– Halo? – Jednym okiem zerkałam na Mirandę, która przerzucała strony planu dnia i udawała, że nie słucha.
– Andy, cześć, kochanie. – Tata. – Chciałem tylko szybko przekazać ci najnowsze wieści.
– Okej. – Usiłowałam ograniczyć wypowiedzi do minimum, ponieważ prowadzenie rozmowy telefonicznej na oczach Mirandy wydawało mi się niesamowicie dziwne.
– Właśnie dzwonił lekarz i powiedział, że u Lily pojawiły się oznaki wskazujące, że może niedługo z tego wyjdzie. Wspaniale, prawda? Pomyślałem, że będziesz chciała wiedzieć.
– To wspaniale. Naprawdę wspaniale.
– Zdecydowałaś już, czy wracasz do domu?
– Hm, nie, nie zdecydowałam. Mirandą wydaje jutro wieczorem przyjęcie i stanowczo potrzebuje mojej pomocy, więc… Słuchaj, tato, przepraszam, ale to nie jest najlepszy moment. Mogę do ciebie oddzwonić?
– Jasne, w każdej chwili. – Usiłował powiedzieć to neutralnie, ale usłyszałam rozczarowanie w jego głosie.
– Świetnie. Dzięki za telefon. Pa.
– Kto to był? – zapytała Mirandą, wciąż zerkając do planu dnia. Właśnie zaczęło padać i jej głos niemal utonął wśród dźwięków deszczu uderzającego o limuzynę.
– Hm? Och, mój ojciec. Z Ameryki. – Skąd mi się coś takiego wzięło? Z Ameryki?
– I czego chciał, co kolidowało z twoją pracą na jutrzejszym przyjęciu?
W dwie sekundy rozważyłam milion potencjalnych kłamstw, ale nie było dość czasu na dopracowanie szczegółów żadnego z nich. Zwłaszcza w sytuacji, gdy skupiła na mnie całą uwagę. Nie miałam wyboru, jak tylko powiedzieć prawdę.
– Och, to nic takiego. Moja przyjaciółka miała wypadek. Jest w szpitalu. Właściwie to jest w śpiączce. Dzwonił tylko, żeby mi powiedzieć, co u niej, i zapytać, czy wracam do domu.
Rozważyła to, co usłyszała, powoli kiwając głową, a potem wzięła egzemplarz International Herald Tribune, o który przewidująco zadbał kierowca.
– Rozumiem. – Nie „przykro mi” ani „czy twoja przyjaciółka dobrze się czuje”, tylko lodowate, wymijające stwierdzenie i spojrzenie wyrażające krańcowe niezadowolenie.
– Ale zdecydowanie nie jadę do domu. Rozumiem, jak ważne jest, żebym była na jutrzejszym przyjęciu i będę tam. Dużo o tym myślałam i chcę, abyś wiedziała, że zamierzam dotrzymać zobowiązania, które podjęłam wobec ciebie i mojej pracy, więc zostaję.
Z początku Miranda nic nie powiedziała. Ale potem uśmiechnęła się lekko i stwierdziła:
– Ahn – dre – ah, jestem bardzo zadowolona z twojej decyzji. To absolutnie najwłaściwsze, co można zrobić, i doceniam, że byłaś w stanie to rozpoznać. Muszę przyznać, Ahn – dre – ah, że od początku miałam co do ciebie wątpliwości. Jest oczywiste, że nic nie wiesz o modzie, co więcej, wygląda na to, że nic cię to nie obchodzi. I nie sądź, że przeoczyłam wszystkie te rozliczne, różnorodne sposoby, w jakie wyrażałaś swoje niezadowolenie, gdy prosiłam cię o zrobienie czegoś, czego wolałabyś nie robić. Twoje kompetencje zawodowe były właściwe, ale zaangażowanie w najlepszym razie na nieodpowiednim poziomie.
– Och, Mirando, proszę, pozwól mi…
– Teraz ja mówię! Chcę powiedzieć, że znacznie chętniej pomogę ci dostać się tam, dokąd byś chciała, teraz, gdy pokazałaś, jak bardzo jesteś oddana. Powinnaś być z siebie dumna, Ahn – dre – ah. – Dokładnie w chwili, gdy uznałam, że zemdleję z powodu długości, głębi i treści tego monologu, niepewna, czy z radości, czy z bólu – poszła o krok dalej. Ruchem, który tak kompletnie, pod żadnym względem, nie pasował do jej charakteru, położyła rękę na jednej z moich dłoni, spoczywającej na siedzeniu między nami, i powiedziała: – Przypominasz mi mnie samą, kiedy byłam w twoim wieku. – I zanim zdążyłam wykoncypować chociaż jedno odpowiednie słowo, kierowca z piskiem stanął przez frontem budynku Carrousel de Louvre i wyskoczył otworzyć drzwi. Chwyciłam swoją torbę, a potem także jej, i zaczęłam się zastanawiać, czy to był najwspanialszy, czy najbardziej upokarzający moment mojego życia.
