Na temat pierwszego z dwóch opowiedzianych zdarzeń zaryzykowała po chwili namysłu następujące pytanie: – A może… Czy to nie jest możliwe, aby zapytując, czy twoje serce jest wolne, czynił aluzję do pana Martina, czy nie miał na myśli pana Martina?
Ale Harriet odrzucała to podejrzenie z całą energią.
– Pan Martin? Nie, skąd znowu! Nie wspomniał nawet o panu Martinie. A ja zanadto już zmądrzałam, by zaprzątać sobie głowę panem Martinem; nikt mnie teraz o to nie posądzi.
Kiedy Harriet zakończyła swoje sprawozdanie, poprosiła pannę Emmę, aby orzekła, czy nie posiada poważnych podstaw do żywienia nadziei.
– Nigdy nie byłabym odważyła się o tym pomyśleć, gdyby nie pani. To pani doradziła mi, bym go bacznie obserwowała, stosując moje zachowanie do tego, jak on się zachowa; tak też uczyniłam. A teraz zdaje mi się, że mogłabym zasłużyć na jego miłość i że gdyby mnie wybrał, nie byłoby w tym nic tak nadzwyczajnego.
Słowa te wywołały w sercu Emmy taką gorycz, tyle goryczy, że tylko z największym wysiłkiem zdobyła się na odpowiedź:
– Harriet, powiem ci tylko jedno, że pan Knightley jest ostatnim mężczyzną na kuli ziemskiej, który by rozmyślnie okazał kobiecie więcej, niż dla niej istotnie czuje.
Harriet gotowa była uwielbiać przyjaciółkę za odpowiedź tak bardzo po jej myśli i tylko odgłos zbliżających się kroków pana Woodhouse'a uwolnił Emmę od uniesień oraz wybuchów czułości, które byłyby dla niej teraz najgorszą karą. Pan Woodhouse szedł już przez hali, Harriet była zbyt wzburzona, aby móc się z nim spotkać. – Nie potrafię nad sobą zapanować… pan Woodhouse, się zaniepokoi… lepiej więc odejść – na co zyskała bez trudu zgodę przyjaciółki, wymknęła się więc bocznymi drzwiami, z chwilą zaś gdy zniknęła, Emma dała szczery wyraz swoim uczuciom: – O, bodaj moje oczy nigdy nie były jej oglądały!
Reszta dnia i noc, która po nim nastąpiła, nie starczyły na uporządkowanie myśli. Emma była oszołomiona, tonęła w zamęcie tego, co spadło na nią w ciągu ostatnich kilku godzin. Każda chwila niosła jakąś nową niespodziankę, a każda niespodzianka była dla niej upokorzeniem. Czy można to wszystko zrozumieć? Czy można objąć myślą ogrom złudzeń, wśród których żyła, które sama w sobie podsycała? Ileż błędów popełniła! Jakże zaślepione miała umysł i serce! Siedziała bez ruchu, to znów przechadzała się, najpierw w swoim pokoju, potem w sadzie: czuła, że w każdym wypadku, w każdej chwili postępowała jak człowiek słaby, że została niegodnie oszukana, że oszukiwała sama siebie stokroć bardziej niegodnie, że jest nieszczęśliwa i przekona się prawdopodobnie, że dzisiejszy dzień jest zaledwie początkiem czekających ją udręk i upokorzeń.
Pierwszym jej dążeniem było poznać, poznać aż do głębi, własne serce. Poświęcała na ten cel każdą wolną chwilę, jaką jej pozostawiała opieka nad ojcem; wówczas puszczała wodze myślom.
Od jak dawna pan Knightley stał się jej tak drogi, jak to zdradzało teraz każde drganie jej istoty? Kiedy zaczął wywierać na nią wpływ, tak przemożny wpływ? Kiedy objął z kolei miejsce w jej sercu, które Frank Churchill zajmował przez krótki okres? Sięgała myślą wstecz, porównywała ich obu – porównywała swój sąd o nich, odkąd poznała tego ostatniego. Tak, powinna była ich zawsze oceniać sprawiedliwie; ach, czemuż nie przyszła jej dotąd do głowy szczęśliwa myśl porównania ich obu? Przekonała się teraz, że nigdy nie było takiej chwili, kiedy by nie stawiała pana Knightleya nieskończenie wyżej od wszystkich, ani kiedy by jego szacunek dla niej nie był jej cenniejszy ponad wszystko. Przekonała się, że wmawiając sobie, imaginując, postępując we wręcz przeciwnym duchu, zwodziła samą siebie całkowicie, nie znała własnego serca, że, krótko mówiąc, nigdy naprawdę nie kochała się we Franku Churchillu!
