Oparta na łokciu Lily czytała gazetę i pociągała kawę z kubka, który podnosiła i odstawiała z powrotem na podłogę przy łóżku.
– Nie śpię od wieków, słuchałam, jak Isaac płacze.
– Płakał? Naprawdę?
– Nie mogę uwierzyć, że go nie słyszałaś. Bez przerwy od jakiejś szóstej trzydzieści. Miły dzieciak, Andy, ale z tym porannym koszmarem trzeba coś zrobić.
– Dziewczynki! – ponownie wrzasnęła mama. – Czy ktoś tam się obudził? Ktokolwiek? Nic mnie nie obchodzi, czy jeszcze śpicie, dajcie mi znać w ten czy inny sposób, proszę, bo nie wiem, ile wafli rozmrozić!
– Dajcie mi znać w ten czy inny sposób, proszę? Ja ją zabiję, Lii. – A potem w stronę zamkniętych drzwi. – Jeszcze śpimy, nie widzisz? Jak kamień, pewnie jeszcze przez całe godziny. Nie słyszymy dziecka, twoich wrzasków ani niczego innego! – odkrzyknęłam, opadając z powrotem na łóżko. Lily się roześmiała.
– Spokojnie – powiedziała zupełnie nie w swoim stylu. – Są po prostu szczęśliwi, że jesteś w domu, a ja, że tu jestem. Poza tym, to jeszcze tylko dwa miesiące i będziemy u siebie. Naprawdę nie jest tak źle.
– Dwa miesiące? Na razie minął jeden, a jestem gotowa się zastrzelić. – Ściągnęłam przez głowę nocną koszulę – jeden ze starych treningowych podkoszulków Aleksa – i włożyłam bluzę. Te same dżinsy, które nosiłam codziennie przez kilka ostatnich tygodni, leżały w pobliżu szafy zwinięte w kłąb; kiedy wciągałam je na biodra, zauważyłam, że wydają się ciasnawe. Teraz, gdy nie musiałam już ratować się łykaniem w pędzie porcji zupy ani utrzymywać przy życiu wyłącznie dzięki papierosom oraz kawie, moje ciało dopasowało się do sytuacji i odzyskało pięć kilogramów, które straciłam, pracując w Runwayu. I nawet nie mrugnęłam okiem; uwierzyłam, kiedy Lily i rodzice powiedzieli mi, że wyglądam zdrowo, a nie grubo.
Lily wciągnęła spodnie od dresu na bokserki, w których spała, i bandaną przewiązała swoje przypominające afro loki. Przy włosach zebranych z twarzy bardziej widoczne stały się wściekle czerwone ślady w miejscu, w którym jej czoło spotkało się z odłamkami przedniej szyby, ale szwy już się rozpuściły i doktor obiecał, że zostaną minimalne, jeśli w ogóle, blizny.
– Chodź – stwierdziła, chwytając kulę, która stała oparta o ścianę wszędzie tam, dokąd poszła. – Wszyscy dzisiaj wyjeżdżają, więc może wreszcie porządnie się wyśpimy.
– Nie przestanie wrzeszczeć, dopóki nie zejdziemy, prawda? – wymamrotałam, podtrzymując ją za łokieć, żeby pomóc przy wstawaniu. Na gipsie na prawej kostce podpisała się cała moja rodzina, a Kyle wszędzie nabazgrał małe, wkurzające wiadomości od Isaaca.
– Bez szans.
W drzwiach pojawiła się moja siostra, niosąc w ramionach dziecko, które miało zaśliniony tłuściutki podbródek, ale teraz chichotało zadowolone.
– Zobacz, kogo tu mam – zagruchała, podrzucając uszczęśliwionego chłopca w górę i w dół. – Isaac, powiedz swojej cioci Andy, żeby nie była taką potworną zdzirą, skoro bardzo, bardzo niedługo wyjeżdżamy. Możesz to zrobić dla mamusi, kochanie? Możesz?
Isaac w odpowiedzi prychnął w bardzo uroczy dziecinny sposób, a Jill miała taką minę, jakby na jej oczach zmienił się w dorosłego mężczyznę i wyrecytował kilka sonetów Szekspira.
– Widziałaś to, Andy, słyszałaś? Och, mój mały mężczyzna jest najsłodszy na świecie!
– Dzień dobry – powiedziałam, całując ją w policzek. – Wiesz, że nie chcę, żebyś wyjeżdżała, prawda? Również Isaac jest mile widziany, o ile nauczy się spać między północą a dziesiątą rano. Do licha, nawet Kyle może zostać, jeżeli obieca się nie odzywać. Widzisz? Jesteśmy tu bezproblemowi.
