Eliza Orzeszkowa - Marta
Здесь есть возможность читать онлайн «Eliza Orzeszkowa - Marta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Marta
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Marta: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Marta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Marta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Marta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wypowiedziawszy to wszystko Adam Rudziński powstał i z uszanowaniem skłaniając się przed Martą, dodał:
— Przebacz, pani, że mówiłem tak długo. Nie mogłem jednak rozmowy mej z nią zawrzeć w kilku słowach. Lękałem się, abyś pani nie przypuściła, iż ci, którzy moimi usty odrzucają jej pracę, powodują się kaprysem lub uprzedzeniem jakim, które by w tym razie było niemal występkiem. Rysunek pani nie odpowiada potrzebom pisma, któremu miał służyć. Nie jest on dość poprawnym ani dość dokładnym, nie powtarza dostatecznie myśli i charakterystyki pierwowzoru. Twarz młodej matki, na przykład, rysowaną była przez panią z widocznym uczuciem i zamiłowaniem, a jednak jakże rysy jej wydają się mglistymi w porównaniu z wyrazistością, którą im nadał umiejętny i wprawny rysownik. Jakże wskutek mglistości tej wiele ubyło wyrazowi tych oczu, ścigających poruszenia ukochanych im istot, charakterowi tej głowy, podanej nieco naprzód, z gotowością niby wydania ostrzegającego lub pieszczotliwego wykrzyku. Drzewo to, tak bogato na wzorze rozwijające gałęzistą swą gęstwinę, wygląda tu ubogo i chorobliwie; droga wybiegająca zza domu, którą artysta umyślnie orzucił mgłą tajemniczości, na rysunku pani całkiem prawie osłonięta zbyt grubymi pociągami ołówka staje się dla oka patrzącego zagadkowym prawie, niezrozumiałym, czarnym szlakiem. Zrozumiałaś pani pomysł artysty, wniknęłaś weń i polubiłaś go; jest to widocznym, niemniej przecież widocznie przy każdym szczególe, przy każdym pociągnięciu ołówka łamałaś się pani z techniką sztuki i nie przełamałaś trudności, jakie ci ona stawiała; nie przemknęłaś jej zagadnień, ponieważ w ręku swym nie posiadałaś dostatecznych środków umiejętności, wprawy… Oto jest cała prawda, którą wypowiadam z podwójnym smutkiem. Jako znajomy pani, żałuję, żeś pani nie otrzymała pożądanej ci pracy; jako człowiekowi, smutno mi, żeś pani nie kształciła dostatecznie swego talentu. Posiadasz pani niezaprzeczony talent; szkoda, że nie uczyłaś się więcej, gruntowniej, obszerniej, że uczyć się teraz już jej podobno niesposób…
Marta powstała, zwolna opuściła splecione ręce i wymówiła z cicha:
— Tak, uczyć się teraz już mi niesposób… Nie mam na to czasu — dodała po chwili, po czym umilkła i stała chwilę ze spuszczonymi oczami w milczeniu.
Adam Rudziński patrzał na nią z wielkim zajęciem, z trochą podziwu nawet.
Spodziewał się, obawiał się może łez, jęków, wyrzutów, mdleń i spazmów, natomiast usłyszał kilka zaledwie słów, wyrażających żal nad niemożnością uczenia się, nad brakiem czasu do uczenia się koniecznego.
Wiotka, delikatna, z wyniosłą postacią i piękną twarzą, kobieta ta posiadać musiała wiele energii, skoro potrafiła bez łzy, bez westchnienia wysłuchać surowego wyroku, skazującego na śmierć drogą jej nadzieję, przyjąć na barki swe ten niewymowny ciężar niepewności, nieokreśloności położenia, jaki po krótkiej uldze spadł na nie znowu. Serce i głowa młodej kobiety bardzo ciężkimi musiały być w tej chwili, nie rozpłakała się ona jednak, nie jęknęła, nie westchnęła nawet.
Znać pora jęków głośnych i płaczu nie wstydzącego się oczów ludzkich nie przyszła jeszcze dla niej, duma jej człowiecza nie była jeszcze złamaną ani siły starganymi. Wszak stała ona u początku dopiero kalwaryjskiej swej drogi, dwie stacje jej tylko przebyła, dwa razy tylko płonęła wewnętrznym wstydem, zadrżała do głębi w poczuciu własnej nieudolności.
