Alberto Moravia - Rzymianka

Здесь есть возможность читать онлайн «Alberto Moravia - Rzymianka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1974, Издательство: Czytelnik, Жанр: Классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rzymianka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rzymianka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Adriana jest młoda i olśniewająco piękna. Wychowana została przez matkę, która przeżyła całe swoje dorosłe życie w przekonaniu, że nawet jeżeli miała kiedyś szansę na szczęśliwe i dostatnie życie, straciła ją przez ciążę i małżeństwo z ojcem Adriany. Teraz chce by córka nie powtórzyła jej losu i nie utrzymywała się tak jak ona z bieliźniarstwa, ale została kurtyzaną.

Rzymianka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rzymianka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Przestań! Co robisz? Sprawiasz mi ból.

I tak rozwiało się krótkotrwałe złudzenie mego zwycięstwa. Przez cały czas miłosnego zbliżenia nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Pomimo to wyczułam niejasno prawdziwe znaczenie jego przygnębienia, które wyjaśnił mi później szczegółowo. Zrozumiałam także, że bronił się nie tyle przede mną, ile przed tą częścią swojej istoty, która mnie pożądała. Teraz natomiast, z jakiegoś jemu tylko wiadomego powodu, godził się pofolgować tej namiętności: to wszystko. Moja osoba nie miała z tym nic wspólnego: tak jak nie kochał mnie przedtem, nie kochał i teraz. Ja czy inna, było to dla niego bez znaczenia, posługiwał się mną jak środkiem do wymierzania sobie nagrody czy kary. Leżąc po ciemku przy jego boku, nie myślałam, ale wyczuwałam to wszystko ciałem i krwią, tak samo jak niegdyś wytropiłam zbrodnię Sonzogna, nie wiedząc jeszcze, że ją popełnił. Chociaż zdawałam sobie sprawę, że mam do czynienia z potworem, doznałam rozkoszy, bo moje pożądanie było silniejsze niż owa świadomość.

Zdziwiła mnie gwałtowna i niezaspokojona żądza Mina, który był zazwyczaj bardzo powściągliwy, co jak przypuszczałam wypływało u niego z obawy o zdrowie, istotnie bardzo delikatne. Toteż za trzecim razem nie mogłam się powstrzymać, żeby nie powiedzieć mu po cichu:

— Co do mnie, nie mam nic przeciwko temu… ale uważaj, żeby ci to nie zaszkodziło.

Wydało mi się, że się roześmiał, i usłyszałam tuż przy uchu jego szept:

— Teraz już nic nie może mi zaszkodzić.

Owo „teraz już” zabrzmiało po prostu żałobnie i znikła cała radość, jaką przeżywałam w jego ramionach. Czekałam niecierpliwie na moment, kiedy nareszcie będę mogła z nim porozmawiać i dowiedzieć się, co się stało. Ale Mino zaczął drzemać, a może tylko udawał. Czekałam jakiś czas, aż wreszcie, z takim wysiłkiem, że serce podeszło mi do gardła, zapytałam po cichu:

— A teraz powiesz mi, co się stało!

— Nic się nie stało!

— A jednak coś się musiało stać.

Milczał przez chwilę, po czym powiedział, mówiąc jakby do siebie:

— Uważam, że pomimo wszystko i ty powinnaś o tym wiedzieć. A więc stało się to, że od wczoraj, od godziny jedenastej wieczorem, jestem zdrajcą.

Wydało mi się, że krew krzepnie mi w żyłach, i był to efekt nie tyle jego słów, ile tonu, jakim je wypowiedział. Wyjąkałam:

— Zdrajcą? Dlaczego?

Odpowiedział tym zimnym, ponuro-żartobliwym głosem:

— Pan Mino słynął wśród swoich towarzyszy partyjnych z niezłomności przekonań i z nieprzejednanej postawy… Pan Mino typowany był przez nich na przyszłego wodza i pan Mino tak był pewien, że w każdej okoliczności stanie na wysokości zadania, że życzył sobie prawie, aby go aresztowano, bo miałby okazję poddać się próbie, no tak, pan Mino uważał, że w życiu człowieka zajmującego się polityką areszt, więzienie i inne cierpienia są czymś całkiem zwyczajnym, tak jak w życiu marynarza niebezpieczne wyprawy, huragany, awarie, a tymczasem przy pierwszej wyprawie na morze marynarz nabawił się morskiej choroby, jak wydelikacona panienka… Pan Mino, kiedy stanął w obliczu pierwszego lepszego chłystka z policji, nie czekał na pogróżki i tortury, ale od razu wyśpiewał wszystko jak z nut, jednym słowem: zdradził… Tak więc od wczoraj pan Mino porzucił karierę polityczną i rozpoczął inną… nazwijmy ją szpiegowską.

— Bałeś się! — zawołałam. Odpowiedział od razu i bardzo spokojnie:

— Nie, może się nawet nie bałem… tylko działo się ze mną to samo, co niegdyś przy tobie, tego wieczoru, kiedy chciałaś, żebym wyjaśnił ci swoje idee. Nagle przestało mnie cokolwiek obchodzić… Ten, który mnie przesłuchiwał, wydał mi się prawie sympatyczny. Zależało mu, żeby dowiedzieć się pewnych rzeczy, a mnie nie zależało w tym momencie, żeby je ukrywać, i całkiem zwyczajnie wszystko mu powiedziałem… A raczej — dodał po chwili namysłu — nie całkiem zwyczajnie… gorliwie, z pośpiechem… powiedziałbym: prawie nadskakująco… Niewiele brakowało, a on musiałby hamować mój entuzjazm!