Lily zdołała chwiejnie pokonać schody i przywitać się z moimi rodzicami, którzy oboje byli ubrani do pracy i żegnali się z Kyle'em.
Pościeliłam swoje łóżko i wepchnęłam pod spód leżankę Lily, pamiętając, żeby przetrzepać jej poduszkę przed włożeniem na dzień do szafy. Wyszła ze śpiączki, zanim jeszcze zdążyłam wysiąść z paryskiego samolotu i po Aleksie byłam pierwszą osoba, która widziała ją po wybudzeniu. Przeprowadzono milion badań każdej możliwej części jej ciała, ale z wyjątkiem paru szwów na twarzy, szyi i klatce piersiowej oraz złamanej kostki, była idealnie zdrowa. Oczywiście wyglądała potwornie – dokładnie tak jak można się spodziewać po kimś, kto miał bliskie spotkanie z nadjeżdżającym pojazdem – ale poruszała się bez trudu i wydawała się wręcz wkurzająco pogodna jak na kogoś, kto właśnie przeżył to, co ona.
To był pomysł taty, żebyśmy podnajęły nasze mieszkanie na listopad i grudzień i przeprowadziły się do nich. Chociaż mnie wydał się co najmniej niezbyt zachwycający, wynosząca zero dolarów pensja nie dostarczała zbyt wielu argumentów przeciw. A poza tym, wyglądało na to, że Lily chętnie wyrwie się na trochę z miasta i zostawi za sobą wszystkie pytania oraz plotki, którym będzie musiała stawić czoło, gdy tylko spotka kogoś znajomego. Wpisałyśmy mieszkanie na craislist.com jako „idealne miejsce na wakacje, żeby cieszyć się wszystkimi urokami Nowego Jorku”. Ku naszemu zaskoczeniu i zdumieniu para starszych Szwedów, których dzieci mieszkały w mieście, zapłaciła pełną żądaną przez nas cenę – o sześćset dolarów za miesiąc więcej, niż same płaciłyśmy. Trzysta dolców miesięcznie spokojnie wystarczało każdej z nas na życie, szczególnie biorąc pod uwagę, że moi rodzice zapewniali nam darmowe jedzenie, pranie i korzystanie ze starej toyoty camry. Szwedzi wyjeżdżali tydzień po Nowym Roku, w samą porę, żeby Lily ponownie zaczęła semestr i żebym ja zaczęła, cóż, coś.
To Emily była osobą, która oficjalnie mnie zwolniła. Nie żebym po moim małym wybuchu z brzydkimi wyrazami miała jakieś przedłużające się wątpliwości co do własnej sytuacji zawodowej, ale Miranda, jak sądzę, była dość wściekła, żeby wsadzić jeszcze ostatnią szpilę. Całość zajęła najwyżej trzy albo cztery minuty i została przeprowadzona z bezwzględną skutecznością charakterystyczną dla Runwaya, którą tak uwielbiałam.
Zdążyłam tylko zatrzymać taksówkę i ściągnąć but z pulsującej lewej stopy, gdy zadzwonił telefon. Oczywiście moje serce odruchowo fiknęło koziołka, ale kiedy przypomniałam sobie, że właśnie powiedziałam Mirandzie, co może zrobić ze swoim „Przypominasz mi mnie samą, kiedy byłam w twoim wieku”, zdałam sobie sprawę, że to nie może być ona. Szybkie podliczenie minionych minut (jedna dla Mirandy na zamknięcie otwartych ust i odzyskanie spokoju na użytek wszystkich Klakierów, którzy się przyglądali, kolejna na znalezienie komórki i wykonanie telefonu do Emily do domu, trzecia na przekazanie plugawych szczegółów mojego bezprecedensowego wystąpienia i ostatnia dla Emily, na zapewnienie Mirandy, że osobiście „dopilnuje, żeby wszystko zostało załatwione”). Tak, chociaż identyfikacja numeru podczas międzynarodowych rozmów wskazywała tylko „niedostępna”, nie było najmniejszych wątpliwości, kto dzwonił.
– Cześć, Em, jak się masz? – niemal zanuciłam, rozcierając bosą stopę i starając się nie dotykać brudnej podłogi taksówki.
Wydawała się kompletnie zaskoczona moim szczebiotem.
– Andrea?
– Hej, to ja, jestem tu. Co jest? Dosyć się śpieszę, więc… – Myślałam, żeby spytać wprost, czy zadzwoniła mnie zwolnić, ale uznałam, że tym razem jej odpuszczę. Przygotowałam się na tyradę, którą na pewno dla mnie szykowała – jak mogłaś ją zawieść, mnie zawieść, Runway zawieść, cały świat mody, bla, bla, bla – ale nic takiego nie nastąpiło.
Читать дальше