Eliza Orzeszkowa - Marta

Здесь есть возможность читать онлайн «Eliza Orzeszkowa - Marta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Marta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Marta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Marta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Marta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ale teraz uśmiech jej był innym niż z rana, nie wymuszonym przemocą na ściśniętym boleścią sercu, nie sprzeczający się z posępnym wyrazem oczu.

Wykwitł on sam przez się i bez wysiłku z piersi młodej matki, ukojonej pracą, rozgrzanej nadzieją.

Marta opowiadała małej córeczce swej jedną z owych bajek, których treść upleciona ze zjawisk cudownych, z barw tęczowych, ze śpiewów ptaszęcych i skrzydeł anielskich tak bardzo pochłania umysły i zachwyca wyobraźnie dziecięce; ale gdy usta jej snuły dla biednego, uczty podobnej od dawna spragnionego uszka długie nici fantastycznych opowieści, głowę jej napełniała myśl jedna, powtarzająca się wciąż niby przygrywka mieszcząca w sobie temat pieśni życia: «Gdybym potrafiła… jeżeli potrafię… jeżeli umiem!…»

«Czy potrafiłam? czy umiem?» — myślała Marta w parę dni potem wstępując na wschody mieszkania Rudzińskich.

Wewnętrzne pytania te młodej kobiety nie otrzymały tym razem stanowczej odpowiedzi. Wkrótce jednak nastąpić ona miała; dzień jutrzejszy bowiem był dniem przeznaczonym na sesję redakcyjną, na której ludzie kompetentni wydać mieli sąd o mierze artystycznych uzdolnień Marty i wartości dokonanej przez nią roboty.

— Przyjdź pani pojutrze z rana — rzekła Maria Rudzińska. — Mąż mój przyniesie dla niej z jutrzejszej sesji pewną już wiadomość.

Marta przybyła w oznaczonej porze. Właścicielka ładnego saloniku spotkała ją ze zwykłą uprzejmością i ukazała jej fotel stojący przy stole, na którym leżała przed dwoma dniami ukończona robota Marty i przy którym siedział mężczyzna średniego wieku, z twarzą rozumną, szlachetną i łagodną.

Był to Adam Rudziński; powstał na powitanie Marty, z pełnym uszanowania ruchem podał jej rękę, a gdy usiadła, usiadł także, spuścił oczy i milczał chwilę.

Maria usunęła się w głąb salonu i widocznie zasmuconą twarz oparłszy na ręku siedziała też ze spuszczonymi oczami w milczeniu. Przez kilkanaście sekund ciężka cisza panowała w salonie. Każdej z trzech obecnych osób pierwsze słowo mającej toczyć się rozmowy trudnym znać było do wymówienia.

Adam Rudziński pierwszy przerwał milczenie.

— Smutno mi bardzo — rzekł — iż jestem posłem przynoszącym pani niezbyt zapewne miłe wiadomości. Nie było przecież w mocy mojej uczynić je innymi, niż są…

Umilkł i patrzał na Martę oczami, w których malowała się szlachetna otwartość połączona ze szczerym współczuciem. Przerwał na chwilę mowę swoją dlatego może, aby dać czas młodej kobiecie do zebrania sił, do przygotowania się na przyjęcie ciosu, który miał ją spotkać. Marta zbladła trochę i spuściła nagle oczy, ze skupioną uwagą wpatrzone dotąd w twarz przemawiającego do niej mężczyzny. Z ust jej nie wyszedł przecież wykrzyk żaden ani z piersi westchnienie. Adam Rudziński z postawy i wyrazu twarzy młodej kobiety odgadł, że umiała powściągać się i mogła być mężną. Po chwili tedy mówił dalej:

— W sprawie, która obecnie panią zajmuje, sam osobiście kompetentnym sędzią nie jestem i powtórzę tu tylko słowa, które zlecono mi przed panią powtórzyć.

Uczynię zaś to z zupełną otwartością dlatego, ażeby oszczędzić pani nowych zawodów i rozczarowań, i dlatego także, iż materialnie i moralnie nic szkodliwszym nie jest dla człowieka, jak nieznanie własnych zasobów, z którymi przychodzi do wrót społecznego życia, jak częste mylenie się na samym sobie. Z roboty, którą pani wykonałaś, widocznie się okazuje, że uczyłaś się pani rysunku i posiadasz istotne zdolności, ale… uczyłaś się go pani za mało, za pobieżnie, za powierzchownie, przez co zdolności jej niedostatecznie wyćwiczone, w wymagania sztuki nie wtajemniczone, należytego stopnia rozwoju i siły nie dosięgają. Sztuka wszelka posiada dwie strony: jedną, która wypływa z samej natury poświęcającego się jej człowieka, z przyrodzonego mu talentu, i drugą, z którą nikt już nie rodzi się, którą nabyć można tylko pracą, nauką. Z talentu powstaje zapewne natchnienie, ale natchnieniem, raz już istniejącym, rządzi umiejętność. Umiejętność techniczna nie ożywiona talentem prawdziwego dzieła sztuki stworzyć nie może i posługuje co najwięcej rzemieślniczym robotom. Ale nawzajem talent, choćby najwyższy, pozbawiony umiejętności technicznej, jest siłą pierwotną, ślepą, nierozwiniętą i zarazem nieokiełznaną, zdolną co najwięcej tworzyć rzeczy kalekie, chaotyczne i niekompletne. Pani posiadasz do rysunku talent, talent dość nawet wysoki, skoro odgadnąć go można w robocie pani pomimo więcej niż wadliwej techniki jej wykonania. Ale…