Posiadała jeszcze dość sił, aby dumą i wolą powściągać wybuchy własnych uczuć; nie posiadała dość znajomości samej siebie, aby przestać spodziewać się…
Adam Rudziński uszanował milczący żal ubogiej kobiety; obcy jej w zupełności, kilka razy zaledwie przez nią widziany, uczuł, że w tej chwili oddalić się powinien. Pożegnawszy Martę, acz pełnym szacunku ukłonem, wyszedł z salonu, ale żona jego wtedy dopiero pochwyciła ręce Marty i ściskając je w swych dłoniach, rzekła pośpiesznie:
— Nie trać nadziei, droga pani! Nie mogę pogodzić się z myślą, abyś tym razem jeszcze opuściła dom mój nie pocieszona i nie zaspokojona w słusznych swych żądaniach. Nie znam przeszłości twej, ale zdaje mi się, iż odgaduję trafnie, sądząc, że ubóstwo zaskoczyło cię niespodzianie, że nie byłaś przygotowaną do zajęcia śród społeczności miejsca pracownicy, dla siebie i dla innych byt zdobywającej…
Marta podniosła nagle oczy na mówiącą.
— Tak — przerwała z żywością — tak, tak…
Spuściła znowu oczy i chwilę milczała. Znać było, że myśl jej uderzona została z nagła uwyraźnieniem tego, co dotąd w nieokreślonych stawało przed nią zarysach.
— Tak — powtórzyła po chwili z mocą. — Ubóstwo i potrzeba pracy zaskoczyły mię niespodzianie. Nic mię nie uzbroiło przeciw pierwszemu, nic nie nauczyło drugiej… Przeszłość moja była cała ciszą, miłością i zabawą… na burzę i samotność nie wyniosłam z niej nic…
— Okropny los! — wyrzekła po chwili milczenia Maria Rudzińska. — Gdyby przeniknąć go, odgadnąć, zrozumieć całą jego okropność mogli wszyscy ojcowie, wszystkie matki! …
Powiodła dłonią po oczach i zwyciężając szybko swe wzruszenie zwróciła się ku Marcie.
— Mówmy o pani — rzekła. — Jakkolwiek z dwóch już dróg, na jakie wstąpić próbowałaś, wytrącił cię brak stosownych do torowania ich narzędzi, nie trać nadziei i odwagi. Zawody nauczycielski i artystyczny okazały się dla pani niestosownymi, ależ praca umysłowa i artystyczna to jeszcze niecały zakres działalności ludzkiej, a nawet kobiecej. Pozostaje jeszcze przemysł, handel, rzemiosło. Gdyś pani rozmawiała z moim mężem, przyszła mi do głowy myśl szczęśliwa… Znam z bliska właścicielkę jednego z najzamożniejszych sklepów bławatnych… byłam z nią nawet parę lat na pensji i odtąd zachowałyśmy pomiędzy sobą stosunki, jeśli nie przyjaźni, to przynajmniej dobrej znajomości.
Sklep obszerny, modny i zasobny do usług swych potrzebuje prawdziwej armii komisantów, subiektów itd. Co więcej, nie dawniej jak przed tygodniem
Ewelina D., spotkawszy się ze mną w teatrze, mówiła mi, że utraciła nieraz jednego z najużyteczniejszych sklepowi jej subiektów i znajduje się z tego powodu w pewnym kłopocie. Czy zgodziłabyś się pani stać w sklepie za kontuarem, przyjmować gości sklepowych, mierzyć materie, urządzać w oknach wystawy itd. ? Miejsca takie bywają bardzo dobrze opłacane. Aby spełniać przywiązane do nich czynności, niczego więcej nie trzeba jak uczciwości, przyzwoitości układu i dobrego smaku. Czy pojedziesz pani ze mną do Eweliny D. ? Przedstawię cię jej, w potrzebie poproszę, namówię…
W kwadrans po wymówieniu słów tych przez Marię Rudzińska dorożka wioząca dwie kobiety zatrzymała się przed jednym z najokazalszych sklepów przy ulicy Senatorskiej istniejących. Przed drzwiami opatrzonymi w szerokie zwierciadlane szyby stały dwie karety, pięknymi bardzo końmi zaprzężone, ze stangretami w liberii na koźle.
Dwie kobiety wysiadły z dorożki i weszły do sklepu. Na odgłos dzwonka zawieszonego u drzwi zza długiego stołu, całkiem prawie przedzielającego sklep na dwie połowy, wybiegł młody mężczyzna i z bardzo zgrabnym ukłonem zapytał je, czego żądają.
— Chciałabym widzieć się z panią Eweliną D. — rzekła Maria Rudzińska — czy jest w domu?
— Nie wiem z pewnością — z nowym ukłonem odpowiedział młody człowiek — ale natychmiast służyć pani będę odpowiedzią.
Kończąc te słowa poskoczył ku przeciwległej ścianie i przyłożył usta do otworu tuby prowadzącej na wyższe piętra domu głos mówiący na dole.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Marta»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Marta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Marta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.