Pomyślałam o Astaricie i wydało mi się to dziwne, że wzbudził on taką sympatię w Minie.

— A kto cię przesłuchiwał?

— Nie wiem, jak się nazywa… Młody mężczyzna o pożółkłej twarzy, z czarnymi oczyma, łysy, doskonale ubrany… To musiał być jakiś wyższy urzędnik.

— I wydał ci się sympatyczny! — nie mogłam powstrzymać się od tego okrzyku, rozpoznając w tym opisie Astaritę. Zaczął się śmiać w tych ciemnościach, tuż przy moim uchu.

— Poczekaj! Nie on osobiście, ale jego funkcja. Kiedy się z czegoś rezygnuje albo nie umie się być tym, kim powinno się być, wychodzi na wierzch to, czym się jest… Czy nie jestem może synem bogatego właściciela ziemskiego? A ten człowiek, wypełniając swoją funkcję, nie bronił może moich interesów? Porozumieliśmy się jako ludzie tej samej kasty, służący tej samej sprawie. Cóż myślisz? Że ja poczułem sympatię osobiście dla niego?… Nie… nie, ale dla jego funkcji… Poczułem, że to ja go opłacam, jego, który staje w mojej obronie, ja stojący za nim jak szef, pomimo to że znalazłem się przed nim jako oskarżony.

Śmiał się, a raczej zachłystywał się jak kaszlem tym śmiechem, który przeraźliwie zgrzytał mi w uszach. Nie rozumiałem nic, prócz jednej tylko rzeczy: że stało się coś nieskończenie smutnego i że całe moje życie jest znowu pod znakiem zapytania. Dorzucił jeszcze po chwili:

— Ale może rzucam na siebie kalumnie. Powiedziałem mu to po prostu dlatego, że nie zależało mi na tym, żeby nie powiedzieć, bo nagle to wszystko wydało mi się niedorzeczne i bez znaczenia, i nie rozumiałem już nic z tych spraw, w które powinienem był wierzyć.

— Nie rozumiałeś? — powtórzyłam machinalnie.

— Tak, a raczej rozumiałem tylko poszczególne słowa, a nie wyrażane tymi słowami fakty… Zrozum, jak można zdecydować się na cierpienie dla samych tylko słów? Słowa to dźwięki. Równie dobrze mógłbym zdecydować się na więzienie dla ryku osła czy skrzypienia kół… Słowa przestały mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie, wszystkie wydawały mi się absurdalne, jednakowe, on chciał ode mnie tylko słów i dałem mu ich tyle, ile dusza zapragnie.

— No więc — czułam się w obowiązku zaprotestować — jeśli to były tylko słowa, to dlaczego tak się przejmujesz?

— Tak, ale niestety, zaledwie zacząłem je wymawiać, przestały być tylko słowami i stały się faktami.

— Dlaczego?

— Dlatego, że zacząłem cierpieć… dlatego, że pożałowałem, iż je powiedziałem… dlatego, że zrozumiałem i poczułem, iż wypowiadając te słowa stałem się tym, co określa się mianem zdrajcy.

— Wobec tego dlaczegoś je powiedział?

Odrzekł powoli:

— Dlaczego mówi się przez sen? Może spałem i obudziłem się dopiero teraz.

Tak więc w kółko powtarzał to samo. Poczułam bolesne ukłucie w sercu i wykrztusiłam z wysiłkiem:

— Ale może się mylisz, może ci się tylko tak zdaje, że mówiłeś Bóg wie jakie rzeczy, może nic takiego nie powiedziałeś?

— Nie, nie mylę się — odrzekł krótko.

Milczałam przez chwilę, po czym spytałam:

— A twoi przyjaciele?

— Jacy przyjaciele?

— Tullio i Tommaso.

— Nic o nich nie wiem — odpowiedział z ostentacyjną obojętnością — będą aresztowani.

— Nie, nie będą aresztowani — krzyknęłam. Pomyślałam, że Astarita na pewno nie wykorzysta tej chwilowej słabości Mina. Ale dopiero teraz, na myśl o możliwości aresztowania tych dwóch ludzi, zaczęła świtać mi w głowie groza tej całej sprawy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rzymianka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rzymianka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Mario Alberto Zambrano - Loteria
Mario Alberto Zambrano
Alberto Moravia - Two Friends
Alberto Moravia
Alberto Moravia - Conjugal Love
Alberto Moravia
Alberto Moravia - Agostino
Alberto Moravia
Alberto Moravia - A Romana
Alberto Moravia
Alberto Moravia - La romana
Alberto Moravia
Albert Morava - Die Flucht
Albert Morava
Albert Morava - Mondschein-Serenade
Albert Morava
Alberto Moravia - Der Konformist
Alberto Moravia
Alberto Moravia - Die Gleichgültigen
Alberto Moravia
Отзывы о книге «Rzymianka»

Обсуждение, отзывы о книге «Rzymianka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x