– Żałowanie tego czynu równałoby się zamordowaniu Meggie. – Zmęczonym gestem przesunął dłonią przed oczyma. – Czy jasno wyrażam choć w małej części to, o co mi chodzi? Nigdy, przenigdy nie potrafiłem właściwie wyrazić tego, co czuję do Meggie. – Pochylił się do przodu. Oczy Vittorio, który znów zwrócił się do niego, przypominały zwierciadła – odbijały to, co widziały, nie odsłaniając prawdziwych myśli. – Meggie jest błogosławieństwem – rzekł. – Jest rzeczą świętą, sakramentem, tyle że innego rodzaju.
– Tak, rozumiem – westchnął kardynał. – Dobrze, że tak to pojmujesz. Myślę, że w oczach naszego Pana łagodzi to twój wielki grzech. Dla twego własnego dobra będzie jednak lepiej, jeśli wyspowiadasz się przed ojcem Giorgio, a nie ojcem Guillermo. Ojciec Giorgio odczyta właściwie twoje uczucia i intencje. On ciebie zrozumie, podczas gdy ojciec Guillermo jest mniej spostrzegawczy i może nie uznać twojej prawdziwej skruchy. – Ledwie dostrzegalny cień uśmiechu przesunął się po jego twarzy. – Mój drogi Ralphie, oni też są ludźmi, ci, którzy spowiadają wielkich. Nigdy o tym nie zapominaj. W swoim powołaniu są jak naczynia, w których mieści się Bóg, ale we wszystkim innym są tylko ludźmi. Przebaczenie, którego udzielają, pochodzi od Boga, ale uszy, które słuchają i osądzają, należą do ludzi.
Dało się słyszeć dyskretne pukanie do drzwi. Kardynał Vittorio siedział w milczeniu, czekając, aż tacę z herbatą postawią na inkrustowanym stoliku.
– Widzisz, Ralphie, od czasu mojego pobytu w Australii stałem się prawdziwym miłośnikiem popołudniowej herbatki. Całkiem nieźle ją parzą w mojej kuchni, choć początki były trudne. – Powstrzymał arcybiskupa, który sięgnął po czajniczek. – Och, nie! Sam naleję. Bawi mnie odgrywanie „mamusi”.
– Widziałem dużo czarnych koszul na ulicach Genui i Rzymu – powiedział arcybiskup Ralph przyglądając się kardynałowi, gdy nalewał herbatę.
– To specjalne kohorty II Duce. Ciężkie czasy przed nami, mój drogi Ralphie. Ojciec Święty jest nieugięty w postanowieniu, by nie zaistniały żadne różnice między Kościołem a świeckim rządem Włoch. Oczywiście ma rację, jak we wszystkim. Cokolwiek by się miało zdarzyć, musimy mieć możliwość pełnienia naszych obowiązków wobec wszystkich, nawet jeśli wojna podzieli nasze owieczki na dwie strony, które będą zwalczać się w imię tego samego katolickiego Boga. Bez względu na nasze uczucia i przekonania musimy starać się, by Kościół pozostał ponad wszelkimi ideologiami politycznymi i międzynarodowymi kłótniami. Chciałem mieć ciebie przy sobie, bowiem mogę być pewny, że twarzą nie zdradzisz, co myślisz, bez względu na to, co zobaczysz, a także, ponieważ masz najlepszy dyplomatyczny umysł, jaki kiedykolwiek spotkałem.
Arcybiskup Ralph uśmiechnął się smutno.
– Będziesz mnie popierał nawet wbrew mnie, czyż tak? Zastanawiam się czasami, co by się ze mną stało, gdybym ciebie nie spotkał.
– Zostałbyś arcybiskupem Sydney. To dobra i ważna funkcja – rzekł kardynał uśmiechając się szeroko. – Lecz drogi naszego życia nie w naszych rękach leżą. Poznaliśmy się, ponieważ tak miało być i teraz nie może być inaczej, musimy współpracować dla Ojca Świętego.
– Nie sądzę, by czekał nas sukces – powiedział arcybiskup Ralph. – Rezultat będzie taki, jak zawsze wobec podstawy bezstronnej. Nikt nas nie polubi, za to wszyscy potępią.
– Wiem i Jego Świątobliwość też to wie. Nie mamy wszak wyboru. Nie zaprzeczysz jednak, iż nic nie stoi na przeszkodzie, by modlić się prywatnie o szybki upadek II Duce i Fuhrera.
– Sądzisz, że będzie wojna?
– Nie widzę sposobu, by jej uniknąć.