— Adamie! — ozwał się w tej chwili głos gospodyni domu. Maria Rudzińska powstała i zbliżając się do stołu, przy którym toczyła się rozmowa, patrzała na męża z wyrazem prośby w oczach, na słuchającą go kobietę z żalem i trwogą. Marta zrozumiała obawę dobrej kobiety. Podniosła głowę i rzekła pewnym głosem:

— Pani! ja pragnę usłyszeć całą, całą prawdę. Z krótkich dotąd doświadczeń moich przekonałam się o wielkiej słuszności tego, co mąż jej powiedział przed chwilą; nic materialnie i moralnie szkodliwszym nie jest dla człowieka, jak nieznanie własnych zasobów, z którymi przychodzi do wrót społecznego życia, jak częste mylenie się na samym sobie.

Maria usiadła przy stole. Marta zwróciła wzrok na Adama Rudzińskiego, który mówił dalej:

— Sztuka posiada różne stopnie, znajomość jej ludzie nabywają dla różnych celów. Dość niski nawet stopień artystycznego wykształcenia dostatecznym jest, aby dostarczyć posiadającemu go człowiekowi pewną sumę przyjemności, którą upiększa, urozmaica on chwile życia sobie i otaczającym. Pobieżna ta znajomość sztuki, owładanie drobną częścią wiadomości o niej i środków ku jej wcieleniu służących nazywa się dyletantyzmem artystycznym, posiada pewne dodatnie znaczenie w salonach, a choćby w salonikach, zgadza się z bytem zamożnym, co najmniej dostatnim, zaprawiając go pewną dozą wdzięku, poezji, świąteczności wrażeń i zajęć. Dyletantyzm ten jednak, jakkolwiek nie pozbawiony całkowicie stron szlachetnych i pożytecznych, jakkolwiek dość szerokie miejsce zajmujący w duchowej ekonomice ludzkości, nie może być niczym innym jak dodatkiem, przyozdobieniem życia, wdzięcznym wzorkiem rzuconym na osnowę istnienia dla ubarwienia jej i urozmaicenia.

Budować na nim byt fizyczny, owijać wkoło niego przędzę ducha tak długą, jak długim jest życie ludzkie — nie podobna i nie godzi się. Nie podobna, gdyż z przyczyny niekompletnej wynikać nie może skutek kompletny; nie godzi się, gdyż to, co oddaje światu drobną i wielce cząstkową przysługę, nie posiada prawa rościć do świata pretensji o przysługę wzajemną, tak ważną i zupełną, jaką jest byt fizyczny i spokój moralny. Ponad dyletantyzmem artystycznym dopiero, w wysokościach, o których częstokroć ten najlżejszego nie ma wyobrażenia, istnieje — artyzm, siła potężna, kompletna, z rozwiniętego do ostatecznych granic, prawidłowo ukształtowanego, przyrodzonego talentu i gruntownej, szerokiej wiedzy złożona. Dyletantyzm jest zabawką życia — artyzm tylko może być dlań opoką. Może on być dla życia opoką fizyczny byt, zarówno jak moralny, podpierającą. Ale w dziedzinie sztuki, jak nauki, jak rzemiosła, ten otrzymuje najwięcej, kto w dzieła swe, społeczności ofiarowywane, wkłada największy kapitał czasu, pracy, umiejętności i wprawy. Tu, jak gdzie indziej, istnieje konkurencja, żądanie i ofiara stają naprzeciw siebie, przyglądają się sobie i ważą się wzajemnie; tu, jak gdzie indziej, stopień dobrobytu robotnika zostaje w prostym stosunku ze stopniem doskonałości wyrobów. W dziedzinie sztuki, tak jak w każdej innej dziedzinie ofiarującej pole dla pracy ludzkiej, człowiek zdobyć może dostateczne, niekiedy świetne warunki bytu, zdobyć je przecież może wtedy tylko, jeśli posiada talent nie tylko przyrodzony, ale wykształcony, jeśli nie jest dyletantem tylko, ale artystą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Marta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Marta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Eliza Orzeszkowa - Wesele Wiesiołka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Złota nitka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - W ogniu pracy i łez…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Początek powieści
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - O rycerzu miłującym
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Czternasta część
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - A… B… C…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Zefirek
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Szara dola
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Silny Samson
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Magon
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Gloria victis
Eliza Orzeszkowa
Отзывы о книге «Marta»

Обсуждение, отзывы о книге «Marta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x