Harriet przyznała: – To prawda – i przyrzekła już o tym nie myśleć, ale nie przestała mówić, po prostu nie mogła jeszcze mówić o niczym innym, aż Emma wreszcie, chcąc jej wybić z głowy Martinów, musiała czym prędzej wytrząsnąć nowinę, którą chciała jej oznajmić tak oględnie, nie wiedząc, czy się cieszyć, czy złościć, czy wstydzić, czy tylko śmiać z takiego nastroju biednej Harriet! Tak więc miała się zakończyć poważna rola pana Eltona w jej życiu!
Jednakże prawa pana Eltona zajmowały powoli na nowo należne im miejsce w sercu Harriet. Choć nie przyjęła na razie nowiny tak, jak byłoby się to stało wczoraj albo nawet przed godziną, jednakże zaciekawienie jej poczęło wzrastać i ku końcowi rozmowy wprowadziła sama siebie w stan podnieconej ciekawości, zdziwienia, żalu i, mimo wszystko, pewnej satysfakcji. Myśl o tej szczęśliwej pannie Hawkins odsunie w jej wyobraźni rodzinę Martinów na właściwe miejsce.
Emma rada była koniec końców, że nastąpiło takie spotkanie. Dopomogło ono do złagodzenia pierwszego ciosu, nie budząc obaw na przyszłość. Życie Harriet ułożyło się teraz w ten sposób, że Martinowie nie mogli jej dosięgnąć nie szukając tam, gdzie dotychczas brak im było odwagi jej szukać bądź nie pozwalała im na to ambicja, z chwilą bowiem gdy panna Smith odrzuciła rękę ich brata, siostry przestały bywać u pani Goddard; w tych warunkach mógł upłynąć okrągły rok, zanim przypadek znowu ich złączy; a wówczas kto wie, czy nadarzy się konieczność rozmowy, a może nie starczy im odwagi, by do siebie przemówić.
Natura ludzka jest tak przychylnie nastrojona do tych, którzy znajdują się w niecodziennej sytuacji, że o młodej osobie, obojętne czy wychodzi za mąż, czy umiera, na pewno ludzie będą mówić dobrze.
Nie upłynął jeszcze tydzień, odkąd w Highbury po raz pierwszy wymieniono nazwisko panny Hawkins, a już w taki czy inny sposób odkryto w niej wszystkie zalety duchowe i fizyczne; wiedziano, że jest przystojna, elegancka, bardzo wykształcona i wielce uprzejma, tak iż kiedy pan Elton we własnej osobie przybył, aby pławić się w triumfie przyszłego szczęścia i głosić jej zalety, niewiele pozostało mu do powiedzenia poza wymienieniem imienia narzeczonej oraz nazwisk kompozytorów, których utwory najchętniej wykonywała.
Pan Elton powrócił promieniejący szczęściem. Wyjeżdżał stąd upokorzony rekuzą, zawiedziony w zbyt optymistycznych nadziejach, choć w swoim przekonaniu otrzymał był niejednokrotnie zachętę do podobnego kroku. Tymczasem nie tylko odmówiono mu ręki osoby, do której wzdychał, musiał znieść, iż wskazano mu obiekt niegodny, jak sądził, jego uczuć. Opuścił Highbury głęboko dotknięty, wrócił po słowie z inną, i to tak dalece przewyższającą tę pierwszą, jak w podobnych okolicznościach nowe osiągnięcie zawsze przewyższa poniesioną stratę. Wrócił zatem wesół i rad z siebie, pełen energii, pochłonięty myślą o przyszłości, nie dbał o pannę Woodhouse, patrzył z góry na pannę Smith.
Urocza Augusta Hawkins oprócz nieprzeciętnej urody i walorów duchowych posiadała posag dość pokaźny, można było mówić o dziesięciu tysiącach funtów; sprawa nie bez znaczenia dla ambicji pana Eltona, a także mająca znaczenie praktyczne. Tak brzmiało lepiej: nie sprzedał się za tanio, zdobył kobietę wnoszącą mu około dziesięciu tysięcy funtów i zdobył ją czarownic szybko; niemal bezpośrednio po prezentacji został obdarzony nader zaszczytnym wyróżnieniem; to, co opowiedział pani Cole o tempie, w jakim postępowała jego sprawa, było tak dla niego pochlebne, wypadki potoczyły się tak zawrotnie od przypadkowego spotkania aż do obiadu u pana Greena i przyjęcia u państwa Brown – przy czym uśmiechy i rumieńce stawały się coraz bardziej znaczące, hojnie okraszone zmieszaniem i niepokojem, młoda osoba była pod tak widocznym wrażeniem, tak pełna najlepszych chęci, tak, mówiąc krócej i bardziej zrozumiale, pilno jej było przyjąć go za męża, że i próżność, i przezorność konkurenta znajdowały jednakowe zadowolenie.
