Klęka i pochyla się w jego stronę, wychylona głową ku jego policzkowi, i pozostaje w tej pozycji.
Bicie serca.
On nie reaguje, ona powraca więc do pozycji klęczącej.
Anglik mi coś kiedyś przeczytał z książki: „Miłość jest czymś tak drobnym, że może przejść przez ucho igielne”.
Odsuwa od niej głowę, niemal przywiera twarzą do rynny.
Chłopak i dziewczyna.
Kiedy chłopak wyciągnął już motocykl spod brezentu, Caravaggio wychylił się przez parapet, z przechyloną głową. Wtedy odczuł, że nie może znieść nastroju panującego w tym domu, i odszedł. Nie było go przy tym, jak saper zapalił silnik — wsiadł na motocykl, zacisnął hamulec i pochylił się ku przodowi, a Hana stała obok.
Singh dotknął jej ramienia i pozwolił maszynie stoczyć się w dół, aż do zakrętu, a dopiero potem dodał gazu.
W połowie drogi do bramy wjazdowej czekał Caravaggio, trzymając w ręku broń. Nie skierował jej w stronę motocykla, kiedy chłopiec zjeżdżał w dół, zaszedł mu tylko drogę. Cara-vaggio zbliżył się i objął go ramionami. Mocny uścisk. Saper po raz pierwszy odczuł szorstkość jego brody na skórze. Poczuł, jak wzbierają siłą jego mięśnie.
— Muszę się nauczyć za tobą tęsknić — powiedział Caravaggio.
Chłopiec odjechał, a Caravaggio zawrócił do domu.
Motocykl uwiózl go w świat. Dym z triumpha, kurz i kamyki tryskające spod kół wpadały między drzewa. Minął zagrodę dla bydła przy bramie i wjechał w wioskę, przejeżdżając obok zapachów ogrodowych po obu stronach, potem ślizgiem wjechał w zdradliwe wiraże.
Ciało przybrało zwyczajową pozycję, twarzą niemal przylgnął do baku z benzyną, ręce wyciągnięte horyzontalnie do przodu dla zmniejszenia oporu. Zdążał na południe, z daleka omijając Florencję. Przez Greve, na przestrzał przez Montevarchi i Ambrę, małe miasta zignorowane przez wojnę i inwazję. Później, kiedy pojawiły się nowe wzgórza, zaczął się na nie wspinać dążąc w kierunku Cortony.
Posuwał się w stronę przeciwną do kierunku inwazji, jakby zwijając na powrót nić wojny, drogą uwolnioną już od wojennego napięcia. Jechał tylko tymi drogami, które znał, rozpoznając z daleka sylwetki warownych miasteczek. Odpoczywał na polnych drogach siedząc na zagrzanym triumphie. Nie wiózł z sobą wiele, wyzbył się całego uzbrojenia. Motocykl warczał przetaczając się przez wioski, nie zwalniał ani ze względu na miasteczka, ani ze względu na wojnę. «Poru-szeniem poruszy się ziemia jak pijany, i będzie porwana jak namiot jednonocny [19] Przekład Jakuba Wujka.
».
Zajrzała do jego plecaka. Był tam pistolet zawinięty w naoliwioną szmatę — zapach wydostał się na zewnątrz, kiedy ją rozchyliła. Szczoteczka do zębów i proszek, szkice ołówkiem w notatniku, także jej portret — siedziała na tarasie, a on wyglądał z okna pokoju Anglika. Dwa turbany, butelka krochmalu. Latarka saperska na rzemiennych paskach, do użycia w razie potrzeby. Wyłożyła wszystko na zewnątrz, purpurowe światło wdarło się do wnętrza plecaka.
W bocznych kieszeniach znalazła przyrządy do rozbrajania bomb, których nie chciała dotykać. Zawinięta w kolejną szmatkę metalowa zatyczka, którą mu podarowała i której używano w jej kraju do wytaczania syropu klonowego z drzewa.
Spod zwiniętego namiotu wydobyła fotografię, która musiała być jego zdjęciem rodzinnym. Wzięła fotografię do ręki. Sikh i jego rodzina.
Starszy brat miał na tym zdjęciu dopiero jedenaście lat. Obok niego ośmioletni Łosoś. Kiedy wybuchła wojna, mój brat sprzymierzał się z wszystkimi, którzy byli przeciw Brytyjczykom.
Był tam też mały podręcznik zawierający schematy min. Oraz obrazek świętego w towarzystwie muzyka.
