Colleen McCullough - Ptaki Ciernistych Krzewów

Здесь есть возможность читать онлайн «Colleen McCullough - Ptaki Ciernistych Krzewów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Историческая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ptaki Ciernistych Krzewów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ptaki Ciernistych Krzewów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rozsławiona przez słynny serial australijska saga rodzinna, rozgrywająca się przez ponad pół wieku. Dzieje rodu Clearych, w którym urodziło się ośmiu synów i jedyna córka Meggie. Poznajemy jej dzieciństwo, młodość, nieudane małżeństwo i największy sekret: uczucie do młodego, ambitnego i przystojnego Ralpha, który jest księdzem. zaskakujące losy bohaterów, delikatność w rysunku postaci i paleta emocji, jakie towarzyszą wielkiej miłości, zjednały powieści miliony wielbicieli. Szerokie tło obyczajowe na tle wspaniałej przyrody Australii i Nowej Zelandii.

Ptaki Ciernistych Krzewów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ptaki Ciernistych Krzewów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie należały do rodzimych zwierząt Australii i ich sprowadzenie spowodowane sentymentalizmem, całkowicie zakłóciło ekologiczną równowagę kontynentu. Bydło i owce tego nie robiły, bowiem od samego początku wypasane zgodnie z zasadami nauki. W Australii nie było żadnego drapieżnika, który kontrolowałby populację królików, a przywiezione lisy nie zadomowiły się. Człowiek musiał spełniać rolę nienaturalnego drapieżnika, ale ludzi było za mało, królików zaś za dużo.

Gdy ciąża nie pozwalała Meggie dosiadać konia, spędzała dni w domu z panią Smith, Minnie i Cat, szyjąc lub robiąc na drutach, dla tej małej istoty poruszającej się w jej wnętrzu. – On – od początku myślała o nim jako o istocie męskiej – był częścią jej, tak jak Justyna nigdy nią nie była. Nie odczuwała ani mdłości, ani depresji, wypełniona pragnieniem wydania go na świat. W pewnym stopniu Justyna przyczyniła się do tego sama. Mała jasnooka istotka przeradzała się z bezmyślnego niemowlęcia w bardzo inteligentną dziewczynkę i Meggie z zafascynowaniem obserwowała i dziecko, i sam proces rozwoju. Ponieważ Meggie zbyt długo okazywała obojętność wobec Justynki, teraz pragnęła otaczać córeczkę miłością, przytulać ją, całować i śmiać się razem z nią. Szokowała ją stanowczość, z jaką Justynka odrzucała wszelkie próby okazania jej czułości.

Kiedy Jims i Patsy powrócili z Sydney, pani Smith sądziła, że znów zgarnie ich pod swoje skrzydła. Przeżyła rozczarowanie, gdy okazało się, że większość czasu spędzali na pastwiskach. Zajęła się więc Justynką, lecz dziecko ignorowało ją tak jak wszystkich pozostałych domowników, którzy przechodzili samych siebie w wyprawianiu różnych sztuczek, aby tylko wywołać uśmiech na jej twarzyczce. Bezskutecznie. We wrodzonej powadze Justynka prześcignęła nawet swoją babkę.

Zaczęła chodzić i mówić wcześnie, gdy miała dziewięć miesięcy. Ale kiedy stanęła na nogi i opanowała mowę, zaczęła chodzić własnymi ścieżkami i robić dokładnie to, na co miała ochotę. Nie można powiedzieć, by była hałaśliwa czy też niegrzeczna, po prostu była niezależna. Meggie nie miała pojęcia o genach, ale gdyby miała, zastanawiałaby się nad skutkami zmieszania genów Clearych, Armstrongów i O'Neillów. Nie mogło to nie dać w efekcie bardzo wybuchowej mieszanki.

Pierwszego października, kiedy Justynka miała równo no szesnaście miesięcy, urodził się w Droghedzie syn Meggie. Przyszedł na świat prawie cztery tygodnie za wcześnie i całkowicie nieoczekiwanie. Dwa czy trzy ostre skurcze, po czym odeszły wody i dziecko zostało przyjęte przez panią Smith i Fee w kilka zaledwie minut po telefonicznym wezwaniu lekarza. Poród był bardzo szybko, a ból minimalny. Lekarz musiał założyć szwy, ale Meggie czułą się wspaniale. Poprzednio nie miała pokarmu, tym razem nie potrzebowała butelek, ani mleka w proszku.

Mały był taki śliczny! Długi i szczupły, z loczkiem jasnych włosów na czubku doskonale uformowanej malutkiej główki i oczyma o żywym niebieskim kolorze, nie zdradzającym żadnych oznak, by miały się później mienić. Jakże mogłyby się zmienić? To były oczy Ralpha, ręce Ralpha, nos i usta Ralpha, nawet stopy Ralpha. Meggie pozbawiona skrupułów, dziękowała losowi za to, iż Luke do tego stopnia przypominał Ralpha w budowie, w karnacji skóry, a także rysach twarzy. Lecz ręce, sposób, w jaki zrastały się brwi, puszysty loczek na czubku, kształt paluszków, wszystko to było tak podobne do Ralpha, a tak mało przypominało Luke'a. Miała nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy zastanawiać się nad tą sprawą.

– Czy wybrałaś już imię dla niego? – spytała Fee, zafascynowana małym.

Meggie przyglądała jej się z wdzięcznością. Mama znowu będzie kochała, może nie tak jak Franka, ale przynajmniej coś będzie czuła.

– Nazwę go Dane.

