andy, wiesz o tym. Wiem też, że u ciebie jest naprawdę późno i przez najbliższe parę godzin nic nie możesz zrobić, więc może po prostu spróbuj się trochę przespać i zadzwoń, kiedy będziesz wiedziała, którym lotem lecisz. Odbiorę cię z lotniska i możemy jechać prosto do szpitala.
– Świetnie. Dzięki, że tam z nią jesteś, naprawdę to doceniam i wiem, że Lily też. Zadzwonię, kiedy będę wiedziała, co robię.
– Okej, Andy. Tęsknię za tobą. I wiem, że zrobisz to, co należy. – Rozłączył się, zanim zdążyłam się do niego dobrać za to zdanie.
Zrobię to, co należy? Co należy? A co to, do cholery, miało znaczyć? Byłam wściekła, że tak po prostu założył, że wskoczę w samolot i popędzę do domu, bo on mi kazał. Nienawidziłam jego protekcjonalnego, moralizatorskiego tonu, przez który z miejsca czułam się jak jeden z jego drugoklasistów przyłapany na rozmawianiu podczas lekcji. Nienawidziłam go za to, że to on siedział teraz z Lily, chociaż była moją przyjaciółką, że to on był łącznikiem między moimi własnymi rodzicami a mną, że znów patrzył na mnie z wyżyn swojej wyższości moralnej i miał decydujący głos. Dawno minęły czasy, kiedy mogłabym odłożyć słuchawkę pokrzepiona jego obecnością, zamiast tych przepychanek, wiedząc, że jesteśmy w tym razem i razem przez to przejdziemy. Kiedy do tego doszło?
Nie miałam energii wskazywać mu tego, co oczywiste, mianowicie, że jeśli wyjadę wcześniej do domu, zostanę natychmiast zwolniona i mój cały rok poddaństwa pójdzie na marne. Udało mi się stłamsić tę okropną myśl, zanim do końca uformowała się w moim umyśle: że to, czy tam jestem, czy mnie nie ma, dla Lily nic absolutnie nie znaczy, ponieważ nieprzytomna i nieświadoma leży w szpitalu. Zaczęłam obracać w głowie różne opcje. Może zostałabym tylko tyle, żeby pomóc z przyjęciem, a potem spróbowała wyjaśnić Mirandzie, co się stało, i poprosiła ją o zgodę na wzięcie zwolnienia. Albo, gdyby się okazało, że Lily się obudziła i jest świadoma, ktoś mógłby jej wyjaśnić, że przyjadę najszybciej, jak to możliwe, prawdopodobnie już za kilka dni. I chociaż to wszystko brzmiało dość rozsądnie podczas ciemnych godzin wczesnego poranka po długiej nocy tańców i wielu kieliszkach bąbelków oraz telefonie oznajmiającym, że moja najlepsza przyjaciółka jest w śpiączce, bo prowadziła po pijaku, gdzieś głęboko w środku wiedziałam – wiedziałam – że wcale rozsądne nie jest.
– Ahn – dre – ah, zostaw wiadomość w Horace Mann, że w poniedziałek dziewczynki opuszczą szkołę, ponieważ będą ze mną w Paryżu, i upewnij się, że dostaniesz listę wszystkich lekcji, które będą musiały nadrobić. Przesuń też moją dzisiejszą kolację na ósmą trzydzieści, a jeżeli nie będzie to im pasować, po prostu ją odwołaj. Czy zlokalizowałaś książkę, o którą cię wczoraj prosiłam? Potrzebne mi cztery egzemplarze – dwa po francusku, dwa po angielsku – przed spotkaniem z nimi w restauracji. Och, i chcę dostać ostateczną wersję menu na jutrzejsze przyjęcie wydrukowaną ze zmianami, które wprowadziłam. Upewnij się, że nie będzie żadnego rodzaju sushi, słyszysz?
– Tak, Mirando – powiedziałam, bazgrząc jak najszybciej w notatniku od Smythsona, który dział dodatków rozsądnie dołączył do mojego zbioru torebek, butów, pasków i biżuterii. Siedziałyśmy w samochodzie w drodze na pokaz Diora – mój pierwszy – z Mirandą wyrzucającą z siebie polecenia z prędkością karabinu maszynowego, obojętną na to, że spałam mniej niż dwie godziny. Pukanie do moich drzwi rozległo się o szóstej czterdzieści pięć, jeden z młodszych portierów, podwładnych monsieur Renaud, osobiście przyszedł mnie obudzić i dopilnować, żebym była ubrana w porę, by towarzyszyć na pokazie Mirandzie, która zdecydowała się na moje towarzystwo dokładnie sześć minut wcześniej. Uprzejmie zignorował dość oczywisty fakt, że zasnęłam na niepościelonym łóżku i nawet nie przygasiłam świateł, które paliły się przez całą noc. Miałam dwadzieścia pięć minut na prysznic, konsultację z poradnikiem, ubranie się i własnoręczne wykonanie makijażu, ponieważ moja pani nie została zamówiona na tak wczesną porę.
Obudziłam się z umiarkowanym bólem głowy po szampanie, ale prawdziwy cios nadszedł, kiedy w przebłysku świadomości wróciły do mnie telefony z poprzedniego wieczoru. Lily! Musiałam zadzwonić do Aleksa albo do rodziców i sprawdzić, czy coś się wydarzyło przez ostatnie kilka godzin – Boże, a wydawało się, że minął tydzień – ale teraz nie było czasu.
Gdy winda dotarła do parteru, podjęłam decyzję, że muszę zostać na dwa kolejne dni, zaledwie dwa wszawe dni, żeby przypilnować tego przyjęcia, a potem będę w domu z Lily. Może nawet wezmę krótkie zwolnienie, kiedy wróci Emily, i spędzę z Lii trochę czasu podczas rekonwalescencji, pomogę jej uporać się z pewnymi nieuchronnymi konsekwencjami wypadku. Moi rodzice i Alex będą na posterunku, dopóki tam nie dotrę – przecież nie była zupełnie sama, powiedziałam sobie. A tu chodziło o moje życie. Tu chodziło o karierę, całą moją przyszłość, i nie było możliwości, żeby dwa dni w tę czy w tę robiły jakąś różnicę komuś, kto nawet nie był przytomny. Ale mnie – i z pewnością Mirandzie – robiły bardzo poważną różnicę.
Jakimś cudem zdążyłam dotrzeć na siedzenie limuzyny przed Mirandą i chociaż teraz utkwiła wzrok w moich skórzanych spodniach, jak na razie nie skomentowała żadnego z elementów mojego stroju. Właśnie wetknęłam notes od Smythsona do torby Bottega Venetta, kiedy zadzwoniła moja nowa komórka o międzynarodowym zasięgu. Zdałam sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie zdarzyło się to w obecności Mirandy i pośpiesznie rzuciłam się wyłączyć dzwonek, ale kazała mi odebrać.
Читать дальше