Wszystko włożyła do plecaka z wyjątkiem fotografii, którą trzymała w ręce. W drugą wzięła plecak, przeszła przez taras i weszła do domu.
Co godzina zwalniał i zatrzymywał się, ściągał gogle i strząsał kurz z koszuli. Przyglądał się mapie. Zdążał ku Adriatykowi, a potem na południe. Większość oddziałów wojskowych skupiała się na północy.
Zajechał do Cortony, odgłos motocykla rozległ się wokół. Podjechał pod schody wiodące do kościoła i wszedł do środka. Statua była tam, osłonięta rusztowaniem. Chciał przyjrzeć się bliżej jej twarzy, ale nie miał już przy sobie celowniczego teleskopu, a ciało odczuwało zmęczenie zbyt duże, by się miał wspinać po poprzeczkach rusztowania. Kręcił się u jej podnóża jak ktoś, kto nie potrafi wejść w zacisze domu. Wrócił, wsiadł na motocykl i odjechał poprzez winnice w kierunku Arezzo.
W Sansepolcro skręcił na drogę wspinającą się zakosami na wzgórza, wślizgującą się pomiędzy góry; poruszał się teraz z minimalną szybkością. Bocca Trabaria. Było mu zimno, ale przestał dbać o takie sprawy. W końcu droga wzniosła się do linii śniegów, pozostawiał za sobą ślady na szronie. Ominął Urbino, gdzie Niemcy spalili żywcem wszystkie konie pociągowe przeciwnika. Walki w tym regionie trwały miesiąc; teraz przemknął tędy w ciągu paru minut, przypatrując się tylko kapliczkom Czarnej Madonny. Wojna sprawiła, że wszystkie miasta i miasteczka stały się do siebie podobne.
Zjeżdżał potem w stronę wybrzeża. Zajechał do Gabicce Mare, gdzie wówczas zobaczył Madonnę wyłaniającą się z morza. Zatrzymał się na noc na wzgórzu, mając widok na cypel i morze, nie opodal miejsca, na które wtedy przyniesiono Madonnę. Tak minął mu pierwszy dzień.
Droga Klaro — Kochana Maman
Maman to słowo francuskie, Klaro, obiegowe słowo nasuwające myśl o przytuleniu się, słowo intymne, które można wymawiać w obecności obcych. Coś tak kojącego i tak odwiecznego jak łódź. A wiem, że Ty pod względem duchowym jesteś wciąż canoe. Zdolnym odwrócić się dziobem i w ciągu paru sekund wpłynąć w strumień. Zawsze niezależna. Zawsze osobno. Nie tam żadna łódź dostępna dla wszystkich. To jest mój pierwszy list od lat, Klaro, nie nawykłam do korespondencyjnych formalności Ostatnie miesiące spędziłam mieszkając z trzema innymi osobami, nasze rozmowy byty powolne, przypadkowe. Nie przywykłam do innego sposobu rozmawiania poza właśnie takim.
Jest rok 1944-. Co? Po raz drugi zapomniałam, ale wiem, jaki jest miesiąc i dzień. Dzień po tym, jak usłyszeliśmy o zrzuceniu bomb na Japonię, człowiek się czuje, jakby to był koniec świata. Wiem, że od tej chwili to, co osobiste, pozostanie na zawsze w stanie wojny z tym, co publiczne. Gdybyśmy to potrafili usprawiedliwić, bylibyśmy w stanie usprawiedliwić wszystko.
Patryk zginął w gołębniku we Francji. We Francji w siedemnastym i osiemnastym stuleciu budowano ogromne gołębniki, większe niż niejeden dom. O, takie:
Pozioma linia w odległości jednej trzeciej wysokości budyneczku od szczytu nazywała się szczurzą tamą — zagradzała szczurom drogę ku górze i gołębie były bezpieczne. Bezpieczne w gołębniku. W miejscu świętym. Pod wieloma względami jak w kościele. W miejscu kojącym. Patryk zginał w kojącym miejscu.
O piątej nad ranem zapalił motor i spod tylnego koła sypnęły się kamyki. Jeszcze było ciemno, jeszcze nie mógł wzrokiem oddzielić morza od cypla. Nie miał już map ukazujących drogę stąd na południe, ale umiał rozpoznać szlaki wojenne i posuwał się drogą wzdłuż wybrzeża. Kiedy wstało słońce, podwoił szybkość. Ciągle miał przed sobą rzeki.
Читать дальше