Kot kardynała wolnym krokiem wyszedł z nasłonecznionego kąta, gdzie drzemał, i wskoczył na kolana. Zrobił to z trudnością, bowiem był już stary.
– Ach, Sheba! Przywitaj się ze starym przyjacielem, którego niegdyś wolałaś ode mnie.
Sataniczne żółte oczy kota spojrzały na arcybiskupa Ralpha wyniośle, po czym się zamknęły. Obaj wybuchnęli śmiechem.
Drogheda miała własny radioodbiornik. Po wybudowaniu stacji nadawczej Australijskiego Komitetu do Spraw Radia postęp dotarł do Gillanbone. Nareszcie było coś, co mogło przyćmić wspólną linię telefoniczną jako masową rozrywkę. Sam odbiornik był dość brzydkim przedmiotem w orzechowej budowie. Ustawiono go w salonie na niewielkim wykwintnym sekretarzyku, a zasilający go akumulator samochodowy ukryto w szafce.
Każdego ranka pani Smith, Fee i Meggie włączały radio, by posłuchać wiadomości i prognozy pogody dla rejonu Gillanbone, wieczorami zaś słuchały wiadomości ogólnokrajowych nadawanych przez stację ABC. Wciąż jeszcze dziwiło to bezpośrednie połączenie wielkim światem, przynoszące informacje o powodziach, pożarach i deszczach w każdym zakątku kraju, a także o niepokojach w Europie i o polityce australijskiej, a wszystko bez udziału Blueya Williamsa i tych przestarzałych gazet, które przywoził ze sobą.
Kiedy w piątek pierwszego września w wiadomościach ogólnokrajowych podano, że Hitler napadł na Polskę, w domu nie było nikogo oprócz Fee i Meggie. Nie zainteresowała ich ta informacja. Od wielu już miesięcy słyszały spekulacje na ten temat, a poza tym Europa byłą daleko. Nie miało to nic wspólnego z ich światem, z Droghedą. Mężczyźni znaleźli się w domu dopiero w niedzielę trzeciego września, by wysłuchać mszy odprawianej przez księdza Watty. Sprawy europejskie interesowały ich, ale ani Fee ani Meggie nie pomyślały, by i przekazać piątkowe nowiny, a ksiądz Watty, który z pewnością by to zrobił, spieszył się do Narrengang. Radio włączono wieczorem, tak jak zwykle, aby wysłuchać wiadomości krajowych. Zamiast jednak energicznego, oksfordzkiego akcentu spikera doszedł ich dystyngowany, bez wątpienia o australijskim akcencie głos premiera Roberta Gordona Menziesa.
„Obywatele! Przypada mi w udziale smutny obowiązek poinformowania was, iż wobec niezaprzestania przez Niemcy inwazji na Polskę Wielka Brytania wypowiedziała Niemcom wojnę. W rezultacie Australia także jest w stanie wojny…
Należy sądzić, iż ambicją Hitlera nie jest zjednoczenie wszystkich Niemców pod jego władzą, lecz poddanie tej władzy jak największej liczby krajów, które zdoła podbić siłą. Gdyby ta sytuacja nie uległa zmianie, Europa nie byłaby bezpieczna, a na świecie nie byłoby pokoju… Nie możemy mieć żadnych wątpliwości. Wielką Brytanię popierają wszystkie narody wspólnoty brytyjskiej…
Naszym zdaniem, tak jak i Anglii, jest nieprzerywanie produkcji, kontynuowanie działalności przedsiębiorstw i zakładów usługowych, utrzymanie zatrudnienia, co pozwoli na zachowanie naszej siły. Wiem, że pomimo uczuć, jakie nami miotają w tej chwili, Australia gotowa jest wytrwać.
Oby Bóg w swej łaskawości sprawił, by świat został szybko wybawiony od tego nieszczęścia”.
W salonie zaległa cisza, przerywana tylko płynącym z głośnika głosem Neville'a Chamberlaina przemawiającego do Anglików. Fee i Meggie wbiły zaniepokojony wzrok w mężczyzn.
– Gdyby liczyć Franka, jest nas sześciu – powiedział Bob przerywając milczenie. – Wszyscy oprócz Franka pracujemy na ziemi, co oznacza, że nie będą chcieli nas brać do wojska. Spośród naszych obecnych pracowników sześciu z pewnością zechce się zaciągnąć, dwóch zostanie.
– Idę do wojska! – odezwał się Jack, a oczy mu się zaświeciły.
– Ja też! – dodał Hughie szybko.
– I my – powiedział Jims w imieniu swoim i swego małomównego brata bliźniaka.
Читать дальше