Swój pierwszy paryski pokaz mody pamiętam jak przez mgłę. Było ciemno, tyle sobie przypominam, a muzyka wydawała się zbyt głośna dla tak oszczędnej elegancji, ale jedyne, co wyraźnie pozostało mi w pamięci z tamtego dwugodzinnego podglądania dziwaczności, to wrażenie silnego dyskomfortu. Kozaki Chanel, które Jocelyn tak starannie dobrała do stroju – rozciągliwego i w związku z tym idealnie przylegającego kaszmirowego swetra od Mała oraz szyfonowej spódnicy – potraktowały moje stopy jak poufne dokumenty przepuszczane przez niszczarkę. Głowa bolała mnie z powodu połączenia kaca i zdenerwowania, prowokując protest pustego żołądka w postaci groźnych fal mdłości wywołanych bólem głowy. Stałam w samym końcu sali z rozmaitymi reporterami klasy C oraz innymi osobami zbyt mało ważnymi, by zapewnić sobie miejsce siedzące, jednym okiem zerkając na Mirandę, a drugim szukając najmniej upokarzających miejsc, w których mogłabym się pochorować, gdybym poczuła nieodpartą potrzebę.
„Przypominasz mi mnie samą, kiedy byłam w twoim wieku. Przypominasz mi mnie samą, kiedy byłam w twoim wieku. Przypominasz mi mnie samą, kiedy byłam w twoim wieku”. Te słowa wciąż na nowo rozbrzmiewały mi w głowie, dostrajając się do stałego, uciążliwego łomotu w skroniach.
Miranda zdołała nie interesować się mną przez niemal godzinę, ale potem ruszyła pełną parą. Mimo że stałam w tym samym co ona pomieszczeniu, zadzwoniła do mnie na komórkę, żądając pellegrino. Od tamtego momentu telefon dzwonił w odstępach dziesięcio -, dwunastominutowych, a każde żądanie raziło moją głowę bolesnym wstrząsem.
Drrryń. – Zadzwoń do pana Tomlinsona na telefon, który ma w samolocie. – (SGG nie odebrał, chociaż próbowałam się połączyć szesnaście razy). Drrryń. – Przypomnij wszystkim redaktorom Runwaya, którzy są w Paryżu, że nie mogą z tego powodu zaniedbywać swoich obowiązków, chcę dostać wszystko we wcześniej ustalonych terminach! – (Te kilka osób z Runwaya, z którymi udało mi się skontaktować w rozmaitych paryskich hotelach, po prostu mnie wyśmiało i się rozłączyło). Drrryń. – Przynieś mi natychmiast zwykłą amerykańską kanapkę z indykiem, mam już dość całej tej szynki. – (Przeszłam ponad trzy kilometry w moich morderczych butach i z buntującym się żołądkiem, ale nigdzie nie udało mi się znaleźć nic z indykiem. Jestem przekonana, że o tym wiedziała, bo ani razu nie prosiła o indyka w Ameryce, chociaż tam, oczywiście, jest dostępny na każdym rogu). Drrryń. – Oczekuję dossier trzech najlepszych szefów kuchni, jakich do tej pory znalazłaś, przygotowanych w moim apartamencie, kiedy wrócimy z pokazu. – (Emily kaszlała, jęczała i przeklinała, ale obiecała, że przefaksuje wszystkie informacje na temat kandydatów, jakie miała, żebym mogła złożyć je w „dossier”). Drrryń! Drrryń! Drrryń! „Przypominasz mi mnie samą, kiedy byłam w twoim wieku”.
Zbyt wymęczona mdłościami i za bardzo okulawiona, by oglądać paradę anorektycznych modelek, wymknęłam się na zewnątrz na szybkiego papierosa. Naturalnie w chwili, gdy pstryknęłam zapalniczką, znów rozległ się mój telefon.
– Ahn – dre – ah! Ahn – dre – ah! Gdzie jesteś? Gdzie, do cholery, jesteś?
Wyrzuciłam wciąż jeszcze niezapalonego papierosa i pognałam z powrotem, w żołądku przelewało mi się tak gwałtownie, że byłam pewna, że się pochoruję – pozostawało tylko pytanie kiedy i gdzie.
– Jestem z tyłu sali, Mirando – powiedziałam, prześlizgując się przez drzwi i wciskając plecy w ścianę. – Dokładnie po lewej od drzwi. Widzisz mnie?
Читать дальше