Andrzej Stasiuk - Mury Hebronu

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Stasiuk - Mury Hebronu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Mury Hebronu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mury Hebronu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Szóste wydanie debiutu książkowego Andrzeja Stasiuka. Proza więzienna. Jeden z krytyków nazwał te opowiadania epifaniami spod celi.

Mury Hebronu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mury Hebronu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ten gorący dzień, gdy popędzano mnie do szybszego zbierania swoich i nie swoich rzeczy. Swoich miałem niewiele i być może dlatego tak opieszale starałem się zgarnąć wszystko, nie zapomnieć niczego. Byłem przerażony tak niewielką ilością przedmiotów używanych tak długo. Popędzano mnie do szybszego podpisywania jakichś papierów, podawania informacji, których sensu nie rozumiałem. Twarz w lustrze. Zapadnięta i pusta. Niewiarygodnie pusta twarz. Drewno mięśni dookoła opustoszałych oczu. Znów pytania, znów te same, o imię. Czyje? Przecież nie mam imienia. Jedynie objętość. Wagę. Barwę. I otwarły się wrota.

Świat był pusty. Opróżniony. Nie było żadnych punktów ani przedmiotów. Nie było drzew ani ludzi, tylko ból w stopach. Co niosłem? Niosłem swój nos, swoje oczy i dłonie. Wszystko było niepotrzebne. Nic nie miało zastosowania.

MIŁOŚĆ

Jest po dniu. W korytarzu jazgocze elektryczny dzwonek. Drżenie powietrza strąca z sufitu płatki łuszczącej się farby. Klawisz przechodzi, podzwaniając kluczami. Zagłada do każdego judasza i gasi światło. W ostatnim błysku widzi znieruchomiałe kokony szarych kocy. Słyszy ciszę nagłe przerwanych rozmów. Gdyby chciał pozostać przy drzwiach na dłużej, gdyby nie był starym, znudzonym klawiszem, usłyszałby trzask dartego materiału. Szesnastu mężczyzn, dwunastu mężczyzn, może tylko dziewięciu dzieli między siebie kawałki prześcieradła wielkości kartki szkolnego zeszytu. Potem pogrążają się w dusznych norach łóżek. Niektórzy naciągają na głowy pełne kurzu koce. Potem sięgają palcami pokaleczonymi przez ostry metal, którego muszą dotykać w pracy, do tasiemek zastępujących gumkę w kalesonach. Pstryk. Kutasy nie śpią. Tkwią w półsennym zwinięciu. Naftowe lampy czekające na podkręcenie knota. Na początku oddechy są równe. Spokojne jak upalny wieczór za oknem. Wkrótce, zaraz, po niedługiej chwili powietrze zacznie wyśpiewywać kilka, kilkanaście różnych miłosnych piosenek. Ciężkie i regularne sapanie dorosłych facetów trzepiących kapucyna tysięczny raz. Świszczące, zwierzęce, ekstatyczne dyszenie młodych mężczyzn z zachwytem ważących w dłoni niezmożone i prężne pyty. Wstydliwe, zza zaciśniętych zębów łkanie chłopców. Jęk sprężyn odpowiada poruszeniom dłoni. Ciężkie i przezroczyste zjawy kobiet klęczą okrakiem nad twarzami mężczyzn. Leżą na nich, pod nimi, obok, z tyłkami wzniesionymi w sufit, w ciemność. Chłopcy jadą na swych koniach. Pędzą w mrok waginalnej, oralnej, analnej nocy. Pociąg wjeżdżający do gorącego tunelu.

Potem zgrzyt żelaznych łóżek zamiera. Zamiera metaliczny jęk kobiet. Jeszcze gdzieś wysoko, na górnej półce pod rozprażonym stropem ktoś walczy i pomrukuje sprośności. Mężczyźni wstają pojedynczo, idą do ciemnego kąta. Do cuchnących kibli wrzucają białe gałgany ciężkie od spermy. Noc staje się lekka. Penisy spoczywają między udami spokojnie, niemal dziecinnie. Kobiety zajmują miejsca na retuszowanych fotografiach.

MARIA

Kobiece imię i bezużyteczny penis. Zawsze pojawia się na końcu. Na końcu dwuszeregu stojącego o szóstej rano w lodowatym korytarzu przed wyjściem do pracy. Na końcu kolejki po wypiskę, na końcu węża pełznącego spacerniakiem. Mańka Maryśka Marycha. Maria. W ubraniu nie pranym od zawsze, tak szarym, że niewidocznym na tle ścian, krat, burych okien. Tak jak jej twarz. Właściwie trudno było dostrzec, gdzie kończy się gors koszuli pełen plam śliny i spermy, a gdzie zaczyna się twarz pełna krost, strupów, pokryta rzadkim wielomiesięcznym zarostem. Twarz myta bardzo rzadko, bo cwel nie może dotykać naczyń z czystą wodą.