– Co za dziwne imię! Dlaczego takie? Czy to rodzinne imię O'Neillów? Sądziłam, że skończyłaś już z O'Neillami.

– Ono nie ma nic wspólnego z Lukiem. Nie znoszę imion rodzinnych; to tak, jakby narzucano nowej istocie cząstkę kogoś innego. Justynę nazwałam Justyną dlatego, iż podobało mi się to imię. A jego nazwę Dane z tego samego powodu.

– W gruncie rzeczy całkiem nieźle brzmi – przyznała Fee.

Meggie drgnęła: jej piersi były przepełnione.

– Daj mi go, mamo. Musi być już głodny! Mam nadzieję, że stary Bluey pamięta o odciągaczu do pokarmu. W przeciwnym razie trzeba będzie pojechać do Gilly.

Był głodny. Ssał tak mocno, że jego małe dziąsełka zadawały ból. Gdy Meggie spoglądała na niego z góry, na jego zamknięte oczka z ciemnymi rzęsami, puszystymi brwiami, malutkimi pracującymi policzkami, kochała go tak mocno, że bolało ją to bardziej niż jego ssanie.

On mi wystarczy, on musi mi wystarczyć. Nic więcej nie będę miała. Lecz, na Boga, Ralphie de Bricassart, na tego Boga, którego kochasz bardziej ode mnie, nigdy się nie dowiesz, co ci ukradłam – i Jemu. Nigdy ci nie powiem. Och, mój malutki! – Przesunęła się na poduszkach, by lepiej ułożyć w zagięciu ręki, by łatwiej patrzeć na jego doskonałą twarzyczkę. – Moja dziecinka! Jesteś mój i nikomu cię nie oddam. A już najmniej twojemu ojcu, który jest księdzem i nie może cię uznać. Czyż to nie wspaniałe!

Statek zacumował w Genui na początku kwietnia. Arcybiskup Ralph wylądował we Włoszech zakwitających właśnie pełnią śródziemnomorskiej wiosny i wsiadł w pociąg do Rzymu. Mógł poprosić, by wyjechał po niego samochód z szoferem z Watykanu, lękał się jednak chwili, w której Kościół znów go ogarnie i pragnął odwlec ją. Wieczne Miasto. Naprawdę jest wieczne – pomyślał spoglądając przez okno taksówki na dzwonnice i kopuły, place upstrzone gołębiami, dumne fontanny i malownicze ruiny rzymskich budowli. Ale dla niego to wszystko nie miało znaczenia. Dla niego ważny był Watykan, jego wystawne sale dostępne ogółowi i jego skromne ale prywatne.

Dominikanin poprowadził go przez wysokie marmurowe korytarze pośród rzeźb z kamienia i brązu wartych wystawiania w muzeum, obok wielkich obrazów takich malarzy, jak Giotto, Rafael, Botticelii, Angelico. Znajdował się w reprezentacyjnych salach wielkiego kardynała i bez wątpienia bogata rodzina Contini-Verchese nie szczędziła majątku, aby upiększyć otoczenie ich dostojnego potomka.

Vittorio Scarbanza, kardynał di Contini-Verchese, siedział w pokoju utrzymanym w tonacji purpury, pełnym złota i kości słoniowej, bogatym w tkaniny i obrazy oraz francuskie dywany i meble. Gładka małą dłoń kardynała, na palcu której płonął rubinowy pierścień, wyciągnięta była ku niemu. Spuściwszy wzrok, arcybiskup Ralph przeszedł przez pokój, ukląkł i ujął dłoń, by pocałować pierścień. Przyłożył do niej policzek. Dotykając ustami tego symbolu władzy duchownej, symbolu autorytetu w życiu doczesnym, zrozumiał, że nie mógłby skłamać, nawet jeśli dotąd miał taki zamiar.

Kardynał Vittorio położył drugą rękę na ramieniu Ralpha, skinieniem głowy odprawiając mnicha. Gdy tylko zamknęły się cicho drzwi, przesunął rękę z ramienia klęczącego na jego włosy i łagodnie odgarnął je z pochylonego czoła. Nie były już takie czarne jak dawniej, stawały się szpakowate. Pochylony kark napiął się, ramiona wyprostowały. Arcybiskup Ralph spojrzał w oczy swego pana.

Ach, ta zmiana była widoczna! Usta ściągnięte zaznały cierpienia i stały się przez to bardziej wrażliwe. Oczy, takie piękne w kolorze, kształcie i rozstawieniu, które miał w pamięci, jak gdyby stale na nie patrzył, były teraz całkiem inne. Kardynał Vittorio sądził w duchu, iż oczy Chrystusa musiały być niebieskie jak oczy Ralpha – łagodne i patrzące na wszystko z dystansem. Dzięki temu mogły zawrzeć wszystko, zrozumieć wszystko.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ptaki Ciernistych Krzewów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ptaki Ciernistych Krzewów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Colleen McCullough - La huida de Morgan
Colleen McCullough
Colleen McCullough - El Primer Hombre De Roma
Colleen McCullough
Colleen McCullough - El Desafío
Colleen McCullough
Colleen McCullough - El caballo de César
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Czas Miłości
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Credo trzeciego tysiąclecia
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Antonio y Cleopatra
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Morgan’s Run
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Las Señoritas De Missalonghi
Colleen McCullough
Colleen McCullough - 3. Fortune's Favorites
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Sins of the Flesh
Colleen McCullough
Отзывы о книге «Ptaki Ciernistych Krzewów»

Обсуждение, отзывы о книге «Ptaki Ciernistych Krzewów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x