Taki był wniosek, do którego doszła po pierwszych rozważaniach. Taką była znajomość samej siebie, jaką zdobyła po zadaniu sobie pierwszych pytań, a zdobyła ją w dość krótkim czasie. Była zgnębiona i oburzona; wstydziła się wszelkich uczuć oprócz jednego, które się jej nagle objawiło: szczerego afektu dla pana Knightleya. Wszelkie inne myśli, jakie ją zaprzątały, przejmowały ją obrzydzeniem.
Z karygodną próżnością wyobrażała sobie, że przenika uczucia wszystkich, z niewybaczalną zarozumiałością chciała decydować o ich losach. Teraz wie, że się myliła na całej linii, i nie można było nawet powiedzieć, że nic nie zrobiła, narobiła bowiem dużo złego. Ściągnęła nieszczęście na Harriet, na samą siebie i, jak się obawiała, na pana Knightleya. Gdyby ten najniedorzeczniejszy ze wszystkich związków miał nastąpić, ona to wyłącznie ponosi winę, jego uczucie bowiem było jedynie tworem wyobraźni Harriet – w to jedno przynajmniej chciała wierzyć – zresztą gdyby się myliła, sobie tylko może czynić wyrzuty… przecież nie byłby w ogóle poznał panny Smith, gdyby nie szaleńczy kaprys Emmy.
Pan Knightley i Harriet Smith! Byłby to związek dystansujący wszystkie dziwy tego rodzaju. W porównaniu z tym miłość Franka Churchilla do Jane Fairfax wydawała się rzeczą codzienną, nie nową, nie budzącą najlżejszego nawet zdziwienia, żadnych niemal zastrzeżeń, niewartą, aby o niej mówić ani myśleć. Pan Knightley i Harriet Smith! Takie wywyższenie dla niej. Takie zejście z piedestału dla niego! Emma myślała z przerażeniem, jak go to pogrąży w opinii ogółu, przewidywała uśmiechy, szyderstwa, wesołe żarty, jakie ludzie będą stroić jego kosztem; zgryzotę i upokorzenie, jakim to będzie dla jego brata, tysiące przykrości, jakie to pociągnie za sobą dla niego. Czy to być może? Nie, to niemożliwe. A jednak czy to naprawdę całkiem niemożliwe? Czy to pierwszy przykład, że człowiek obdarzony nieprzeciętnymi zaletami dał się usidlić niegodnej go osobie? Czyż to pierwszy przykład, by ktoś, zbyt zajęty, aby sam szukać, dał się zdobyć kobiecie, która jego szukała? Czyż to pierwszy przykład, że na tym świecie zdarzają się niekonsekwencje, niedorzeczności albo że przypadek i przyczyny drugorzędne kierują ludzkim losem?
Ach, gdybyż Emma nie była nigdy wysuwała Harriet z cienia! Gdybyż była pozostawiła ją tam, gdzie było jej miejsce i gdzie, jak powiedział wyraźnie pan Knightley, powinna była pozostać! Gdybyż nie była, otumaniona szaleństwem, którego nie sposób ująć w słowa, przeszkodziła jej w poślubieniu przeciętnego młodzieńca, zdolnego zapewnić jej szczęście i szacunek ludzki w tej sferze, do której powinna należeć, wszystko potoczyłoby się spokojnie i gładko, wszystkie te straszne następstwa nie byłyby wynikły.
Jak Harriet mogła być na tyle zarozumiała, by spojrzeć tak wysoko, by pomyśleć o panu Knightleyu! Jak mogła być tak śmiała, by sobie wyobrazić, że wybrał ją taki człowiek, zanim on sam jej o tym nie zapewni! Tymczasem Harriet stała się mniej pokorna, odczuwała mniej skrupułów niż niegdyś. Jak gdyby nie zdawała sobie sprawy ze swej niższości, czy to pod względem umysłu, czy pozycji towarzyskiej. Głębiej jak gdyby odczuwała swego czasu, że pan Elton zniżyłby się, aby ją poślubić, niż teraz, gdy w grę wchodził pan Knightley! Niestety, czyż nie jest to także jej, Emmy, dziełem? Kto nie szczędził wysiłków, aby natchnąć Harriet wysokim pojęciem o sobie? Kto, jeżeli nie ona, kładł jej wciąż w głowę, że powinna dążyć do wywyższenia, jeśli to możliwe, i że ma ogromne dane, aby zdobyć sobie wysoką rangę w życiu? Tak, sobie samej zawdzięcza, że Harriet z pokornego dziewczątka stała się próżną, zarozumiałą panną.
Читать дальше