Ciało chude, nieproporcjonalnie długie. Szmaciana lalka skąpo wypchana trocinami. Skulona i czujna. Wsłuchana w mruknięcia mężczyzn. Odgłosy wściekłości albo pożądania. Uszy rozrośnięte do nadnaturalnych rozmiarów. Nietoperz kierowany zachciankami facetów…siadaj, Mańka, przy kiblu i pilnuj, żeby nie ukradli… Maryśka, pociągniesz druta, jak światła pogasną, bo już mnie ręce od tego branzlowania bolą… Marycha, kurwiszonie przechodzony, chcesz peta, bo wyrzucam. Przycupnięta w swoim kącie, na swoim taborecie, zwija gazetowego skręta z trzech łaskawie rzuconych petów. Wyjmuje z kieszeni zawiniątko i wysupłuje z niego połowę podzielonej wzdłuż zapałki. Zaciąga się głęboko, zapominając na chwilę o pogardzie. Przymyka powieki o niewiarygodnie długich rzęsach. Spomiędzy wybitych zębów snuje się cienka smuga szarego dymu.

Do wieczora jest jeszcze trochę czasu i może rozkoszować się świadomością, że faceci zapomną o niej. Zapomną o jej dłoniach, ustach. To by oznaczało więcej snu, którego nigdy nie ma dosyć, bo mężczyźni nie pozwalają jej na spanie w dzień. I noce nie należą do niej. Jeżeli nie poci się nad sterczącym kutasem, a potem następnym, jeszcze jednym i znowu, to drży pod cienkim kocem w oczekiwaniu na rozkaz natychmiastowej pieszczoty. Czasami gdy już śpi, w środku nocy, nad ranem, mężczyźni podnieceni opowieściami i wypitą herbatą zwlekają z niej przykrycie i żądają wypiętych, uległych pośladków. Czasami jej panowie wypożyczają ją pod inną celę. Klawisz przymyka oczy.

…no co, Mańka jeszcze nie ubrana… szósta dochodzi, a ty się jeszcze w majtach plączesz… nos se wytrzyj, bo ci jeszcze sperma kapie… stawaj, bo muszę policzyć…

Maria opuszcza głowę i posłusznie wyciera nos rękawem zesztywniałym od smarków i łez. Zatrzymuje się na końcu szeregu. Potem idzie kilkadziesiąt kroków, niewidzialna na tle zachmurzonego nieba. Kuca w najdalszym kącie wielkiej hali. Skręca papierosa. Czasem ktoś rzuca jej peta. Podnosi go, chwilę obraca w palcach i chowa do kieszeni, w której tkwią gałgany, inne pety, kawałki draski, strzępy gazet. Wszystko, co ma. Czasami ktoś woła ją po imieniu. Wtedy idzie do ubikacji ukrytej za żelaznymi drzwiami, za wielką maszyną w rogu hali. Tam klęka na zaszczanej i zaspermionej posadzce i rozpina opuchnięty rozporek tkwiący na wysokości jej twarzy.

Kurwa dziewica w stosach szmat, wiader, w piramidach śmieci.

Królowa kibla.

Maria Magdalena z bezużytecznym penisem.

WALKA

Korytarz puchnie od echa podniesionych głosów. Tam, na samym końcu, są cele represyjne. Kilka izolatek i kilka czteroosobowych cel do odsiadywania kary twardego łoża.

Chmara mundurów otacza czterech półnagich mężczyzn. W nędznym świetle żarówek krew ma kolor czarny.

Najmłodszy ma przecięte gardło. Przecięte precyzyjnym muśnięciem żyletki. Cięcie nie sięga głęboko, rozrywa jedynie pierwsze warstwy skóry i sprawia, że rana rozwiera się szeroko. Zieje. Oślepia. Najstarszy, chudy, cały z ceraty i patyków ma brzuch przecięty w kilku miejscach. Ciemne szczeliny krzyżują się. Krew spływa na jasne, sprane spodnie. Zostaje na betonowej posadzce.

Ogromny, przypominający goryla mężczyzna zaznaczył sobie przedramiona.

Ostatni z nich, tłusty i brzuchaty, idzie w samych gaciach. Jego nogi są rozprute od kolan po biodra. Generalskie lampasy o niespokojnym rysunku.

Idą powoli, teatralnie. Starają się dać cieknącej krwi jak najwięcej czasu. Z zadowoleniem patrzą na ciemne plamy pochłaniające coraz większe obszary bladej skóry. Uśmiechają się. Ból nadejdzie dopiero za kilka, kilkanaście minut. Czarny but tego w gaciach zostawia ślady. Wypełnia go krew. Chlupocze. Pryska zza niskiej cholewki.

…kurwa!…oddziałowy! Co się tutaj dzieje?… kurwa… obywatelu kapitanie… cholera… porznęli się… porznęli… nie wiem jak… kiedy… jak pragnę zdrowia… rewidowałem… jak pragnę zdrowia rewidowałem. Oni są z szóstego oddziału… tam same bandziory… obywatelu kapitanie… rewidowałem wszystko po kolei… celę też wcześniej sprawdziłem… ktoś im musiał dać żyletkę…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Mury Hebronu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mury Hebronu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrzej Bursa - Killing Auntie
Andrzej Bursa
Andrzej Stasiuk - On the Road to Babadag
Andrzej Stasiuk
Andrzej Sapkowski - La Dama del Lago
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Żmija
Andrzej Sapkowski
Andrzej Sapkowski - Ostatnie życzenie
Andrzej Sapkowski
Andrzej Pilipiuk - Zaginiona
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Stanislaw Budzinski - L'Allenamento Della Motivazione
Andrzej Stanislaw Budzinski
Andrzej Stanislaw Budzinski - Il Mondo Dei Bestemmiatori
Andrzej Stanislaw Budzinski
Отзывы о книге «Mury Hebronu»

Обсуждение, отзывы о книге «Mury Hebronu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x