Udało mu się zdobyć zarówno materię, jak ducha, zarówno majątek, jak uczucie, toteż zachowywał się, jak przystało człowiekowi szczęśliwemu: mówił wyłącznie o sobie, oczekując nieustannie gratulacji, gotów znosić docinki i z łaskawym, pewnym siebie uśmiechem zagadywał każdą pannę, którą jeszcze parę tygodni temu traktowałby z nieśmiałą galanterią.
Ślub miał nastąpić wkrótce, obie strony były bowiem całkowicie niezależne, nie czekano na nic poza ukończeniem niezbędnych przygotowań, toteż gdy pastor ponownie wyruszył do Bath, wszyscy spodziewali się, czemu nie przeczyło znaczące spojrzenie pani Cole, że powróci do Highbury przywożąc z sobą oblubienicę.
Emma prawie go nie widywała podczas tego krótkiego pobytu, wystarczająco jednak, aby wyczuć, że pierwszy okres ich znajomości został raz na zawsze zamknięty i że pan Elton bynajmniej nie zyskał na owym połączeniu urażonej ambicji i zadufania w sobie, jakie go obecnie cechowały. Zaczynała się dziwić nie na żarty, iż mógł jej się kiedykolwiek wydać sympatyczny, zaś jego widok budził w niej tak nieprzyjemne skojarzenia, że byłaby uszczęśliwiona, gdyby mogła go już nigdy na oczy nie oglądać, chyba biorąc rzecz od strony moralnej, jako pokutę, naukę, źródło zbożnego upokorzenia własnej pychy. Życzyła, mu dobrze, lecz jego towarzystwo było jej wielce niemiłe; z największym zadowoleniem przyjęłaby wiadomość, że znalazł szczęście, ale zamieszkał o dwadzieścia mil od Highbury.
Było pewne, że przykrość, jaką sprawiał Emmie stały pobyt pana Eltona w Highbury, zostanie znacznie złagodzona przez jego małżeństwo. Można będzie uniknąć wielu konwencjonalnych reweransów, wielu kłopotliwych sytuacji. Obecność pani Elton będzie wytłumaczeniem pewnych zmian w dotychczasowej znajomości, dawna zażyłość zniknie bez komentarzy. Będzie to jakby nawiązanie stosunków towarzyskich pomiędzy obu domami.
Emma niewiele poświęcała myśli samej heroinie. Jest z pewnością odpowiednią żoną dla pana Eltona, wykształcenie jej wystarczy aż nadto dla mieszkańców Highbury – może nawet jest ładna, ale uroda jej niewątpliwie straci w porównaniu z Harriet. Natomiast jeżeli chodzi o pozycję towarzyską, Emma była spokojna, wiedziała, że pomimo wygórowanych pretensji, pomimo iż wzgardził Harriet, pastor nic nie osiągnął. W tym względzie nietrudno było dociec prawdy. Jaka jest, pozostanie pod znakiem zapytania, ale łatwo można się dowiedzieć, kim jest; pomijając zaś owe dziesięć tysięcy funtów nie wydawało się, aby miała w czymkolwiek przewyższać Harriet. Nie wnosiła mu w wianie ani nazwiska, ani urodzenia, ani koligacji. Panna Hawkins była młodszą z dwóch córek kupca z Bristolu; kupca, tak wypadało go nazwać, ale że zyski, jakie zdobył na tym polu, zdawały się nader mierne, nietrudno było się domyślić, że nie miał się znów tak bardzo czym chlubić w uprawianym zawodzie. Panna Hawkins spędzała część zimy w Bath, ale jej dom rodzinny był w Bristolu, w samym sercu Bristolu; rodzice jej zmarli przed kilku laty, mieszkała więc u stryja prawnika; ten również nie zdobył sobie zbyt zaszczytnego stanowiska w palestrze. Emma domyślała się, że musiał być dependentem u adwokata, zbyt ograniczonym, aby awansować. Toteż cała świetność paranteli sprowadzała się do osoby starszej siostry, ta świetnie wyszła za mąż za pewnego dobrze sytuowanego jegomościa spod Bristolu, który posiadał aż dwa powozy! W tym leżał cały sekret legendy, splendor jej opromieniał pannę Hawkins.
Читать дальше